KulturaRecenzjePiskorski: legenda neofolku w wersji do parkietu

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Są wykonawcy, którzy stanowią wzorce w pewnych gatunkach muzycznych. Jednym z nich jest z całą pewnością Douglas Pearce, twórca i obecnie jedyny stały członek zespołu Death In June. To on wyznaczył jeszcze w latach 1980. standardy europejskiego neofolku. Tym razem powraca jednak z albumem wcale z tym nurtem niezwiązanym. W sam raz przed sylwestrowymi potańcówkami.

66-letni brytyjski muzyk wywoływał w swej kilkudziesięcioletniej karierze artystycznej kontrowersje nie tylko muzyczne. Death In June to projekt, który powołał do życia w 1981 roku. Wcześniej udzielał się w punkowym zespole Crisis, mającym jednoznacznie antyfaszystowski profil. W jego szeregach grał z innymi muzykami, którzy po kilku latach przeszli podobną do niego ewolucję, szczególnie z Tonym Wakefordem, dziś liderem grupy Sol Invictus.

Pearce to w świecie poprawności politycznej chodząca kontrowersja i nieustanny skandal. To także źródło pytań, domniemań, zagadkowych teorii i niejednoznaczności. Czy nazwa jego zespołu („śmierć w czerwcu”) to nawiązanie do nocy długich noży z 1934 roku (studiując historię, po okresie fascynacji radykalną lewicą muzyk zdradzał zainteresowanie narodowym bolszewizmem oraz postaciami, takimi jak Ernst Röhm i Gregor Strasser), zamachu na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda z 1914 roku, który zapoczątkował I wojnę światową, czy może po prostu przypadkowa zbitka słów, zasłyszana w wyniku nieporozumienia podczas próby muzycznej w 1981 roku? Czy używana przez Death In June symbolika to nawiązanie do wątków narodowo-socjalistycznych i III Rzeszy, czy raczej specyficzny pastisz, co sugerować może jej łączenie z symboliką całkowicie sprzeczną? Z jednej strony mamy w niej Totenkopf, kojarzony jednoznacznie z Waffen-SS, ale sam Pearce przypomina, że dokładnie taka trupia główka pojawiała w armii pruskiej jeszcze za czasów Fryderyka Wielkiego. Jakby tego nie było dosyć, pojawia się w tym kontekście jeszcze i kolorystyka mniejszości seksualnych, a muzyk przyznaje się do orientacji homoseksualnej. Pytań jest więcej. Czy wzorce umundurowania, w których Pearce występuje na okładkach swoich płyt i koncertach to rzeczywiście Erbsenmuster, wzór kamuflażu Waffen-SS z 1944 roku? Czy niektóre z tekstów utworów zespołu faktycznie zawierają wątki antysemickie, a inne niosą w sobie ładunek nostalgii wobec III Rzeszy?

Nonkonformizm?

Na pytania i wątpliwości próżno szukać odpowiedzi także w liryce autorstwa Pearce’a. I pewnie dlatego koncerty Death In June bywały w przeszłości odwoływane w Stanach Zjednoczonych i w Szwajcarii, zaś sprzedaż niektórych jego płyt zakazana jest w Niemczech. W jednym z nielicznych oświadczeń na ten temat, zaadresowanym do władz niemieckich, brytyjski muzyk pisze: „Mój ojciec był zawodowym oficerem brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych, walczył jako pilot przeciwko Luftwaffe Hitlera podczas II wojny światowej, dwa razy był zestrzelony, ale przeżył. Jego pierwsza żona nie miała tyle szczęścia i zginęła w bombardowaniach Londynu. Mam siostrę przyrodnią z ich związku. Wszyscy bracia mojego ojca, moi wujkowie, byli żołnierzami frontowymi, a najmłodszy z nich, służąc w brytyjskiej Królewskiej Artylerii, był jednym z pierwszych, którzy weszli do obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen i spychali buldożerami ciała więźniów do masowych grobów. Wszyscy oni uważali, że dobry Niemiec to martwy Niemiec. Pochodząc z tak antyniemieckiej rodziny, zawsze uważałem się za przedstawiciela pokolenia, które odpowiedzialne jest za pojednanie między naszymi krajami. Czuję, że do takiego pojednania już doszło”.

Wykorzystanie symboliki runicznej, tak częste w przypadku Death In June, jest – zgodnie z deklaracjami samego założyciela i obecnie jedynego członka grupy – nawiązaniem do tradycji europejskich. Pearce nie ukrywa bowiem w warstwie tekstowej swego przywiązania do szeroko rozumianego dziedzictwa Starego Kontynentu, w którym osadzona jest cała jego twórczość. Jednocześnie jego przekaz dość wyraźnie zawiera w sobie określone definicje owej Europy Tradycji. Przyznać jednak trzeba, że ostatnie płyty nagrywane przez Brytyjczyka charakteryzują się bardziej osobistą tematyką w warstwie tekstowej. Douglas Pearce nawet wewnętrzne stany emocjonalne stara się wszakże przekazywać za pomocą symboliki, niekiedy ezoterycznej i wieloznacznej, wywodzonej z określonego kręgu cywilizacyjnego. Pomimo deklarowanego nonkonformizmu (bohaterem Pearce’a jest niezmiennie japoński pisarz – propagator kodeksu Bushido, Yukio Mishima), w sferze politycznej bywa, że Death In June idzie raczej z głównym nurtem, niż przeciw niemu. Kiedyś świadczyły o tym sympatie wobec Chorwatów podczas wojny w Jugosławii, a ostatnio demonstracyjne eksponowanie flagi ukraińskiej w mediach społecznościowych, choć jeszcze do niedawna Pearce zachowywał równy dystans, koncertując i w Rosji, i na Ukrainie.

Sam muzyk apeluje przy tym wyraźnie, byśmy zrozumieli istotę jego sztuki, która daleka ma być od propagandowej jednoznaczności. Uważa, że polega ona na dowolności interpretacji, założeniu, że każdy może odczytywać ją na swój własny, niepowtarzalny, indywidualny sposób.

ZNadaizowanie

W 1985 roku ukazał się jeden z najgłośniejszych w historii Death In June albumów, Nada!. Pearce odszedł na nim od brzmień postpunkowych, czy nurtu cold wave. Połączył wątki neofolkowe z industrialem, jednocześnie nadając całości przebojowy, taneczny nieomal charakter, głównie dzięki powtarzalności charakterystycznych rytmów. Późniejsze płyty zespołu to wariacje na temat wspomnianego neofolku, czasem klasyczne i minimalistyczne, czasem awangardowe i zaskakujące słuchacza. Nada! była jednak w dyskografii kamieniem milowym i pozycją pozwalającą Pearce’owi na zajęcie jednego z najważniejszych miejsc na scenie muzyki alternatywnej lat 1980.

Po 41 latach działalności zespołu Douglas Pearce postanowił wrócić do klasyki. I nagrał 11 utworów pochodzących z typowo neofolkowych płyt w dorobku zespołu w zupełnie nowej aranżacji. A właściwie nowej-starej, bo grane wcześniej na gitarze akustycznej, minimalistyczne, nieco senne utwory poddał reinterpretacji w duchu i brzmieniu klasycznej płyty z 1985 roku. Mamy tu zatem rytmiczne bity, muzykę niemal taneczną, której towarzyszy melorecytacja lidera zespołu. Wyjątkiem jest powrót do przeszłości i nowe nagranie utworu „Heaven Street” (według niektórych, w nieco zbyt lekkim tonie aluzyjnie nawiązującego do zagłady Żydów przez III Rzeszę) z pochodzącej sprzed czasów Nada! płyty The Guilty Have No Pride z 1983 roku. Reszta pochodzi już z wydawnictw nowszych, akustycznych: albumu The Rule Of Thirds z 2008 roku („Their Deception” z elementami rozrywkowego jazzu oraz „Last Europa Kiss” w duchu zmierzchu Zachodu), Peaceful Snow / Lounge Corps z 2010 roku (znakomity, chyba najlepszy na Nada-ized! utwór „The Nausea” oraz „Wolf Rose” i „The Maverick Chamber”) i w końcu z ostatniej płyty, pochodzącej z 2018 roku Essence! („Going Dark”, „The Trigger”, „The Pole Star Of Eden”, „God A Pale Curse” i „No Belief”).

Niby nic tu nowego, ale… Pearce stworzył nowe aranżacje z austriackim pianistą i klawiszowcem, Miro Snejdrem (zespół Herr Lounge Corps), z którym współpracował już przed laty. Snejdr, znacznie młodszy od Pearce’a, był kiedyś fanem muzyki Brytyjczyka i grywał ją na własnych koncertach w sposób, który zaimponował twórcy oryginałów. Na Nada-ized! duetowi udało się powrócić do klimatu lat 1980. i stworzyć niezwykle przebojowe, taneczne brzmienie, które sami określają mianem militarystycznego electro-dance. Wszystko to sprawia, że do znanych już wcześniej, intrygujących tekstowo melorecytacji Pearce’a powstało tło, do którego można śmiało tańczyć na niejednej imprezie. A ci, którym obce są awangardowe brzmienia i nie wsłuchują się w warstwę liryczną, przytupywać będą przy tych dźwiękach, nie zdając sobie sprawy, że słyszą twórczość jednego z najbardziej kontrowersyjnych twórców muzycznej europejskiej alternatywy w ostatnich ponad czterech dziesięcioleciach. „Dance In June”…

Mateusz Piskorski

Death In June, Nada-ized!, New European Recordings 2022, premiera 13 grudnia 2022.

Redakcja