HistoriaKs. Jan Zieja-takie było życie

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Ksiądz Jan Zieja to postać niemal mityczna, a może i pomnikowa. Jest typowym przedstawicielem swojego pokolenia. Urodzony jeszcze w wieku XIX, przeżył burzliwy czas pierwszej połowy XX wieku. A i w drugiej jego części był w centrum istotnych dla narodu i państwa wydarzeń. W II RP już jako kapłan, głosił co najmniej niewygodne idee skromnego życia duchownych.

I już w tym założeniu reprezentował poglądy niezgodne z ogólnie przyjętymi przez osoby konsekrowane. Podczas II wojny światowej nadal podążał tak obraną drogą. Był aktywnym uczestnikiem ruchu oporu. Szczęśliwie dożywszy końca wojny podjął na nowo zadania duszpasterskie nie zmieniając swoich zasad, które wyznawał od początku swojej drogi kapłańskiej. Ta postawa musiała w latach 70. XX w. doprowadzić go do środowisk związanych z opozycją demokratyczną.

Tak bogaty życiorys z natury rzeczy misi budzić zainteresowanie wielu osób, które w jakikolwiek sposób zetknęły się z tą postacią. Również krążące o niej wspomnienia, siłą rzeczy budziły zainteresowanie u tych wszystkich, którzy nie mieli okazji z różnych powodów poznać jej osobiście. Zadania jej przybliżenia podjął się redaktor Jacek Moskwa. Należy on do grona tych, którzy mili to szczęście znać księdza osobiście. Właśnie u schyłku roku 2020 ukazała się obszerna biografia jego autorstwa. Już sam tytuł trafnie charakteryzuje osobowość księdza Zieji – „Niewygodny prorok”.

W życie kapłańskie wpisana jest twarda zasada posłuszeństwa wobec przełożonych. Ksiądz Zieja nie tym rygorom się sprzeciwiał. Od początku za wykładnię wiary uznawał Ewangelię i służebność posługi kapłańskiej wobec wiernych. Na potrzeby swojej drogi obrał dwa ideały – św. Franciszka z Asyżu oraz św. Jean Baptiste Marie Vianney proboszcza z Ars. Przez całe swoje długie życie obie te postaci były przewodnikami w jego działalności. Ksiądz Zieja dążył do ideału ubóstwa głoszonego przez „Biedaczynę” z Asyżu. Jako przykład niech posłuży próba podjęta w 1926 roku pielgrzymki do Rzymu bez pieniędzy i bez paszportu. Udało mu się dotrzeć do Wiednia, z którego został zawrócony do Warszawy. Lata jego pracy kapłańskiej do września 1939 roku to czas nie tylko zmagania się z hierarchią kościelną.

Nie znajdował również zrozumienia wśród braci w kapłaństwie, którzy nie rozumieli i wręcz potępiali jego programową negację dla przyjmowania opłat (cenników) za posługi duszpasterskie i udzielane sakramenty. Uważał, że posługa ta powinna opierać się na dobrowolnych ofiarach, a i tak część z nich powinna być przeznaczona na pomoc dla najuboższych. Jedynym wyjątkiem w tym gronie, osobą, która potrafiła go zrozumieć był biskup piński Zygmunt Łozińki. Dostrzegł on w młodym i nieco zbuntowanym księdzu doskonałego kandydata do pracy w jednym z najuboższych regionów – na Polesiu, a konkretnie w parafii w Łochiczynie. Miejsce to doskonale nadawało się do realizacji ideałów zarówno ubóstwa kapłańskiego jak również posługi wzorowanej na świętym proboszczu z Ars.

Autor biografii jednoznacznie nie wypowiada się na temat genezy tak ukształtowanych ideałów głoszonych przez księdza w jego dorosłym życiu. Jednak uważny czytelnik może w dość łatwy sposób dojść do przekonania, że wpływ na taką postawę miało dzieciństwo i młodość przyszłego kapłana. Wychowany na wsi w ubogiej rodzinie chłopskiej, swoje wykształcenie zawdzięczał matce, która pomimo trudności bytowych z uporem walczyła o jego wykształcenie. To z kolei było możliwe dzięki przychylności wielu ludzi, którzy w różny sposób, materialny i nie tylko byli mu w tym pomocni. Znał zatem problem ubóstwa od przysłowiowej podszewki. Doskonale rozumiał ludzi o podobnym do jego ubogim rodowodzie i gdy tylko mógł walczył o ich dobro.

Ważnym rysem jego charakteru i wynikającej z tego postawy życiowej był stosunek księdza Zieji do V przykazania Dekalogu – Nie zabijaj.

U wielu czytelników znających choćby pobieżnie życiorys księdza, może rodzić się pewne niedowierzanie czy na wet niezrozumienie. Przecież ma w swojej biografii również okres bycia kapelanem wojskowym w 84. Pułku Strzelców Poleskich. W czasie okupacji pełnił tą funkcję dla druhów z Szarych Szeregów, żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Ale czy była to sprzeczność. Sytuacje te bardzo dokładnie opisuje Jacek Moskwa. Podaje również uzasadnienie, takiej postawy księdza. Otóż tłumaczył to w ten sposób, iż zgodnie z nauką Kościoła, kapłan nie może akceptować zabijania, również w przypadku bycia żołnierzem. Kapłan musi tą zasadę głosić. Co z tym zrobi człowiek, obdarzony wolną wolą, to już kwestia indywidualnego wyboru. Ale kapłan, który by o tym nie mówił, pomijał milczeniem tą zasadę, jest współwinnym wykroczeniu przeciw temu przykazaniu.

Doskonałym przykładem kroczenia pod prąd księdza było odprawienie Mszy Św. dla niemieckich żołnierzy w końcu września 1939 r. To wydarzenie budziło ogromne wątpliwości wśród Polaków. Ale ksiądz Zieja tak uzasadniał swoje postępowanie: „Dla mnie człowiek jest zawsze człowiekiem, czy żołnierz niemiecki, czy nasz. A ja jestem kapłanem Chrystusa i służę każdemu kto do mnie przychodzi”. (s. 178).

Zresztą ta odpowiedź jest adekwatna do wielu działań, jakie autor biografii opisuje na łamach tej książki. Bardzo ważnym elementem postawy życiowej księdza Zieji był jego stosunek do Żydów. W biografii opis tych relacji zajmuje wiele miejsca. Po raz pierwszy pojawia się jeszcze w latach międzywojennych. Wiąże się to z podjęciem studiów judaistycznych. Po raz drugi kwestia ta ujawnia się podczas II wojny światowej. Wówczas włącza się aktywnie w prace Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Jak mówią cytowani w książce świadkowie tamtego czasu, że nic nie było mu bardziej obce jak ciasny nacjonalizm i antysemityzm. A współpracował wówczas z takimi osobami jak Zofia Kossak czy Władysław Bartoszewski. W podjęciu tych działań niewątpliwie pomogły mu dwie sprawy. Jedną było wyrażone powyżej przekonanie o poszanowaniu drugiego człowieka bez względu na jego pochodzenie. Drugim studia judaistyczne w latach 30. XX w. I to one, poznanie kultury języka, obyczajów dało szansę na pełniejsze zrozumienie tej społeczności i ukształtowanie się poglądów w tej kwestii wyrażanych w trudnym czasie okupacji.

O pójściu pod prąd, także w tamtej ówczesnej rzeczywistości okupacyjnej świadczy również fakt odprawienia rekolekcji dla grupy Bolesława Piaseckiego. Wielu wówczas żyjących pamiętało oczywiście czasy przed wrześniem ’39 roku i stawało znak równości czy wręcz traktowało na zasadzie synonimów takie określenia jak Piasecki – Obóz Narodowo Radykalny „Falanga” – bojówkarskie metody działania. I oni nie rozumieli takiej postawy księdza. Po raz kolejny trzeba tu przytoczyć i sparafrazować owo wcześniej cytowane uzasadnienie swojej postawy – „Dla mnie człowiek jest zawsze człowiekiem”.

W okupacyjnej historii księdza Zieji jest jeszcze jeden element, bardzo ważny, a o którym autor biografii nie wspomina. Otóż był on zaangażowany również w „dostarczanie” konsekrowanych komunikantów dla więźniów Pawiaka. Jedną z osób, która bezpośrednio przenosiła je za mur więzienny była „Myszka” czyli Agnieszka Uzar-Krysiak. W specjalnie w tym celu spreparowanej puderniczce przenosiła komunikanty dla więźniów.

Lata powojenne nie spowalniają aktywności księdza Zieji. Można powiedzieć, że na ten czas przypada szczyt działalności zarówno duszpasterskiej, kapłańskiej jak również społecznej. Choć w zupełnie innej rzeczywistości. O aktywności tej nich świadczy choćby fakt, że ten okres życia księdza Zieji to połowa opublikowanej biografii. Nowe pole do działania znalazł w posłudze kapłańskiej na tzw. Ziemiach Zachodnich, a konkretnie w Słupsku i w jego okolicach. Tutaj znowu pojawia się jego kroczenie pod prąd. Doskonałym przykładem jest zacytowane przez autora kazanie wygłoszone w kościele p. w. św. Ottona w Słupsku a dotyczące stosunku Polaków do wysiedlanych Niemców. Co prawda nie bronił tych ostatnich, ale zwracał uwagę na bezzasadność w złym ich traktowaniu, poniżaniu. Rozumiał zło i delikatnie rzecz ujmując rozgoryczenie nagromadzone przez 6 lat w Polakach. Sam przecież doświadczył grozy wojny. Potępiał jednak idę zemsty i wszelkiego rodzaju poniżania. W tym miejscu autor zwraca uwagę, że taka postawa to niejako zapowiedź, togo co w niespełna 20 lat później znajdzie się w Orędziu biskupów polskich do niemieckich – słynnego „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.

Ksiądz Zieja zaznaczył swoją obecność również w chwilach ważnych dla całego narodu polskiego. Widzimy go w 1956 r. gdy stara się być arbitrem w sprawie konfliktu Bolesława Piaseckiego i „Pax-u” z „Tygodnikiem Powszechnym”. Nie waha się przed napominaniem tego pierwszego w tej kwestii, ale po przyjacielsku. Jest również aktywnym w latach 70. XX w., a szczególnie w drugiej połowie tej dekady. Wystarczy przypomnieć, że jest jednym z inicjatorów powstania Komitetu Obrony Robotników. I choć nie zawsze zgadza się z poglądami głoszonymi przez przywódców tego ruchu, to jednak nie stoi z boku, a stara się być obecnym w różnych przejawach działalności opozycji demokratycznej.

Jego długie i bogate życie kończy się po 94 latach pielgrzymowania i posługi kapłańskiej. 19 października 1991 roku powraca do Domu Pana, a więc w początkach odradzającej się na nowo Polsce.

Każdy czytelnik, który sięga po taką książkę zadaje sobie pytanie: czy na ponad 400 stronach można w pełni opisać tak bogate i ciekawe życie? Czy książka da nam odpowiedź na niemal wszystkie pytania jakie dotyczą tak bogatej osobowości, świadka tylu znaczących wydarzeń, który nie był ich biernym obserwatorem, a wręcz przeciwnie, był w samym ich? Każdy autor, który przystępuje do takiej pracy, staje przed wieloma dylematami. Zgromadzony materiał źródłowy stanowi o bogactwie wydarzeń w których bohater powstającej opowieści uczestniczył. Do tego należy jeszcze dołączyć kwestię relacji osób, które znały bohatera opowieści. A przecież sam autor – redaktor Jacek Moskwa – znał osobiście księdza Zieję. Wszystkie te zagadnienia często stawiają autora w bardzo trudnej sytuacji. Bowiem nie może opisać wszystkiego. Musi z pewnych zagadnień zrezygnować. Niektóre z nich może rozwinąć w sposób pogłębiony, inne natomiast mogą być jedynie zasygnalizowane.

Czytelnik może mieć o to pretensje. Jeśli jest jednak zainteresowany pogłębieniem swojej wiedzy, zawsze może sięgnąć do załączonego zestawienia bibliograficznego. W przypadku biografii autorstwa Jacka Moskwy, należy podkreślić, że autorowi udało się te wszystkie meandry biografistyki z dobrym skutkiem pokonać. Zwrócił uwagę na najważniejsze fakty z życia księdza. Jeśli coś pominął lub jedynie zasygnalizował, do czytelnik ma do dyspozycji bogaty zestaw bibliografii. Lektura tych opracowań może dopomóc w bardziej szczegółowym poznaniu postaci. W pracy historyka, a każdy biograf takowy jest, należy zdawać sobie również sprawę, że opracowywanie historii nigdy się nie kończy. Bowiem w każdej sprawie mogą „wypłynąć’ nowe źródła, a w przypadku tych starych może i ma prawo pojawić się nowy ich interpretator.

Pozostaje jeszcze odpowiedź na jedno pytanie: czy poprzez treść książki autorowi udało się uzasadnić tak sformułowany tytuł. Na to pytanie należy udzielić jednoznacznie brzmiącej odpowiedzi – tak. Zacznijmy o drugiego słowa – prorok. Oczywiście można powiedzieć, że już sam wygląd, szczególnie w ostatnim okresie życia predestynował go do takiego miana – długie siwe włosy, siwa broda trochę w nieładzie. Ale to jednak za mało. Czy autor wskazuje na jeszcze inne argumenty? Oczywiście, że tak. Wystarczy choćby sięgnąć do przytoczonego tutaj słupskiego kazania z 1945 r. na temat stosunku Polaków do Niemców na Ziemiach Odzyskanych. Ponadto jego postawa, wzorce osobowe z których czerpał są również takim „proroctwem” – pomijając samą Ewangelię, która jest sama w sobie oczywistym przesłaniem, sięgniecie do ideału św. Franciszka i św. Jana Maria Vianey… to przecież nic innego jak nauka głoszona przez Papieża Franciszka. Ubóstwo kościoła, zejście z przysłowiowej kanapy i pójście na peryferia czyli do miejsc trudnych, zaniedbanych. To prawdy według których starał się żyć i posługiwać ksiądz Zieja.

A pierwszy przymiotnik – niepokorny? Można rzec, że cała książka, tak jak całe życie dowodzi tej cechy księdza. Wielokrotnie już tutaj przytaczane ubóstwo, przeciwstawianie się wykroczeniom przeciwko V przykazaniu Dekalogu, stosunek do Niemców i Żydów. Równocześnie odnajdujemy tu przykłady reakcji, nierzadko negatywnych, wywoływanych przez taką postawę, nawet w jego najbliższym otoczeniu, nie mówiąc  już o społeczeństwie jako całości. Są to chyba wystarczające przykłady, które upoważniają do sformułowania pozytywnej odpowiedzi na temat adekwatności tytułu do treści książki zawartej na ponad 450 stronach. Dużo to czy mało – to pozostawiamy osądowi czytelników.

Walor tej biografii, zamyka się w jeszcze jednym zagadnieniu. Otóż w roku 2020 na ekrany kin wszedł film fabularny „Zieja” w reżyserii Roberta Glińskiego. Oczywiście z racji zasad sztuki filmowej nawet najlepiej napisany scenariusz i doskonale przeniesiony na ekran nie spełni wymogów wyczerpującej biografii. Film, który rządzi się prawami sztuki komercyjnej musi cechować się żywą akcja, nie przegadanymi dialogami, tak by z jednej strony wiernie oddać temat równocześnie nie nudząc widza. No i oczywiście jest on ograniczony czasem trwania projekcji. Jak wynika z tych założeń nie może wyczerpać tematu.

Dlatego dobrze się stało, że krakowskie Wydawnictwo „Znak” właśnie w 2020 roku wypuściło na rynek ta biografię, nie czekając na rok następny czyli 2021, w którym minie 30. rocznica śmierci księdza Ziei. Bowiem widz po obejrzeniu filmu zainteresuje się tą postacią i będzie poszukiwał szerszej wiedzy na jej temat. I tu ma okazję sięgnąć po książkę Jacka Moskwy. Taki zabieg wykonany przez Wydawnictwo wydaje się słusznym zarówno z punktu widzenia marketingu. Ale daje on również szansę poszerzenia wiedzy o człowieku nietuzinkowym, który jeszcze nie tak dawno – bo czym jest owe 30 lat – żył wśród nas. Ale to ważne również dla tych, którzy dopiero wówczas przychodzili na świat i teraz dopiero wkraczają w dorosłe życie.

Zatem czy warto sięgnąć po biografie księdza Zieji autorstwa Jacka Moskwy? Oczywiście tak. Warto i trzeba a może nawet wypada. Również w kontekście spraw dziejących się obecnie, kiedy chwieje się obraz Kościoła jako instytucji. Ta biografia to również dowód, że byli i są kapłani, których głównym celem jest posługa wiernym. W swoim opracowaniu autor przedstawia oczywiście postać bohatera, jego charakter, poglądy, działalność. Ale czyni to na tle nakreślonej delikatnie epoki w której dane wydarzenia mają miejsce. W ten sposób z jednej strony uzasadnia działania bohatera swojej opowieści. Osobom nie posiadającym tak rozległej wiedzy historycznej może pomóc w zrozumieniu całego kontekstu historycznego całego XX wieku w kontekście Polski.

Andrzej Kotecki

Jacek Moskwa, „Niewygodny prorok. Biografia ks. Jana Ziei”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2020, s. 493.

Myśl Polska, nr 9-10 (28.02-7.03.2021)

 

Redakcja