OpinieRękas: Wojna na Ukrainie i Chiny – votum separatum

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Wszyscy znający mnie wiedzą, że jam człowiek spokojny, na język mi można nadepnąć. Z tym większą zatem przyjemnością przyjąłem, iż wreszcie mogę się z kimś pokłócić. W tym przypadku z kol. red. Adamem Śmiechem, wielce przeze mnie cenionym publicystą „Myśli Polskiej”. Bo cóż by to były za dyskusje – gdybyśmy tylko sobie przytakiwali?

Wejdą – nie wejdą?

Kolega mój serdeczny Mateusz Piskorski zagajając kolejną Debatę Antywojenną zapytał nas (red. Śmiecha, prof. Gracjana Cimka i mnie) o możliwe skutki społeczne i ekonomiczne wojny, której… zapewne nie będzie. W pełni zgadzam się w tym punkcie z kol. Mateuszem, że wszelkie rozważania w duchu „wejdą – nie wejdą”, a jeśli tak, to kiedy o tyle nie mają sensu, że przecież decyzje w tej sprawie nie tylko są przed nami kryte, ale i zapadają nawet nie w Moskwie, ale tylko i wyłącznie w Waszyngtonie i Londynie. Gdy tam orzekną, że „Rosja napadła” – to tak też zostanie zapisane w newsach i podręcznikach, podobnie jak i Polska byłaby na wiek wieków stroną zaczynającą II wojnę światową najazdem na Gliwice, oczywiście w tym świecie alternatywnym, w którym sukces byłby udziałem nazistów. I Mateusz miał też rację mówiąc w naszej dyskusji, że na razie nic na wojnę nie wskazuje, zaś ucieczka oligarchów z Ukrainy jest przede wszystkim dowodem na jej wyeksploatowanie do cna. Wampir wyssawszy ofiarę odlatuje nie tylko bojąc się kołka, ale po prostu – bo już się nażarł.

Przekleństwo dobrej pamięci

Z czym zatem się nie zgadzam? Z całą resztą optymizmu, nieodmiennie wyrażanego przez przezacnych i poza tym całkiem sympatycznych kolegów z „Myśli Polskiej”. Przepraszam, za swoją dobrą pamięć, ale jeszcze pamiętam burę otrzymaną od Wielce Czcigodnego Redaktora Jana Engelgarda gdy w roku 2015 ośmielałem się wyrażać wątpliwości wobec Jego wizji wielkiego pojednania polsko-rosyjskiego, które miałby nam urządzić nowy wówczas prezydent, Andrzej Duda. Jako człowiek przemiły i znany z uroku osobistego w polemikach zdecydowany byłem nie podnosić tej kwestii, skoro jednak dziecięca choroba chciejstwa i brania marzeń za fakty nie opuściła przyjaznych progów „Myśli Polskiej” – milczeć nie sposób.

Faktycznie, od kolegów z „Myśli Polskiej” różni mnie coś, co oni nazywają moim pesymizmem, a co jest po prostu sprzeciwem wobec posypywania g…a cukrem pudrem i upierania się, że to babeczka. Jeśli ktoś np. naprawdę uważa, że turystyczna obecność prezydenta III RP w Pekinie jest dowodem jakiejś szczególnej maestrii dyplomatycznej PiS, a sam Andrzej Duda okaże się „polskim Charlesem de Gaullem” – to zapewne myli również p. Kornhauser-Duda z Monicą Bellucci.

Prościej? Obecnie prowadzenie polityki antyrosyjskiej równa się prowadzeniu polityki antychińskiej. Współpraca tych dwóch mocarstw jest faktem i największym zagrożeniem dla anglosaskiej dominacji nad światem. Rozkładanie akcentów nie ma w tym przypadku znaczenia. Małe, podłe i zupełnie niepotrzebne auksztockie państewko okupujące polską Wileńszczyznę zostało właśnie wysunięte przez Anglosasów do konfrontacji z Chinami. Otwarcie „przedstawicielstwa o faktycznej randze ambasady” tzw. Republiki Chińskiej w Wilnie wywołało naturalną w takich sytuacjach reakcję chińską – a w efekcie dochodzenie WTO, na forum której po stronie Auksztotów zdążyły się już opowiedzieć USA, UK i Kanada. – A przecież w tym czasie PAD był w Pekinie! – pocieszają się i nas Czcigodni Koledzy z „Myśli Polskiej”. I grzeszą zaklinaniem rzeczywistości, dla endeków zbrodnią niewybaczalną.

Chroniczne zapóźnienie III RP

Po pierwsze – III RP jest opóźniona nie tylko wobec swych zachodnich centrów decyzyjnych, ale nawet i innych kolonii, z lepszymi dojściami czy częściej aktualizowanymi zadaniami. Nawet COVID odwołują przecież u nas dobre parę tygodni po lepiej poinformowanych. Po drugie zaś – każdy w systemie zachodnim ma swoje cele, to przecież jak kapitalistyczna fabryka. Auksztoci zostali przesunięci na taśmę antychińską, Polacy jeszcze stoją przy antyrosyjskiej (choć jak już parę lat temu deklarował mój inny dobry znajomy, Antoni Macierewicz – możemy się szybko przekwalifikować). Produkt jest jednak wspólny – zachodni, liberalny, imperialistyczny globalizm. Jesteśmy jego częścią, pokornym robotnikiem i narzędziem zarazem, więc po co się okłamywać, że jest inaczej? By nie wypaść na wujków-marudów i pesymistów? Sorry, ale taka zawsze była rola endecji – by mieć rację. Także tę niemiłą Polakom. Serdecznie radzę Kolegom z „Myśli Polskiej”, by nie uciekali od tej naszej kasandrycznej klątwy, choć rozumiem, że czasem jest często.

A Mateuszowi, Adamowi, Sylwii i p. prof. Cimkowi rzecz jasna dziękuję za znakomitą dyskusję. Kłóćmy się częściej.

Konrad Rękas

Redakcja