Parodiowanie historii, polityka jako farsa… Przez Warszawę przeszedł oto marsz złotych dzieci III RP, którym odwidziała się ona, bo już całą czekoladę wyjadły, no i teraz przy żłobie pożywia się obficiej druga grupa, tego samego zresztą chowu. Zresztą, jak to było w „Kordianie i Chamie”?
Któż jest wróg?
Oderwał się z kolumny cień z najeżonym bagnetem i w pędzie pod latarnię ku Kazimierzowi skoczył.
— Bracie żołnierzu! Nuże z nami! — zawołał potrząsając gwerem. Spojrzeli sobie w twarze. Poznali się — …podchorąży Feluś Czartkowski.
— Dokąd? — mruknął Kazimierz.
— Z nami! Wrogowi PiS-owskiemu do piersi uderzyć żelazem!
— Nie znam wroga PiS-owskiego…
— Na aborcję! Czyś oszalał, Deczyński!
— Przytomnie mówię… Któż jest wróg?… Ten, co gnębi i jarzmi…
— Rząd!
— To szerokie słowo!… Nie znam…
— Kaczyński!
— Nie znam Kaczyńskiego!… Moim wrogiem są ciemięzcy i krzywdziciele ludu, których znam dobrze!… Których synami wy jesteście!… Wy!
— Milcz! — zakrzyknął chrapliwie Feluś. — Jest rewolucja!… Kto nie z nami, ten przeciw nam!
— Nic mi do waszej rewolucji, panie podchorąży!… Mojemu ojcu twój ojciec zakład pracy zlikwidował, ceny opłacalne w rolnictwie zniósł, zasiłków nawet pozbawił, z domów eksmitował, służbę zdrowia i oświatę zdezorganizował, na emigrację za chlebem wygnał, na siłę do NATO i UE wbrew interesowi naszemu wepchnął — pamiętam!
— Ach, szelmo! – gniew straszliwy wykrzywił twarz Felusia. – Nie idziesz z nami?
— Mojemu ojcu twój ojciec…
Gwer podchorążego zatoczył łuk w powietrzu… Podniesiona kolba grzmotnęła przed się, na wprost, na oślep. Kazimierz, straszliwie ugodzony w pierś, zachwiał się i runął na drewniany słup latarni…
Nie ta sama wojna
Przechodząc zaś z metafor literackich do historycznych, mam do protestujących taki sam stosunek, jak podczas wojny BCh-owiec do organizacji konspiracyjnej zawiązanej z namaszczeniem we dworze, a składającej się z pana hrabiego, pana ex-starosty, księdza prałata i arendarza Mośka, próbujących klepać go po plecach i mówiących: „No, Stanisławie, teraz to nasza wspólna wojna! Załatwimy okupantów i wszystko będzie tak, jak było!”. O nie, panowie-magnaci. Moja wojna – to nie wasza wojna. I na pewno nie o to, żebyście znowu mieli po staremu.
Istotą utrzymywania III RP w stanie powolnego wzrostu, peryferyzacji, relatywnie marnych warunków życia i niskich dochodów jest właśnie przedstawianie społeczeństwu fałszywej alternatywy: najpierw Solidarności i komuny, potem mazowietczyków i wałęsowców, następnie post-solidarności i post-komuny, wreszcie „Polski Solidarnej” i „Polski Liberalnej”, z których żadna nie była Polską, tylko kreacją wizerunkową, teatrzykiem na potrzeby obcej dominacji i wewnętrznego bezrządu naszego kraju. Jak widać, nie wymyślono jeszcze nowego schematu dzielenia Polaków, eksploatowany jest zatem ten sam od lat 18 i w efekcie, jeśli cokolwiek się w Polsce zmienia na lepsze, to przecież nie dzięki jednym czy drugim rządom, ale tylko i wyłącznie pomimo nich, wbrew i przeciw nim. I to powinna być w istocie jedyna wskazówka określająca zdrowy stosunek do partyjnych igrzysk.
Trucizna i wirusy
Jasne, oceny obu sitw partyjnych monopolizujących obecnie III RP można niuansować. Nadal bowiem, przy wszystkich niegodziwościach i szkodliwościach obecnej partii rządzącej ogólna diagnoza systemu partyjnego III RP nie ulega bynajmniej zmianie: z punktu widzenia głębokiego kryzysu narodowego, w tym zwłaszcza społeczno-ekonomicznego i cywilizacyjnego, Polski PiS pozostaje źle dobranym lekarstwem na realne przypadłości, podczas gdy popisujący się 4 czerwca na platformach liderzy PO, PSL, „Lewicy” itd. są samą chorobą, a w każdym razie jej istotnymi objawami i skutkami ubocznymi. Jedni i drudzy szkodzą, ale wybór między nimi byłby jak stawianie trucizny nad wirusa bądź odwrotnie. Takiego wyboru nie ma i dla nikogo świadomego polskiej racji stanu nawet myśli o nim być nie powinno, także w żadnej drugiej turze, w żadnych milionowych „najważniejszych wyborach”. Po prostu nie i już: ani jedni, ani drudzy! Krytykując rządy PiS-u można i należy przeciwstawiać się powrotowi zarządu PO-PSL-„Lewicy” i analogicznie, odrzucając maszerujących 4 czerwca beneficjentów transformacji nie wolno ulegać fałszywemu wrażeniu, że obecni rządzący są jakościowo lepsi.
Nasz dzień nadejdzie
Bo gdy jeden mówi „PiS to zamordyści!”, a drugi, że „PO to złodzieje!” – to obaj mają rację. I co więcej, gdyby zamienić etykiety – to nadal byłyby prawdziwe. Dlatego w ten nudny do wymiocin dzień alienacji klasy politycznej III RP, gdy jedni napawają się nieistniejącą chwałą „obalenia komuny”, a drudzy opowiadają o „kontynuowaniu olszewickiej deubekizacji przez derusyfikację” – resztki zdrowego, narodowego rozsądku powinny skierować nas poza ten dom wariatów. Na działkę.
Bylebyśmy się tylko nie zasiedzieli aż do po wyborach, bo znowu oba obwoźne cyrki podzielą Polskę ponad naszymi głowami.
Konrad Rękas