FelietonyWielomscy: Dwie Ameryki

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Magdalena Ziętek-Wielomska: Niedawno na portalu katehon.com Alexander Dugin opublikował ciekawy tekst na temat tzw. dwóch Ameryk (The United States Court against the Ideology of Progress).

Był to komentarz dotyczący wyroku amerykańskiego Sądu Najwyższego znoszącego federalne prawo do aborcji. Dugin postanowił wytłumaczyć skąd się bierze podział Amerykanów na dwie grupy. Pierwsza, to „rdzenna” Ameryka, prawdziwie libertariańska i pragmatyczna, odrzucająca aprioryczne projekty ulepszania świata i wierząca w możliwość rozwiazywania konfliktów społecznych ad hoc, na bazie zdrowego rozsądku. Druga, to progresywiści, wyznawcy ideologii postępu, którzy w imię wartości liberalnych budują system wręcz totalitarny. Dugin wskazuje, że ci drudzy to głównie emigranci z Europy, przede wszystkim z Rosji, często żydowskiego pochodzenia, którzy wykorzystali instytucje amerykańskie do tego, by przejąć kontrolę nad całym państwem.

Zasadnicza idea „dwóch Ameryk” jest mi całkiem bliska. Nie wnikam tutaj, czy tezy Dugina to całe wyjaśnienie tego podziału, ale bez wątpienia, szczególnie po 1933 r., USA zostały najechane przez emigrantów z Europy, którzy dosłownie użyli tego kraju, żeby narzucić swoją dominację innym państwom, na całym świecie. Dlatego podważam modną w niektórych kręgach „narrację”, jakoby to Europa była ofiarą USA, bo moim zdaniem jest odwrotnie – to Amerykanie stali się ofiarami pewnej grupy emigrantów ze Starego Kontynentu. I patrząc na karierę choćby takiego Klausa Schwaba i jego bliskiej współpracy z Henrym Kissingerem, wszelkie proste klucze tutaj zawodzą. Z punktu widzenia samych Niemiec nie jest tak, że Niemcy po prostu stały się „ofiarą USA”. Pamiętajmy, że okres Republiki Weimarskiej był areną walk różnych partii i środowisk. NSDAP wcale nie reprezentowała „prawdziwych” Niemiec, a wiele środowisk, w tym konserwatywnych, współpracowało z hitlerowcami tylko dlatego, że ci przejęli władzę. Po 1933 r. największymi przegranymi byli socjaldemokraci, którzy szybciutko przenieśli się do USA, powłazili do kluczowych amerykańskich instytucji, w tym wywiadowczych, i w 1945 r. wjechali do Niemiec na amerykańskich czołgach. Natomiast sami Amerykanie zostali poddani obróbce ideologicznej, której korzenie zazwyczaj znajdowały się właśnie w Niemczech i Rosji, a której agentami byli emigranci-„progresywiści”.

Adam Wielomski: Projekt amerykański zawsze był dwuznaczny, choć Amerykanie długo nie zdawali sobie z tego sprawy. Za Ocean w XVII wieku uciekali purytańscy ekstremiści, prześladowani przez anglikańską monarchię. Ubzdurali sobie, że są „ludem wybranym” przez Boga, „nowym Izraelem”, który buduje „lśniące miasto na wzgórzu”. Pierwotnie nowy Izrael amerykański nie chciał mieć z Europą nic wspólnego. Wybraństwo to poczucie wyższości i samoizolacji.

Dlatego po zdobyciu niepodległości pod koniec XVIII wieku przez ponad 100 lat Amerykanie preferowali izolacjonizm. Nie toczyli wielkich wojen, ściągali miliony imigrantów, budowali przemysł i potęgę, żyjąc w starotestamentowym matrixie i preferując izolacjonizm. Lecz system ten generował wewnętrzną sprzeczność: rosnący jak na drożdżach świat industrii i finansów nie mieścił się w Ameryce, potrzebował rynków zbytu i ekspansji, a także kultury konsumpcyjnej, aby Amerykanie kupowali i napędzali gospodarkę. Ten świat wielkich miast wywołał wojnę secesyjną, wojnę z Hiszpanią (1918), a po 1945 roku uniemożliwił amerykańskim wojskom powrót do domu. Finansiści i biznesmeni potrzebowali rynków zbytu i przez wiele lat inwestowali w propagandę antyizolacjonistyczną, na rzecz imperialnej.

Matryca wyjściowa pozostała ta sama: Amerykanie są narodem wybranym, co oznacza imperialną misję nawracania całego świata na „amerykański model życia”. Fundament pozostał ten sam, mesjański, lecz odwrócono praktyczne skutki mitu, od izolacjonizmu po imperializm. Tyle, że w świat nie sposób było wyjść z zabobonnym i parafialnym purytanizmem. Został on wyrugowany przez ideologię globalizmu.

Myśl Polska, nr 33-34 (14-21.08.2022)

Fot. Wkipedia Commons

Redakcja