Gdybyśmy polityczną grę przenieśli do świata przyrody, to niewątpliwie – szukając analogii – kluczowe mocarstwa są szczytowymi drapieżnikami. Ale to jeszcze nie wszystko.
Łowców bowiem też można rozróżniać, choćby tylko po sposobie polowania. Na marginesie zauważmy, że między myśliwymi przemykają również padlinożercy. W każdej historycznej epoce było ich zawsze wielu. Powróćmy jednak do sedna sprawy. Drapieżne byty możemy różnie dzielić, choćby ze względu na sposób tropienia przez nie zdobyczy. Tu będzie dobrze posłużyć się porównaniami czerpanymi z myśliwskich obrzędów. I tak: jest kilka sposobów łowów, a to: polowanie z nagonką, z zasadzki i z podchodu.
Wszyscy myśliwi o tym wiedzą. I to byłby wystarczający wstęp w ramach koncepcji socjobiologicznych. Popatrzmy obecnie na świat polityki. Na szeroką panoramę międzynarodowych stosunków. I tu – mimo wrażenia dużego pomieszania – panuje także żelazny ład, a polega on na hierarchii. Zajmijmy się czołowymi trzema imperiami i rozważmy jak one współcześnie organizują własną przestrzeń geopolityczną? Zwróćmy uwagę na sposoby panowania i utrwalania swojej dominacji. Czyli ich modus operandi. Największym łowiskiem jest sama Rosja. Jest ona tak rozległa, że w zasadzie dla narodu panującego w niej, czyli Rosjan sama ona wystarczy. Jest w istocie kontynentem, niekiedy zwanym Eurazją. Jej bezkres, różnorodność stref klimatyczno – przyrodniczych jest porażająca. Także w tym i liczba zamieszkującej ją ludów, tak odmiennych ras, kultur i stopnia rozwoju. Wypływa z tego pierwszy podstawowy wniosek.
Rosja – jak zawsze – dla wielu okazuje się być łakomym kęskiem. Wszędzie daleko i ten jej trudny właściwie nieznośny klimat. To determinuje ich politykę. Jej priorytety i zasady. I jeszcze jedno: Rosja właściwie graniczy z całym światem. Na ogół jest blisko, ale przez to też bardzo daleko. Z powodu tych wszystkich okoliczności polityka Kremla musi, ze swej natury, być mocno defensywna. Działa kontratakując. A jej zagraniczne akcje, mimo niekiedy ich zewnętrznych znamion są z głębszego punktu widzenia jednak obronne; czy na Ukrainie, czy na Bliskim Wschodzie, na Kaukazie albo w Azji Centralnej. Stale chodzi o ochronę jądra tego unikatowego państwa. Moskwa zatem jeśli poluje – to właściwie w głównej mierze patroluje, zasadza się lub podchodzi.
Chyba cała rosyjska cywilizacja opiera się na tych pryncypiach. Dlatego dla Kremla całość musi być polityką i właściwie wojną. Innym przypadkiem są Chiny. To nowy myśliwy, czyli wielka niewiadoma. Widzimy, że jest dobrze wyposażony i ma ładny myśliwski ekwipunek. Pekin jest na etapie penetrowania łowisk. Buduje miejsca zasadzki, łowieckie ambony. Bada rodzaj łownej zwierzyny. To czyni zgodnie z podręcznikowymi poradami dla tej sztuki. Przygotowuje się na różnego kalibru zwierza i gotuje się do wielu technik polowania. Pekin łowy już rozpoczął, ale jeszcze ani razu nie wystrzelił. Całkiem innym przypadkiem są Stany. Nie uznają uświęconych reguł i podziału świata na tereny łowieckie. Chcą właściwie polować wszędzie, na każdą zwierzynę i różnymi sposobami. Na tę chwilę USA to w tym gronie kłusownik i chuligan. Wkrótce zobaczymy co z tego wyniknie? Na zakończenie dodam, że byłe europejskie mocarstwa to już tylko padlinożercy!
Antoni Koniuszewski
Myśl Polska, nr 49-50 (7-14.12.2025)



