W Polsce od wielu lat trwa polowanie na pomniki i inne upamiętnienia Armii Czerwonej. Towarzysząca wykonaniu rzekomej „dekomunizacji” nienawiść miesza się z nadgorliwością i oportunizmem, i często uderza też w Polaków – żołnierzy 1 i 2 Armii Wojska Polskiego, które to związki taktyczne i ich żołnierzy dyskredytuje się na różne sposoby, świadczące tak o chamstwie, jak i o ignorancji atakujących.
Formalnie, w sprawie miejsc pamięci i spoczynku wciąż obowiązuje między Polską a Rosją umowa z 22 lutego 1994 r. (Dz. U. nr 112 z 1994, poz. 543). Formalnie, gdyż rząd PiS po przeforsowaniu ustawy dekomunizacyjnej przyjął jednostronnie, wybitnie subiektywną interpretację umowy, która nie tylko jest z sprzeczna z jej treścią, ale i bez wątpienia, intencjami obu stron układających się w 1994. Hiperpatriotom z Warszawy zabrakło odwagi. Nie korzystają z zapisów samej umowy odnośnie konsultacji z drugą stroną, ale też nie stać ich po prostu na jej wypowiedzenie. W związku z tym utrzymuje się chory stan, w którym umowa istnieje, ale jej postanowienia zostały już wielokrotnie złamane przez stronę polską przy jedynie werbalnym sprzeciwie Rosji, która także umowy nie wypowiedziała, chociaż przecież dotyczy ona w równym stopniu upamiętnień polskich na rozległym obszarze Rosji.
Jakiekolwiek byłyby tego powody, trzeba przyznać, że do tej pory strona rosyjska respektuje postanowienia umowy. Owszem, ostatnio pojawił się problem polskich flag na cmentarzu w Katyniu i Miednoje. Trzeba powiedzieć, że reakcja Rosji na jawne łamanie umowy jest niezwykle łagodna i świadczy – przynajmniej na ten moment – o cywilizacyjnej wyższości Rosji, jeśli porównamy zachowanie obu państw wobec upamiętnień drugiej strony istniejących na ich ziemiach. Polska strona nie dość, że łamie umowę – którą, jak wskazałem, mogła po prostu wypowiedzieć, skoro uważa ją po latach za złą – to jeszcze reaguje z typowym, bezceremonialnym egocentryzmem, widzącym wyłącznie koniec własnego nosa, wyłącznie własne racje i nie zauważającym absolutnie żadnych racji rosyjskich. Twitterowy wiceminister SZ Przydacz, patetycznie stwierdził: „Próba zdejmowania flagi z polskiego cmentarza jest absolutnie nieakceptowalna, ale też pokazuje, jak daleko od standardów cywilizacyjnych dzisiaj odeszła Rosja”. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale minister rządu, który jest twórcą i patronem idei niszczenia upamiętnień radzieckich w Polsce zarzuca Rosji odejście od standardów cywilizacyjnych! Rodzi się pytanie, jaką cywilizację reprezentuje p. Przydacz.
Podobna umowa – z 21 stycznia 1995 r. – istnieje pomiędzy Polską a Białorusią (Dz. U. Nr 32 z 1995, poz. 185). Jest jasne, że nieodpowiedzialna, niszczycielska pasja strony polskiej skierowana przeciwko upamiętnieniom radzieckim uderza również w stronę białoruską. Ostatnio, 14 lipca br. w Terespolu zlikwidowano kolejny pomnik Armii Czerwonej. Burmistrz Jacek Danieluk, przyznał, że „armia radziecka działała tak jak dzisiejsze wojsko rosyjskie i nie była ona dla miasta żadnym wyzwolicielem”. Cóż można powiedzieć? Już samo mieszanie teraźniejszych wydarzeń z pomnikiem dotyczącym przeszłości świadczy o znakomicie rozwijającej się w Polsce paranoi.
Ale ocena przeszłości chyba jeszcze mocniej dowodzi, do czego prowadzi przepisywanie w Polsce historii II wojny światowej. Ile upłynie czasu, kiedy doczekamy się wreszcie stwierdzenia, że należało bronić Europy przed „dzikimi hordami azjatyckimi” u boku III Rzeszy? Mam wrażenie, że jesteśmy od tego o krok. I pomyśleć, że niewielka grupa polskich kolaborantów z gazety „Przełom” (Feliks Burdecki, Jan Emil Skiwski i inni) postulująca sojusz polsko-niemiecki przeciw ZSRR w 1944/45, była kompletnie wyobcowana w tamtym czasie… Strona białoruska poprosiła ponadto o przekazanie jej likwidowanego terespolskiego pomnika. Białoruska fundacja Laguna chciała ustawić go w Alei Pamięci w Brześciu. I co? Strona polska, w tym wypadku pryncypialny IPN, nie zgodziła się! Bo strona białoruska mogłaby „potencjalnie wykorzystać pomnik do szerzenia antypolskiej propagandy”. To nie tylko zwykła głupota (bo przecież sam fakt zniszczenia pomnika wystarczy tej propagandzie jako paliwo), ale wręcz porażająca krótkowzroczność, gdyż nie chcę nawet pomyśleć, że decyzja mogła być podjęta przez IPN z premedytacją.
Jest o czym mówić i myśleć, bo okazuje się, że Białoruś nie wykazuje się podobnymi pokładami cierpliwości i finezji w działaniu, co strona rosyjska. W ostatnim czasie słyszeliśmy o kilku likwidacjach polskich upamiętnień na Białorusi. Chodzi o miejsca pamięci AK w takich miejscowościach, jak Mikuliszki, czy Stryjówka. Tym działaniom władz białoruskich towarzyszy święte oburzenie ze strony polskiej. Podkreślmy – obiektywnie stosowanie zasady „oko za oko, ząb za ząb” w przypadku miejsc pamięci nie jest tym, co byśmy chcieli przeżywać. Ale na miłość boską, jak można tolerować tak potworną hipokryzję strony polskiej? Czy rozdzierając szaty – Mateusz Morawiecki nazwał te działania aktami barbarzyństwa, wandalizmu i nienawiści „reżimu Łukaszenki do Polski” – IPN, politycy i media naprawdę nie są w stanie zauważyć związku przyczynowo-skutkowego, który tu jest tak oczywisty jak nigdzie indziej? Ktoś rozpoczął wojnę z pomnikami. Skoro strona polska depcze umowy i robi co chce, nie uwzględniając ani postanowień istniejącego porozumienia, ani zwykłej wrażliwości drugiej strony, to czego może oczekiwać? Raz będzie to tylko zdjęcie polskich flag, ale innym razem i gdzie indziej, będzie to zaoranie polskiego miejsca pamięci. Takie są efekty dyktatu samolubnej pamięci, jaki stosuje strona polska. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Stara prawda znajduje swoje kolejne potwierdzenie.
W Rosji są jednak ludzie, którzy po prostu pamiętają o ofierze krwi polskiej przelanej we wspólnej walce z Niemcami. W Murmańsku, który zasłynął w latach wojny – obok Archangielska – jako port docelowy alianckich konwojów dostarczających pomoc wojskową Aliantów zachodnich dla ZSRR, znajduje się cmentarz, na którym leżą polegli w obronie konwojów marynarze sprzymierzonych. Są też inne upamiętnienia – pomnik, a także kwatera poległych polskich marynarzy, której towarzyszy odpowiedni monument. Leżą tam marynarze z niszczyciela ORP „Garland” oraz statku „Tobruk”. SS „Tobruk” brał udział w konwoju PQ-13 w marcu 1942 r. Zestrzelił jeden samolot niemiecki, sam zaś był wielokrotnie atakowany przez lotnictwo niemieckie, także po przybyciu do portu w Murmańsku, gdzie nawet tymczasowo został zatopiony przy nabrzeżu (wyremontowany wrócił do Wlk. Brytanii w konwoju QP-14). ORP „Garland” w maju 1942 r. stanowił część eskorty konwoju PQ-16.
Stoczył ciężkie boje w obronie tego konwoju. 27 maja zbombardowany, został poważnie uszkodzony i poniósł ciężkie straty w ludziach – 23 marynarzy poległo a 46 było rannych. Niektórzy zmarli zostali pochowani na cmentarzu, innym urządzono morski pogrzeb w Murmańsku. W każdym razie zostali w tym mieście na zawsze. W Murmańsku znajduje się wspomniany pomnik „Pamięci Uczestników Kampanii Arktycznej”. Na kwaterze polskiej na cmentarzu w Murmańsku odsłonięto 1 września 1989 pomnik upamiętniający polskich marynarzy. Spoczywa tam ośmiu marynarzy z „Garlanda” i „Tobruka”.
Murmański Państwowy Uniwersytet Arktyczny rozpoczął badania na temat udziału Polaków w konwojach polarnych. Liczne dokumenty zostały odnalezione w regionalnych instytucjach kultury. W czerwcu 2022 r. grupa rekonstrukcyjna „Titowski Garnizon” działająca przy” Uniwersytecie, zorganizowała akcję ku pamięci walki i ofiary polskich marynarzy z niszczyciela „Garland”, wspominając ich odwagę i heroizm oraz braterstwo broni marynarzy alianckich w czasie II wojny światowej. Na cześć poległych z załogi „Garlanda”, w 80. rocznicę pochówku załogi okrętu, pod pomnikiem „Uczestników Kampanii Arktycznej”, przedstawiciele „Titowskiego Garnizonu”, złożyli wieniec w biało-czerwonych barwach, a następnie „zwodowali” wieniec na wodach Zatoki Kolskiej. Odwiedzili również wspomnianą kwaterę polską na cmentarzu. Artykuł jaki ukazał się nt. temat w internecie wspomina przy tej okazji o polskich działaniach przeciwko upamiętnieniom Armii Czerwonej w Polsce, o zniszczeniu takiego upamiętnienia w Szczecinie w 2017. Rosjanie piszą także o zerwanych przez Szczecin i jego prezydenta Piotra Krzystka, więzach partnerstwa z Murmańskiem, które trwały owocnie od 8 kwietnia 1993 do 1 marca 2022. Przyczyną zerwania była oczywiście wojna na Ukrainie.
Odnosząc się do działań podejmowanych przez grupę uniwersytecką z Murmańska, można im tylko przyklasnąć i przede wszystkim gorąco podziękować tym ludziom za pamięć, ale i za gromadzenie historycznych artefaktów dokumentujących udział Polaków w konwojach arktycznych, w tym ich pobyt w Murmańsku. Poszerza to naszą wiedzę i być może w przyszłości zaowocuje pracami naukowymi na ten temat powstałymi w Murmańsku, ale i w Polsce we współpracy z kolegami z Murmańska.
Dodam, że delegacja redakcji „MP”, wraz ze Stowarzyszeniem Spadkobierców Polskich Kombatantów II Wojny Światowej szykowała się do wizyty w Murmańsku. Organizatorami mieli być właśnie przedstawiciele wspomnianego uniwersytetu. Niestety najpierw niespodziewana, przedwczesna śmierć nieodżałowanej Katii Ermoliny, która była spirytus movens całego przedsięwzięcia, potem problemy wynikające z Covid-19, wreszcie, ostatnie wydarzenia na Ukrainie, spowodowały zahamowanie sprawy. Najmniej przeszkadza to powstaniu prac naukowych, które, mam nadzieję, w najbliższych latach powstaną.
Jak się okazuje, jeśli tylko jest wola i chęć współpracy, wszystko można w sposób cywilizowany zorganizować. Niestety, tej woli brakuje w Polsce. Co więcej, jest zła wola, która spowodowała efekt domina w postaci zrywania kontaktów naukowych z uniwersytetami rosyjskimi i w ogóle światem naukowym rosyjskim, w ostatnich miesiącach. Polacy nie kierujący się uprzedzeniami muszą dalej działać jak do tej pory, oczywiście ze świadomością wszystkich problemów i zagrożeń jakie mogą napotkać. Ale droga porozumienia i współpracy jest drogą jedyną.
Naszą sytuację pogarsza zachowanie polskich władz różnych szczebli, począwszy od szczebla centralnego. Za te działania płacą już wysoką cenę polskie upamiętnienia na Białorusi. Trudno apelować o rozwagę do doktrynerów, których cechuje skrajny fanatyzm. Pozostaje nam oczekiwać, że uzasadniony żal drugiej strony nie spowoduje retorsji i końca takich wspaniałych inicjatyw jak ta w Murmańsku.
Adam Śmiech
Myśl Polska, nr 31-32 (31.07.-7.08.2022)