GospodarkaOpiniePolskaKto zapłaci za zbrojenia?

Redakcja2 dni temu
Wspomoz Fundacje

Polska się zbroi! Za rządów PiS-u kupiono dużo broni od USA, ale Amerykanie nie sprzedali systemów elektronicznych, dzięki którym mogą to wszystko unieruchomić.

Ci sami „geniusze” z PiS-u kupili od Korei Południowej czołgi, armatohaubice oraz samoloty. Problem w tym, że do tych samolotów nie ma uzbrojenia i nie produkuje go już Korea Południowa. Oddzielny problem to amunicja. Wysoki urzędnik państwowy, bodaj z Biura Bezpieczeństwa Narodowego powiedział, że tej amunicji wystarczy na dwa tygodnie prowadzenia wojny.

Pamiętam jak przed laty, gdy byłem prezydentem Stalowej Woli, na spotkaniu w Hucie Stalowa Wola, wychodzący z sali premier Donald Tusk klepnął mnie w ramię i powiedział „panie prezydencie ruski nie przyjdzie”. Obecnie ważny polityk w kolejnym rządzie Tuska przekonuje, że przyjście ruskich jest nieuchronne. A ja sobie tak myślę, że kolejne ekipy rządzące Polską dokładają wszelkich starań, żeby Rosjanie tu przyszli.

Już kiedyś na tych stronach napisałem, że w Polsce jak coś może pójść źle, to na pewno pójdzie. Obawiam się, że dotyczy to wspomnianych zbrojeń. Od zbrojeń oczekuje się, że będą kołem zamachowym gospodarki. Zbrojenia mają nie tylko rozkręcić koniunkturę w przemyśle, ale także ten przemysł unowocześnić. Owszem, są przykłady, że tak było. Jednak sens zbrojeń, to przede wszystkim wymiar ekonomiczny. Bez efektu ekonomicznego zbrojenia mogą prowadzić do załamania gospodarki i również na to są dobitne przykłady. Zbrojenia, które nie wywołują dodatniego efektu ekonomicznego zazwyczaj muszą prowadzić do wojny, a wtedy wojna, o ile jest zwycięska, zapewnia dodatni efekt ekonomiczny, bo się gospodarczo eksploatuje pokonanego.

Trzeba teraz zapytać o ekonomiczny wymiar zbrojeń w Polsce. Są trzy źródła finansowania zbrojeń. Pierwsze, to kapitał prywatny, który w to inwestuje własne środki. Tego w Polsce w liczącej się skali nie ma. Drugi, to zaciąganie przez państwo pożyczek. To się w Polsce dzieje na bardzo dużą skalę. Trzeci, to podatki, których podnoszenie ma finansować zbrojenia. To się w Polsce dzieje, ale jeszcze nie na wielką skalę. W II Rzeczpospolitej było co prawda jeszcze jedno źródło finansowania zbrojeń, którym była ofiarność społeczeństwa w postaci darowizn na Fundusz Obrony Narodowej. Jak sądzę ta forma finansowania zbrojeń w III RP nie wchodzi w grę. O pieniądzach z Unii Europejskiej nie wspominam, ponieważ o ile będą, to będzie to kredyt, który Polska będzie musiała spłacać.

Trzeba od razu zaznaczyć, że zbrojenia mają ekonomiczny sens, o ile wyprodukowaną broń da się sprzedać na zewnątrz. W tym aspekcie Polska jest w bardzo złej sytuacji. Jeszcze kilka lat temu Polska eksportowała mniej broni niż taka Bułgaria, która żadną miarą do zbrojeniowych potentatów nie należy. Rynek handlu bronią jest bardzo trudny. Strefy wpływów są tu od dawna podzielone i zazdrośnie strzeżone przez największych eksporterów, czyli USA, Rosję czy Chiny. W eksport broni zaangażowani są nie tylko jej producenci, ale rządy i służby specjalne. Póki co niczego takiego w Polsce nie ma.

Mamy pewne, co prawda historyczne doświadczenia w tej dziedzinie z okresu II RP i tworzenia Centralnego Okręgu Przemysłowego. COP był przede wszystkim projektem zbrojeniowym, finansowanym z pożyczek, które trzeba było spłacać. Spłacano wyprodukowaną bronią. Mówiono, że tej eksportowanej broni zabrakło w czasie napaści Niemiec w 1939 roku, ale to już inny problem. W odróżnieniu od II RP, III RP ma znikome szanse na spłacanie pożyczek na zakup i produkcję uzbrojenia eksportem broni. I tu przechodzę na rodzimy grunt do największego polskiego producenta uzbrojenia, czyli do Huty Stalowa Wola.

Otóż HSW od wielu, wielu lat żadnej wyprodukowanej broni nie wyeksportowała. Istnienie w tej firmie wydziału handlu zagranicznego to jakiś żart, ale nie to jest głównym problemem w tej mierze. Główny problem to koszty i końcowa cena. O ile wiem z kosztami w HSW przejmują się mało. W efekcie całkiem dobra broń kosztuje tyle, że ma mizerne szanse, by ją jakaś obca armia kupiła. Słyszałem, choć potwierdzić nie mogę, że Norwegowie byli zainteresowani zakupem armatohaubicy „Krab”, ale po zapoznaniu się z ceną zrezygnowali, choć przecież to potencjalnie bardzo bogaty klient. HSW jest firmą państwową z całym upolitycznieniem i innymi obciążeniami takich przedsiębiorstw. Chyba nie ma co liczyć, żeby takie przedsiębiorstwa przykładały niezbędną wagę do kosztów produkcji.

Jeśli chodzi o rozbudowę przemysłu zbrojeniowego w Polsce, to już teraz trzeba zastanowić się nad rozwiązaniem kolejnego problemu. Skoro eksport broni ma raczej kiepskie perspektywy, a polska armia ma dość ograniczone możliwości na wchłonięcie rozbudowanej produkcji, to co będzie z tymi fabrykami, gdy zagrożenie wojną ustanie? Obecnie co jakaś huta czy zakład z branży maszynowej ma problemy, to ich rozwiązanie widzi się w przejściu na produkcję zbrojeniową. Widać, że nie ma namysłu kto i z czego będzie to finansował.

Zakup broni za granicą i własna, droga produkcja, finansowana z pożyczek i podnoszenia podatków będzie ogromnym obciążeniem gospodarki, nie przynoszącym efektu dodatniego. To musi wpłynąć na obniżenie poziomu życia ludności i wzrost kosztów. Trzeba to uczciwie powiedzieć opinii publicznej.

Rozbudowa i unowocześnienie armii, to procesy kosztowne i długoletnie. Wygląda na to, że niemal przez cały okres istnienia III RP nie liczono się z tym. To, co robi się teraz w tej mierze wygląda na chaotyczne i nieprzemyślane działania, które tylko powiększą i tak rosnące problemy gospodarcze. W Stalowej Woli wygląda to teraz tak, że firmy dotychczas produkujące i eksportujące, zasilające w ten sposób państwową kasę, która idzie na zbrojenia, zwalniają pracowników albo wstrzymały przyjęcia. Cały czas pracowników przyjmuje HSW, której koszty rosną, a produkcję kupuje państwo za podatki od firm, które mają coraz większe problemy. Jeśli dalej ten mechanizm będzie tak funkcjonował, to się niczym dobrym nie skończy.

Andrzej Szlęzak

 

Redakcja