FelietonyGospodarkaSzczęśniak: Rury i kable Bałtyku

Redakcja24 minuty temu
Wspomoz Fundacje

Ostatnio w Myśli Polskiej opisywałem narastający konflikt na Morzu Bałtyckim (Szczęśniak: Naftowe starcia na Bałtyku | Myśl Polska). Niektóre państwa nadbałtyckie przeszły od słów do czynów w blokadzie morskiej rosyjskiego eksportu ropy naftowej.

Żeby takie działania uzasadnić, ponad półtora rok budowano w opinii publicznej poczucie zagrożenia rosyjskim sabotażem i dywersją na rurociągach czy kablach telekomunikacyjnych i energetycznych. Niezwykle nagłośniano dość przypadkowe wydarzenia, wskazując oczywiście na Rosję jako ich sprawcę.

Zaczęło się w październiku 2023 roku, gdy uszkodzony został Balticconnector, 80-kilometrowy rurociąg gazowy na dnie Zatoki Fińskiej, łączący Estonię i Finlandię. Aż huczało od roztrząsania „rosyjskiego sabotażu”. NATO uznało to za atak na infrastrukturę krytyczną Sojuszu na Bałtyku. Jednak jak się okazało po dochodzeniu, to żadna rosyjska zemsta za Nord Stream (Wysadzone rurociągi, czyli eskalacja | Myśl Polska), tylko wielka kotwica chińskiego statku „Newnew Polar Bear” spowodowała uszkodzenie. Na dnie morza znaleziono jej ślad (1,5 do 4-metrów szerokości), prowadzący do uszkodzonego miejsca. Kotwica zresztą po zahaczeniu o tak solidną przeszkodę, zerwała się i znaleziono ją kilka metrów od przerwanego rurociągu.

Dzisiaj kapitan statku jest sądzony w Chinach za naruszenie bezpieczeństwa na morzu. Rurociąg jest naprawiony, ale nawet przy wspominaniu tego wydarzenia, ciągle jest ono elementem budowania narracji o „rosyjskim zagrożeniu”, któremu trzeba się przeciwstawić właśnie przez zatrzymanie tankowców „floty cieni”.

Podobnie jak z Balticconnector było z dwoma podmorskimi kablami telekomunikacyjnymi (BCS i C-Lion1), łączącymi Finlandię i Niemcy oraz Szwecję i Litwę, uszkodzonymi w listopadzie 2024 r.  Oficjalnie mówiono „rosyjskim sabotażu”, media wskazywały palcem na „oczywistego podejrzanego”. Jednak realnym sprawcą okazał się chiński masowiec „Yi Peng 3”. Ciągnął on po dnie kotwicę morza przez półtora dnia i 180 mil. Nie znaleziono jednak  najmniejszego dowodu, że uszkodzenia zostały dokonane celowo.

Trochę inaczej było z kablem energetycznym Estlink 2, między Finlandią a Estonią, który został zerwany w Boże Narodzenie 2024 roku. Wtedy także ogłaszano, że to rosyjska robota i „wojna hybrydowa”. Ale realnie był to indyjski statek „Eagle S”, pod tanią banderą wysp Cooka, przewożący benzynę bezołowiową z Ust-Ługi do Turcji. Zaliczony do „szarej floty”, został objęty sankcjami. Jednak nawet i w tym przypadku po kilku miesiącach śledztwa, certyfikat niewinności wystawił mu amerykański dziennik Washington Post, przytaczając służby wywiadowcze USA i Europy, które stwierdziły, że było to przypadkowe wydarzenie.

To był jednak sygnał dla elit politycznych, na masowy użytek Kaja Kallas (szefowa MSZ Unii) wciąż oskarżała Rosję o „serię ataków na infrastrukturę krytyczną”. Po pięciu miesiącach śledztwo jeszcze się nie zakończyło, żadnych dowodów czy oskarżeń nie przedstawiono. W świecie realnym takie zdarzenia często mają miejsce na płytkich morzach, gdy kotwica się zluzuje i załoga nie zauważy tego. W ubiegłym roku podobnych uszkodzeń było na całym świecie aż 200. Jednak na pierwsze strony mediów trafiają tylko te, które są politycznie „grzane”, służąc zbudowaniu złego wizerunku rosyjskiej „floty cienia”. Nawet bowiem po ustaleniu przyczyn, media nadal przypominają o zniszczonym rurociągu i przerwanych kablach, ale nie mówią o tym, że to chińskie statki. Media oczywiście mogą pisać wszystko, co im każą, wystarczy, że dodadzą partykułę „może” lub jakieś słówko typu „prawdopodobnie” czy „podejrzewany o…”.

Takie negatywne tło jest bowiem potrzebne przy obecnej odsłonie wojny gospodarczej, która trwa realnie od czasów rewolucji bolszewickiej. Z krótką przerwą w czasie II Wojny Światowej, gdy Ameryka, Wielka Brytania były sojusznikami. Pieredyszka po upadku Związku Radzieckiego nie była zbyt długa. Jeszcze zanim wygasły wszystkie sankcje i obostrzenia ekonomiczno-polityczne wobec ZSRR, już zaczęły być wprowadzane nowe.

Współczesne konflikty wymagają przekonania społeczeństw o „słuszności naszej sprawy”. I przypadek infrastruktury rurociągów i kabli podmorskich na Bałtyku, jest właśnie dobrym przykładem, jak to się robi. Jak z niczego rozdyma się poczucie zagrożenia, by uzasadnić własne agresywne działania. A Bałtyk po wejściu Szwecji i Finlandii do NATO już jest wewnętrznym morzem NATO. I przekształca się w kolejną, po Ukrainie, arenę konfliktu z Rosją.

Andrzej Szczęśniak

fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 25-26 (22-29.06.2025)

Redakcja