PublicystykaGranica żenady

Wspomoz Fundacje

Podstawowym zadaniem polityka w ustroju demokratycznym jest zdobycie i utrzymanie maksymalnego poparcia wśród wyborców. We współczesnym ustroju ochlokratycznym, który panuje między innymi w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, rzecz ma się podobnie. Jedyna różnica leży w metodach osiągnięcia przedmiotowego celu. W demokracji wyborca traktowany jest jako obywatel, któremu należy się elementarny szacunek, stąd i działania polityków nacechowane są pewnym wysublimowaniem. Tymczasem u nas politycy słusznie postrzegają swych wyborców jako motłoch, zatem zapewniają im atrakcje na właściwym dla nich poziomie.

Stąd nie zaskoczyło mnie szczególnie prymitywne eskalowanie negatywnych emocji związanych z ostatnim kryzysem migracyjnym uprawiane przez nasz rząd. W końcu nic nie jednoczy ludzi lepiej niż strach, tym bardziej, że w tym przypadku nie jest on pozbawiony realnych podstaw. Równie mało zaskakująca jest reakcja opozycji. Bo choć zdecydowana większość Polaków koncepty w rodzaju „najpierw ich tu wpuśćmy a potem sprawdźmy kim są” postrzega jako głupie i szkodliwe, jest jeszcze mniejszość. Na tyle obszerna by warto było na jej użytek wyprodukować pseudohumanitarną narrację trafiającą doskonale do złaknionych intelektualnej papki mentalnych pierwotniaków.


I choć przekaz obu aktorów politycznego teatru wydaje się diametralnie odmienny, ma pewien istotny wspólny mianownik. Jest nim przeświadczenie o intelektualnym i moralnym niedorozwoju odbiorcy, do którego jest kierowany. Jest to sprawdzona, od lat świetnie działająca metoda. Czasami jednak nawet wprawni gracze zapędzą się nieco za daleko, wywołując swoim działaniem ogólny absmak.

W ten oto pokrętny sposób doszliśmy do sławnej już konferencji ministrów Błaszczaka i Kamińskiego, którzy obok wielu mniej lub bardziej interesujących treści zaprezentowali slajd zawierający treści zoofilskie. Sytuacja gdy dwóch konstytucyjnych ministrów, reprezentujących przecież majestat Rzeczpospolitej, wychodzi na konferencję prasową i pokazuje całej Polsce zdjęcie, na którym mężczyzna obcuje ze zwierzęciem, jest tak niedorzeczna, że do wczoraj nie mieściła mi się w głowie. Nawet jako szczególnie abstrakcyjny i groteskowy żart.


Tymczasem zrobili to. Bez skrępowania. Tak jakby nigdy nic. Jak gdyby nie istniał zapis art. 202 Kodeksu karnego, który brzmi: „Kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, przechowuje lub posiada albo rozpowszechnia lub prezentuje treści pornograficzne z udziałem małoletniego albo treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy lub posługiwaniem się zwierzęciem, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.”

Lokalne plemiona zareagowały rzecz jasna zgodnie z przewidywaniem, dokładnie tak jak zwykle. Plemię PiS-u i opłacane przez nie media pogrążyły się w pełnym uniesienia zachwycie. Plemię anty-PiS-u z własnymi mediami w rytualnym potępieniu. Istotniejsza jest jednak reakcja zwykłych Polaków. A tutaj dominowały obrzydzenie, niedowierzanie i zażenowanie. Oraz przeświadczenie, że przekroczono pewną nieprzekraczalną granicę. Paradoksalnie pozwala to na wysnucie pewnego umiarkowanie optymistycznego wniosku. Mianowicie pomimo tego co sądzą o nas lokalni politycy, póki co jeszcze nie schamieliśmy do końca.

Póki co.

 

Przemysław Piasta

Przemysław Piasta

Historyk i przedsiębiorca. Prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego. Autor wielu publikacji popularnych i naukowych.