FelietonyGospodarkaArktyczny gaz napędza technologie

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Rosja to gazowe mocarstwo. Oczywistość, choć dzisiaj więcej gazu ziemnego produkuje Ameryka. Jednak rosyjski jest niezwykle tani w wydobyciu, co daje przewagę, ale jest też zagrożeniem. Łatwo jest dobrze żyć z surowców, którym Bóg obdarzył tę ziemie. Nawet nie dając się ograbić, jak to często bywa w surowcowych koloniach, można jednak pozostać krajem zapóźnionym technologicznie i cywilizacyjnie.

Taki scenariusz nie zaspokaja ambicji Rosji, a znacząco spóźniła się ona na starcie globalnego wyścigu dostaw skroplonego gazu ziemnego (LNG). Pierwsze eksportowe instalacje zbudowały koncerny zachodnie w 2009 r. i dopiero 9 lat później na scenę wkroczył Novatek – prywatna rosyjska firma, która przebiła się na światowe rynki LNG. Ale to nie tylko komercjalny sukces, to także próba wymknięcia się z surowcowej pułapki.

W całym łańcuchu wartości LNG, udział kosztów rosyjskiego gazu jest wręcz mikroskopijny. Novatek zapewnia wschodnich i zachodnich inwestorów w swoich arktycznych projektach, że może dostarczać arktyczny LNG do odbiorcy po koszcie 100 dolarów za 1000 m3. A z tego koszt gazu to (uwaga!) zaledwie 3 procent. Niezwykle tanio, także dzięki temu, że państwo rosyjskie zwolniło na kilka lat arktyczne inwestycje Leonida Michelsona z podatków. Jednak te 3 procenty to fundament. Można się nim zadowolić, albo na nim budować.

Rosjanie starają się jak najwięcej uszczknąć z pozostałych 97 procent i teraz wgryzają się w kolejny w tym łańcuchu kosztów – skraplanie. A zajmuje ono 6-krotnie więcej miejsca niż wydobycie gazu, tworząc znacznie większą wartość dodaną. Jest to bowiem potężna inwestycja, wymagająca przede wszystkim kosmicznych wręcz technologii. Najpierw oczyszczenie gazu z dodatków (wyższych węglowodorów, siarki, itd…), później jego schładzania do temperatury wrzenia metanu (minus 161 stopni C), magazynowania i przeładowania pompami przez elastyczne rury i szczelne połączenia ze statkiem.

Rozwijając eksport LNG, opierano się początkowo na istniejących technologiach skraplania. Na Sachalinie 2 (Gazprom) zainstalowano technologię Shella, na Jamał LNG (Novatek) – amerykańskiego Air Products, prawie globalnego monopolisty, który zajął 75% rynku instalacji skraplających. Jego jedynym większym konkurentem jest również amerykański koncern naftowy ConocoPhillips, który trzyma prawie 1/5 rynku. Ameryka dominuje więc absolutnie – 95% światowych instalacji to jej technologie, a USA swoją dominację ma zwyczaj używać jako broń przeciwko swoim konkurentom. Od lat odcina Rosję od technologii, nakładając sankcje, strasząc potencjalnych partnerów i inwestorów odcięciem od dolara, amerykańskiego rynku i innymi wymyślnymi torturami. Dlatego najbezpieczniejszym dostawcą jest niemiecki Linde, który dostarczy instalacje dla instalacji Arctic LNG 2 (Novatek) i Bałtyckie LNG (Gazprom).

Jednak już przy inwestycji w Jamał LNG Novatek rozpoczął proces „importozamieszczienia”, czyli rozbudowy krajowych mocy produkcyjnych, mogących wytworzyć produkty dotychczas importowane. To potężny proces w Rosji, która od wielu lat, wobec narastającej i otwartej już dziś wrogości Zachodu, próbuje się wybić na pozycję samodzielnego centrum przemysłowo-technologicznego. Na Jamał LNG udało się osiągnąć 50 procent lokalizacji. Co to oznacza? Że z 20 miliardów kosztów tego przedsięwzięcia, połowę otrzymują krajowe firmy za pracę i technologie, nabywając przy tym kompetencje. A pracowało ich tam ponad 700.  A w kolejnym projekcie – „Arctic LNG 2”, zaplanowano wzrost udziału lokalnych produktów i prac do 65-70%. Nie było więc tak, jak to bywa przy zagranicznych inwestycjach, że prawie wszystkie zainwestowane środki wywiewa za granicę.

Ale Novatek i inne rosyjskie koncerny mają większe apetyty. Jakie? Zapraszam do następnego numeru Myśli Polskiej.

Andrzej Szczęśniak

Myśl Polska, nr 23-24 (6-13.06.2021)

 

Redakcja