HistoriaZiemie zachodnieLegendarny „zagorzały endek”

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Pod powyższym określeniem kryje się postać księdza Józefa Wryczy. Na ów przydomek złożyły się poglądy polityczne jednoznacznie wyrażone u progu odrodzenia narodowego i czasach II RP.

Z kolei określenie „legendarny” jest następstwem konkretnych działań jako kapłana, kapelana wojskowego, kaszubskiego i pomorskiego patrioty. W latach II wojny światowej udzielał się jako konspirator, jako duchowy przywódca Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski”. Kim zatem był?…

Ks. Józef Wrycza urodził się 4 lutego 1884 r. w Zblewie. Jego pochodzenie niejako predestynowało go do późniejszej działalności patriotycznej. Wywodził się ze starego rodu kaszubskiego Wryczów. Pierwsze nauki pobierał w szkole ludowej w rodzinnym Zblewie. Kontynuacją było biskupie pregimnazjum Colegium Marianum w Pelplinie a następnie w niemieckim gimnazjum humanistycznym w Chełmnie. Tutaj rozpoczęła się jego działalność patriotyczna. W 1902 r. nastąpiło odrodzenie Towarzystwa Filomatów, którego zostaje członkiem, co spowodowało wydalenie go ze szkoły. Musiał przenieść się do Wejherowa by w tutejszym gimnazjum, w 1904 zdał maturę. Świadectwo Dojrzałości umożliwiało wstąpienie do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie. Rozbudzone w Chełmnie uczucia patriotyczne, w pelplińskiej Alma Mater zyskały nowy impuls. Wpływ na to miał fakt, że jednym z wykładowców był ks. Stanisław Kujot, który wraz z innymi namawiał alumnów do zainteresowania się historią Pomorza i rozwijania działalności niepodległościowej na Pomorzu.

W ruchu kaszubskim

Dzięki polityce kadrowej ówczesnego biskupa chełmińskiego Augustyna Rosentretera, młody kapłan trafił do parafii w Borzyszkowach. Tutaj zetknął się z przywódcą ruchu młodokaszubskiego dr. Aleksandrem Majkowskiem. Nic zatem dziwnego, że gdy w roku 1912 w Gdańsku inicjowano powstanie Towarzystwa Młodokaszubów, jednym z pierwszych jego członków został ks. Wrycza. Naczelna idea tego ruchu wyrażała się w krótkim haśle: „Co kaszubskie to polskie”. W ten sposób stawiali się oni w opozycji do polityki pruskiej, która różnymi metodami dążyła do wyrugowania na tym terenie jakichkolwiek śladów polskości. Taka nieprzejednana postawa spowodowała, że przed młodym wikarym zamknęła się kariera kościelna. Będąc w opozycji do władz pruskich, w tym również kościelnych nie mógł liczyć na otrzymanie samodzielnej parafii.

Wybuch I wojny światowej umocnił jeszcze patriotyzm ks. Wryczy. Wówczas też miało miejsce jedno z tych wydarzeń które przyczyniło się do tworzenia jego legendy. Pełniąc posługę w Jastarni, był zobowiązany do świadczeń na rzecz rozpisanej przez władze pożyczki. O reakcji księdza świadczą słowa Leona Roppla:

„Pełniąc służbę duszpasterską w Jastarni na początku pierwszej wojny światowej ks. Wrycza otrzymuje telefon od kreisrata z Pucka, dlaczego z Jastarni nie wpłynęły dotychczas żadne deklaracje na tzw. Kriegsanleihe, tj. pożyczkę na potrzeby wojenne. Czyżby ksiądz nie ogłosił w tej sprawie apelu z ambony? Sprawa przedstawiała się tak: Ks. Wrycza wykonał polecenie, ale po swojemu. Z ambony trzykrotnie padło wezwanie do parafian mniej więcej takiej treści:  „Rząd rozpisał pożyczkę. Jak nie podpiszecie, kajzer nie wygra wojny i będzie musiał ją zakończyć”. No i ludzie nie podpisali”.

Kolejne wydarzenie miało miejsce w 1917 r., gdy posługiwał w Żarnowcu, władze nasiliły zbiórkę materiałów niezbędnych do produkcji zbrojeniowej. Jednym ze źródeł ich pozyskania było rekwirowanie dzwonów kościelnych. Gdy dzwony wywożono z Żarnowca, ks. wikary Wrycza nakazał kościelnemu żegnać je głosem pozostawionego, najmniejszego dzwonu – sygaturki.

Niepodległość i Zaślubiony z Morzem

Milowymi krokami zbliżał się koniec wojny. Na północno-wschodnich rubieżach, wśród Wielkopolan, Ślązaków, Pomorzan, Warmiaków i Mazurów coraz głośniej odzywały się żądania włączenia ich terytoriów do odradzającej się Rzeczypospolitej. Na początku grudnia 1918 r. w Poznaniu zwołano Polski Sejm Dzielnicowy, którego uczestnikiem był Ks. Wrycza. Jeszcze w tym samym miesiącu wybucha powstanie wielkopolskie. W jego trakcie front zbliżył się do Bydgoszczy. Spowodowało to niepokój władz niemieckich graniczący z panika. Na początku stycznia powrócił on do Chełmży, oddalonej od Bydgoszczy o 30 km. W bagażu księdza znajdował się sztandar, który planował poświęcić w czasie Mszy św. 2 lutego 1919 r. Niemcy obawiali się, że wydarzenie to będzie zarzewiem wystąpienia miejscowych Polaków w celu połączenia się z oddziałami powstańczymi. Dlatego uprzedzając je, zaatakowali miasto. Po zakończeniu walk uznali ks. Wryczę za jednego z przywódców rozruchów, co skutkowało umieszczeniem go w areszcie pod zarzutem próby zamachu stanu.

ks. Józef Wrycza w 1919 roku

Równocześnie w Paryżu toczyły się obrady konferencji pokojowej, na której wokandzie stawała również sprawa polska. W podpisanym Traktacie Wersalskim Polsce zagwarantowano włączenie Pomorza i niewielkiej części Wybrzeża. To spowodowało, że Niemcy postanowili zwolnić księdza Wryczę z więzienia. Ten obawiając się o swój los przedostał się do Wielkopolski, gdzie zaciągnął się do wojska. Jako mieszkaniec powiatu toruńskiego został wcielony do 63. Toruńskiego Pułku Piechoty, w którym pełnił funkcję kapelana. Z czasem powierzono mu opiekę duszpasterską nad całą Dywizją Pomorską. Wówczas los zetknął go z gen. Józefem Hallerem, który na czele oddziałów wojskowych wkraczał na Pomorze obejmując je w imieniu Rzeczypospolitej.

Marsz ten zakończył się w Pucku 10 lutego 1920 r. symbolicznymi Zaślubinami Polski z Morzem. W ich trakcie została odprawiona uroczysta Msza św., której przewodził dziekan Frontu Pomorskiego ks. Jan Zygmunt Rydlewski w koncelebrze kapelana Marynarki Wojennej ks. Władysława Miegonia i kapelana piechoty ks. J. Wryczy. Temu ostatniemu przypadł zaszczyt wygłoszenia kazania, które zostało uznane za najdonioślejsze w całej karierze kapłańskiej. W swojej homilii podkreślił przywiązanie mieszkańców Pomorza i Kaszubów do Polski:

„Zapomniał pieśniarz polski [Wincenty Pol – przyp. A. K.] o nas Kaszubach; Do niedawna niewiele troszczył się szerszy ogół społeczeństwa polskiego o morze i przyległe ziemie. Atoli nie zapomnieli Kaszubi, co ich powinnością było wobec całej Polski. Co „Homer kaszubski” – Hieronim Derdowski wyśpiewał: Czujcie tu ze serca toni/ Skład nasz apostolści:/ Nie ma Kaszub bez Polonii/  A bez Kaszub Polsci…”

W dalszym ciągu homilii nie zapomniał zwrócić uwagi, że nie wszystkie pragnienia ludu pomorskiego zostały spełnione: „A chociaż nie ze wszystkim nasze marzenia się ziściły. Chociaż Gdańsk kiedyś nasz, nie jest znowu nasz. Ślubujemy w tym dniu, że nie spoczniemy, aż i klucze do skarbca morza polskiego, Gdańsk ukochany, znów będzie nasz”. Swoje kazanie zakończył błogosławieństwem: „A błogosławieństwo Boga Wszechmogącego Ojca i Syna i Ducha Świętego, niech zstąpi na Ciebie, morze polskie i zawsze niech pozostaje. Amen!”

Po tym wydarzeniu, wraz z pozostałymi oddziałami trafił na front wojny polsko-bolszewickiej, na Wołyń gdzie odegrał istotną rolę w podtrzymaniu morale żołnierza. Po zakończeniu wojny jeszcze do 1924 r. pełnił służbę na Wołyniu. Zakończył ją w stopniu podpułkownika i po zwolnieniu powrócił na rodzinną ziemię kaszubską. Tym razem już jako proboszcz parafii w Wielu.

W obozie Romana Dmowskiego

Swoje probostwo prowadził przez kolejne 24 lata – do 1948 r. Były to lata, w czasie których ważnym elementem był aktywny udział w życiu społecznym. Czas sprawowania urzędu przez ks. J. Wryczę w Wielu można określić jednoznacznie. Wiele stało się wówczas znaczącym punktem w zakresie gospodarczym, politycznym i kulturalnym. A za sprawą poświęconej w 1916 r. Kalwarii Wielewskiej, również religijnym. Na czas posługi w parafii przypadają również znaczące wydarzenia o charakterze politycznym. W tym czasie dały znać o sobie sympatie endeckie ks. Wryczy. Świadczy o nich opinia ówczesnego wojewody pomorskiego Wachowiaka. To właśnie on nadał mu przydomek „zagorzały endek ks. Wrycza”. Nie bez znaczenia było spotkanie ks. Wryczy z Romanem Dmowskim. Tak doniosła wizyta miała miejsce 28 VIII 1925 r., o czym znajduje się odnośny wpis w kronice ks. J. Wryczy:

„28.8.1925 spotkało mnie szczęście nie do opisania. Zjechał po południu na kawkę w tow. Ks. Senatora Bolta, posłów Kozickiego, Sachy, Sołtysiaka, Szturmowskiego, twórca główny odrodzonej Polski, pan Roman Dmowski. Ugościłem jak mogłem skromna kawką Dostojnego tego męża. Chorągwie powiewały na domach”.

Rodzi się w tym miejscu pytanie skąd wśród elit pomorskich, kaszubskich tak silne sympatie dla endecji. Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w słowach innego czołowego polityka tego ugrupowania – Stanisława Kozickiego związanego m. in. ze „Słowem Pomorskim”: „Pomorzanie są z natury spokojni, rozważni i powściągliwi. W polityce są wielkimi realistami, toteż nasz ruch bardzo im odpowiadał, i to przedstawicielom wszystkich warstw, a zwłaszcza ludności wiejskiej. Kierownikami w życiu społecznym i politycznym na Pomorzu byli od dawna księża, weszli oni też przeważnie do naszego ruchu”.

Tak niezłomna postawa przysparzała proboszczowi również wrogów. Przykładem może tu być konflikt z kierownikiem wielewskiej szkoły. Próbował bowiem na grunt oświaty przenieść swoje sympatie endeckie. Finałem konfliktu był areszt Wśród społeczności kaszubskiej zyskał wówczas opinię niemal męczennika za sprawę. Ów konflikt stanowił odbicie ogólnokrajowego konfliktu między endecją a sanacją.

Z poglądami politycznymi wiąże się również zdecydowana wrogość ks. Wryczy do Żydów, znalazł się on w grupie duchownych z Kaszub, którzy w swoich wypowiedziach podnosili to zagadnienie. Ks. J. Wrycza doczekał się nawet pocztówki, która przedstawia go jako przeganiającego Żydów z Wiela.

Swój sprzeciw wobec polityki sanacyjnej ks. Wrycza wyrażał również na forum Związku Towarzystw Powstańców i Wojaków, który działał na terenie DOK VII i VIII. Władze związku na terenie Pomorskim budziła sanacyjna polityka a zwłaszcza sprawa brzeska. Była to kolejna cegiełka w budowie jego legendy o czym nie omieszkał napisać autor sprawozdania do wojewody pomorskiego:

„ [Ks. Wrycza] wyrósł on w mniemaniu Kaszubów do roli męczennika za sprawy religijne i bohatera narodowego. Przyczyna tego stanu rzeczy tkwi: primo w nieścisłych i tendencyjnych informacjach prasy endeckiej; secundo w okoliczności, że Towarzystwo Powstańców i Wojaków ks. Wryczy są na Kaszubach gęsto rozsiane i robią swoje. Krążą wśród Kaszubów opowiastki, że odżywają czasy bismarckowskiego „Kulturkampfu” i że ks. Wrycza jest pierwszą jego ofiarą. (…) oburzenie jest z tej racji wielkie i (…) autorytet ks. Wryczy wzrósł niepomiernie. Osoba jego wyrosła tym zbiegiem okoliczności do roli wodza Kaszubów i niewątpliwie ks. Wrycza w razie czego odegra tę rolę jako osobistość otoczona aureolą i sentymentem”.

W mundurze ppłk. Wojska Polskiego 

Podziw i uznanie dla ojca Narodowej Demokracji R. Dmowskiego wyraził się również w tym, że Białą Górę nad J. Wielewskim nazwał jego imieniem. Wybrał go również na patrona Biblioteki Parafialnej.

TOW „Gryf”

Wybuch wojny 1 IX 1939 r. był początkiem tragedii mieszkańców Pomorza. Niemcy od pierwszych dni przystąpili do planowego i bezwzględnego niszczenia polskości na tym terenie. Akcja ta obejmowała działaczy kaszubskich, nauczycieli, duchowieństwo, członków Polonii w Wolnym Mieście Gdańsku. Już w drugiej połowie września w lasach piaśnickich zaczęto przeprowadzać egzekucje masowe. 2 IX rozpoczął swoją tragiczną działalność obóz w Stutthofie. Na listy proskrypcyjne został wpisany również ks. J. Wrycza. Dlatego od pierwszych dni okupacji musiał się ukrywać. Ale i wówczas nie zaniechał działalności patriotycznej.

Utworzenie Tajnej Organizacji Wojskowej „Gryf Pomorski” było niezwykle istotnym elementem ruchu oporu na Pomorzu. Z racji swej pozycji wśród Kaszubów, ks. J. Wrycza został honorowym prezesem TOW „Gryf Pomorski”. Niemcy poprzez swoje służby i próbując wykorzystać różne osoby starali się dotrzeć do ks. J. Wryczy. Jednak nie przyniosły spodziewanego przez okupanta rezultatu. Ks. J. Wrycza szczęśliwie przeżył wojnę i powrócił do swojej parafii w Wielu.

Zakończenie wojny nie przyniosły jednak możliwości spokojnego pełnienia posługi duszpasterskiej. Jego niezłomna postawa z czasów II RP nie przyczyniła mu sympatii nowych władz. Od 1946 r. Urząd Bezpieczeństwa prowadziły akcję pod kryptonimem „Gwiazda” skierowaną przeciwko ks. J. Wryczy. Władze były zainteresowane wszystkimi osobami odwiedzającymi księdza. Analizowały również jego wypowiedzi. Jednym z powodów wszczęcia tej akcji był sprzeciw wobec próby pochowania działacza komunistycznego na cmentarzu parafialnym. Był również przeciwnikiem wprowadzenia ślubów cywilnych. Swój sprzeciw wyraził także wobec odczytania Komunikatu Episkopatu Polski w sprawie procesu wytoczonemu ks. bp. Kaczmarkowi oraz odezwy Episkopatu ogłoszonej po aresztowaniu Prymasa Stefana kardynała Wyszyńskiego.

Jednocześnie jednak ks. Wrycza był zdecydowanym przeciwnikiem zbrojnej konspiracji i podziemia, o czym świadczy jak potraktował ludzi z oddziału Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, którzy trafili do jego parafii w 1946 roku. Ubrany w mundur pułkownika i z szablą w ręku ksiądz odprawił jego ludzi taktując ich z góry.

Autor biografii księdza pisze: „Parafianie wielewscy zapamiętali, że ich proboszcz nie miał nic wspólnego z Łupaszką. W ocenie historyków pomorskich, m.in. Cezarego Obracht-Prondzyńskiego, akcje Łupaszki jednoznacznie „traktowane są jak rabunkowe napady, w których ginęli niewinni ludzie. Zupełnie inaczej jest to przedstawiane przez biografów samego Łupaszki i historyków dziejów najnowszych. Widzi się w Łupaszce niezłomnego bojownika o wolność Polski, bohatera antykomunistycznego oporu, wymierzającego sprawiedliwość sojusznikom obcej władzy”. Oddział Łupaszki „wojował” na Pomorzu, zwalczając nową władzę – głównie urzędników pracujących dla socjalistycznej władzy. Nie podobało się to nie tylko rządzącym, ale i wielu mieszkańcom Pomorza. Pragnący spokoju wielewianie wiedzieliby, że proboszcz sprzyja oddziałowi Łupaszki”.

W ostatnim okresie życia, od 1948 r. przebywał w Tucholi, gdzie zmarł 4 grudnia 1961 r. i został pochowany na tamtejszym cmentarzu.

Andrzej Kotecki

Na zdjęciu na czołówce: Roman Dmowski podczas wizyty na Pomorzu w 1925 w majątku Sikorskich, obok ks. senator Feliks Bolt

Korzystałem z: Józef Borzyszkowski, „Historia Kaszubów w Dziejach Pomorza”, t. III i IV oraz Krzysztof Korda, „Ksiądz Józef Wrycza. Bohaterowie Niepodległej”.

Redakcja