Minęła 125. rocznica urodzin pierwszego dowódcy 1. Armii Wojska Polskiego w ZSRR – generała broni Zygmunta Henryka Berlinga (1896-1980). Jednego z najbardziej niesprawiedliwie ocenianych naszych dowódców okresu wojny w III RP. Zygmunt Berling był żołnierzem Legionów Polskich, uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej, odznaczonym za obronę Lwowa Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari.
Był podpułkownikiem piechoty Wojska Polskiego II RP, generałem broni Wojska Polskiego, współtwórcą Wojska Polskiego w ZSRR, pierwszym dowódcą 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki i 1. Armii Wojska Polskiego, zastępcą Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego. 30 września 1944 decyzją Stalina został odwołany ze stanowiska dowódcy 1. Armii Wojska Polskiego. Po zakończeniu wojny pełnił funkcję Komendanta Akademii Sztabu Generalnego w latach 1947 oraz 1948-1953. Generał zmarł w 1980 roku w Konstancinie. Jego trzytomowe „Wspomnienia” („Z łagrów do Andersa”, „Przeciw 17 republice” i „Wolność na przetarg”) są jednym z najważniejszych dokumentów mówiących o skomplikowanych losach Polski Ludowej.
Stefan Kisielewski, u którego trudno byłoby znaleźć sympatię do komunizmu, będąc publicystą oraz wnikliwym obserwatorem polskiej sceny politycznej, tak pisał w 1963 roku w liście do Jerzego Giedroycia: „Oburza mnie zawsze, gdy we wspomnieniach emigracyjnych oficerów czy polityków poniżany jest czy spotwarzany generał Berling. Wszak fakt, że ten, z legionowych wywodzący się formacji oficer, pozostał w Rosji i potrafił znaleźć wspólny język z komunistami, dla Polski ma większe znaczenie polityczne i praktyczne niż działalność najbardziej bohaterskich oficerów polskich na Zachodzie”.
Warto przypomnieć słowa żony generała Marii Berling (1918-1994), Biuletyn ZP „Grunwald” „Bliżej prawdy”: „Po klęsce wrześniowej , już na początku roku 1940 był pewien, że wcześniej czy później, a raczej się spodziewał że wcześniej, musi dojść do starcia dwu sił, jakie stanowiły przeciwstawne ideologie: faszyzm i komunizm. Że na skutek tego konfliktu musi nastąpić przegrupowanie sił w Europie, co z kolei wpłynie na politykę Rosji. Twierdził, że sytuacja po wojnie – zakładając oczywiście wygraną Związku Radzieckiego – a w to nie wątpił – będzie dla nas korzystna, że Związek Radziecki bogatszy o doświadczenia z Litwą, Łotwą i Estonią zajmie w stosunku do nas, ponad trzydziestomilionowego narodu odmienne niż w przypadku wymienionych państw stanowisko, oparcie o niego pomoże nam w odzyskaniu niepodległości nie przeszkodzi iść własną drogą ku postępowi (…) Zygmunt twierdził, że warunkiem zabezpieczenia naszych interesów jest przede wszystkim to, byśmy się już teraz, w czasie wojny znaleźli u boku ZSRR, aby po jej zakończeniu, kiedy zwycięskie państwa zasiądą do stołu konferencyjnego, Związek Radziecki miał podstawy i moralny obowiązek bronić naszych interesów (…)
Na pytanie Berii, na temat poglądów politycznych Zygmunt jednoznacznie się określił. Oświadczył, że nie jest komunistą, nigdy z tym ruchem nie miał nic wspólnego i że ideologia ta, wcielona na wzór radziecki według jego rozeznania jest nie do przyjęcia przez Polaków. „Nasz kraj ma głęboko zakorzenione tradycje katolickie oraz różniącą się od narodów radzieckich kulturę. Będą nam potrzebne własne przemyślenia” (…) Ani Zygmuntowi, ani mnie nigdy nie przychodziło do głowy, że może nas cokolwiek łączyć z Kominternem. Sprawy ideologii komunistycznej były sprawami partii komunistycznej. Nas jako bezpartyjnych zajmowała przede wszystkim polityka tego państwa i to, na ile ona odpowiada lub w przyszłości może odpowiadać naszym interesom”.
Myślę, że wspomnienie jego żony jest bardzo trafne. Berling nie miał przekonań komunistycznych, ale doskonale wiedział, że tylko taka Polska jest realna. W czasie II wojny generał Berling dokonał wyboru, wyboru świadomego i poprzedzonego głęboką analizą. Legionista, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, kawaler Virtuti Militari, świadek 17 września, wiedział, że Polska może powstać tylko i wyłącznie w sojuszu z Rosją. To nie była łatwa dla niego decyzja. Nie miał łatwego życia jako dowódca 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki i 1. Armii WP. Był w obcym dla siebie środowisku. Był skonfliktowany z talmudycznymi komunistami z tajnego Centralnego Biura Komunistów Polski przy Komitecie Centralnym WKP (b), w tym z Wandą Wasilewską. Zarzucali mu kłamliwie faszyzm, antysemityzm, dążenie do marginalizacji roli oficerów politycznych. Pragnął utworzenie jednostek polskich bez udziału kadry oficerskiej z Armii Czerwonej, spotykając się z odporem Jakuba Bermana. Pisał do Stalina w sprawie tego ostatniego: „Błagam Was, uratujcie Polskę dla Związku Radzieckiego z rąk trockistowskiej szajki międzynarodowego bandytyzmu!”, odnosząc te słowa również do Minca i Zambrowskiego
Myślę że w rocznicę jego urodzin warto przypomnieć list generała Berlinga do Józefa Stalina, doskonale on pokazuje jakie cele przyświecały generałowi. Jak sprytnie chciał wyrwać jak najwięcej suwerenności. List ten jest mało znany, ukazał się jako druk ulotny Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald” i jako załącznik do trzeciego tomu „Wspomnień” generała Berlinga „Wolność na przetarg”.
Łukasz Marcin Jastrzębski
„Drogi Towarzyszy Stalin!
Istnieje pogłębiający się podział między pracownikami aparatu politycznego a masą żołnierską. Zmusza to do przestawienia swojego wniosku.
Proszę wybaczyć mi ewentualne błędy, wynikające z nieznajomości języka. Uważam, że wielkiej sprawie partii grozi niebezpieczeństwo, ponieważ łamana jest linia partii i powstaje obawa utraty przez nas wpływu w decydującym momencie, który nastąpi po przejściu Bugu. Interpretację kierownictwa politycznego uważam za błędną. Nie odzwierciedla ona polityczno-moralnego oblicza wojska. Żołnierze milczą i nie wypowiadają się głośno, ale w ziemiankach, na kwaterach i w czasie pracy coraz częściej można usłyszeć krytyczne, a nawet wrogie głosy pod adresem Wasilewskiej, Zawadzkiego, całego aparatu politycznego, oficerów Armii Czerwonej i moim.
Oczywiście ten stan rzeczy się pogarsza i natychmiast jest wykorzystywany przez wrogą propagandę. Żołnierze oficjalnie milczą, ale w tajemnicy się wypowiadają.
Korzenie tego tkwią w sekciarskich tendencjach w działalności zarządu politycznego i to wpływa na powstawanie nieufności do aparatu partyjnego dowództwa.
Następną przyczyną jest niewłaściwy dobór personalny. Niewłaściwe metody pracy i oderwanie od życia są dalszą sprawą, ale nie mniej ważną. Sens sekciarstwa wyraża się w wytworzonej w wojsku atmosferze nieufności, wynikającej ze sprzeczności między tym, co się mówi, a rzeczywistością. Głosi się zasadę wspólnej walki, o wolność, do której wzywa się wszystkich bez wyjątków, a odsuwa się od działania, pod różnymi pozorami, niekomunistów, a a nawet komunistów nie należących do grupy zaufanych, przy czym służy temu głównie oszczerstwo. Grupa zaufanych to polscy Żydzi i ich znajomi. W 2. Dywizji w wydziale politycznym na trzydziestu ludzi jest dwudziestu siedmiu Żydów. Przy czym Żyd, były kupiec jest także, jest elementem pewnym, ale Zawadzki tego rodzaju polski element uważa za wyjątkowo szkodliwy.
Tak właśnie skutecznie odsunięto od pracy politycznej szereg dobrych pracowników – polskich inteligentów – z kierowniczych stanowisk. W tych warunkach rodzi się brak zaufania i podejrzliwość. Usuwani rozmawiają o tym między sobą, a w wyobraźni zaufanych powstają zmowy niechęci z następstwami. Niedawno i ja byłem uważany za udziałowca w zmowie. I w ten sposób, nie bacząc na nastroje żołnierzy, tworzy się kierownictwo mniej więcej wygodne, ale pozbawione zaufania i nie prowadzące żołnierzy, bezbronnych w tak skomplikowanej sytuacji, nie rozumiejące ich oraz ich potrzeb, niepopularne, odseparowane od masy żołnierskiej, a przez żołnierzy oceniane jako dokuczliwy nauczyciel. Żołnierze nazywają oficerów politycznych drwiąco „świętymi”.
Jedyne na czym opiera się praca polityczna, to surowa dyscyplina. Moje starania idące w kierunku wprowadzenia zmian w ten stan rzeczy nie dają rezultatu. Moje uwagi w tej materii Zawadzki ignoruje, czując za sobą Wasilewską, która powinna kierować pracą polityczną w wojsku, a która do dzisiejszego dnia zajmuje wrogą pozycję w stosunku do mnie dlatego, że jestem faszystą i antysemitą.
Był przypadek, że ja ukarałem oficera za złe prowadzenie się w czasie pracy, a parę dni później Zawadzki podsunął mi do podpisu awans dla niego. Tłumaczył się, że uważa go za niewinnego. Taka moja ocena rzeczywistości. Jestem bardzo daleki od oportunizmu, ale rzeczywistość uważam za niebezpieczną. Wszystkie te zagadnienia omówiłem z tow. Świerczewskim. Obecną sytuację rozumiem tak: koło postępu na drodze do socjalizmu cofnięto bardzo daleko, znajdujemy się w ciężkiej sytuacji, którą przewidział Lenin pod koniec pierwszej wojny, prowadzimy wojnę o wyzwolenie, a przejście do socjalizmu zostało dziś odsunięte na czas nieokreślony.
W tej wojnie wyzwoleńczej powinniśmy wziąć kierownictwo w swoje ręce i poprowadzić Polskę do narodowego wyzwolenia, doprowadzić do pełnego zaufania do nas mas mówiąc prawdę, potwierdzać ją wykonaniem. Tylko wtedy masy pójdą za nami teraz i później, kiedy ruszymy naprzód z postępem. Jeśli tego nie zdołamy dokonać, będziemy się nadawać tylko do wyrębu lasu na Kołymie.
Z rozmów z Wasilewską i niektórymi polskimi komunistami wiem, że zarówno ona, jak i oni, uważają możliwe wprowadzenie w Polsce socjalizmu natychmiast. Na co oni mogą liczyć? Wojsko Polskie do tego celu w obecnym sanie absolutnie się nie nadaje. W kraju nastroje są niekorzystne. O tym wiedzą Wasilewska i polscy komuniści. Zdaje się im, że przez zajęcie kierowniczych stanowisk przez komunistów i tych, którym zawierzyli, oraz przez odsunięcie niekomunistów, znaleźli wyjście, że mogą dużo zdziałać przy pomocy aparatu partyjno-politycznego, który w tej chwili jest słaby, ponieważ nie ma kierownictwa, a kierują nim sekciarze.
Był wypadek, kiedy oficerowie Armii Czerwonej chwycili za broń przeciw polskim oficerom. Dwa wypadki postrzelenia Polaków z Polski (jeden z nich oficer) przez oficerów Armii Czerwonej. Wszystko to przedstawiono jako wypadki, ponieważ tym sposobem teraz wprost nie wolno zmuszać ludzi do socjalizmu. Mogą jeszcze liczyć na jedno, i jest to najprawdopodobniej dla nich największa nadzieja, mianowicie, wojsko straci zaufanie do swojego dowództwa, i w Polsce zaczną strzelać do Armii Czerwonej. Do poderwania tego zaufania zrobili już bardzo dużo. Wtedy Polska, będzie okupowana i pacyfikowana przez wojska NKWD i będzie wprowadzony socjalizm. Być może dlatego Wasilewska afiszuje się w charakterze żony ministra Ukrainy. W radzieckiej Polsce jej to nie zaszkodzi, a do innej nie przyjedzie. W ten sposób socjalizm można wprowadzić natychmiast, ale ja nie tak rozumiem linie partii i postępowanie Wasilewskiej oraz polskich komunistów uważam za sekciarskie.
Rozumiem, że w tej sytuacji mój atak na Wasilewską może być przyjęty jako moje osobiste z nią porachunki – ale ponieważ nie widzę innego wyjścia, zdecydowałem się, nie bacząc na tę ewentualność, zwrócić się do Was osobiści. Inni tego nie ujawnią, boją się Wasilewskiej i polskich talmudystów komunizmu:
Wasilewska dobrze wie, że w demokratycznej Polsce nie zdoła się utrzymać na eksponowanym stanowisku. Tam trzeba dobrze popracować, żeby utrzymać kierownictwo w swoich rękach. Tego ona nie umie i nie jest wstanie uczynić. W radzieckiej Polsce ona zostałaby szyldem, za nią wykonywali by pracę ludzie radzieccy, rząd radziecki, tak jak było to dotąd. Bardzo chciałaby być kimś, ale nie umie pracować. Nie przebiera w środkach. Wszystkie są dobre. I kłamstwo, i oszczerstwo. Sprzymierzyła się z polskimi komunistami, których nienawidzi sama uważa za sekciarzy – w listopadzie zażądała od tow. Żukowa wysiedlenia ich do Moskwy, ode mnie zażądała zdegradowania ich do szeregowców. Teraz jest na jednej drodze z nimi. Jej ofiarą stał się Sokorski – słaby i mały człowiek, ale niewątpliwie wykonał ogromną pracę. Nie chciał iść po jej linii i przepadł. Bardzo skrzętnie wykorzystała jego słabe strony i błędy – niestety było ich sporo, i utrąciła człowieka, który pod właściwym kierunkiem mógł przysporzyć wielkich korzyści. Mściwa i bezgranicznie ambitna Wasilewska wszelkimi dostępnymi jej sposobami usiłuje się na mnie zemścić za to, że jej teraz przeszkadzam.
Doświadczenie ubiegłego roku nauczyło mnie, że szukanie u Wasilewskiej zrozumienia ogólnych interesów, które nie łączyły się z jej osobistymi, nie dałoby efektów. Komunistów polskich ja dobrze rozumiem. Chcą oni objąć władzę jak można najszybciej w tym kraju, w którym byli prześladowani. Nic chcą czekać, nie bacząc na nic. Rzuca się w oczy jako ogólny rys żądza władzy. Aż dziw bierze. Oni do tego stopnia kochają socjalizm, że raczej go pogrzebią, aniżeli pozwolą komukolwiek zając się nim. Dlatego ja w ich mniemaniu jestem faszystą, i przyszłym dyktatorem, dlatego każdy, kto dobrze o mnie mówi, jest ich wrogiem, to oni wymyślili nazwę „berlingowiec”, grożą mi, że załatwią mnie tak, jak Sokorskiego. Dlatego pozwalają sobie na poważny brak lojalności. Najważniejszą ich bronią jest oszczerstwo i dotąd posługują się nim z powodzeniem.
W Polsce będziemy musieli pracować z dziesiątkami, a nawet setkami tysięcy ludzi, którzy dzisiaj o socjalizmie nie chcą słyszeć. A dziesiątki polskich inteligentów, którzy po wojnie przybędą z Niemiec? Czy Wasilewska zamierza ich wszystkich rozstrzelać? Czy też wysłać do obozów pracy. Kto to będzie robił? Czyżby ona liczyła na wojsko, NKWD? Czy mało w tej chwili mamy wrogów Polski? Czy to nie aby kontrrewolucja?
Ich tupet sięga tak daleko, że Wasilewska i Zawadzki pozwolili sobie na sabotowanie Waszego postanowienia w sprawie H. F. Usijewicz. To poza partią istnieje duży odłam ludzi, którzy wierzą partii i Wam, uczciwie idą na sojusz i których można prowadzić do socjalizmu, ale nie drogą nachalności i oszustwa, jak to chce zrobić Wasilewska i jej współtowarzysze. Dobrze rozumiem, że rewolucja to przemoc większości nad mniejszością, ale gdzież oni mają tą większość? Czy mają to przeprowadzić czołgi Armii Czerwonej? Oni myślą, że po odejścia Niemców władza w Polsce będzie leżała na ziemi, my ja podniesiemy i już będzie socjalizm. Tak prymitywnie może myśleć tylko człowiek, któremu ambicje i żądza władzy odebrały rozum. Oni nie zdają sobie sprawy, że wiszą tylko u mocnej żerdzi, którą jest Związek Radziecki, a pod nogami mają pustkę. Nie budują fundamentów. Nie widzą własnej katastrofy. Długo wisieć nie można.
Moje wnioski:
- Wasilewska jest ze wszech miar elementem szkodliwym. jej odejście od spraw polskich spowoduje zasadnicze uzdrowienie stosunków.
- Zawadzki był mianowany mimo mojego sprzeciwu. Podkreślam jego ograniczenie, ogromną pewność siebie i brak lojalności. Te wszystkie zarzuty się potwierdziły. Przedstawiono Wam Zawadzkiego do awansu na generała bez mojej wiedzy i zgody. Na zajmowanym stanowisku jest szkodliwy. W dalszym ciągu razem pracować nie możemy.
- Metody pracy kierownictwa politycznego jak i kierunek, w jakim zmierza, oraz podejście do pracy aparatu politycznego powinny ulec gwałtownej zmianie, jak również powinny być wprowadzone pewne zmiany w składzie osobowym kierownictwa politycznego i całego aparatu. Konieczna jest interwencja partii.
- Konieczna jest kontrola partii z Biura Politycznego polskich komunistów, ponieważ Wasilewska jej nie zapewnia.
Być może, że się mylę w swoich sądach. Wówczas należy uznać, że ja jestem tym, który przeszkadza w pracy innym, a postawione mi zadanie przez partię jest mi nie na rękę. W takim wypadku, proszę, byście mi pozwolili zrezygnować z tej pracy. Ja wiem, że prośba ma cechy demonstracji, ale z całego serca zapewniam Was, Towarzyszu Stalin, że to nie jest demonstracja. Nie będzie żadnego pożytku, jeśli zostanę z Wasilewską i Zawadzkim.
Zrobiłem wszystko co mogłem. Jedynym rezultatem były oszczerstwa i poniżenie. Jak długo to dotyczyło tylko mnie osobiście – cierpiałem, ale teraz jest zagrożona wielka sprawa i milczeć mi nie wolno. Wiem, że prosto i nieefektownie wyrażam swoje myśli, ale to na skutek niedostatecznej znajomości języka. Proszę mi wybaczyć. Proszę Towarzyszu Stalin, przyjąć moje szczere, żołnierskie pozdrowienia”.
Myśl Polska, nr 21-22 (23-30.05.2021)