Władaj mym sercem,/ lęk budzący Boże żywiołów,/ abyś był mą miłością,/ abym mógł pełnić Twą wolę.
Dawna modlitwa irlandzka [1]
W napisanym niedawno tekście „Duch i świat (Tradycji)” starałem się uprzystępnić Czytelnikowi sposób, w jaki postrzegały i odczuwały świat społeczeństwa tradycyjne, przez historyków nazywane archaicznymi [2]. Lecz tradycjonalizm dzisiaj nie może polegać tylko na opisie historycznym, na teoretycznym rekonstruowaniu mentalności człowieka tradycyjnego. Musi wskazywać drogę jej przywrócenia.
W innym miejscu napisałem, że do światopoglądu tradycyjnego zbliżała się filozofia empiriokrytycyzmu [3]. Może to zakrawać na paradoks. Ale paradoksem był sam empiriokrytycyzm: pogrzebał filozofię pozytywistyczną i jej ontologię świata, mimo, iż sam narodził się jako zradykalizowana wersja pozytywizmu. Przypomnijmy krótko główne jego tezy. Zostały one rozwinięte przede wszystkim w pracy „Analiza wrażeń i stosunek sfery fizycznej do psychicznej” (1886) autorstwa Ernsta Macha (1838-1916) oraz w dziełach „Krytyka czystego doświadczenia” (1888-1890) i „Ludzkie pojęcie świata” (1891), które napisał siostrzeniec i chrześniak kompozytora Richarda Wagnera, Richard Avenarius (1843-1896) – na zdjęciu.
Ernst Mach
Dla Avenariusa nauka miała charakter totalizujący: w naturalny sposób dążyła do zaspokojenia występującego w ludzkim umyśle pragnienia jedności, a tym samym do światopoglądu monistycznego, do pojęcia ostatecznego i najwyższego. Pojęciem takim według niemieckiego myśliciela było doświadczenie, jedyna i finalna rzeczywistość. Avenarius odrzucił wszelkie formy dualizmu: podział na ducha i materię, psychiczność i fizyczność, powinność i byt, podmiot i przedmiot. W jego ocenie wszystkie one stanowiły produkt introjekcji, czyli sztucznego zabiegu konstruowania własnego wnętrza w przeciwstawieniu do świata zewnętrznego. Świat zewnętrzny wobec ludzkiego „ja” nie istniał, ponieważ kategorie takie jak „rzecz” czy „substancja” są tylko konwencjami językowymi używanymi do oznaczania składników doświadczenia trwalszych od innych. Nie istniało również samo „ja”, ponieważ doświadczenie polega na oddziaływaniu ośrodkowego układu nerwowego i otoczenia, pomiędzy którymi nie pośredniczy nic. Zarówno rzeczy, jak i myśli powstają w ramach doświadczenia.
Ustalenia Macha także uderzały w nowoczesną wizję świata, z jej wiarą w racjonalny postęp i supremację nauki. Według tego darwinisty nie istniały jakościowe różnice między przednaukowym doświadczeniem zapisywanym w języku potocznym a teoriami naukowymi. Mach przyznawał, że nauka zawsze składa się z „przesądów” – gotowych i sformułowanych uprzednio twierdzeń, weryfikowanych jednak przez nieustanne doświadczenie. Podobnie jak Avenarius, Mach uważał doświadczenie za jedyną rzeczywistość. Głosił, iż w doświadczeniu objawiają się zbiory „elementów”, takich jak barwy, dźwięki, przestrzenie czy czasy, które nazywamy „rzeczami”, jeżeli wiążą się w mniej lub bardziej trwałe i powtarzalne zespoły, a „wrażeniami”, jeśli odnosimy je do siebie jako postrzegane. Ciała fizyczne to jedynie symboliczne znaki myślowe stosowane do wyodrębniania zespołów elementów o określonym stopniu trwałości. Również kategorie takie jak przestrzeń, czas, atom, cząsteczka, osobowość, przyczyna itd. pozostają symbolami, służącymi grupowaniu pewnych elementów, o ile jest to użyteczne.
W filozofii empiriokrytyków pozytywizm doszedł do swego kresu i dokonał samolikwidacji. Nowoczesność jako formacja kulturowa opierała się na założeniu, że istnieje racjonalny podmiot, zdolny do coraz lepszego poznawania i opanowywania świata. Empiriokrytycyzm rozbił i unicestwił podmiot poznający, rozpuszczając go w świecie, który z kolei okazał się płynnym wirem bezosobowego doświadczenia. W charakterystycznej dla niego negacji rozgraniczenia między duchem i materią, w dążeniu do uzyskania bezpośredniego oglądu rzeczywistości ostatecznej, do radykalnego zagłębienia się w nią i zjednoczenia z nią widzimy coś w rodzaju świeckiego mistycyzmu – o czym jeszcze napomknę.
Wróćmy do właściwego tematu. Przywrócenie mentalności człowieka tradycyjnego musi polegać na powrocie ze świata pojęć do świata żywiołów, sił i mocy – bo tak widzą świat społeczeństwa archaiczne. Sprzyja temu filozofia Macha, a uzupełnia ją filozofia Avenariusa, zwłaszcza zawarta w „Ludzkim pojęciu świata”. Nie przez przypadek obaj autorzy byli fizykami.
Jak wspomniano, Avenarius traktuje doświadczenie jako rzeczywistość ostateczną. Doświadczenie oznacza według niego przyjmowanie wrażeń; wrażenia zaś to zmiany w centralnym układzie nerwowym, wywołane przez otoczenie, które oddziałuje na układ nerwowy przez zewnętrzne bodźce albo przez proces odżywiania. Im bardziej rozwija się mózg, tym silniej oddziałują na niego stałe elementy otoczenia. W ten sposób wytwarza się i umacnia poczucie, że świat jest miejscem bezpiecznym, że jest przychylny człowiekowi. Jednocześnie słabnie i zanika poczucie, że świat jest zagadką, tajemnicą. Ponieważ świat wewnętrzny i świat zewnętrzny sprowadzają się do tego samego – do wrażeń, znika przegroda między podmiotem a przedmiotem. Człowiek osiąga jedność ze światem. Nierozwiązywalne problemy metafizyki znikają, a wraz z nimi niepokoje, które one ze sobą niosą.
Zrodzona z rozkładu nowoczesności, filozofia empiriokrytycyzmu mimo scjentystycznej obudowy i żargonu prowadzi do tego, co w światopoglądzie tradycyjnym jest stanem normalnym: do zjednoczenia człowieka ze światem, roztopienia się człowieka w świecie. To przeciwieństwo światopoglądu człowieka nowoczesnego, który postrzega siebie przede wszystkim jako istotę osobną, wyodrębnioną ze świata, oddzieloną od niego, nawet jeśli jest człowiekiem religijnym, wierzącym, chrześcijaninem.
Duchowość człowieka tradycyjnego rozwijała się natomiast w oparciu o poczucie jedności ze światem. Poczucie to było mu źródłem wewnętrznej siły i spokoju. W społeczeństwach tradycyjnych ludzie odczuwali świat jako część siebie, a siebie jako część świata. Można to z jednej strony określić jako naturalizm, ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że człowiek tradycyjny nie rozróżnia ściśle między duchem a materią, w jego oczach natura ma charakter „uduchowiony” – świat duchów i świat ludzi są ze sobą gęsto splątane lub po prostu są jednym światem (4). Empiriokrytycy starają się utorować człowiekowi drogę powrotną do obrazu i sposobu postrzegania świata sprzed dokonania teoretycznego podziału na ducha i materię, który ostatecznie doprowadził do filozofii Kartezjusza. Stanisław Brzozowski podsumował myśl Macha jako „mistycyzm naukowy” [5]. Ze strony Brzozowskiego miała to być po części uszczypliwość, ale trzeba przyznać, że trafił w sedno.
Społeczeństwa archaiczne znane nam ze świata starożytnego miały na ogół charakter pogański; podobnie te społeczeństwa tradycyjne, co przetrwały w czasach nowożytnych, a w niektórych częściach globu nawet do dziś. Opisaną wyżej jedność człowieka ze światem da się jednak osiągnąć również w ramach chrześcijaństwa. Francuski matematyk i filozof Édouard Le Roy (1870-1954), jeden z najważniejszych w XX wieku myślicieli katolickich, napisał: „Nasze prawdziwe ciało to cały przeżywany przez nas wszechświat. Natomiast to, co zdrowy rozsądek w ścisłym sensie nazywa naszym ciałem, stanowi jedynie jego mniej nieświadomy rejon, rejon bardziej niezależnego działania, część, którą bezpośrednio władamy i poprzez którą możemy oddziaływać na resztę.” [6]. Le Roy był, obok francuskiego fizyka i filozofa Pierre’a Duhema (1861-1916), współtwórcą konwencjonalizmu – drugiego obok empiriokrytycyzmu kierunku w filozofii nauki, który wychodząc z założeń pozytywistycznych, zlikwidował filozofię pozytywizmu wraz z jej wizją świata. Zarazem Le Roy należał do najgłośniejszych teoretyków tzw. modernizmu katolickiego z początku XX wieku.
No właśnie. Odzyskanie właściwej człowiekowi tradycyjnemu jedności ze światem jest możliwe również w ramach katolicyzmu. Wymaga jednak cofnięcia się do starych źródeł, odejścia od stanowiącej późną deformację światopoglądu tradycyjnego filozofii scholastycznej i od związanej z nią koncepcji metafizyki. Papież św. Grzegorz I Wielki (540-604) powiada: „(…) ponieważ człowiek ma istnienie pospołu z kamieniami, życie z drzewami, a rozsądek z aniołami, słusznie jest nazywany światem.” Metoda scholastyki polegała na dążeniu do owinięcia rzeczywistości łańcuchem coraz węższych pojęć, do precyzyjnego podzielenia świata – również ponadzmysłowego – na części oraz przyporządkowania każdej z nich nazwy. W rezultacie, zachodnia (tzw. klasyczna) metafizyka nie widzi świata jako żyjącej całości, bo każda żywa całość rozłożona na części przestaje być żywa. A o to widzenie przecież nam chodzi – o to, by człowiek znów umiał zobaczyć tę żyjącą całość wokół siebie i jednocześnie w sobie.
Adam Danek
[1] Opublikowana w: Kuno Meyer (red.), Selections from ancient Irish poetry, Bristol 1928. Cytuję polski przekład za: David Adam (red.), Modlitwy Celtów, przeł. Grażyna Piłkowska, Częstochowa 1997, s. 24.
[2] Adam Danek, Duch i świat (Tradycji), „Myśl Polska”, 2022, nr 37-38.
[3] Adam Danek, Kultura duchowa pozytywizmu, „Myśl Polska”, 2022, nr 51-52.
[4] W swojej pracy Koniec czasów nowożytnych. Próba orientacji (1950) zwrócił na to uwagę ksiądz Romano Guardini (1885-1968). „Świat uważa się w starożytności za coś boskiego. Wywodzi się z arche, pewnego wewnętrznego początku, i przebiega taką drogę, jaką mu wyznacza prawo i przeznaczenie. Ale i ten początek, i prawo, i przeznaczenie przynależą do niego. Świat jest wszechbytującą, wszystko wypełniającą, absolutną rzeczywistością, nie tylko empiryczną lub historyczną, ale i boską. Ta boskość jest pierwszym i tajemniczym elementem świata. Człowiek zaś jest w świecie, a świat w człowieku; zasadniczą postawą religijną jest doświadczyć tej prawdy i przyjąć ją. Wszystkie jestestwa w świecie i moce jego także są boskie. Stąd wywodzą się mity. Mity to postacie i zdarzenia tłumaczące świat i jego elementy, a także człowieka, który mocą swego ducha wychodzi mu naprzeciw, a przecież do niego należy. Mity dają więc człowiekowi możliwość zorientowania się w świecie. Chociaż mity tworzą pewną całość, nie jest ona jednak racjonalna i systematyczna, ale jest czymś żywym; są one w nieustannym ruchu, rozwijają się, przesuwają, stapiają się i przekształcają.” – napisał sławny teoretyk liturgii (Romano Guardini, Koniec czasów nowożytnych. Świat i osoba. Wolność, łaska, los, Kraków 1969, s. 23; przeł. Zofia Włodkowa).
[5] Stanisław Brzozowski, Legenda Młodej Polski. Studia o strukturze duszy kulturalnej, Lwów 1910, s. 460.
[6] Édouard Le Roy, Dogme et critique, Paris 1907, s. 239. Cytuję polski przekład za: Georges Sorel, Rozważania o przemocy, przeł. Marek Mosakowski, Warszawa 2014, s. 38.
Myśl Polska, nr 43-44 (22-29.10.2023)