PublicystykaNad granicę zjechał cyrk

Wspomoz Fundacje

Obserwując ostatnie wydarzenia na białorusko-polskiej granicy można odnieść wrażenie, że w okolicy Usnarza Górnego rozbiła się jakaś awangardowa grupa cyrkowców. Najpierw pojawiła się para clownów z pudełkiem pizzy, ku uciesze gawiedzi parodiująca słynną scenę z filmu Killer 2. Następne były posłanki – idiotki, które muzułmańskim „uchodźcom” zaoferowały konserwy z wieprzowiną. Po nich na scenę wskoczył poznański poseł przedstawiający się infantylnie zdrobniałym imieniem „Franek”. W rytm motywu przewodniego z „Benny Hila”, odbył równie słynną co komiczną ucieczkę przed pogranicznikami, stając się na jeden dzień hitem internetu. Następnie w całej swej okazałości objawiła się Marta Lempart. Po niej zaś, nie wiedzieć po co, do menażerii dołączył pan Lemański, z zawodu ksiądz, z zamiłowania celebryta. Okazów mniejszego formatu zleciało się też co niemiara, jednak ich opisanie, jako czynność żmudną i pracochłonną, pozostawmy badaczom-amatorom.

Można by z tego wszystkiego boki zrywać, gdyby nie to, że dzieje się to w naszym państwie. A duża część owych na wpół śmiesznych, na wpół żenujących clownów, to parlamentarzyści, którzy przynajmniej w teorii stanowią u nas prawo. To jednak mniejsza część problemu. Jego istota leży zupełnie gdzie indziej. Po raz kolejny duża część opozycji udowodniła swoją postawą, że nie nadaje się do rządzenia państwem. Że nawet w sytuacjach kryzysowych nie potrafi wesprzeć polskiego rządu i polskich służb. Zamiast tego uprawia idiotyczne harce. Posłanki-idiotki i posłowie-idioci (senatorowie także) nie rozumieją racji stanu, nie rozumują w kategoriach interesu wspólnego. Liczy się dla nich wyłącznie własna popularność. Bez wahania są gotowi zamienić interes nas wszystkich na kilka iluzorycznych punktów procentowych. Zatem błaznują w najlepsze.

Natychmiast istotę sprawy zrozumiał Donald Tusk, który w wyważonym oświadczeniu odciął się od przygranicznych happeningów. Nie odniosło to jednak doraźnego skutku. Lider Platformy nie ma najwyraźniej żadnego wpływu na młode „gwiazdy” swojej partii. Zanosi się na to, że odzyskanie przez ex-premiera pełnej kontroli nad ugrupowaniem będzie zajęciem niezwykle czaso i praco-chłonnycm.

Tymczasem polskie służby i polski rząd w zaistniałym kryzysie zachowują się w sposób zasadniczo poprawny. Poza niepotrzebnym eskalowaniem napięcia z Białorusią, choćby prowokacyjną propozycją „pomocy humanitarnej”*, podejmuje działania których należy oczekiwać. Ochrona granic przed osobami, które próbują je przekraczać w sposób nielegalny, jest jednym z podstawowych obowiązków państwa. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Także budowa płotu na granicy, nie tylko z Białorusią ale na całej granicy RP, jest postulatem podnoszonym od lat przez nasze środowisko. Ma to znaczenie nie tylko w zakresie ograniczenia nielegalnych migracji ale także pełniłoby funkcje anty-epidemiczne, np. w zakresie walki z ASF (afrykańskim pomorem świń) dziesiątkującym nasze stada trzody chlewnej.

Rzecz jasna rząd korzysta PR-owo na całym tym przygranicznym zamieszaniu. Trudno się dziwić, skoro sama opozycja sprawia mu prezenty formatu posła „Franka”. Gwoli uczciwości należy jednak przyznać, że w tym samym czasie podejmowane są działania mniej widowiskowe a równie godne pochwały. Choćby to, że w związku z rosnącą falą nielegalnych imigrantów rząd buduje nowy ośrodek dla cudzoziemców. Ulokował go na poligonie Wędrzynie, w województwie lubuskim. Przysłowiowy rzut kamieniem od… niemieckiej granicy. To paradoksalnie korzystne dla wszystkich stron. Dla Polaków, bo nie chcemy tu „uchodźców”. Dla imigrantów, bo wcale nie chcą zostawać w Polsce. No i dla Niemców, którzy zyskają wielu nowych inżynierów i lekarzy…

Oczywiście nie oznacza to, że wszystko po stronie polskiej odbywa się bez zarzutu. Trudno rozpatrywać obecny kryzys nie spojrzawszy na jego źródło. A jest nim systematyczne, konsekwentne psucie relacji z Białorusią przez stronę polską. Począwszy od antybiałoruskiej szczekaczki – TV Biełsat, sponsorowanej przez polskiego podatnika, poprzez zeszłoroczne podburzanie do zamieszek, na najnowszych sankcjach skończywszy. Obecny kryzys graniczny jest więc formą odpowiedzi Białorusi na te jawnie wrogie działania strony polskiej. Dodajmy odpowiedzi nieproporcjonalnie skromnej. Zatem cytując nieśmiertelnego Kisiela: „to nie kryzys – to rezultat”.

W swojej publicystyce, także na łamach „Myśli Polskiej” wielokrotnie ganiłem obecny rząd za niemal wszystkie jego działania. Swoją opinie w tych kwestiach w pełni podtrzymuję. Nie mam zamiaru jednak krytykować rządu, czy tym bardziej służb granicznych, za to, że bronią naszych granic przed nielegalnymi imigrantami. Trudno też mieć pretensje budowę płotu granicznego czy o ulokowanie obozu dla rzekomych „uchodźców” w lokalizacji ułatwiającej im ucieczkę z Polski. Na miejscu rządzących postąpiłbym dokładnie tak samo. Dlatego w tej kwestii odkładam na bok krytykę rządu. Tego wymaga ode mnie wewnętrzna uczciwość, lecz nie tylko. Tego wymaga od nas wszystkich polska racja stanu.

Przemysław Piasta

*Więcej o sprawie owej nieszczęsnej „pomocy humanitarnej” możecie przeczytać Państwo w tekście Bożeny Gaworskiej-Aleksandrowicz „Polska-Białoruś: nie będziemy rozmawiać, będziemy rozkazywać!”, oczywiście na portalu myslpolska.info.

Przemysław Piasta

Historyk i przedsiębiorca. Prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego. Autor wielu publikacji popularnych i naukowych.