Spotkałem się na kawie z jednym z dosyć znanych polityków na Górnym Śląsku. Zupełnie poważnie zapytał mnie, czy zbliżający się II Zjazd Klubów Myśli Polskiej jest przygotowaniem do wyborów. Uważam, za pożyteczne odpowiedzieć na to pytanie również publicznie.
1) Nie ma powszechnego społecznego zapotrzebowania na formację o orientacji reprezentowanej przez środowisko „Myśli Polskiej”. Dzisiaj tylko zaangażowane jednostki, a nie masy zdają sobie sprawę z sytuacji w jakiej się znajdujemy. Chodzimy na pasku Waszyngtonu i Brukseli. Jesteśmy krajem półkolonialnym, oszukanym i okradzionym. Jesteśmy krajem zależnym od Zachodu, i wykonujemy płynące stamtąd wszelkie instrukcje i rozkazy. Rządzący w Polsce cierpią na nadgorliwość, i są czasem hamowani przez tych co realnie kreują rzeczywistość w Polsce. Tak jest na przykład w wypadku wojny, w której przyszłościowo z dużym prawdopodobieństwem będziemy brali udział. Niewiele zostało nam majątku narodowego, bo ostatnie dziesięciolecia wyprzedali prawie wszystko co się dało. Wyrwano nam przemysł, dorżnięto rzemiosło. Sklepy i stragany zostały w większości zastąpione zachodnimi marketami. Zabrzmi to teatralnie – ale Polska jest zaborem i to najgłębszym, bo również ekonomicznym.
To powoduje, że wielu ludzi idei i gorących patriotów szuka wyjścia z tej sytuacji niekończących się zjednoczeniach i kolejnych wyborczych klęskach.
2) Nie widzę możliwości i konieczności budowy formacji pod rządami totalistów z nadania Sorosów. Nie ma to funduszy. Nie ma mediów. Nie ma oparcia o poważną instytucję. Przede wszystkim nie ma dzisiaj już warunków na powszechne i codzienne angażowanie się w politykę. Współczesny ustrój zagnał wszystkich do tego by ciągle musieli zarabiać pieniądze, których i tak zazwyczaj brakuje. Mówiąc językiem Marksa ludzie są tak zajęci bazą, że nie starcza im czasu, chęci i sił na nadbudowę. Polityka w tej chwili stała się drogim i elitarnym hobby. Zajmują się nią na serio głównie wyhodowani przez różnorakie fundacje działacze. Produkuje się brojlerów politycznych. Oni zaś idą świadomie po stołki, do koryta. Polityka stała się jedną z metod ustawienia się w życiu. Trzeba moim zdaniem czekać na odpowiedni czas.
3) Jestem sceptyczny, a nawet przeciwny budowie kolejnej formacji na najbliższe wybory. Byłem już świadkiem kilkudziesięciu prób podejmowanych w tym kierunku przez różne osoby i każda następna była gorsza od poprzedniej. Prawie wszystkie one były obłudne, gdyż prawdziwym celem było uwypuklenie lidera i jego środowiska. Drugim celem była chęć wytępienia rywali najpierw wewnątrz swojej organizacji, a potem innych formacji o podobnym profilu. Nieszczęściem naszych – czyli opozycyjnych wobec euroatlantyzmu środowisk – brak umiejętności współpracy.
4) Odrzucam wiarę w konieczność uczestnictwa w kolejnych wyborach. Wybory i referenda niczego znaczącego nie mogą zmienić, gdyż w warunkach socjotechnicznego panowania nad świadomością ogółu i nad procesem elitotwórczym są one w dzisiejszej sytuacji sposobem na legitymizację władzy. By głosować trzeba mieć świadomych wyborów, a ich trzeba wychować. Dla narodu polskiego nie ma większej różnicy, który namiestnik geopolitycznie będzie rządził naszym krajem. Decyzje strategiczne o kierunku polityki wewnętrznej również zapadną poza Polską.
5) Działać należy mądrze. Będzie bardzo źle, jeśli drogi wyjścia będziemy ciągle szukać z wyborów na wybory, bo to jest płaszczyzna, na której Przeciwnik określa czas, miejsce, temat i styl walki. Nie mamy tam szans. Jeżeli ktoś siada do stolika karcianego z oszustami w podłej melinie i ma przekonanie, że wygra – to jest niepoważny. Nam nie idzie o zmianę partii, ale przeobrażenie ustroju na narodowy. Demokratura, to nie demokracja, którą znamy z kart historii. Jedna namiestnicza ekipa, zastąpi drugą. Nawet jak jedni wydają się uczciwsi, bardziej sympatyczni i opozycyjni to po chwili wejdą w te same układy, umowy i dyrektywy. Nawet gdybyśmy to my znaleźli się na ich miejscu to nic w kilka osób nie da się istotnego zrobić. Mit przyczółku jest szkodliwy, bo daje złudne nadzieje. Z dumą mówimy o 7 posłach, którzy sprzeciwili się członkostwu w NATO. Chwała im, ale co to dało na dłuższą metę? Polska w praktyce niewiele z tego ma i niewiele by dzisiaj z tego miała.
Nasz cel – musi być określony zupełnie inaczej. Nie należy walczyć o władzę, a dokładnie nie przede wszystkim o władze. I z pewnością nie teraz o władzę. Ona może nas interesować wtedy gdy będziemy mogli ją oprzeć na solidnym i świadomym elektoracie i ukształtowanej wedle prawidłowych wartości kadrze. Naszym celem jest walka o świadomość narodu polskiego. Dlatego należy wypracować, wykuć ideowy zakon w naszej niszy. Czeka nas długa i wyboista droga. To praca na długie lata, być może dziesięciolecia. Wynik tej ciężkiej pracy mocno niepewny. Szansa Polski jest w wielkich procesach geopolitycznych na światowej szachownicy. Jeżeli zbieg różnych wydarzeń (lub u wierzących Bóg) przeznaczył nas do sukcesu, to osiągniemy go pomimo mimo przeciwności. A jeżeli nie, to naszą postawą damy wzór tym, którzy przyjdą po nas.
Celem „Myśli Polskiej” moim zdaniem jest uświadamianie, to jest formułowanie poglądów i postaw w określonym środowisku odwołującym się do tradycji Narodowej Demokracji. Celem Klubów Myśli Polskiej jest to, by uczciwi i rozumni patrioci mogą wspólnie walczyć o lepszą Polskę, niczego przy tym nie deklarując i nigdzie nie wstępując. By uczciwi patrioci mogli działać narodowo, bez uciekania się do zbędnego radykalizmu.
Kluby Myśli Polskiej nigdy nie będą partią polityczną czy przybudówką jakiejś partii politycznej. Jeśli ktoś chce się przytulać do środowiska w tym celu – to daremny jego trud.
Łukasz Jastrzębski