Specjalna operacja wojskowa na Ukrainie niewątpliwie dobiega końca. Chociaż Rosja nie prowadziła tego konfliktu na sposób pełnoskalowy – (od dwóch lat ten konflikt to tak naprawdę szereg małych starć rozrzuconych na froncie długości blisko 2000 km) – to i tak państwo ukraińskie wychodzi z walk całkowicie zdruzgotane.
Populacja na Ukrainie spadła o blisko 10 mln ludzi, w większości w wyniku emigracji, ale w coraz większym stopniu także na skutek strat wojennych, które są ogromne. Zdruzgotana jest kluczowa infrastruktura – elektrownie, wodociągi, drogi, gazociągi, porty, bazy paliw i stacje kolejowe. W stanie całkowitej agonii jest gospodarka kraju – zmuszana do funkcjonowania w trybie wojennym ponad swoje siły. Olbrzymie zadłużenie kraju sięgające 150 mld USD, czyli ponad 100% PKB nie jest już możliwe do udźwignięcia przez kurczącą się dramatycznie populację Ukrainy. Ukraina niewątpliwe stoi przed grozą całkowitej niewypłacalności, co może spowodować niemożność obsłużenia przez państwo podstawowych świadczeń wobec emerytów i administracji publicznej. Z drugiej strony tzw. „społeczność międzynarodowa” nie ma już sił i środków aby lokować je na Ukrainie. Kolejne transze zapomóg i darowizn są coraz mniejsze. Zmuszona przez USA do finansowania niechcianej wojny – Europa – też ma już dość. Kontynent domaga się od swoich polityków najszybszego zaprowadzenia pokoju.
Armia i służby
Jedynymi realnymi siłami, siłami potężnymi, które utrzymują rozpadające się struktury państwowe Ukrainy są: armia i służby specjalne, które zdołały w dużym stopniu podporządkować sobie wszelkie aspekty życia społecznego i gospodarki. Obecnie Ukraina jest niewątpliwie reżimem totalitarnym. Strukturom siłowym podporządkowane jest obecnie wszystko, od edukacji, mediów i służby zdrowia aż po gospodarkę i przemysł. Bez tej rozbudowanej ponad miarę struktury siłowej – państwo nie przetrwałaby nawet miesiąca. Tylko swoista dyktatura i zwykła fizyczna przemoc wymusza dalsze trwania administracji i ocalałych form gospodarki oligarchicznej. Wielki stepowy obóz wojskowy zawładnął całym państwem i chcąc przetrwać wymusza ślepe posłuszeństwo na obywatelach. I dopóki armia ukraińska trwa – struktury państwa szybko się na rozlecą.
Ukraina ma obecnie drugą po rosyjskiej armię w Europie. Armia ta licząca około 880 tysięcy żołnierzy – jest blisko dziewięciokrotnie większa od polskiej, zaprawiona w bojach i zaznajomiona ze współczesnym polem walki, doskonale wyposażona w nowoczesne środki techniczne i nieźle wyszkolona. Oczywiście – ustępuje pierwszej armii w Europie – armii rosyjskiej, ale w stosunku do reszty Europy wydaje się, że posiada przygniatającą przewagę w większości aspektów militarnych.
Niewątpliwie amia ukraińska w obecnym kształcie jest śmiertelnym zagrożeniem dla sąsiadów, czyli – państw Europy Środkowej, w tym Polski. Dlatego też polskie służby powinny stale monitorować zagrożenie płynące z tego kierunku. Wydaje się też, że jednym z kluczowych zadań stających przed polskimi politykami (o czym się nie mówi) powinno być maksymalne osłabienie militaryzmu ukraińskiego, który jest obecnie głównym zagrożeniem dla istnienia państwa polskiego. Nie da się, bowiem nie zauważyć, że Ukraina pomimo udawanej przyjaźni ma pretensje terytorialne względem Polski i formalnie rości sobie prawa do ziem polskich aż do Sanu (Zakerzonie).
Innym ważnym zarzewiem wrogości jest fakt kultywowania na Ukrainie reliktów nacjonalizmu banderowskiego, który uważa Polaków za najważniejszych wrogów narodu ukraińskiego. Usprawiedliwia on biologiczną eksterminację ludności polskiej zarówno w czasie II Wojny Światowej jak i dziś. Jak bowiem mamy rozumieć wznoszenie obecnie coraz to nowych pomników – morderców Polaków – Bandery i Szuchewycza na Ukrainie? Czemu służy gloryfikacja katów polskich kobiet i dzieci, jak nie wytłumaczeniem współczesnym, że te czyny były czymś dobrym i pożądanym dla Ukrainy? Te skandaliczne pomniki i upamiętnienia są wyraźnym opowiedzeniem się współczesnych Ukraińców za tym, że to właśnie w Polakach widzą głównych wrogów swojego państwa. Powinniśmy zrozumieć prawdziwe postawy Ukraińców i wyciągnąć zeń wnioski.
Drugim elementem spajającym państwo ukraińskie są bezwzględne służby specjalne – przede wszystkim SBU i HUR. Szkolone i kierowanie przez Anglosasów są głównym narzędziem kontroli nad społeczeństwem. Nie jest żadną tajemnicą, że służby te prowadzą zawansowana działalność wywiadowczo-sabotażową w ościennych państwach. Oprócz Rosji, głównym terenem działania wymienionych służb jest Polska – najważniejsze zaplecze materiałowo-logistyczne armii ukraińskiej walczącej w Donbasie.
Ukraińcy w naszym kraju kontrolują i zabezpieczają główne szlaki komunikacyjne z Europy na Ukrainę. Wywierają też olbrzymia presję na polskie służby, administracje i media. Bardzo wiele działań polskiego rządu i administracji – szczególnie po 24 lutego 2022 nosi wyraźnie znamiona ukraińskich akcji dywersyjno-agenturalnych. Nie ma też już żadnych wątpliwości, że silnie ulokowana w Polsce agentura ukraińska wywiera olbrzymi wpływ także na polskie organy władzy ustawodawczej. Dziesiątki dziwnych ustaw szybko przyjętych przez polski Sejm niewątpliwie było inspirowanych w Kijowie. Służyły one wyłączne państwu ukraińskiemu i z reguły uderzały w podstawowe ekonomiczne interesy Polaków. Bo jak inaczej wytłumaczyć przyjęcie około nagle sześciu milionów migrantów z Ukrainy bez badań lekarskich i pieniędzy, chociaż w kraju obowiązywał covidowy reżim sanitarny? Dlaczego i kto uchwalił prawo dyskryminujące Polaków w placówkach publicznej służby zdrowia a faworyzujące niepłacących nic na system obywateli Ukrainy? Dlaczego to właśnie Ukraińcy dostali dopłaty do mieszkań i prawa emerytalne a nie na przykład inne narodowości mieszkające w Polsce?
To czubek góry lodowej
Bardziej zatrważające są doniesienia o wykorzystywaniu przez wywiad ukraiński kluczowych aktywów gospodarczo-finansowych kraju. Tysiące ton polskiego paliwa oddawane mafiom ukraińskim za symboliczną złotówkę niby na wojnę, a tak naprawdę na rozkradzenie pod pretekstem pomocy; oddawanie najlepszej polskiej broni np. armato-haubic KRAB, czy tez wozów opancerzonych Rosomak, które pozyskiwano – nie z zapasów, ale z rozbrojenia i tak nielicznych polskich formacji pancernych; „pożyczek na wieczne oddanie” dokonywane przez Skarb Państwa i państwowe koncerny idące w dziesiątki miliardów złotych – z reguły bez powiadamiania opinii publicznej i bez dyskusji o zasadności tych wydatków obciążających polskie państwo.
Te i inne działania to niewątpliwie ciężkie zdrady interesów polskich – trzeba to powiedzieć jeszcze raz – ordynowane były przez ukraińskie służby specjalne, które w wielkiej mierze podporządkowały sobie polskie państwo i administrację. Najbardziej uderzające było, że prawie wszystkie akty złodziejstwa, rabunku na niespotykaną skalę mienia publicznego przykrywane były przez media głównego nurtu bajeczkami o konieczności wyrzeczeń, bo niby to Ukraińcy walczą za nas z Rosją na Donbasie.
Inną metodą na przykrywania aktów sabotażu dokonywanego na polskim majątku było rozniecanie seansów nienawiści przeciwko Rosji i Białorusi oraz tworzenie atmosfery szpiegomanii, w której każdy, kto ma inne zdanie i sprzeciwia się rabunkowi majątku narodowego na rzecz Ukrainy jest automatyczne ruskim agentem i szpiegiem. Pod pretekstem zbiórki na „obrońców” Europy wykorzystywano polską naiwność i chęć niesienia pomocy – zakładano setki lipnych zbiórek publicznych na broń śmiercionośną, samochody, ekwipunek – niszcząc totalnie system pomocy obywatelskiej i skazując polskich chorych i seniorów na agonię. Przecież polskie chore dzieci mogą poczekać – pierwszeństwo mają ukraińscy bojcy, ważniejszy jest dron – kamikaze do zabijania niż lek dla polskich dzieci chorych na raka…
Te tak silne naciski i szantaż medialny spowodowały niebywałe straty majątku publicznego i osobistego Polaków. Polacy nie będąc stroną konfliktu na Donbasie płacą straszliwą cenę i pośrednio finansują nie swoją wojnę. W chwili obecnej są to straty idące w setki miliardów złotych. Drożyna, olbrzymia inflacja, zmuszanie do zakupów niewiarygodnych ilości broni zagranicą po bajońskich cenach dobijają i tak upadającą gospodarkę. Olbrzymie koszty życia stały się nieznośne i dla większości przedsiębiorców nie do wytrzymania. Ida fale zwolnień i zamykania przedsiębiorstw. Do tego dochodzi trwająca dzień i noc agitacja głównych mediów zachęcająca Polaków do pójścia w ślady Ukrainy i dołączenia do wojny z Rosją.
Niewątpliwie jednym z głównych przyczyn tego stanu rzeczy jest głęboka penetracja Polski poprzez ukraińskie służby specjalne, które bardzo skuteczne zdołały obciążyć Polaków kosztami wojny i wykorzystać na wszelki możliwy sposób. Pomimo, jak już wspomniano, odmienianej przez wszystkie przepadki antyrosyjskiej narracji i szpiegomanii, trzeba powiedzieć, że to nie Federacja Rosyjska jest beneficjentem „darowanego” polskiego majątku, ale państwo ukraińskie, jej służby, armia i miliony obywateli. To służby „Niezawisimej” zdobyły polski majątek dla swojego państwa, dla Ukrainy.
Dywersja i sabotaż
Nie jest naświetlony jeszcze inny – bardzo groźny – aspekt działalności wywiadowczej Ukrainy w Polsce a mianowicie dywersja i sabotaż – mogący przejawiać się w podpaleniach, zastraszaniach czy nawet zabójstwach niewygodnych Ukraińcom polskich obywateli. Że to się naprawdę dzieje – widzimy dobrze w Rosji, gdzie skrytobójcze zamachy dotykają zarówno Rosjan, jak też niewygodnych reżimowi kijowskiemu Ukraińców. Znamy przypadki Darii Duginy, czy też posła ukraińskiego Ili Kiwy, których brutalnie zamordowano na rozkaz władz. W masowe morderstwo cywilów hali Crocus pod Moskwą zamieszany był wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wywiad ukraiński. Musimy być świadomi, że w Polsce także takie przypadki są możliwe i zapewne nietrudno będzie pozyskać potencjalnych wykonawców brudnej roboty spośród milionów przyjętych, bez jakiejkolwiek kontroli, Ukraińców. Premier Donald Tusk potwierdził ostatnio, że Ukraińcy w Polsce zostali złapani na podpalaniu kluczowych polskich firm, ale oczywiście premier zwalił te przypadki na pracę wywiadu rosyjskiego.
Dopóki ukraińskie struktury siłowe ukierunkowane są na konflikt z Rosją i traktują Polaków, jako tzw. „sojusznika” oprócz „miękkiego strzyżenia” zasobów, nie doświadczamy jeszcze wprost przejawów silnej agresji i wrogości stricte fizycznej. Ale nie jest to niemożliwe, jak zaklinają nas na wszelkie sposoby mainstreamowe media. W obliczu upadku ukraińskiej państwowości i zmiany paradygmatu geopolitycznego Polska może stanąć przed dramatyczna sytuacją, związaną z istnieniem opisanego powyżej militaryzmu ukraińskiego i upadku dotychczasowego macierzystego organizmu politycznego na Ukrainie. Możliwe są tutaj oczywiście różne scenariusze, w których to właśnie Polska będzie głównym aktorem.
Scenariusze
Najlepszym dla nas rozwiązaniem jest dla nas jest oczywiście całkowita anihilacja komponentu siłowego na Ukrainie odwołującego się do kultu Bandery i Szuchewycza. Jest to całkowicie realne na skutek spodziewanego zwycięstwa Rosji i demilitaryzacji kadłubowego państwa ukraińskiego, które zapewne powstanie na pozostałościach „Niezawisimej”. Zdemilitaryzowana Ukraina – to brak niezależnego ośrodka siły w Kijowie – oznacza spokój na naszych granicach wschodnich i brak jakichkolwiek przeszkód zewnętrznych do nawiązywania bezpośrednich relacji Polski z Rosją, Białorusią i Chinami. Wysysająca polskie zasoby agentura ukraińska starci wówczas rację działania, albo będzie zmuszona do emigracji.
Inny scenariusz, który należy rozważyć w związku przewidywanym upadkiem Ukrainy, to przewrót wojskowy i wysunięcie do władzy osób pragnących porozumienia z Rosją. Ocalone struktury siłowe chcąc pogłębienia relacji z nowym sojusznikiem a jednocześnie pragnąc usprawiedliwić przed społeczeństwem ogrom strat na Donbasie mogą szukać rewanżu w państwie polskim oskarżając je o przyczynienie się do wepchnięcia Ukrainy do wojny. W razie wojny z Polską – Ukraina będzie spełniać wobec Rosji taka samą funkcję zderzaka strategicznego, jaka spełnia obecnie wobec USA, ale o przeciwnym zwrocie i kierunku.
Gdyby do tego doszło powiedzmy sobie uczciwie – Polska nie ma żadnej szansy na powstrzymanie agresji ukraińskiej. Dysponująca ok 60 tys. piechoty, garstką samolotów i sprzętu pancernego Polska nie będzie w stanie wytrzymać nawet 2 tygodni równorzędnej walki z 800 tys. zmobilizowanych wojsk ukraińskich mających poparcie blisko 2 milionów Ukraińców mieszkających w Polsce i spodziewane dostawy z Rosji. Nie trzeba mówić, że taki konflikt oznacza całkowitą kęską państwa polskiego i rewizję istniejących granic także na Zachodzie. Bo raczej na pewno pod wpływem klęsk wojsk polskich, armia niemiecka utworzy kordon sanitarny w zachodniej i północnej Polsce. Nie trzeba mówić, że taki scenariusz oznacza całkowity rozbiór ziem polskich i desuwerenizację państwa.
Inny – najbardziej prawdopodobny obecnie scenariusz (forsowany przez Macrona i Zeleńskiego) zakłada reakcję państw NATO na posuwanie się wojsk rosyjskich na Donbasie i selektywne wprowadzenie na tereny Ukrainy wojsk NATO – najpierw tzw. instruktorów, a następnie regularnych sił sojuszu. Polacy wchodzą na tereny Zachodniej Ukrainy i zabezpieczają dawną Galicję. Scenariusz ten oznacza również bezpośrednie starcie z armią rosyjską i narażenie Polski na ataki odwetowe. Niesie także ryzyko rozniecenia wojny na całym obszarze Polski a szczególnie na obszarze Kaliningradu i Podlasia. Możliwe jest tutaj również użycie taktycznej broni jądrowej. Rosja widząc wzmożenie militarne zagrażające państwu nie będzie się wahała z bezwzględną odpowiedzią. Polska w takim scenariuszu zostanie kolejnym teatrem wojny, gdzie będzie się toczył główny bój Zachodu ze Wschodem. Dla Polaków to kompletna zagłada i zupełne zniszczenie w wymiarze biologicznym.
Nie trzeba szczegółowo wyjaśniać chyba nikomu, że Polska jest zupełnie nieprzygotowana na żadną wojnę, nawet parodniową. Brakuje nam podstawowych komponentów. Nie ma zorganizowanej obrony cywilnej, brakuje schronów i miejsc przechowywania zasobów do ochrony ludności. Nasze wojsko nie posiada wystarczającej ilości broni, a przez ostatnie dwa lata zostało w 50% rozbrojone ze sprzętu i amunicji (dzieło agentury ukraińskiej), widzimy też olbrzymie braki kadrowe na skutek fali odejść w wojsku polskim. Nie posiadamy także zupełnie zaplecza przemysłowego umożliwiającego dłuższe prowadzenie wojny. Dlatego najbardziej korzystny dla nas wariant to ten, w którym ani wojsko, ani obywatele nie zostaną wciągnięci do wojny a groźny militaryzm ukraiński ulegnie anihilacji. To nasza jedyna szansa na przetrwanie bez większych strat.
Gdzie wróg, gdzie sojusznik?
Rozumiem, że dla wielu miłośników Ukrainy są to bolesne stwierdzenia, ale pewne prawidła geopolityczne są niezmienne. Polska jest za małym graczem w sferze globalnej, aby na skutek „miłości do Ukrainy” ryzykować tak bardzo istnienie państwa i życie obywateli. Musimy myśleć przede wszystkim o sobie i naszych dzieciach, o elementarnym przetrwaniu państwa. Dlatego jest rzeczą normalną, że nasze fundamentalne interesy narodowe są w tym przypadku zbieżne z interesami rosyjskimi i nawet gdybyśmy to nawet uważali za „wstydliwe”, nic na to nie poradzimy. Tak nas warunkuje nasze położenie geograficzne a ogranicza wielkość naszych zasobów strategicznych. Nie możemy grać zatem dalej roli dobrego wujka i adwokata Ukrainy, gdyż i tak już poświęciliśmy bardzo wiele naszych rezerw zupełnie bez sensu, narażając nawę państwową na gniew mocarstwa atomowego a także kluczowego od dziesiątków lat partnera handlowego, od którego zależy konkurencyjność naszej gospodarki i bezpieczeństwo energetyczne. Skalę naszej głupoty implikuje to, że te wszystkie nasze „poświęcania” były dokonywane… dla naszego głównego rywala gospodarczego i szerzej – geopolitycznego – Ukrainy.
Dalej już tą drogą iść nie można. To droga do samozatracenia. Dlatego teraz, kiedy w nadchodzących miesiącach na Wschodzie zachodzą ważne rozstrzygnięcia geopolityczne umiejmy zachować właściwy dystans, postarajmy się zrozumieć ich sens, nie działajmy emocjonalne. Ukraina to nie nasza ojczyzna i w niczym nie jesteśmy jej zobowiązani. Aktywistom trzeba wytłumaczyć, że nie mamy też żadnej mocy, aby cokolwiek zmienić w nieuchronnym biegu rzeczy. Patrzmy przede wszystkim na interesy naszego państwa i naszej społeczności, bądźmy wyjątkowo asertywni. Na tym polega prawdziwy patriotyzm.
Piotr Panasiuk
Fot. wikipedia
Myśl Polska, nr 25-26 (16-23.06.2024)