Trwający od półtora roku konflikt na Ukrainie zmusza polskie społeczeństwo do zastanowienia nad naszym miejscem w Europie i na świecie w kontekście militarnego zagrożenia państwa. Weryfikuje również postawy wobec tego konfliktu oraz możliwe wybory geostrategiczne, jakie Polaka mogłaby dokonać. Wielu z naszych rodaków zadaje sobie pytanie, czy ta postawa, którą od początku konfliktu narzucana jest Polakom przez media zachodnie i polski rząd jest rzeczywiście zbieżna z polskimi interesami i przysparza Polakom korzyści. Czy może trzeba odejść od bieżącej polityki „wspierania Ukrainy” i rozważyć odmienne wybory geopolityczne i inne strategie? Aby odpowiedzieć na to pytanie przeanalizujmy klika kluczowych kwestii.
REALIA GEOPOLITYCZNE
Jak wszyscy wiemy nasz kraj jest położony pomostowo pomiędzy dwoma wielkimi organizmami– światem zachodnioeuropejskim z dominującą pozycja Niemiec i światem rosyjskim, który z kolei sam stanowi sam wielkie ogniwo cywilizacyjne, ale również pomostowe w kontaktach z dominującą na kontynencie azjatyckim cywilizacją chińską. W interesie obu tych światów jest bezpieczeństwo pomostu polskiego i jego niezaangażowanie polityczne i wojskowe. W przeciwnym, bowiem przypadku wzajemne interesy obu tych bloków będą dążyły do takiego uporządkowania polskiego „pomostu”, aby zapewnić wspomniane wcześniej cele. Oczywiste jest, że małej ludnościowo i gospodarczo Polski, posiadającą niewielka armię – nie stać na jakakolwiek politykę będącą w kontrze do wspólnych interesów świata zachodnioeuropejskiego i rosyjskiego. Wszelkie działania nakierowane na pomyślność i rozwój państwa muszą być sprzęgnięte długofalowo z celami kluczowych graczy na kontynencie albo przynajmniej jednym z nich. Zwykle był to wybór pomiędzy światem niemieckim a rosyjskim albo kompromis z tymi dominującymi ośrodkami siły.
Współczesna historia nas nauczyła, że wszelkie próby samodzielnego „stawiania okoniem” w poprzek interesom Europy są z góry skazane na niepowodzenie. Zazwyczaj kończyło się to rozbiorami lub hekatombą narodową tak, jak we wrześniu 1939. Polska ( trzeba to bezustannie powtarzać) jest po prostu zbyt małym i słabym podmiotem, bez „głębokich” zasobów, aby móc narzucać swoją wolę państwom ościennym. Dlatego też wszelkie rojenia o pozycji hegemonicznej i „wielkiej” roli w Europie są fałszywym mitem. Polska teraz tak jak w XVIII walczy o swoje przetrwanie i nigdy do końca nie może być pewna, że to jej się uda.
Wiedząc, że jesteśmy słabi względem naszych sąsiadów powinniśmy wszystkie swoje siły i zasoby skierować w kierunku utrzymania naszej państwowości. Nie możemy tego zrobić inaczej, jak tylko poprzez umiejętna politykę zagraniczną. Nie możemy nikomu grozić militarnie, bo mamy relatywnie słaba armię, nie posiadamy wielkich zasobów finansowych ani demograficznych, także nasze kultura i język nie są wielkimi aktywami na arenie europejskiej. Ważąc to wszystko powinniśmy raczej unikać jakichkolwiek sporów i konfrontacji, które mogłyby odbić się negatywnie na stosunkach z naszymi sąsiadami, które z kolei mogłyby być wykorzystane przez kraje nieprzyjazne Polsce. Powinniśmy natomiast robić wszytko, aby ugruntować przyjaźń i jak najlepsze stosunki ze wszystkimi sąsiadami.
ROLA ROSJI W POLSKIEJ HISTORII
Jako że od zarania naszego bytu państwowego Niemcy, Państwo Krzyżackie a potem Prusy zawsze widziały w ziemiach polskich obiekt ekspansji, już nasi światli przodkowie w XIV doszli do wniosku, że tylko przy współdziałaniu z narodami ruskimi, następnie z Rosją naród polski ma szansę na jakiekolwiek przetrwanie. Tak zwana unia z Litwą to – tak naprawdę unia z Rusinami zamieszkującymi tereny dzisiejszej Białorusi i Ukrainy. Sami Polacy, bowiem byli już wówczas zbyt słabi, aby móc oprzeć się nowoczesnym i coraz bardziej „absolutnym” państwom niemieckim. Dlatego też ostatnie 700 lat polskiej historii tak mocno jest sprzęgnięte z dziejami nacji ruskich a następnie Rosją. Zasadniczo ten wybór geopolityczny dokonany przez naszych przodków jest aktualny do dzisiaj, gdyż kierunek i rodzaj zagrożeń dla państwa generalnie się nie zmienił.
Od czasów Piotra I Rosja stanowi już potężny, nowoczesny ośrodek siły zwany przez niektórych Heatrlandem – niemożliwy do ujarzmienia przez jakiekolwiek państwo „morza” czy też Europy kontynentalnej. Posiada on niezmierzone zasoby ludzkie i surowcowe.
Potęga Rosji oddziaływała na wszystkich okolicznych sąsiadów, również na Polskę. Polacy zresztą sami uczynili Rosję swoim arbitrem na skutek panującej w kraju anarchii i braku nowoczesnego rządu. Rosja posiadała to, czego nie miała Polską -silną i sprawną władzę wykonawczą i armię. Szlachta, więc sama zapraszała carów do pomocy przeciwko Szwedom a potem państwom germańskim, a nawet przeciwko własnemu królowi. Na początku XVIII wieku Polska stała się faktycznie protektoratem rosyjskim, którego istnienie gwarantowało całość terytorialną Rzeczypospolitej. Wobec słabości państwa tylko obawa przed potęgą Rosji hamowała przez blisko 100 lat apetyty zaborcze Prus, Austrii i Saksonii względem naszych ziem etnicznych. Pragnąca naprawy państwa Familia Czartoryskich korzystając z kurateli rosyjskiej powoli wzmacniała i modernizowała państwo próbując utrzymać terytorialne status quo i jedocześnie doczekać do pomyślnej koniunktury międzynarodowej. Niestety siły odśrodkowe i bezwzględna polityka Prus, które starały się udowodnić Rosji, że nie jest sama w stanie zapanować na całością ziem polskich – przeważyła w 1772 i 1793. Katarzyna II pod presja sytuacji politycznej – wojny z Turcja i kolejnej wojny z Polską przystawała na kolejne propozycje Fryderyka II. W zamian za polskie ziemie Prusy porzucały tzw. „ przymierze z Polską”, które wcześniej samy proponowały np. w czasie Sejmu Czteroletniego. Katarzyna próbowała jeszcze rzucić Polakom koło ratunkowe w postaci tzw. konfederacji w Targowicy, która była szansą na skupienie się Polaków przy carycy i uniknięcie grozy rozbiorów. Niestety polskie elity z królem zrozumiały to za późno. Parę lat zabrakło naszym patriotom do doczekania czasów Napoleona i zmiany koniunktury politycznej w Europie. Warcholstwo i ciemnota jezuickiej szlachty, która nie rozumiała meandrów współczesnej gry dyplomatycznej pogrzebała państwo na 123 lata.
Rola Rosji na dzieje narodu polskiego wzmogła się znowu po zwycięstwie nad Francją i po Kongresie Wiedeńskim. W powstałym wówczas Królestwie Polskim car rosyjski był królem Polski, ale poza tym administracja, szkolnictwo wojsko i język było polskie. Był to wielki postęp po okresie urzędowania Prusaków, Austriaków i fali germanizacji.
Niestety, nadeszła kolejna erupcją warcholstwa szlacheckiego, jakim bez wątpienia było Powstanie Listopadowe. Grupa podchorążych pod wpływem różnych tajnych związków roznieciła bezrozumny bunt, kierując się, jakimi emocjonalnymi uniesieniami i zewnętrznymi intrygami. Smarkacze wymordowawszy swoich dowódców narzucili Polakom wojnę z Rosją, której wynik był łatwy do przewidzenia. Ten stosunkowo wysoki poziom autonomii, który Polska uzyskała w okresie napoleońskim w 1815 roku – w 1831 legł w gruzach.
Kolejna próba zmiany zwiększenia zakresu polskiej autonomii pojawiła się w latach 60-tych XX. Rozumny polski patriota Aleksander Wielopolski próbował zmodernizować kraj śmiałymi reformami dotyczącymi samorządów i oświaty i statusu chłopów. Niestety nie był w stanie opanować wzmożenia emocjonalnego rodaków, którzy zachęcani przez Niemcy parli do nowego powstania „narodowego” już od 1860 roku i nic nie było w stanie zmienić ich decyzji. Fatalna rolę wówczas spełniło polskie duchowieństwo katolickie, które zamiast tonować fale niezdrowego wówczas populizmu „narodowego” samo brało aktywny udział w demonstracjach a kościoły zamieniły się w sale do agitacji politycznej. Pomimo starań administracji i samego cara „narodowa” beczka prochu eksplodowała w styczniu 1863 i pogrzebała wszelkie nadzieje na podniesienie statusu ziem polskich.
Straszliwa i niepotrzebna klęska Powstania Styczniowego wyleczyła Polaków z emocjonalnych mrzonek. Do większości Polaków dotarło, że każde powstanie tylko cofa nas na drodze do niepodległości a Rosja nie jest naszym głównym wrogiem, ale właśnie Niemcy rozwijające się cały czas kosztem polskich ziem etnicznych. Kwestię tą ostatecznie wyjaśniła Polakom wielka szkoła historyczna krakowska z Bobrzyńskim, Szujskim i Kalinką na czele, a następnie obóz narodowy Romana Dmowskiego. Większość światłych ludzi zrozumiała istotę trudnego geopolitycznego położenia Polski. Zaprzestano powstań, skupiono się na organizacji oświacie i wzmacnianiu sił propolskich. To musiało przenieść sukces. I właśnie po najdłuższym okresie bez powstań Polska w 1918 stosunkowo łatwo odzyskała niezależny byt.
Pomimo przywrócenia niepodległości Polska była nadal za słaba, aby utrzymać swoją niezależność na dłużej. Osłabione Niemcy i ZSRR dynamicznie odzyskiwały siły i stawały się na powrót mocarstwami, z którymi trzeba było się liczyć i względy, których trzeba było aktywnie zabiegać. Bezrozumna polityka rządu sanacyjnego widząca w Rosji a potem ZSRR głównego antagonistę stała w jaskrawiej opozycji do rozpoznania geopolitycznego zrobionego przez Dmowskiego już przed wojną. Polska nie miała de facto innego wsparcia politycznego niż ZSRR, pomimo wszystkich swoich wad i rozum nakazywał jakąś współpracę pomimo uprzedzeń i animozji historycznych. Zawsze, kiedy Polska odtrącała Rosję rękę jej podawały Prusy lub Niemcy. Tak było i 1772, 1793 i 1830 i 1831 Klęska wrześniowa w 1939 roku była naturalną konsekwencją porażki w myśleniu geopolitycznym polskich elit, które po raz kolejny nie zrozumiały istoty swojego położenia. Pomimo, że Dmowski wielokroć to wszytko wyjaśniał i wydawało się, że Polacy odrobili już lekcję geopolityki. Koryfeusze sanacji, którzy obiecywali, że nie oddadzą nawet guzika od munduru doprowadzili do największej zbrodni geopolitycznej – dopuścili do współdziałania Niemiec i ZSRR przeciwko Polsce. Po raz kolejny za uprzedzenia i błędy szlachty zapłacił polski naród. Tym razem w sposób straszliwy. Hitlerowskie Niemcy wymordowały w ciągu pięciu lat 20% Polaków i zrujnowały kraj.
Kiedy wydawało się, że Polska zginęła na zawsze i zostanie przemielona biologiczne przez bezwzględne młyny totalitarnej III Rzeszy wielkie zwycięstwo ZSRR nad cała nazistowską Europą całkowicie zmieniło koniunkturę polityczną. Polska na powrót się odrodziła i to w granicach, o których mógł tylko marzyć Dmowski. Z Pomorzem, Całym Śląskiem i bez spuścizny wieloetnicznej tzw. Kresów. Długa granica morska i wielkie ośrodki przemysłowe całkowicie zmieniły obraz kraju z rolniczego na przemysłowy skierowany na wymianę gospodarczą z całym światem. Zniknęły Prusy i zagrożenie niemieckie, natomiast sojusz z ZSRR gwarantował całkowite bezpieczeństwo granic. Wraz z upadkiem szaty i ziemiaństwa nastąpiła głęboka demokratyzacja społeczna i zaistniała możliwość awansu społecznego dla mieszkańców wsi. Główny winowajca polskich klęsk- szlachta i magnateria odchodziła upokorzona z areny dziejowej.
Pod kloszem Wielkiego Brata ze wschodu Polska pierwszy raz od wieków nie musiała walczyć o biologiczne przetrwanie. Nastąpił gwałtowny wzrost gospodarczy i kulturalny nienotowany w historii kraju. Został on zahamowany dopiero sterowaną z zewnątrz kolorową rewolucja Solidarności i sankcjami USA w 1981.
Rok 1989 ponownie oznaczał olbrzymią niekorzystną zmianę geopolityczną. W miejsce dwóch równoważących się bloków politycznych pozostał jeden światowy hegemon – USA, który objął kuratelą państwo polskie. Po 50 latach spokoju i skupianiu się na własnych sprawach Polska znowu musiała walczyć o przetrwanie biologiczne, kulturowe i duchowe podobnie jak w XIX wieku bez żadnej gwarancji na sukces. Bezlitośnie drenowana ekonomicznie – Polska została tzw. „zderzakiem strategicznym” zamorskiego imperium bez jakiejkolwiek podmiotowości politycznej. Rosja sama walcząca w latach 90-tych XX wieku o swoje istnienie nie była w stanie wpływać realnie na bieg spraw w Polsce.
ODRODZENIE KONTYNENTU I TRAGIZM LOSÓW POLSKI
Lata dwudzieste XXI wieku przynoszą znowu kolejną wielką zmianę geopolityczną. Stany Zjednoczone osłabły gospodarczo i kulturowo i atlantycki świat jednobiegunowy odszedł do lamusa. Powstało wiele równorzędnych ośrodków siły na świecie. Jest oczywiste, że Polska chcąc przetrwać musi reorientować swoją politykę biorąc pod uwagę kształtujący się na nowo ład międzynarodowy.
Niestety, w ostatnim czasie Amerykanie ze względów oszczędnościowych obmyślili, aby zrobić z Polski swój wysunięty aktywny bastion w Europie – kolejne tzw. Alamo, przeciwko z jednej strony Niemcom a drugiej – państwu związkowemu Rosji i Białorusi. Koncepcja tzw. „międzymorza”, jako zderzaka strategicznego Stanów Zjednoczonych jest krańcowo sprzeczna z polskimi interesami geostrategicznymi, o czym już powiedziano. Nigdy nie będziemy żadnym tzw. „junior partnerem” USA mającym odpowiednie środki mogące cokolwiek faktyczne zmienić i w jakikolwiek sposób wpłynąć na politykę naszych sąsiadów. W najnowszej „light” – koncepcji amerykańskiej Polska ma za zadanie spełniać role tzw. hieny. Jej rolą jest: szarpać”, rozbijać jedność kontynentu, torpedować różne wspólne inicjatywy europejskie, „podstawiać nogi” wszystkiemu, co cementuje kontynent oczywiście w porozumieniu z kontrolerami Departamentem Stanu. Niestety polska służalczość sprawiła, że staliśmy się prymusem w wypełnianiu amerykańskich pomysłów i pośmiewiskiem większości elit europejskich.
Nie jest też prawdą, że Polska może być jakimś liderem państw środkowej Europy, jak nam wmawiają media. Zarówno Węgry, jak i Czechy, Słowacja czy też Bułgaria mają zupełnie różne cele geopolityczne przeważne w większości sprzeczne z polskimi i nigdy nie uznają jakiegoś polskiego „pierwszeństwa”.
Trzeba podkreślić jak wielkim zagrożeniem dla Polski jest odgrywanie roli amerykańskiego zderzaka strategicznego. W przypadku zmiany koniunktury politycznej i wycofaniem się USA z Europy Środkowej zostaniemy zupełnie sami ze skonfliktowanymi sąsiadami bez jakiejkolwiek szansy na pomoc z zewnątrz. Przecież taką sytuację mieliśmy już w 2009 za prezydenta Obamy. Jaką „karę” otrzymają wówczas Polacy od sąsiednich „obrażonych” mocarstw? Czy to będzie żądanie całkowitej neutralności i demilitaryzacji, czy też tylko federalizacji województw?
Obecna polska polityka przypomina powiem taniec na linie nad przepaścią bez jakiejkolwiek rozumnej alternatywy. Jak udowodniła nam współczesna historia – Polska nie może występować równocześnie przeciwko interesem Niemcom i Rosji. Musi przynajmniej z jednym sąsiadów utrzymywać sojusz nie dopuszczając do porozumienia się nad swoja głową. Jako państwo słabsze zawsze musi dawać partnerowi więcej niż sąsiad. To jedyna droga na przetrwanie, jako podmiot polityczny.
Z naszej historii, z ustaleń szkoły krakowskiej, Dmowskiego i innych wiemy, że zawsze najlepszym wyborem geopolitycznym dla Polski jest Rosja. Leży blisko nas, nie rości sobie żadnych pretensji naszych ziem, nie chce nam zmieniać kultury, języka i zwyczajów. Nie chce zawłaszczać naszego rynku, zabierać naszych przedsiębiorstw, kraść naszych zasobów mineralnych, zmieniać np. płci dzieciom etc. To natomiast zawsze było głównym celem kolektywnego Zachodu w stosunku do Polaków, który nigdy nie traktował nas inaczej niż europejskich Indian, których trzeba bezwzględnie eksploatować i rabować ich ziemie. Wystarczy sobie przypomnieć czasy przedwojenne, gdzie również prawie cały przemysł był własnością obcych.
Zobaczmy, jak mało zostało nam naszych fabryk, jak obecnie wygląda polski wielki handel po 30 latach tzw. „transformacji”, przecież ogłoszony jest plan zamknięcia przez Zachód wszystkich polskich kopalni i elektrowni węglowych. Też dla „naszego” dobra. Pod pretekstem liberalizmu, demokracji i klimatyzmu dokonuje się rabunek ludzi i naszych zasobów. To zwykły imperializm zachodni dobrze znany na całym świecie.
Jak wspomniano powyżej, jesteśmy państwem słabym i zdominowanym przez USA i aby cokolwiek wybić się na niezależność i spróbować powalczyć o swoją podmiotowość potrzebujemy Rosji, jako partnera czy tego chcemy, czy nie chcemy. Bez ropy, gazu i węgla rosyjskiego nie będziemy nigdy konkurencyjni ekonomicznie. Bez „przyjaznej” granicy wschodniej nigdy nasze firmy nie będą podmiotami w wielkiej wymianie handlowej Wschód – Zachód i zawsze będzie nam groziła wojna. Bez dostępu do taniej i dobrej techniki militarnej rosyjskiej nigdy nie będziemy w stanie odpowiednio zabezpieczyć naszej armii. Nie łudźmy się że te parę samolotów i parę czołgów za grube miliardy USD cokolwiek wzmocnią naszą obronność. To fikcja.
Dlatego też sztucznie pompowany przez USA konflikt europejsko-rosyjski jest całkowicie sprzeczny z naszymi interesami. Grozi ponadto całej Europie wejściem do wojny i wielkim kryzysem gospodarczym. Rozumie to doskonale premier Węgier Wiktor Orban, który w nosie ma fałszywe tromtadracje zachodu i doskonale wygrywa interesy Węgier opierając się w największej części właśnie na partnerstwie Rosją. Wie, bowiem dobrze, że bez tego partnera byłby tylko ostatnim trybem w rydwanie polityki USA i UE. Orban już teraz korzysta z tworzącego się świata wielocentrycznego, który zwiększa rolę małych państw. Jak chcemy podnieść rangę naszego kraju, idźmy śladem Orbana – poważny, alternatywny parter w Europie jest tylko jeden – to Rosja. I spieszmy z dobrym słowem i wyciągniętą ręką, by nas ktoś znowu nie ubiegł.
Piotr Panasiuk