AktualnościŚwiatViktor Orban w Moskwie

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Węgierski przywódca nie przestraszył się i 1 lutego br. zgodnie z zapowiedziami, spotkał się na Kremlu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Omawiano głównie kwestie związane ze współpracą gospodarczą obu państw, choć sama wizyta miała bez wątpienia wielkie znaczenie polityczne.

„Gdy są problemy, napięcia, zamrożenie i w stosunkach między Zachodem i Wschodem następuje „epoka lodowcowa”, to takie kraje jak Węgry mają znaczenie, bo możemy wystąpić w roli „lodołamacza” – powiedział Orban. Podkreślił, że Węgry są członkiem NATO i Unii Europejskiej, ale jednocześnie starają się utrzymywać dobre stosunki z Rosją. Orban zaakcentował, że Węgry chcą pokoju i zmniejszenia napięcia, a aby to było możliwe, trzeba rozmawiać. „Jeszcze dużo i długo będziemy z Rosjanami rozmawiać, a Węgry zrobiły na tej drodze pierwszy krok” – oświadczył.

Szef węgierskiego MSZ, Peter Szijjártó, uchodzący za architekta polityki Węgier wobec Rosji, uznał, że spotkanie to jest najważniejsze z dwunastu, które odbyły się do tej pory. „Z dwóch powodów: po pierwsze my, Węgrzy, nauczyliśmy się, że jeśli dochodzi do konfliktu między Wschodem i Zachodem, to mieszkańcy Europy Środkowej zawsze na tym tracą, tak więc w strategicznym interesie naszego bezpieczeństwa narodowego leży to, by obecny konflikt został rozwiązany na drodze rozmów” – stwierdził szef węgierskiej dyplomacji. Szijjártó wskazał, że waga spotkania Orbana z Putinem wynika także z tego, że „zeszły rok był najbardziej udany z punktu widzenia dwustronnej węgiersko-rosyjskiej współpracy”. Wymienił tu m.in. zakup rosyjskiej szczepionki na koronawirusa Sputnik V czy rosyjską pomoc w ewakuacji węgierskich obywateli z Kazachstanu, gdy wybuchły tam zamieszki. „Węgrzy mogą znów bardzo skorzystać na tym, że prowadzimy politykę zagraniczną opartą o respektowanie powiązań sojuszniczych, a jednocześnie przywiązujemy duże znaczenie do powodzenia stosunków dwustronnych, na przykład w odniesieniu do Rosji. Można utrzymywać z Rosją kulturalne i pragmatyczne stosunki, a jednocześnie przestrzegać naszych zobowiązań sojuszniczych” – podkreślił Szijjártó.

Węgry, w przeciwieństwie do Polski, nie kokietują Ukrainy za wszelką cenę. Wręcz przeciwnie. Jeszcze przed wizytą Orbana w Moskwie w wywiadzie dla magazynu „Magyar Nemzet” Szijjártó oskarżył Kijów o dalsze pozbawianie praw węgierskiej mniejszości etnicznej. „W kontekście sytuacji bezpieczeństwa w Europie Wschodniej powiedziałem szczerze naszym kolegom z UE i NATO, że jeśli Ukraińcy nie wycofają się z tej polityki, to bardzo ograniczy to zdolność rządu węgierskiego do udzielenia jakiegokolwiek wsparcia Ukrainie, nawet w tym konflikcie”. Zapytany czy istnieją powody do niepokoju w obliczu eskalacji  napięcia między Zachodem a Rosją, Szijjártó stwierdził, że Węgry nie chcą powrotu do zimnej wojny. „Obserwujemy wojnę słowną między Wschodem a Zachodem, widzimy, jak grożą sobie nawzajem i jesteśmy tym zaniepokojeni. W naszym interesie bezpieczeństwa narodowego jest, aby Stany Zjednoczone i Rosja rozmawiały ze sobą, konsultowały się, ponieważ nie ma alternatywy dla dialogu” – podkreślił.  Dodał, że w interesie Węgier jest utrzymanie pragmatycznych, normalnych relacji z Rosją, opartych na wzajemnym szacunku.

Komentując głosy krytyczne jakie pojawiały się na temat tej wizyty w mediach w Europie – dziennik „Magyar Nemzet” napisał: „Jeśli ktoś kwestionuje zasadność szczytów węgiersko-rosyjskich, to powinien poszukać lekarza lub wziąć leki”.

Wizyta Orbana wzbudziła nad Wisłą histeryczne reakcje, głównie opozycji i mediów. Machina propagandowa PiS-u jak zawsze w takim przypadku dyskretnie milczała. Nic dziwnego, skoro krytyka polityki Węgier jest pałką, przy pomocy której opozycja okłada PiS. Oto kilka przykładów. Tygodnik „Newsweek” uważa, że sympatia Orbana do Rosji ma charakter ideologiczny. Pisze: „W słynnym przemówieniu sprzed kilku lat premier Węgier nakreślił własną wizję historii: demokracje są skazane na klęskę. I to reżimy autorytarne – jak Rosja czy Chiny – będą stanowić o przyszłości świata. Słowa wypowiedziane 1 lutego w Moskwie stanowią kontynuację tamtych deklaracji. Są przeniknięte podziwem dla samego siebie i mistrza: Putina. Należy je rozumieć mniej więcej tak: „Nawet tak potężnych jak Merkel już nie ma. Jestem tylko ja i pan Kremla”.

Z kolei gen. Jarosław Stróżyk w RMF FM perorował: „Wczorajsza konferencja prasowa z premierem Orbanem pokazała również działania Putina na rzecz rozbicia NATO. Orban jest niestety tutaj po raz kolejny pomocnikiem Putina. Bardzo mi przykro również, że Orban spotyka się z premierem Morawieckim, a następnego dnia jedzie do Moskwy niejako zdawać relację z tych spotkań, które odbywały się również w Madrycie – niestety – z panią Marine Le Pen. I dodał: „Jeżeli po Madrycie, po innych spotkaniach premier Orban jedzie do Moskwy i staje ramię w ramię z Putinem, który ogłasza, że rozszerzenie NATO na wschód w 1999 roku o Polskę było błędem, to jest to skandalem, wielkim skandalem”.

Jednym z najbardziej histerycznie reagujących na politykę Orbana jest Paweł Kowal, poseł KO. Podczas rozmowy w TVN 24 uznał, że „powinniśmy położyć tamę działaniom Orbana, zamiast się z nim miziać i pić herbatkę w Madrycie”. „To zdjęcie Orbana z Putinem z lampkami szampana było jak pakt Ribbentrop-Mołotow, w momencie kiedy wojska rosyjskie stoją nad granicą ukraińską i w konsekwencji zagrażają także interesom Polski. Proszę zwrócić uwagę, co robi Putin. Putin dzisiaj mówi do Orbana publicznie: jak będziesz tu przyjeżdżał i będziesz grzeczny, to wtedy twoje społeczeństwo będzie miało tanią energię”.

Nieco bardziej oględnie, ale także bardzo krytycznie, sprawę podsumował Ośrodek Studiów Wschodnich: „Wizyta Orbána w Moskwie wpisała się w realizację celu Kremla, jakim jest układanie relacji z państwami europejskimi według modelu: korzyści gospodarcze w zamian za geopolityczną neutralność w konflikcie amerykańsko-rosyjskim i akceptację rosyjskiej polityki neoimperialnej. Orbán przedstawił Węgry i Europę Środkową jako bierny, neutralny podmiot konfliktu pomiędzy równorzędnymi potęgami – Rosją (a przedtem ZSRR) i Zachodem. Tym samym jego wizyta stała się elementem promocji modelu relacji korzystnego dla Rosji, który Orbán sam nazwał „modelem węgierskim”. Choć deklarował on, że jest „orędownikiem pokoju”, na konferencji prasowej nie zabrzmiała z jego strony krytyka agresywnej polityki Rosji wobec Ukrainy, natomiast zdecydowanie skrytykował politykę sankcji UE wobec Rosji. Wypowiedź Orbána o możliwości pogodzenia zachodniego i rosyjskiego stanowiska w kwestii europejskiego bezpieczeństwa w kontekście toczących się obecnie negocjacji z Rosją jest wyzwaniem dla solidarności sojuszniczej. Przebieg wizyty Orbána świadczy o tym, że Węgry są gotowe wykorzystywać sytuację egzystencjalnego zagrożenia Ukrainy do uzyskania korzyści ekonomicznych, mimo że rosyjskie obietnice są na razie niewiążącymi deklaracjami, a dotychczasowej współpracy węgiersko-rosyjskiej, np. w sektorze jądrowym, pomimo ambitnych zapowiedzi towarzyszą liczne problemy”.

Największym kuriozum, z jakim mieliśmy do czynienia w tych dniach, to konferencja prasowa Donalda Tuska. Pokazał on  zdjęcie Orbana z Putinem (pijących szampana), sugerując, że ten pierwszy melduje prezydentowi Rosji „wykonanie zadania” (w domyśle Orban to wysłannik Jarosława Kaczyńskiego). Od pewnego czasu Tusk i PO lansują tezę o PiS-ie jako „partii rosyjskiej”, co sprawia, że główna oś sporu pomiędzy tymi ugrupowaniami sprowadza się do tego, kto jest bardziej groźnym „agentem Kremla”. Niestety, nikt z polskich polityków nie jest w stanie zastanowić się nad tym, czy strategia polityczna Viktora Orbana nie byłaby także dobra dla Polski.

Jan Engelgard

Na podst. PAP, OSW, RMF FM, Polsat News, wnp.pl, profil fb. Petera Szijjártó

Myśl Polska, nr 7-8 (13-20.02.2022)

Redakcja