Kultura„Prorok” – miedzy fikcją a rzeczywistością

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Po obejrzeniu długo oczekiwanego filmu „Prorok” w reżyserii Michała Kondrata, mam mieszane odczucia. Z jednej strony jest to film niewątpliwie interesujący, z dobrą obsadą aktorską, a z drugiej – obraz dość uproszczony i schematyczny, który powiela wiele stereotypów i nie oddaje pełnej prawdy na temat relacji państwo-Kościół w okresie Polski Ludowej.

Film Michała Kondrata ukazuje losy kardynała Stefana Wyszyńskiego na tle wydarzeń w Polsce w okresie sprawowania władzy przez Władysława Gomułkę – pomiędzy październikiem 1956 roku, a wydarzeniami grudniowymi w 1970 roku. Jedynie marginalnie ukazany jest wcześniejszy pobyt prymasa w ośrodku odosobnienia w Komańczy, jak również jego ostatnie lata po wyborze Karola Wojtyły na papieża. Mocno uwypuklone w filmie są natomiast trudne relacje pomiędzy władzą, a Kościołem katolickim w Polsce Ludowej, naznaczone różnicami politycznymi, ideologicznymi i światopoglądowymi. W szczególności film porusza tło konfliktu związanego z wystosowaniem orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich w 1965 roku oraz kwestię organizowanych przez Kościół obchodów tysiąclecia chrztu Polski w 1966 roku.

Ewidentnym minusem filmu jest jednostronne, a chwilami wręcz naiwne ukazanie rzeczywistości PRL-u oraz tła konfliktu między władzą a Kościołem. Jest to obraz czarno-biały, w którym z jednej strony jest wyidealizowany Kościół na czele z prymasem Wyszyńskim, a z drugiej – opresyjna „władza komunistyczna” reprezentowana przez I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę. Przekaz ten doskonale wpisuje się w utrwaloną po 1989 roku przez środowiska solidarnościowe ocenę dziejów PRL. Zamiast ukazania dwóch mężów stanu, z których każdy na swój sposób bronił interesów Polski, film przedstawia wcielenia dobra i zła – „anioł” Wyszyński i „diabeł” Gomułka. Zresztą nie tylko Gomułka (Adam Ferency), ale również Józef Cyrankiewicz (Marcin Troński) i Zenon Kliszko (Tomasz Sapryk) przedstawieni zostali w filmie w iście demoniczny sposób i trzeba podkreślić, że z roli tej wywiązali się bardzo dobrze.

Ten dychotomiczny obraz ówczesnej rzeczywistości rozmija się jednak z prawdą historyczną. Władysław Gomułka nie był ani fanatycznym antyklerykałem, ani też zaprzysięgłym wrogiem katolicyzmu. Choć prezentował światopogląd ateistyczny i materialistyczny tak jak zdecydowana większość jego formacji politycznej, to miał świadomość roli i znaczenia Kościoła katolickiego w Polsce. Również prymas Stefan Wyszyński zdawał sobie sprawę z sytuacji geopolitycznej Polski i konieczności znalezienia jakiegoś modus vivendi z władzą. Spór spowodowany był z całą pewnością względami ambicjonalnymi – zarówno Gomułka, jak i Wyszyński mieli ambicje bycia przywódcami narodu, wychodząc jednak z zupełnie innych założeń ideologicznych i światopoglądowych. Jak słusznie zauważył – czynny polityk tamtych czasów i badacz historii Polski Ludowej prof. Andrzej Werblan – było to swoiste zderzenie dwóch wielkich indywidualności, z których każda miała poczucie misji dziejowej. Zarówno prymas, jak i I sekretarz z całą pewnością byli patriotami, przy czym zupełnie inaczej rozumieli dobro Polski. Każdy z nich miał zresztą określone „obciążenia środowiskowe” i musiał liczyć się z własnym otoczeniem.

Podkreślić należy, że film „Prorok” w sposób wyjątkowo jednostronny zarysował spór związany z orędziem biskupów polskich do biskupów niemieckich, w którym padły pamiętne słowa: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Wydźwięk tych słów z całą pewnością nie był tak jednoznaczny jak przedstawiono to w filmie. W ówczesnych czasach rany związane z wojną i okupacją niemiecką były całkiem świeże, a zatem nic dziwnego, że orędzie biskupów mogło zostać odczytane jako próba relatywizacji hitlerowskich zbrodni. Podobnie zresztą, obchody tysiąclecia chrztu Polski zostały potraktowane jako wyzwanie rzucone władzy i swoistą próbę walki o rząd dusz w polskim społeczeństwie.

Abstrahując od mankamentów filmu, na uwagę zasługuje dobra gra aktorów. Sławomir Grzymkowski, który wcielił się w postać prymasa Wyszyńskiego umiał oddać jego dostojeństwo i majestat. Z kolei Adam Ferency znakomicie uchwycił charakterystyczny sposób wysławiania się, mimiki i gestykulacji Władysława Gomułki, choć momentami mogły one wydawać się przerysowane. Reasumując, gdyby nie jednostronny i tendencyjny przekaz filmu, jak również schematyczne i stereotypowe ukazanie stron sporu – film „Prorok” można by uznać za całkiem udany. Z całą pewnością nie jest to jednak film, który przejdzie do historii polskiej kinematografii.

Michał Radzikowski

 

Redakcja