FelietonyOpinieCztery myśli o Lewandowskim i Dudzie

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Żyjemy w czasach przerostu formy nad treścią. W Polsce ma to zwielokrotniony wymiar, ponieważ obcy, a zwłaszcza Zachód z powodzeniem od stuleci stosuje wobec nas sztuczkę, polegającą na tym, że nie ważne co się daje, ale jak się daje.

Dobrym przykładem tego jest nożny piłkarz Robert Lewandowski. Gra on w niemieckim klubie dla którego zdobywa tytuły i pieniądze, ale nie wiadomo czy polscy kibice nie cieszą się z tego bardziej niż niemieccy. Dowcip w tym taki, że im wyższa piłkarska forma Lewandowskiego, tym większy przyrost finansowej treści dla jego niemieckich pracodawców.

Nie jestem kibicem piłki nożnej, więc mogę na to patrzeć z dystansu i ostatecznie wzruszyć ramionami. Jednak świadomie zacząłem od piłkarza Lewandowskiego, ponieważ stał się bohaterem kolejnej historii przechodzącej w histerię, czyli przyjął wysokie odznaczenie od prezydenta Andrzeja Dudy. Stało się to powodem wyrafinowanych oraz całkiem niewybrednych ataków na Lewandowskiego. Czytając i słuchając o tym fakcie pewnie tylko bym przeciągle ziewnął, ale przyszło mi do głowy, że takie wydarzenia tworzą w głowach rodaków wyobrażenie o tym, czym są zasługi dla kraju, honorowane państwowymi odznaczeniami. To już jednak sprawa przy której ani trochę nie zbiera mi się na ziewanie.

Pierwsza myśl jest taka, że wedle przewrotności tego świata, to Robert Lewandowski odznaczył Andrzeja Dudę, a nie odwrotnie. Duda jest coraz mniej popularnym politykiem w coraz mniej liczącym się państwie. Lewandowski jest coraz bardziej popularnym piłkarzem w jednym z najmocniejszych klubów na świecie. A że w Polsce tak się porobiło, że za co się nie weźmiesz skończy się polityką, to Duda posłużył się Lewandowskim, by poprawić swoje notowania polityczne. Czy się udało? Zagranie chytre, ale wynik chyba niepewny.

Myśl druga. W tym wydarzeniu martwi mnie właśnie ten przerost formy nad treścią, którego mechanizmem jest manipulacja, a efektem pomieszanie pojęć. Manipulacja polega na tym, że pewna dla wielu istotna symbolika państwowa (to forma) nadużywana jest do bardzo przyziemnych celów (owa treść), co w efekcie nie prowadzi do osiągnięcia tych celów, a deprecjonuje wspomnianą symbolikę (to ten przerost). O końcowym pomieszaniu pojęć będzie myśl trzecia.

Zatem i myśl trzecia. Szanuję osiągnięcia Roberta Lewandowskiego, choć wyżej cenię osiągnięcia na przykład naukowca, czy lekarza skutecznie zwalczającego koronawirusa. To porównanie wysuwa problem oceny, jakie osiągnięcia zasługują na uhonorowanie wysokim państwowym odznaczeniem. Dyskusja o tym pewnie nigdy się nie skończy i poza kilkoma sytuacjami będzie mnóstwo przypadków, które będą kwestionowane, jako kwalifikujące się do uhonorowania orderem, krzyżem czy medalem.

W przypadku Lewandowskiego uznałbym za normalne, gdyby odznaczenie było efektem osiągnięć w ramach reprezentacji Polski. O ile wiem takich nie ma. Sława, ogromne pieniądze i inne różne zaszczyty, które zdobywa w niemieckim klubie i dla niemieckiego klubu, są w moim mniemaniu wystarczającą nagrodą za wysiłek, pracę i talent. Honorowanie państwowymi odznaczeniami za różne osiągnięcia powinno mieć miejsce, gdy służą one konkretnym interesom tego państwa. Nie wiem jakie są lub mogą być zasługi Roberta Lewandowskiego dla państwa polskiego, jako gwiazdy niemieckiego klubu. Duma z tego, że „rozsławia Polskę” jest dobra dla państw wielkości i przez to w takiej skali znanych w świecie, jak Litwa albo Albania, niczego przy tym tym krajom nie ujmując. I to jest to pomieszanie pojęć wprowadzane przez nieudanych polityków, a aprobowane przez coraz szersze kręgi społeczeństwa.

Na koniec myśl czwarta i ostatnia, pokazująca, że trzy wcześniejsze mają się do niej, jak próba najedzenia się drutem kolczastym. Otóż w życiu chciano mnie odznaczyć trzy razy. Dwa razy odmówiłem, raz odznaczenie przyjąłem. Odmówiłem odznaczenia krzyżem zasługi już nie pamiętam jakiej rangi, a drugim razem powiedziałem, że zamiast odznaczenia wolę litr bimbru, słój domowych ogórków kiszonych i pęto swojskiej kiełbasy. Jedyne odznaczenie jakie mam, to „Zasłużony dla Policji”. Przyznano mi je nie pytając wcześniej czy je przyjmę. Gdyby spytano, to zgodnie z zasadą odmówiłbym. Szanuję policję i nie chciałem oficjalną taka demonstracją nikogo urazić. To tak w nawiązaniu do dzisiejszej wizyty w komendzie powiatowej i przesłuchania na okoliczność udziału w demonstracji w obronie wolności. Odmówiłem zeznań, choć o to, czy przyjąłbym odznaczenie od Andrzeja Dudy chyba nie mieli zamiaru pytać. Być może już wiedzieli, że mam to w dupie.

Andrzej Szlęzak

Fot. wikipedia commons

 

Redakcja