OpiniePolitykaPolska-Białoruś: nie będziemy rozmawiać, będziemy rozkazywać!

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

„Białoruś odmawia przyjęcia od Polski pomocy humanitarnej” – brzmi od kilkudziesięciu godzin urzędowy przekaz w mediach, czytamy w nagłówkach prasowych. Przekaz, nie trudno się domyślić, dla „ciemnego ludu”; tak, tak, pamiętamy, ciemny lud to kupi („To lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud to kupi”). Jak autor tych słów, dzisiejszy szef TVP, tłumaczył, „było to stwierdzenie faktu, ale bez pogardy dla ludzi. Powiedziałem to w slangu publicystycznym, prywatnie mówi się przecież inaczej niż do kamery”. Ci, którzy wypowiedź upublicznili, wówczas kipiąc „świętym oburzeniem”, bynajmniej z szacunku dla „ciemnego ludu”, nie połapali się, że w gorączce szukania newsa, nieopatrznie zdradzili techniki manipulacji, a Jacek Kurski wszak mówił o doskonale im znanych i praktykowanych meandrach inżynierii społecznej. To tyle tytułem wstępu.

Dla „ciemnego ludu”

Przekaz dla „ciemnego ludu” brzmi: „Białoruś odmawia przyjęcia od Polski pomocy humanitarnej” i „ciemny lud” ma to kupić! Kropka! Otóż nie! Nie kupuję! Pytam. Kiedy nastąpił zwrot w relacjach Polska- Białoruś i dlaczego tak nagły i dlaczego nic o tym nie wiemy, że jeszcze kilka dni temu nieuznawany, niegodny rozmów z nim, dziś prezydent Białorusi jawi się tym, z którym „rozmawiać” można? Ba, nawet trzeba?! Przecież dla rządzących w Polsce, dla polskiej opozycji, prezydentem Białorusi jest Swietłana Tichanowska, oficjalnie tym mianem tytułowana w czasie jej „roboczych” wizyt w Polsce, na spotkaniach z najwyższymi przedstawicielami władz Polski, na spotkaniach z najwyższymi czynnikami ludzkimi polskiej opozycji.

Jako przedstawicielka „ciemnego ludu” pytam dalej. Jakaż to pomoc humanitarna potrzebna jest Białorusi? Tytułem zaś przypomnienia: nie rozmawiano z nami gdy wysyłano wojsko polskie do Iraku, Afganistanu. W 2007 roku pisałam: „Gdzie była ‘Gazeta Wyborcza’ wtedy, gdy pisaliśmy, żądaliśmy i przestrzegaliśmy przed wikłaniem Polski w nie swoje, brudne żądzą korzyści interesy, w zwyczajne napędzanie koniunktury obcemu mocarstwu. ‘Gazeta Wyborcza’ broniła decyzji Aleksandra Kwaśniewskiego i ekipy. My pytaliśmy: po co? W imię czego? Dla czyjej chwały i z czyjego upoważnienia? ‘Gazeta Wyborcza’ głucha była na nasze protesty. Nasze protesty, listy otwarte ze wskazaniami łamania postanowień konstytucji przez ówczesne władze, z wypunktowanymi przestrogami lądowały w koszu. Nam pozostały kwitki nadania, dokumenty przesłania tekstów”.

Co wiemy o demokracji?

A kolejni wikłali, i do dziś to czynią. I brniemy coraz głębiej w machinę wojny, śmierci. Kolejni rządzący nadal gwałcą prawa konstytucyjnie nam gwarantowane, zniekształcają i znieważają wizerunek ojczyzny, narażają na niebezpieczeństwo, choć konstytucja stanowi, że mają chronić, a przysięga nakazuje dbać o dobro i że to będzie najwyższym nakazem – a na końcu „tak mi dopomóż Bóg”.

I taka konkluzja, że oto w tych decyzjach społeczeństwo nie było żadnym rządzącym potrzebne, jego głos był wręcz przeszkodą w załatwianiu dziwnych interesów na linii Waszyngton-Warszawa. I tak już zostało, że wbrew przyzwoleniu kolejne rządy, do dziś uzurpują sobie prawo do dysponowania w naszym imieniu naszym i innych bezpieczeństwem. Dysponują prawem do ingerencji w życie innych według swoich zasad, swoich tradycji, swojej wiary, swojej tożsamości. A może każdy ma prawo do stanowienia o sobie? A na poparcie wygłaszają truizmy o obronie przed wyimaginowanym i przejaskrawionym, bliżej nieokreślonym wrogiem. I to zasłanianie się interesem narodowym, i to odwoływanie do tradycji. Bo Polska zawsze na straży praworządności stała i winniśmy bronić demokracji i wolności innych. Bo to honor, bo to nakaz, bo to się wreszcie opłaci, bo korzyści będą wymierne. A co my wiemy o demokracji, a gdzież ona u nas, że mienimy się być nauczycielami innych?

W przypadku Białorusi, nie mamy do czynienia z niczym innym, niż to co napisane wyżej. No, może jeszcze nie nastąpił etap bombardowania tego kraju, na wzór Jugosławii, ale kto wie, jakie plany ma nasz amerykański przywódca (kim by nie był, nasz ci on i wiernie służyć mu będziemy). Jakoś przecież światowy bankrut tę III światową wojnę wywołać musi, by przetrwać; dlaczego nie zacząć od konfliktu „polsko” – białoruskiego?

Łukaszenko znów prezydentem dla Warszawy?

Wracając do meritum. Jeśli nagle prezydent Aleksandr Łukaszenko stał się jednak godnym rozmowy z nim w formie zapodania mu noty z pytaniem, to dlaczego nie zaczekaliśmy na odpowiedź? Dlaczego w kilka minut po wysłaniu noty już informowano, iż konwój jest gotowy, już wyjeżdża. Czyżby (pytanie retoryczne) polski rząd uzurpował sobie prawo nie jedynie do „uszczęśliwiania” Białorusinów, ale też już rządził w Białorusi? Za oczywistość uznano, że Mińsk w tej sprawie nie ma prawa głosu, a nota jest dla „ciemnego ludu”; ot, by się procedury zgadzały. Słyszę z ust pewnej komentatorki telewizyjnej, dyżurnej (od zawsze) w przekazie wrogiej wobec Białorusi propagandy, że „Łukaszenko chce nas zmusić do rozmów z nim”. Czyż trzeba więcej? A my z Łukaszenką przecież rozmawiać nie będziemy. My mu co najwyżej zakomunikujemy, w formie, owszem, pytania bez znaku zapytania, że oto wysyłamy konwój i ma go wpuścić. Bo? Bo my wizerunek sobie stworzyć musimy. I tworzymy, a jakże. Oto „Białoruś odmawia przyjęcia od Polski pomocy humanitarnej”, a my z pobudek, oczywiście, „altruistycznych”, dobrzy tacy, stawiamy przed faktem dokonanym prezydenta, którego de facto nie uznajemy, „ciemnemu ludowi” sprzedajemy rzewną historię, nie dodając przy tym, że dla nas Białoruś nie jest suwerennym państwem, a nasz „humanitaryzm” to pic na wodę, fotomontaż.

Nie wdajemy się w dyplomację, nie chcemy dyplomacji, nie wolno nam, bo Wielki Brat się zeźli. To wszystko oczywiste, ale – do ciężkiej cholery – nie róbmy, nie róbcie, szanowni „opiniotwórczy” i wy, polityczni wykonawcy zadań wytyczonych przez Waszyngton, z opinii publicznej zakładników waszej geo-gry.

Rozmawiajcie z Tichanowską!

19 września 2020 roku pan Bix Aliu informował, że USA i 17 państw pragnie (w skrócie) demokratyzacji Białorusi i wolnych wyborów. Odpowiedziałam wtedy: Białorusini, w większości, też mają swoje pragnienia, a jednym z nich jest to, aby im USA & 17 państw pragnących inaczej niż oni życia w ich kraju nie urządzali i nie układali się w tym celu z garstką, która za osobiste korzyści gotowa sprzedać i kraj, i samych siebie. Ręce precz od Białorusi!!! Ktoś napisał panu komisarzowi USA na Polskę : „wara zaoceanicznemu reżimowi od Białorusi. Nie postawicie tam swych rakiet”.

Wypada jedynie dodać: szanowni przedstawiciele polskiej polityki, rządzący i oponenci, szanowne media, nie róbcie nam wody z mózgu. Albo uznajecie prezydenta Łukaszenkę właściwym do rozmów, nie do wydawania mu rozkazów (w postaci pseudo-not), a do dialogu; wówczas rozpocznijcie dialog (najwyższy czas); albo rozmawiajcie z Tichanowską i jej zapleczem gotowym sprzedać Białoruś za judaszowe srebrniki. Jednak w tym drugim przypadku nie owijajcie w bawełnę, że o Białorusinów tu chodzi, bo woli ich większości i tak do wiadomości nie przyjmujecie.

„Ciemny lud” wie, czy się to komuś podoba, czy nie, o co gra idzie, więc rzewnych historyjek nie kupi. To już przerabialiśmy, przy okazji Iraku, Syrii, Jugosławii, Afganistanu, by innych nie wymieniać. I powtórzę to, co powtarzam od lat: nie chcemy problemu uchodźstwa. Jesteśmy humanitarni? Pokażmy!!! Udowodnijmy!!! Nie pozwólmy, nie pomagajmy Ameryce go produkować i mnożyć uchodźców, nie uwiarygadniajmy amerykańskich „misji”.

PS. A z granicy w okolicach Usarza Górnego usuńmy kamery, „gapiów”, „pomagierów”, „zadymiarzy”, „lanserów” wszelkiej maści, a zniknie jak ręką odjął koczowisko.

Bożena Gaworska-Aleksandrowicz

Redakcja