OpiniePaństwo „mandatowe”

Red.2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Z początkiem nowego roku zmienił się taryfikator mandatów. W przypadku jednego wykroczenia – maksymalna stawka mandatu może wynieść nawet 5 000 złotych, zaś w przypadku ich zbiegu – nawet 6 000 złotych. Co więcej, w przypadku recydywy tego samego wykroczenia drogowego – możliwe będzie przekroczenie dozwolonej liczby punktów i utrata prawa jazdy.

Stawki podwajają się, jeżeli kierowca w ciągu dwóch lat popełni takie samo wykroczenie. Przykładowo – w przypadku nieustąpienia pierwszeństwa pieszemu na przejściu – mandat może wynieść 1 500 złotych, a za drugim razem stawka ta ulegnie podwojeniu. Warto podkreślić, że jeszcze przed podwyższeniem stawek mandatów – piesi nagminnie nadużywali swoich uprawnień wkraczając na „zebry” w ostatniej chwili, bądź też ostentacyjnie (często z komórką przy uchu) spowalniali ruch pojazdów poruszając się iście żółwim tempem. Przewóz „nadmiarowej” liczby osób w samochodzie – może oznaczać mandat nawet w wysokości 3 000 złotych. Natomiast nieudzielenie uprawnionemu organowi informacji, kto kierował pojazdem (w przypadku zdjęcia z fotoradaru) w myśl obecnych przepisów jest zagrożone maksymalną karą 2 000 złotych. Niezachowanie prawidłowego odstępu między pojazdami, co w warunkach ruchu drogowego często trudno zmierzyć, może nas kosztować 500 złotych.

To jeszcze nie koniec, gdyż w przypadku skierowania sprawy do sądu wysokość grzywny może wynieść maksymalnie 30 000 złotych, nie licząc kosztów sądowych. Oddzielną konsekwencja będzie wzrost stawek ubezpieczenia OC dla kierowców ukaranych mandatami. Samo spóźnienie się z uiszczeniem stawki ubezpieczenia powyżej 14 dni – wyniesie w przypadku właścicieli samochodów osobowych aż 6 020 złotych.

Można postawić pytanie – czemu tak drastyczne podwyższenie kar ma służyć? Bezpieczeństwu na drogach oraz walce z plagą piratów drogowych? A może pełnić ma przede wszystkim funkcję fiskalną? Wszyscy pamiętamy szeroko wykorzystywany proceder zamaskowanych fotoradarów, stanowiących przysłowiową „żyłę złota” dla gmin instalujących takie urządzenia. Oczywiście można argumentować, że bezpieczeństwo na drogach jest kwestią priorytetową, a winnych łamania przepisów prawa drogowego należy surowo karać. Co będzie jednak, gdy zgodnie z zapowiedziami dozwolona prędkość na terenie zabudowanym zostanie ograniczona do 30 km/h? Czy wówczas również będziemy popierać „walkę z piratami drogowymi”, w myśl maksymy „dura lex, sed lex”?

Zaostrzenie kar za naruszanie przepisów ruchu drogowego wpisuje się w model państwa opresyjnego, nastawionego wyłącznie na karanie obywateli. Koresponduje ono z powszechną obecnie praktyką karania mandatami i grzywnami za faktyczne, bądź rzekome naruszanie przepisów. I nie jest ważne czy są to przepisy drogowe, czy też sanitarne. Funkcjonariusze zamiast zajmować się wykrywaniem sprawców najpoważniejszych przestępstw i czuwaniem nad bezpieczeństwem obywateli, w większości stają się egzekutorami i poborcami mandatów. Rzecz jasna łamanie prawa winno być karane, jednak kara winna być adekwatna do skali wykroczenia. No chyba, że chcemy podążać w stronę Singapuru, gdzie mandat można dostać nawet za żucie gumy i plucie na ulicy, a poważniejsze wykroczenia karane są chłostą…

Michał Radzikowski

Red.