OpinieZmarnowana szansa

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

11 lat temu opublikowałem tekst pt. „Smoleńsk – Rosja – Kaczyński”. Był pisany tuz po katastrofie smoleńskiej. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy co z tą tragedią zrobią ludzie z obozu Jarosława Kaczyńskiego. Były już jednak pierwsze jaskółki tej paranoi, która wybuchła z całą mocą niemal tuż po pogrzebie Lecha Kaczyńskiego.

Podczas tego pogrzebu, na którym był obecny ówczesny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, padły (w Kościele Mariackim w Krakowie) obiecujące i dające nadzieje słowa. Kardynał Stanisław Dziwisz mówił: „Siedemdziesiąt lat temu Katyń oddalił dwa narody, a ukrywanie prawdy o niewinnie przelanej krwi nie pozwalało zabliźnić się bolesnym ranom. Tragedia sprzed ośmiu dni wyzwoliła wiele pokładów dobra tkwiących w osobach i narodach.. Współczucie i pomoc, jakiej doświadczyliśmy w tych dniach od braci Rosjan, ożywia nadzieje na zbliżenie i pojednanie naszych dwóch słowiańskich narodów. Te słowa kieruję do Pana Prezydenta Rosji. Oto zadanie dla naszego pokolenia. Podejmijmy je wielkodusznie! Prosił o to również zmarły Prezydent w przemówieniu, którego już nie wygłosił w Katyniu. Powiedział: „drogą, która zbliża nasze narody, powinniśmy iść dalej, nie zatrzymując się na niej ani nie cofając”.

Jak wiemy, wszystkie te nadzieje zostały zniweczone w sposób brutalny i bezceremonialny, powstał rakowaty twór, przez wielu nazywany „sektą smoleńską”, który przez całe lata, a i teraz jeszcze – zatruwa polskie życie publiczne i demoralizuje niemałą część społeczeństwa. Są tacy, którzy nie wierząc w brednie o zamachu, cynicznie grali tymi nastrojami, wychodząc naprzeciw oczekiwań najbardziej skrajnej części owej sekty.  Stali się z czasem zakładnikami jej wyznawców.

Chcąc przypomnieć nastroje, z jakimi mieliśmy do czynienia tuż po katastrofie, zamieszczam poniżej swój tekst z 2010 roku:

„Pogodny, słoneczny dzień na lotnisku „Siewiernyj” w Smoleńsku. 11 kwietnia 2010 roku. Premier Władimir Putin żegna trumnę z ciałem polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przyjechał tu specjalnie w tym celu. Na płycie lotniska dwa pododdziały rosyjskiej armii – kompania honorowa wojsk lądowych i marynarki wojennej. Ta ostatnia ze sztandarem z Krzyżem św. Andrzeja. Putin kładzie obok trumny wiązankę kwiatów, potem przed polskim prezydentem defilada rosyjskich żołnierzy i marynarzy.

Scena jest aż nadto symboliczna. Lech Kaczyński przez cały okres swojej prezydentury był przeciwnikiem polityki rosyjskiej, stał się nawet sztandarem dla obozu polskiej rusofobii, choć chyba tak naprawdę został na takie pozycje zepchnięty przez otoczenie. w rzeczywistości, jak się teraz okazuje, wcale ideowym rusofobem nie był. W ostatnim nie wygłoszonym przemówieniu wzywał do pojednania – to było główne przesłanie tego tekstu. Zaledwie kilka linijek, ale jakże ważnych. Jeśli więc ta śmierć ma owocować dobrem, to tak właśnie powinniśmy to interpretować.

Trzeba o tym głośno mówić, bo już pojawiają się głosy starające się wykorzystywać tę tragedię do dalszego jątrzenia, zatruwania naszych umysłów i serc, do siania, nie bójmy się takiego stwierdzenia, nienawiści. Już pewien poseł, znany nam dobrze z poglądów prawicowych – udziela niewyobrażalnie głupiego i kompromitującego wywiadu zamieszczonego w dzienniku katolickim. Już w TVP pokazuje się fragmenty przemówienia Lecha Kaczyńskiego z pominięciem pojednawczych fragmentów, już pewien znany chorobliwy rusofob obwieszcza w… kościele, że to katastrofa to był zamach, rzecz jasna rosyjski.

W chwili, kiedy mamy wielką szansę na polsko-rosyjski przełom znowu będziemy musieli się zmagać z takimi ekscesami. Nadzieje budzi fakt, że jak do tej pory spotykają się one z jednoznacznym osądem – Polacy chcą normalności i przyjaznych relacji z Rosją. Z nadzieją patrzą na to, jak na naszą tragedię reaguje Rosja, ta oficjalna i zwykli obywatele. Być może dopiero ta tragiczna katastrofa przełamała bariery, które do tej pory wydawały się nie do pokonania. Nie dopuśćmy, by jad, zacietrzewienie i głupota zmarnowały tę rodzącą się nadzieję”.

Jan Engelgard

Na zdjęciu: Dmitrij Miedwiediew i Wiktor Janukowycz w Kościele Mariackim w Krakowie.

 

 

Redakcja