HistoriaZiemie zachodnieJak Czersk do Macierzy powracał

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

11 listopada 1918 r. to ta data, którą współcześnie obchodzimy jako symboliczny dzień odzyskania przez Polskę niepodległości. Oczywiście wówczas Polska, powraca po 123 latach na mapę Europy. Był to jednak proces, który trwał przez kolejne cztery lata.

Z jednej strony były zmagania militarne czyli powstanie wielkopolskie, trzy powstania śląskie, wojna polsko-bolszewicka a także często zapomina, co prawda krótkie, ale jednak walki o Śląsk Cieszyński z również odradzającą się Czechosłowacją. Z drugiej strony przed całym społeczeństwem był trud odbudowy jednolitego państwa polskiego. W tym zakresie należało scalić terytorium byłych zaborów. Jednym z najważniejszych przedsięwzięć było ujednolicenie systemu monetarnego i prawnego. W wielu regionach społeczność lokalna ten trud odrodzenia czy też powrotu do Macierzy brała w swoje ręce. Tak było właśnie na Śląsku i w Wielkopolsce. Nie inaczej również było na Pomorzu. Choć w tym ostatnim regionie obyło się bez wzniecania walk, ale i tu nie brakowało lokalnie spięć na tle narodowościowym.

Wynegocjowany i podpisany Traktat Wersalski po usilnych staraniach dyplomacji polskiej na forum międzynarodowym, gwarantował Polsce dostęp do morza, ale niestety bez Gdańska. Najkrótsza i naturalna droga z Polski centralnej na Wybrzeże prowadzi przez Pomorze, przez położony na północnej rubieży region zamieszkały przez społeczność kaszubską. W tym regionie jest położony jeden z najpiękniejszych kompleksów leśnych – Bory Tucholskie z największym ośrodkiem miejskim jakim są Chojnice. Ale jest tu również Czersk, wówczas wieś, któremu w 1926 r. nadano prawa miejskie. Liczne przykłady z historii dowodzą, że o ważnych wydarzeniach decydują zarówno fakty historyczne obejmujące swym zasięgiem politykę globalną. Ale również te „drobne”, z pozoru mało istotne mogą czasami odgrywać nawet rolę decydującą. Takie wydarzenia miały miejsce w końcu roku 1918 i w 1919 r. na Pomorzu.

Czersk – wówczas wieś zagubiona w Borach Tucholskich wraz ze swoimi polskimi mieszkańcami oczekiwała na nadchodzącą szansę odrodzenia Rzeczypospolitej i włączenia w jej granice. Choć początkowo nastroje były procesarskie, to jednak w stosunkowo krótkim czasie zaczęły ulegać radykalizacji i coraz odważniejszego artykułowania polskości. Ważnym argumentem była tutaj polityka germanizacyjna, której apogeum przypadało na lata bezpośrednio poprzedzające wybuch wojny. Jakby w tym momencie historia w tym zakątku cesarstwa zaczęła przyspieszać. Jak to się stało, dlaczego, a także w jaki sposób przebiegały wydarzenia, które doprowadziły w styczniu 1920 r. do powrotu Czerska do Rzeczypospolitej opisuje książka dwóch autorów – Teresy Łuczak i Jerzego Łukaszewskiego.

Autorzy postanowili dzisiejszym mieszkańcom tego miasta i jego okolic opowiedzieć tą historię. Swój wywód historyczny rozpoczynają od wydarzeń jakie miały miejsce w tym regionie w pierwszym okresie wojny światowej. Swoim czytelnikom postanowili opowiedzieć jak polityka narodowościowa w odniesieniu do Polaków ulegała zmianie w czasie różnych faz przebiegu wojny. Zdecydowanie zwracają uwagę na koniunkturalizm Cesarstwa dla zdobycia przychylności Polaków. Oczywiście działania te miały na celu przede wszystkim pozyskanie rekruta. Działania te w przeciwieństwie do zamiarów zaborcy, ośmieliły do działania niejako „uśpione” organizacje polskie na czele z Towarzystwem Gimnastycznym „Sokół” czy licznymi Towarzystwami Śpiewaczymi. Pod przykrywką tychże prowadzona była niezwykle ważna działalność o charakterze patriotycznym.

Niezwykle ciekawym zagadnieniem przy wykorzystaniu sprzyjających warunków naturalnych jakie stwarzały Bory Tucholskie okazuje się działalność nosząca cechy „partyzantki”. Przykładem może tu być postać „żołnierza Kleinschmidta (był prawdopodobnie dezerterem z armii pruskiej), który według doniesień ówczesnej prasy lokalnej „od dwóch lat ukrywał się w okolicach Tucholi w tamtejszych lasach”.

Zmagania wojenne zostały zakończone zawieszeniem broni a następnie Konferencją Pokojową i Traktatem Wersalskim. Rzeczpospolita na całkowity pokój musiała czekać jeszcze kilka lat. Podobnie było na opisywanej w książce części Pomorza – w Czersku i okolicach. Choć początkowo, po abdykacji cesarza zapanował chaos, to na przekór tym wydarzeniom, na prowincji, a szczególnie na jej wschodnich rubieżach, władze lokalne czuły się pewnie i wcale nie osłabiały swej aktywności.

Z drugiej strony do polskiej części mieszkańców docierały wieści z Warszawy i innych ziem polskich o poczynaniach na rzecz odrodzenia państwa. Podbudowani tymi informacjami Polacy z Pomorza również postanowili wykorzystać szansę powrotu do Macierzy. Konsekwencją tych dwóch przeciwstawnych stanowisk było nieuniknione starcie. Namiastką polskiej władzy na tym terenie były działające w Wielkopolsce i na Pomorzu Rady Ludowe. Władze pruskie za wszelka cenę starały się storpedować ich działalność. Jedną z form przeciwdziałania przeciw polskiej aktywności było powołanie organizacji paramilitarnej Heimatschutz. Jej głównym celem było zniechęcenie Polaków do wszelkich dążeń zmierzających do przyłączenia do Pomorza. Choć niejednokrotnie ich działalność w tym względzie cechowała opieszałość i niezdecydowanie. Przedstawiciele Rady Ludowej apelowali o zachowanie spokoju i nieodpowiadanie na ewentualne prowokacje ze strony społeczności niemieckiej. Apel skierowany do Pomorzan w dniu powrotu naczelnika Józefa Piłsudskiego do Warszawy u10 listopada 1918 r. ukazał się na łamach „Gazety Toruńskiej”.

Pomimo to napięta sytuacja w regionie pomorskim musiała kiedyś zdetonować. Nie był to co prawda wybuch na skalę sąsiedniej Wielkopolski czy oddalonego Śląska. Niemniej właśnie na ulicach Czerska doszło do – jak to zostało nazwane w ówczesnej prasie – „buntu w Czersku”. Polscy obywatele w Święto Trzech Króli czyli 6 stycznia 1919 r. uwidocznili swój patriotyzm naszywając na czapki białe orzełki. Spotkało się to z reakcją miejscowego Heimatschutzu. Efektem tych działań były całodniowe starcia pomiędzy zantagonizowanymi społecznościami. Warto tu wspomnieć, że podobne zajścia miały miejsce również w innych miejscowościach regionu: Kościerzynie, Świeciu i Chełmży. Czy miały one stać się zaczynem powstania narodowego? Jak dowodzą autorzy, były to wydarzenia na wskroś spontaniczne, nie mające na celu wzbudzenia powszechnego zrywu powstańczego.

Każda historia, oprócz tego, że dzieje się w określonym miejscu i czasie, ma również swoich bohaterów. Również i ten region a z nim miasto Czersk ma swoich bohaterów czasu odradzającej się polskości. Na łamach swojej książki autorzy przedstawiają dwie takie postaci, a w zasadzie jedną księdza Dembieńskiego oraz braci Gnacińskich.

Pierwszy z nich, ksiądz Józef Dembieński swoją działalność patriotyczną rozpoczął podczas nauki w gimnazjum chełmińskim. Tam trafił do grupy zwanej „filomatami pomorskimi”. Już jako alumn seminarium duchownego, za tą właśnie działalność został postawiony w stan oskarżenia podczas toczącego się w 1907 r. procesu. Od skazania uratowało go poręczenie biskupa Rosentrettera, okupione zobowiązaniem kleryka Dembieńskiego, iż w zamian za możliwość dalszego studiowania, po święceniach kapłańskich zrezygnuje z wszelkich funkcji, zaszczytów i godności kościelnych. Czy dotrzymał słowa? Odpowiedź, nieco zaskakującą, na to pytanie czytelnik może odnaleźć na stronach książki. Postać księdza Dembieńskiego jest bardzo ciekawa z jeszcze jednego powodu. Był on współpracownikiem pisma „Drwęca”, które niewątpliwie opowiadało się za ideą narodowo-demokratyczną. Świadectwem takiej orientacji może być zdjęcie lokalu redakcyjnego z widocznym portretem Romana Dmowskiego.

Bohaterami tamtego czasu w Czersku i okolicach byli również bracia Gnacińscy. W oparciu o sprzyjające warunki kompleksu leśnego, zorganizowali rodzinny oddział partyzancki. Po zakończeniu wojny, w trudnej sytuacji gospodarczej, a przede wszystkim aprowizacyjnej, powstawały liczne grupy zajmujące się rozbojem. Również w przypadku grupy braci Gnacińskich historycy mają problem co do jednoznacznej oceny ich działalności. Ale najlepiej będzie, jeśli czytelnik sam sięgnie do tej publikacji, by poznać historię również tej rodziny.

Lektura prezentowanej książki nasuwa kolejny wniosek, zaprezentowany przez autorów. Otóż ten powojenny czas, pomijając zagadnienia narodowościowe, był trudny zarówno dla mieszkańców opowiadających się za Niemcami, jak również dla społeczności polskiej. Wniosek ten oparli na analizie zarówno materiału źródłowego, jak również literaturze przedmiotu.

W kontekście całej książki warto zwrócić uwagę, że autorzy wykorzystali trzy rodzaje źródeł. Pierwszą grupą jest ukazująca się przed rokiem 1920 na terenie Pomorza prasa i to zarówno niemieckojęzyczna, jak również ta publikowana w języku polskim. Pomocne była również wydawnictwa prasowe z terenu Pomorza, ukazująca się już w czasach niepodległej Rzeczypospolitej, a więc latach 20. i 30. XX w. Zawiera ona materiały opisujące te wydarzenia z krótkiej perspektywy czasowej. Ich autorami byli często bezpośredni świadkowie lub uczestnicy opisywanych wydarzeń. Kolejnym, z którego czerpali wiedzę były wszelkiego rodzaju pamiętniki i relacje. Choć należy pamiętać, że w tym przypadku historyk musi zachować krytyczny dystans w wykorzystywaniu ich treści. Kolejnym źródłem wiedzy są opracowania historyczne. Niestety jak się okazuje reprezentacja powstałych po roku 1945 publikacji historycznych jest niezwykle skromna.

Książka stanowi efekt współpracy pary autorów – rodowitej chojniczanki Teresy Łuczak oraz urodzonego w Gdyni Jerzego Łukaszewskiego. Oboje w swojej działalności publicystycznej zajmują się historią pomorską ze szczególnym zwróceniem uwagi na zagadnienia dotyczące historii tej właśnie części Pomorza – Borów Tucholskich. Warto również zwrócić uwagę na szatę graficzną. Karty tej niedużej, bo liczącej zaledwie 116 stron książki zostały dla podkreślenia tematyki historycznej „spatynowane”. Uzupełnieniem tekstu jest materiał ilustracyjny, na który składają się reprodukcje kart pocztowych z epoki a także druki ulotne z lat I wojny światowej i te, które ukazywały się po jej zakończeniu.

Na zakończenie należy sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie, które niewątpliwie musiała postawić sobie para autorów, przystępując do pracy nad tą publikacją: jaki czytelnik będzie odbiorcą tej książki? Odpowiedź wydaje się prosta i oczywista. Główną grupą są mieszkańcy Czerska i okolic. Ale czy tylko oni mogą być nią zainteresowani? Myślę, że grono czytelników może być znacznie szersze. Każdy zawodowo zajmujący się historią a tą pomorską w szczególności, a także jej pasjonat powinien zapoznać się z treścią książki. Podstawowym argumentem przemawiającym za taką oceną jest fakt, że w rejonie Borów Tucholskich w przełomowych latach 1918-1920 miały miejsce wydarzenia, które doskonale oddają atmosferę tamtego czasu na całym Pomorzu. Choć w różnych jego częściach napięcia pomiędzy społecznościami polskimi i niemieckimi mniejsze lub większe, to jednak one występowały. Ponadto treść tej publikacji pokazuje na przykładzie tej części Pomorza, jak skomplikowanym procesem był powrót tego regionu do Macierzy.

Znaczenie tej książki opiera się na jeszcze jednym argumencie. Otóż historia składa się z wielu elementów. Stanowi swoistą mozaikę ułożoną z drobnych elementów – w tym właściwie takich historii regionalnych czy dotyczących niewielkich regionów. Złożona w jedną całość a ponadto opisywana z różnych punktów widzenia umożliwia stworzenie obrazu w miarę wiernie oddającej opisywaną rzeczywistość historyczność. Praca ta nie stanowi opracowania naukowego sensu stricto. Jest raczej publicystyką popularyzującą historię miasta i okolicy. Ale właśnie poprzez takie ujęcie tego tematu stwarza zachętę do poznawania dziejów małej ojczyzny przez jej współczesnych mieszkańców. Rozbudzenie owej świadomości historycznej w tym kontekście jest niezwykle ważnym zadaniem przed jakim stanęła para autorów. A czy je wypełnili? Moim zdaniem tak. Ale niech każdy zainteresowany sięgnie do tej publikacji i niech sam oceni.

Andrzej Kotecki

Łuczak Teresa, Łukaszewski Jerzy, „Trudna droga do wolności. Czersk i ziemia czerska u progu niepodległości”, Wyższa Szkoła Nauk o Zdrowiu w Bydgoszczy, Bydgoszcz 2019, ss. 118.

Na zdjęciu: Wojsko Polskie z gen. Józefem Dowbor Muśnickim wkracza do Bydgoszczy (styczeń 1920)

Myśl Polska, nr 39-40 (25.09-3.10.2021)

Redakcja