ŚwiatKijów nie chce Krymu i Donbasu

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

22 sierpnia przewodniczący czeskiego Senatu Miloš Vystrčil i prezydent Estonii Kersti Kaljulaid przebywali na punkcie kontrolno-przejazdowym na granicy z Krymem. Było to w przededniu międzynarodowego szczytu Platformy Krymskiej, zorganizowanego przez Kijów pod hasłem odzyskania półwyspu. Czeski polityk porównał odebranie Ukrainie Krymu z układem monachijskim, choć nie bardzo wiadomo, kto z kim miałby paktować w tej sprawie w 2014 roku. Pani Kaljulaid, stojąc na rozgrzanych chersońskich stepach, zobaczyła na granicy z Krymem pola minowe.

Estońskie bajki

„Gdy dwa lata temu byłam na wschodniej granicy Ukrainy, pojechałam na punkt kontrolny ‘Czongar’ w pobliżu Krymu. Zobaczyłam tam mnóstwo ludzi w różnym wieku… Droga, którą musieli przejść, otoczona była polami minowymi. Widziałam, jak trzyletnie dziecko oddaliło się od rodziców i weszło na zaminowany teren” – oświadczyła Kaljulaid na szczycie Platformy Krymskiej.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że dwa lata temu estońska prezydent była na Donbasie w okolicach Gorłowki, w pobliżu nieuznawanych republik, a nie na punkcie kontrolnym przy wjeździe na Krym.

Kaljulaid dodała, że trzeba żądać realizacji porozumień mińskich, a przecież nie mają one nic wspólnego z Krymem, lecz wyłącznie z przywróceniem integralności terytorialnej i zakończeniem wojny. W porozumieniach opisany jest mechanizm przywracający tą integralność, lecz na temat Krymu nie ma tam nawet jednego słowa.

Radziecki sprzęt, ukraińskie mundury

24 sierpnia minęło równo 30 lat od dnia ogłoszenia niepodległości Ukrainy. W Kijowie odbyła się wielka parada zorganizowana przez administrację Wołodymyra Zełeńskiego, w której pracują profesjonalni showmeni potrafiący zrealizować dowolny spektakl. Zebrało się dużo ludzi, a Zełeński ronił nawet łzy, wygłaszając przemówienie.

Po głównej ulicy miasta przejechał wojskowy sprzęt, przemaszerowały kolumny żołnierzy i sił porządkowych, a na niebie przeleciały samoloty. Zdecydowana większość tego sprzętu, ponad 90% tego, czym tak chwalił się Zełeński, to uzbrojenie radzieckiej produkcji, co najwyżej odrobinę zmodernizowane. Wiele maszyn, jak na przykład jedyny egzemplarz największego na świecie samolotu transportowego An-225, jest starszych wiekiem niż niepodległość.

Poczekajcie jeszcze 20 lat

Po paradzie i Platformie Krymskiej wspomniana pani prezydent udzieliła wywiadu jednemu z największych ukraińskich mediów.

W jej ocenie Ukraina potrzebuje jeszcze 20 lat, by uzyskać gotowość do wstąpienia do Unii Europejskiej. „Doradzam naszym obywatelom, by handlowali z Ukrainą, ale nie inwestowali tam. Bo mogą wszystko stracić” – stwierdziła prosto z mostu Kaljulaid dzień po tym, jak wzięła aktywny udział w obchodach Dnia Niepodległości.

Utrata Krymu nastąpiła w 2014 roku, po Euromajdanie. Zyskał on swoją nazwę z uwagi na to, że powodem starć stało się opóźnienie podpisania umowy zakładającej zniesienie obowiązku wizowego dla Ukraińców podróżujących do UE. Nie członkostwa w unii, lecz wyłącznie rezygnacji z wiz. Dążenie do UE, popierane zdecydowanie przez część ludności, podzieliło kraj na dwie części, bo ta druga nie chciała do unii i nie interesował jej ruch bezwizowy.

Kijów wcale nie chce powrotu Krymu i Donbasu

Ukrainą wstrząsnął bardzo poważny konflikt. Zaczęła się wojna. Porozumienia mińskie miały pozwolić na odzyskanie części terytorium i ludności, jednak nie zwykłych ludzi, lecz tych aktywnie jednoczących się przeciwko integracji europejskiej. Okazuje się zatem, że w imię tej integracji (za i przeciwko niej) walczono na froncie, a teraz dowiadujemy się, że przyjdzie na nią czekać jeszcze 20 lat!

Władze ukraińskie wcale nie chcą realizacji porozumień mińskich, powrotu Krymu i Donbasu, bo zmieniłoby to krajobraz wyborczy: parlamentarną większość mogliby uzyskać przeciwnicy integracji europejskiej, a nacjonaliści mogliby zostać odsunięci od władzy. To dlatego wyłącznie spektaklem były wszystkie te pełne patosu mowy i wystąpienia, parada radzieckich wojsk z ukraińską symboliką; władzom w Kijowie niepotrzebny jest Krym, one chcą utrzymania się u sterów. I dlatego ten nowy układ monachijski, o którym mówił czeski polityk, bardzo im pasuje.

Wasilij Murawickij

 

 

Redakcja