Nie lubię pisać za często, ponieważ uważam, że nie mam aż tak wiele mądrego do powiedzenia. Zdarza się jednak, że coś mnie tak zirytuje, iż daję ujście emocjom poprzez pisanie. Tak stało się dzisiaj, a okazją jest piętnasta rocznica katastrofy smoleńskiej i całkiem świadomie używam słowa katastrofa, a nie zamach.
Nie mogę przeglądać internetu czy obejrzeć jakiegoś programu informacyjnego w telewizji, żeby nie natknąć się na irytujące kłótnie, akty wandalizmu i resztę bezmyślnej otoczki towarzyszącej obchodom tej rocznicy. Tak, ta katastrofa była narodową tragedią. Zginęli ludzie uważani za społeczną elitę. Śmiem jednak twierdzić, że nie wpłynęło to negatywnie na poziom funkcjonowania państwa. Jak było z tym do dupy wtedy, tak jest i dzisiaj. Jeszcze raz powtarzam, że śmierć wszystkich osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej była tragedią, ale głównie w wymiarze osobistym ofiar ich rodzin, przyjaciół oraz znajomych.
Po piętnastu latach już widać, że katastrofa smoleńska spowodowała katastrofalne skutki w innym wymiarze. Ten wymiar obejmuje całość życia publicznego w Polsce. Szczególnie negatywne skutki widać w poziomie kultury politycznej i myśli politycznej. I tak niska kultura polityczna w Polsce, popadła w jeszcze większy regres, ponieważ katastrofa smoleńska stała się cynicznie wykorzystywanym orężem politycznym, pogłębiającym różne podziały w społeczeństwie. Jeśli można mówić o przejawach rozpadu wspólnoty narodowej, to podziały powstałe na tle katastrofy smoleńskiej są na to kolejnym dowodem.
Różne tragiczne wydarzenia w ostatnich kilkudziesięciu latach, które w naturalny sposób powinny jednoczyć Polaków i wzmacniać wspólnotę narodową, miały niestety wpływ powierzchowny i krótkotrwały. Nawet doświadczenia tragicznej powodzi z lat 90., które wydawało się wyjątkowo scementowały społeczności dotknięte tym żywiołem, jak również miliony Polaków ślących bezinteresowną pomoc, w bardzo wielu przypadkach skończyły się pretensjami o to kto, co dostał i dlaczego inni, a nie ja. Innym przykładem takiej powierzchownej i krótkotrwałej sytuacji, w której zamilkły spory i wydawało się, że Polacy stanowią wspólnotę narodową, była śmierć papieża Jana Pawła II. W przypadku katastrofy smoleńskiej nie było nawet tego. Od razu zaczęły się oskarżenia, przerzucanie się odpowiedzialnością i na tej podstawie kreowanie polityki przede wszystkim w bezpardonowym zwalczaniu przeciwników.
Podział na sprawców katastrofy i ofiary – ofiary nie w sensie osób, które zginęły w katastrofie – jako najważniejsza kwestia życia politycznego miał i cały czas ma bardzo zły wpływ na myśl polityczną, ponieważ fałszuje to, co w sytuacji Polski było i jest sprawami fundamentalnymi. Najlepiej widać to na przykładzie relacji z Rosją. Te relacje są jednym z takich fundamentalnych problemów i jest to sprawa jak najbardziej oczywista. Tymczasem katastrofa smoleńska stała się powodem do zupełnie nieodpowiedzialnego rozgrywania relacji z Rosją na potrzeby wewnętrznych walk politycznych. Z kolei Rosjanie, gdy się w tym zorientowali, zaczęli te wewnętrzne walki w Polsce wykorzystywać dla swoich celów, co dodatkowo zwiększyło zacietrzewienie głównych stron. W efekcie katastrofa smoleńska zdewastowała życie polityczne w Polsce i doprowadziła również do dalszej dewastacji relacji z Rosją, co trzeba stanowczo podkreślić, iż nie leży w interesie Polski. Fakt, że na potrzeby wewnętrznych walk politycznych, psuje się i tak trudne relacje z mocarstwem, którym cały czas pozostaje Rosja, jest miarą upadku myśli politycznej w Polsce.
Minęło piętnaście lat od katastrofy pod Smoleńskiem, a cały czas nie wyciągnięto wniosków wobec osób za nią odpowiedzialnych. Nie wiem w jakim wymiarze należałoby wyciągnąć wnioski wobec odpowiedzialnych za szczucie na siebie Polaków i wpędzanie nas w otchłań pomówień, insynuacji i granie na najniższych instynktach. Niestety nie ma w Polsce dostatecznie wpływowych sił, które potrafiłyby nadać konsekwencjom politycznym katastrofy smoleńskiej właściwe proporcje i oczyścić je ze wszystkiego, co szkodzi polskiemu interesowi narodowemu. Niestety wygląda na to, że będzie to nadal budzić negatywne emocje społeczne, wykorzystywane przez różnych politycznych wariatów i cynicznych drani.
Andrzej Szlęzak