OpiniePolskaŚwiatNie chcą ginąć za wielką Ukrainę

Redakcja3 tygodnie temu
Wspomoz Fundacje

Władze Ukrainy nakazały zawieszenie od 23 kwietnia świadczenia usług konsularnych dla mężczyzn w wieku poborowym. Minister Spraw Zagranicznych Dmytro Kułeba wyjaśnił, że mężczyźni powinni wrócić do kraju i wesprzeć linię frontu.

Okazało się jednak, że młodzi Ukraińcy wcale nie palą się do śmierci za wielką, niezawisłą Ukrainę. W warszawskim konsulacie doszło do dantejskich scen. Przyszli-niedoszli poborowi i ich matki, nie przebierając w słowach, komentowali decyzję administracji Zełeńskiego.

„Oddaj dokumenty, wynoś się na Ukrainę i sama walcz” – krzyczała jedna z kobiet. „Nie wyślę syna na mięso armatnie. Nie mogę zrozumieć, co takiego zrobiliśmy. Jak władze mogły podjąć wobec nas tak radykalne działania?”. Póki co Polska nie zajęła oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Niedwuznacznie swoje poparcie wobec postulatów władz Ukrainy zadeklarował wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. „To jest obowiązek każdego obywatela w danym państwie, obywatele Ukrainy mają obowiązki wobec państwa. My już dawno sugerowaliśmy, że jesteśmy w stanie pomóc stronie ukraińskiej w tym, żeby ci, którzy są objęci obowiązkiem służby wojskowej, udali się na Ukrainę.”

Czy zatem Polska powinna pomagać władzom Ukrainy w pozyskiwaniu rekruta? Dla wielu perspektywa ta jawi się jako kusząca. W takiej sytuacji zapewne niewielka część zamieszkujących w Polsce młodych Ukraińców poszłaby w przysłowiowe „kamasze”. Znacznie większa jednak opuściłaby nasze terytorium, wyjeżdżając choćby do Niemiec. Nasi zachodni sąsiedzi już zapowiedzieli, że nie będą realizować najnowszych zachcianek administracji Zełeńskiego. Tak czy inaczej cel zostałby osiągnięty i spora grupa młodych Ukraińców opuściłaby nasz kraj.

Spora grupa, lecz bynajmniej nie wszyscy. Nawet nie większość. Nie zmieniłoby to więc istoty problemu, który zgotował nam jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego, wpuszczając do Polski bez kontroli, czy chociażby wstępnej selekcji, miliony obywateli Ukrainy. Masowo, wbrew wszelkim faktom uznani za wojennych uchodźców, zostali przez nas przyjęci i ugoszczeni, żyjąc przez wiele miesięcy na koszt polskiego podatnika.

Po zakończeniu tych luksusowych wczasów część „uchodźców” wróciła na Ukrainę, część pojechała dalej. Jednak grubo ponad milion został u nas. Wysłanie kilkunastu tysięcy z nich na rzeź nic tu nie zmieni. Odziedziczona po PRL monoetniczna i monokulturowa struktura naszego państwa była skarbem. Zasobem, który w ostatnich latach bezrozumnie trwonimy, lecz na szczęście jeszcze nie roztrwoniliśmy. Dlatego po zakończeniu wojny należy grzecznie acz stanowczo pożegnać naszych ukraińskich „gości”. Ale jeszcze nie teraz. Ani nasze słuszne historyczne urazy, ani zrozumiały brak sympatii dla współczesnej Ukrainy i ukraińskości nie są wystarczającą przesłanką do wysłania kilkunastu tysięcy młodych ludzi na niechybną śmierć.

Przemysław Piasta

Myśl Polska, nr 19-20 (5-12.05.2024)

Redakcja