GospodarkaOpinieZakaz handlu, czyli obrona fikcji

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Po trzech latach od wprowadzenia regulacji ograniczających handel w niedziele i święta, osławiony zakaz handlu w niedziele stał się prawną fikcją. Pisana na kolanie, dziurawa jak sito ustawa, wręcz skłaniała przedsiębiorców do wykazywania się prawdziwie polską kreatywnością.

I oto jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nam placówki pocztowe. Najpierw stały się nimi niewielkie sklepy spożywczo-monopolowe sieci sygnowanej wizerunkiem popularnego płaza. Obecnie zaś możemy w niedziele i święta robić zakupy w dyskontach spożywczych a nawet marketach budowlanych, zachowując oczywiście możliwość nadania tam przesyłki pocztowej. Doszło zatem do kuriozalnej sytuacji gdy w dużej części Polski w niedzielę czynne są różnego rodzaju placówki „pocztowe” a właściwa poczta jak na złość nie.

Jak uczył nas nieodżałowany Stefan Kisielewski, socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko walczy się z problemami nieznanymi w żadnym innym ustroju. Nic więc dziwnego, że krnąbrni przedsiębiorcy ściągnęli na siebie baczną uwagę polityków. Niestety, jak na złość okazało się, że nikt tutaj nie „obchodzi” prawa ale właśnie rygorystycznie je stosuje. Skoro więc wszystkie kontrole i szykany, które stanowią dla polskich przedsiębiorców chleb powszedni, tym razem zdały się na nic, trzeba było zaostrzyć przepisy.

W tej sytuacji ci sami politycy, którzy kilka lat temu wydalili z siebie prawny bubel jęli się naprawiać swoje dzieło. Uzbroili się w szarą taśmę i trytki, a właściwie w ich legislacyjne odpowiedniki, i zaczęli rzeźbić.  Projekt PiS, złożony już tradycyjnie z obejściem prawa jako projekt poselski a nie rządowy, przewiduje, że w niehandlową niedzielę otwarte mogą być tylko te placówki, w których działalność pocztowa wyniesie powyżej 50% przychodów.  Kto to sprawdzi? Według tuzów intelektu rodem z partii rządzącej będzie to Inspekcja Pracy. Jej urzędnicy będą sprawdzać, czy otwarte placówki spełniają ten warunek. Podstawą do oceny mają być przychody. I tu zaczynają się schody, bo oznacza to nadanie kontrolerom PIP uprawnień kontroli skarbowej.

Abstrahując jednak od oczywistych niedoróbek formalnych i ten przepis można obejść w kilka sekund, chociażby oferując klientom 51% upust jednocześnie doliczając do rachunku analogiczną kwotę za usługę pocztową dostarczania towaru do drzwi sklepu… Oczywiście potencjalnych rozwiązań są dziesiątki począwszy od handlu w sieci z odbiorem w punkcie stacjonarnym, na sklepach autonomicznych skończywszy. Zatem już teraz mamy pewność, że nowa regulacja będzie równie skuteczna co poprzednia. Tak właśnie dzieje się gdy prawo tworzą ludzie, których jedynym dorobkiem jest kariera partyjnego aparatczyka…

Po co więc to wszystko? Już teraz wiemy, że zakaz handlu w niedzielę okazał się przeciwskuteczny. Miał uratować małe sklepy spożywcze, chroniąc w ten sposób miejsca pracy dla zatrudnionych tam osób. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie, sklepy rodzinne zamykane są coraz szybciej. Według agencji badawczej Nielsen w 2020 r. zniknęło ich z polskich ulic 1670, rok wcześniej – 2,7 tys. Zyskały sieci handlowe i dyskonty. W lwiej części posiadane prze obcy kapitał, skutecznie unikające płacenia w Polsce podatków.

Kiedy trzy lata temu ostrzegaliśmy przed skutkami wprowadzanych regulacji rząd tradycyjnie wiedział lepiej. Argumentacje na pograniczu ekonomicznej szarlatanerii faryzejsko wspierał pseudoreligijnymi argumentami. Tymczasem państwo nie jest po to by dbać o zbawienie swoich obywateli, niezależnie jakiego są wyznania. Państwo nie jest też po to by realizować zideologizowane programy utopistów, w tym przypadku zawodowych związkowców. Natomiast zadaniem państwa jest tworzenie takich warunków prawnych i gospodarczych by umożliwić optymalną ścieżkę rozwoju ekonomicznego i cywilizacyjnego narodu. Jeśli ustawodawca omyłkowo wprowadzi legislację osiągającą skutek przeciwny, winien się z niej jak najszybciej wycofać. Tym bardziej, że już 55% Polaków jest przeciw zakazowi handlu w niedziele i ten odsetek wzrasta.

Ja jednak nie liczyłbym na zdrowy rozsądek naszych rządzących. Zdecydowanie bardziej polegam na kreatywności przedsiębiorców. Zatem pewnie dalej będzie jak jest. Może jedynie jeszcze śmieszniej i bardziej kuriozalnie.

Przemysław Piasta

Komentarz ukaże się także w papierowym wydaniu Myśli Polskiej (nr 31-32 z 1-8.08.2021)

Redakcja