O tym, jak mizerna jest wiedza inkwizytorów poprawności politycznej na temat struktury systemu międzynarodowego przekonałem się, gdy zostałem napiętnowany za określenie Stanów Zjednoczonych „hegemonem”. Ta komiczna sytuacja przypomina mi dawne czasy, gdy jako początkujący autor w czasach słusznie minionego ustroju nie mogłem Związku Radzieckiego nazywać „supermocarstwem”, gdyż termin kojarzył się ówczesnym cenzorom ze złowrogim imperializmem amerykańskim. A Kraj Rad nie mógł być przecież imperialistyczny. Dzisiaj podobnie reagują gorliwi i bezkrytyczni obrońcy Ameryki. Rażąca ignorancja idzie...