FelietonyWolność to nie anarchia

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Biada narodom, które kochają więcej wolność niż ojczyznę.” 

Henryk Sienkiewicz „Wiry”.

Nieco nieoczekiwanie jednym z wiodących tematów mijającego roku stały się kwestie wolności osobistej i praw jednostki w społeczeństwie. Tłem do dyskusji w tym obszarze, stawiającym ją w określonym kontekście emocjonalnym, była rzecz jasna pandemia a właściwie ograniczenia, jakie w związku z nią rządy narzuciły społeczeństwom.

Wykrystalizowały się tutaj dwie skrajne postawy. Pierwsza: bezrefleksyjna akceptacja wszelkich „anty-pandemicznych” poczynań wykonywanych przez przedstawicieli władzy. Druga, całkowita kontestacja rzeczonych, jako ingerujących w wolność jednostki.

Pierwsza z postaw stanowi emanację pewnej życzeniowości. Przyjmujący ją ludzie pragną  wierzyć, że czynniki decyzyjne poprzez podjęcie stanowczych działań doprowadzą do zakończenia kryzysu. Przyjęcie takiej postawy doprowadza do odrzucenia krytycyzmu i racjonalizmu. Doskonałym przykładem jest tutaj domaganie się zamknięcia gospodarki czy szkół, mimo sprawdzonej, oczywistej nieskuteczności takiego działania. Reasumując, postawa ta jest jedynie emanacją niemożliwych do zrealizowania pragnień. Jako całkowicie irracjonalna winna być odrzucona.

Postawa przeciwna, nazwijmy ją postawą sprzeciwu wobec ograniczeń wolności jednostki, w przeciwieństwie do omówionej powyżej ma pewne racjonalne podstawy. Choćby o tyle, o ile każde prawo stanowione oznacza ograniczenie pewnego zakresu wolności jednostki. Mamy więc  tutaj do czynienia z racjonalnymi przesłankami, które jednak prowadzą do całkowicie aksjologicznie błędnych konkluzji. Takową jest bowiem absolutyzacja wolności. O ile bowiem wolność jest istotną wartością, nie jest wartością najwyższą. Doprowadzona do poziomu absurdu prowadzi do anarchii.

Pytanie o należny człowiekowi zakres wolności nie jest pytaniem nowym i wciąż pozostaje otwarte. Zasada: „wolność moja kończy się tam, gdzie zaczyna się twoja”, tylko pozornie jest rozwiązaniem tej złożonej kwestii. Zakłada ona nieprawdziwą tezę, że właściwy mechanizm dystrybucji wolności wystarczy, aby każdy otrzymał jej tyle, ile uważa za konieczne, właściwe lub słuszne. W myśl tej zasady istnieje skuteczna metoda, by tak rozdzielić strefy buforowe pomiędzy wolnością ”moją” i „twoją”, by nie zachodził pomiędzy nimi konflikt. Stoi to w sprzeczności z samą istotą wolności.

Wolność jednostki ma charakter subiektywny. Jest z definicji egoistyczna, w końcu postrzegamy ją jako „naszą”. Zawsze chcemy mieć tyle wolności, ile jest możliwe, nie mniej jednak niż niezbędne jest nam do realizacji naszych celów. Oznacza to de facto, wraz z definiowaniem coraz rozleglejszych celów, ciągłą potrzebę poszerzania obszaru wolności. To z kolei skutkuje tym, że na dłuższą metę niemożliwe jest zachowanie status quo, gdzie każda jednostka otrzymuje tyle wolności, ile pragnie. Przeciwnie, należy oczekiwać, że wraz z poszerzaniem się potrzeb jednostek zwiększać się będzie liczba przestrzeni konfliktowych, w których wszystkie strony będą powoływać się na zasadę wolności, mając po temu równoważne podstawy. W miarę świeżym przykładem takiego sporu jest konflikt pomiędzy prawem do rozwoju a prawem do życia w czystym środowisku. Albo, jeszcze konkretniej spór o palenie tytoniu w miejscach publicznych.

Właśnie dlatego w społeczeństwie osiągamy od zarania dziejów kompromisy pomiędzy  wolnościami poszczególnych jednostek czy grup. Ale także pomiędzy wolnością jednostki czy grupy a interesem całej społeczności. Nasze zwyczaje i prawo to nic innego jak forma powszechnej akceptacji wspomnianych kompromisów. Rzecz jasna sytuacje nowe wymagają ustanowienia nowych zwyczajów i praw. W ten sposób wracamy od rozważań teoretycznych do całkiem przyziemnych kwestii około-pandemicznej rzeczywistości.

W przeciągu ostatnich kilkudziesięciu miesięcy postawa polskich władz (tylko te nas, obywateli polskich, winny w tym momencie zajmować) uległa wyraźnej ewolucji. Od kroków radykalnych, dyktowanych poniekąd paniką, poniekąd światowymi trendami a poniekąd lokalną sytuacją polityczną, przeszła w kierunku działań miękkich. Częściowo skupionych na leczeniu choroby i zapobieganiu jej skutkom społecznym i gospodarczym (co chwalebne i działaniom pozorowanym (co chwalebne znacznie mniej). Rzecz jasna mamy prawo do krytycznej oceny tych działań. W końcu rządzący jako ludzie są z definicji omylni. Ba, w systemie demokratycznym, gdzie wyborca winien sprawować nadzór nad działaniami władzy wykonawczej, jest to wręcz nasz obowiązek. Warto więc piętnować pomysły jawnie głupie czy przekraczające akceptowane przez nas normy. Przykładem pierwszego jest zakaz sprzedaży popcornu w kinach (to autentyk, polecam osobiście sprawdzić jak to działa w praktyce). Do drugiej grupy zalicza się np. powracający co jakiś czas koncept wprowadzania przymusu szczepień.

Jednak poza tymi incydentalnymi przypadkami, działania rządu mają obecnie racjonalny charakter. Na przykład izolowanie chorych od zdrowych jest przejawem zdrowego rozsądku. Podobnie jak przeniesienie zajęć szkolnych na nauczanie zdalne w okresie około-świątecznym. Na plus zaliczyłbym nawet powszechne i bezpłatne udostępnianie szczepionek, i to pomimo tego, że ich skuteczność jest dalece niższa  niż oczekiwana.

Jednak i takie działania wydają się nieakceptowane naszym lokalnym wolnościowcom-anarchistom. Porównywane są nawet do nazistowskiego terroru. To całkowita aberracja. Pomijając już obrzydliwe, uwłaczające ofiarom niemieckich morderców happeningi i całą tą fałszywą historyczna parabolę, mamy tu do czynienia z egoizmem posuniętym poza granice przyjęte dla interakcji społecznych. Wolnością oznaczającą swobodę czynienia wszystkiego, na co ma się ochotę. Nawet jeśli oznacza to narażanie innych.

To postawa w swej istocie antyspołeczna, anarchistyczna. Całkowicie obca tradycji politycznej z której się wywodzę. Bowiem dla nas wolność jest nierozerwalnie złączona z odpowiedzialnością. Prawa zaś, łączą się z obowiązkami wobec zbiorowości.  Tym większymi, jak nauczył nas Dmowski, im wyższy przedstawiamy sobą typ człowieka.

Obóz polityczny i ideowy, z którego się wywodzimy nigdy nie kontestował obowiązków wobec zbiorowości. Jest to głęboko sprzeczne z samą esencją naszego jestestwa. W tym znaczeniu nie byliśmy, nie jesteśmy i zapewne nie będziemy nurtem antysystemowym. Przeciwnie, wierzymy w potrzebę funkcjonowania w naszym państwie sprawnego systemu społecznego, politycznego i gospodarczego, umożliwiającego harmonijny rozwój jednostki i zbiorowości. To jednak temat na kolejne rozważania.

Przemysław Piasta

Myśl Polska, nr 1-2 (2-9.01.2022)

 

Redakcja