Na twitterowej platformie X nie brakuje komentarzy, wywodów, „analiz” etc. w sprawie śmierci Nawalnego. Jedna z ciekawszych, pióra doktora Macieja Pieczyńskiego publicysty Do Rzeczy, rusycysty, ukrainisty, literaturoznawcy (Uniwersytet Szczeciński), autora książek o tematyce wschodniej.
Pisownia oryginalna: „Kolejny przykład mody na (krytyczne) komentowanie sprawy Nawalnego przez tych, którzy najwyraźniej mają średnie pojęcie o Rosji. Po 1, Nawalny nie był, jak Trocki, częścią systemu władzy. Aspirował do jej zdobycia, ale nie należał do nomenklatury. Po 2, nie był zbrodniarzem, jak Trocki. Był nacjonalistą, który z czasem nieco złagodził poglądy. Walczył z korupcją, a nie o permanentną rewolucję… Nie był też raczej internacjonalistą. Po 3, Putin nie jest żadnym komunistą. Ani takich haseł nie głosi, ani komunizmu nie wprowadził. To, że Putin czci zwycięstwo nad Hitlerem, kompletnie nie oznacza, że czci ZSRR. Polityka historyczna Kremla to synteza kultów różnych epok, których wspólnym mianownikiem jest imperium, rządzone silną ręką. To nie jest kwestia ustroju gospodarczego, tylko pozycji mocarstwowej i centralizacji władzy. Nie jest ważne, czy Rosja była/jest czerwona, czy biała, ważne, żeby była wielka. Lenina Putin krytykuje na każdym kroku – bo w ramach komunistycznego internacjonalizmu „stworzył” państwo ukraińskie, bo przyłożył rękę do upadku wielkiego imperium (które odbudował, w zmienionej formie, Stalin. Ale nie forma ustrojowa tu ważna, tylko imperialna treść). Po 4, Nawalny przypominał bardziej nie tyle Trockiego, co Lenina, i jako taki był często przedstawiany – bo też „agent Zachodu” (berliński pacjent), wysłany w zaplombowanym wagonie/samolocie do Rosji, by ją zniszczyć…”