FelietonyOstatki prezesa Obajtka

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Gdyby można było cofnąć czas, to zapewne Jarosław Kaczyński kilka razy ugryzłby się w język przed wygłoszeniem laudacji na cześć fenomenalnych zdolności Daniela Obajtka, w której zawarł śmiałą myślą o predystynacji prezesa Orlenu przez samego Stwórcę. Niestety, nie da się jednak „odsłyszeć” tego, co słyszała cała Polska.

„Odsłyszeć” te słowa chciałby zapewne nie tylko sam Prezes, ale także benficjenci „dobrej zmiany”, dla których „efekt Obajtka” może oznaczać początek końca życiowych karier i apanaży, o których w innych okolicznościach mogliby co najwyżej pomarzyć. O ile problemy związane z atakami politycznymi sunącymi z zewnątrz na partię rządzącą jedynie ją hartowały, o tyle tąpnięcie w jej wnętrzu, może w misternej drabince synekur wyłamać nie tylko szczeble, ale i nogi, ze skutkiem wiadomym. Stąd zrozumiałe podenerwowanie.

Cudowne dziecko „dobrej zmiany”, jakim jest bez wątpienia Daniel Obajtek, może za chwilę stać się nie tylko dzieckiem niechcianym, ale wręcz wyrodnym, bo wiedzieć musimy, że w polityce coś takiego jak miłość nie występuje, zwłaszcza miłość rodzicielska. Owszem, w polityce polskiej przypominającej do złudzenia lupanar, ojcostwo ma swoją wartość, ale tylko wtedy, kiedy jest to ojcostwo sukcesu. W przypadku porażki, zawsze mamy do czynienia z sieroctwem. Wszystko wskazuje na to, że i w tym przypadku może się tak stać.

Czując nadciągający sztorm, adwokat prezesa Orlenu poinformował, że Daniel Obajtek podjął decyzję o złożeniu wniosku do CBA o przeprowadzenie kontroli jego majątku i oświadczeń majątkowych, które składał w ostatnich latach. Wniosek ma mieć „charakter całościowy, dotyczy całościowego zbadania majątku i oświadczeń majątkowych Daniela Obajtka”.

Jest to oczywiście forma ucieczki do przodu i wzięcie sprawy „na przeczekanie”. Pytanie tylko, czy wzorem innych spraw, afera w końcu „przyschnie”, czy też raz uruchomionej lawiny nie da się już zatrzymać. Wygląda na to, że będziemy mieć do czynienia z tą drugą sytuacją, gdyż puszczone w pogoń za prezesem Orlenu media co rusz wyciągają z szafy kolejne trupy, a właściwie akty notarialne, które psują wizerunek partii stawiającej  na skromność, umiar i przejrzystość.

Jeśli Obajtek okaże się zbyt dużym balastem dla władzy Jarosława Kaczyńskiego, ten bez mrugnięcia oka zrzuci go z sań. Władza jest bowiem rzeczą zbyt cenną, by przyczyną jej utraty mógł stać się prezes Orlenu. Wszystko wskazuje na to, że decyzja o „spuszczeniu” Obajtka została już podjęta, tyle że wciąż nie nadszedł dogodny dla partii moment, by to zrobić. Chwila ta jest jednak bliżej niż dalej.

A co ze słowami Naczelnika, że Obajtek „ma coś takiego, co daje pan Bóg, a co trudno zdefiniować. Aurę, która pozwala mu ludzi mobilizować, jednoczyć wokół jakiegoś celu” oraz że jest „nadzieją nie naszego obozu politycznego, nie jakiejś grupy partykularnej, tylko po prostu Polski. Wszystkich Polaków, którzy chcą po prostu dobra naszego narodu”?  Ano nic. Pan Bóg, w odróżnieniu od Prezesa, może się przecież pomylić. Państwo myślą, że ja żartuję? Nic podobnego, wystarczy zadzwonić na ulicę Nowogrodzką i zapytać.

Maciej Eckardt

fot. Wikipedia Commons

Myśl Polska, nr 13-14 (28.03-4.04.2021)

Redakcja