15 sierpnia pod Ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie odbyła się konferencja prasowa partii, która nie wiedzieć czemu nazywa się Ruchem Narodowym. Tytuł konferencji był znaczący i brzmiał: „Nie dla rosyjskiego imperializmu! – Zatrzymaliśmy ich w 1920, zatrzymamy i dziś!”. „Historia jasno pokazuje, że Rosja niezależnie od ustroju i epoki dąży zawsze do tego samego. Sieje zniszczenie, terroryzm i komunizm” – powiedział Robert Waś, prezes Koła Warszawskiego RN.
Dalej było jeszcze głupiej. Historia jasno pokazuje, że Rosja niezależnie od ustroju i epoki dąży zawsze do tego samego. Sieje zniszczenie, terroryzm i komunizm. Niezależnie od okresu, Rosja zawsze chce zniszczyć narody, narzucić własną wolę i własny ustrój. Operacja NKWD, eksterminacja Polaków i księży. Katyń, mordy na elitach II RP. Obława Augustowska. Czystka polskich patriotów. Deportacje na Sybir. Złamanie kręgosłupa narodu i pokaz siły wobec bezbronnych. Wszystko to jest jeden łańcuch tej samej przemocy. Pamięć o bohaterach bitwy warszawskiej to nasz obowiązek, ale i przestroga, bo imperializm rosyjski nie zmienił się, ale przybrał nowe formy. Dlatego tak jak w 1920 r., tak i dziś, zatrzymamy Rosję. Stawką było, jest i będzie wolność Polski i bezpieczeństwo Europy” – oświadczył Robert Waś.
Dla każdej osoby posiadającej choćby pobieżne rozeznanie w obszarze polskiej myśli politycznej, tego typu tezy wygłaszane przez osoby werbalnie odwołujące się do spuścizny ideowej polskiego obozu narodowego muszą brzmieć co najmniej osobliwie. Bowiem Narodowa Demokracja słusznie kojarzy się z realizmem w stosunkach polsko-rosyjskich, często przedstawianym przez krytyków tego obozu jako rusofilia. Natomiast wściekle antyrosyjskie poglądy właściwe są historycznie dla obozu zwanego niepodległościowym, do którego spuścizny odwołuje się duża część tak zwanej „prawicy” w tym Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego więc młodzi krzykacze, którzy w mniej lub bardziej niewyszukany sposób wyładowują swoją polityczną bezsilność werbalnymi atakami na Rosję, nazywają się akurat narodowcami a nie niepodległościowcami? – trudno powiedzieć. Może taka nazwa wydawała im się fajniejsza, bardziej „czadowa”.
Z pewnością nie zostali narodowcami ze względu na wspólnotę poglądów z założycielami tego ruchu i kilkunastoma już pokoleniami jego członków i sympatyków. Takowej wspólnoty zwyczajnie nie ma. Z pewnością u Dmowskiego, Popławskiego czy Jędrzeja Giertycha nie wyczytali tego rodzaju mądrości jakie odziani w odpustowe patriotyczne koszulki wykrzykują na ulicach.
Równie dobrze mogliby więc się nazywać Hetytami. Mają z tymi ostatnimi dokładnie tyle samo wspólnego co z polskim obozem narodowym. Różnica polega na tym że wciąż żyje moje pokolenie które znało jeszcze narodowców przedwojennych i przez nich było kształtowane. W przeciwieństwie więc do Hetytów my możemy powiedzieć tym nie tak już młodym ludziom wprost: nie jesteście żadnymi narodowcami, jesteście przebierańcami.
W tym wszystkim jest jednak jeszcze jedna, niezwykle ponura konkluzja. Daliśmy sobie ukraść młode pokolenie. Młodzi ludzie uznający się za narodowców i czyniący to zapewne dobrej wierze, głoszą dziś szkodliwe dla naszego narodu hasła obozu niepodległościowego. Obozu który w najnowszych dziejach Polski dwukrotnie doprowadził do gigantycznej klęski, raz w roku 1939, a drugi raz w roku 1944. Bezrefleksyjna rusofobia, infantylny antykomunizm, polityczny romantyzm i mocarstwowa gigantomania to nie jest nasze dziedzictwo polityczne. Odcinamy się od niego jako od czegoś szkodliwego i niebezpiecznego. Nie tak znów młodzi ludzie działający dziś Ruchem Narodowym czynią często dokładnie odwrotnie. Dlatego nie mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego.
Dziś nie mamy już czasu ani zasobów na reedukację ludzi głęboko z indoktrynowanych przez nieprzyjaciela. Zamiast tego musimy poświęcić uwagę na kształtowanie postaw kolejnych pokoleń. To w nich jest nadzieja na przyszłość.
Przemysław Piasta
Przemysław Piasta
Historyk i przedsiębiorca. Prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego. Autor wielu publikacji popularnych i naukowych.