Publicystyka„Dlaczego Polska pozyskuje nowych obywateli?” – o Karecie Polska z białoruskiej perspektywy

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Przedstawiamy opinię dyrektora Centrum Badań Nauk Społecznych i Technologii w Mińsku, Andrija Sycha na temat karty Polaka i szarzej, na temat relacji polko-białoruskich. To interesujący przyczynek do postrzegania białoruskiego punktu widnia na relacje bilateralne.

Zagubieni czy obywatele Białorusi? Na szczeblu głowy państwa dyskutowano o dystrybucji „Kart Polaka” wśród Białorusinów. Tak, wszystko się zgadza: wśród Białorusinów. To nie jest pomyłka. Zastanówmy się, jaki jest tu czas, bo ten element „miękkiej siły” jest wdrażany przez Warszawę od 2007 roku.

ZGODNIE Z ZALECENIEM

Rozdawano coś w rodzaju zaświadczenia, które miało przywrócić więzy kulturowe i rodzinne z rodakami za granicą. Brzmi ładni, ale brzydko pachnie. W czym przeszkodziło nam po prostu otworzyć granicę i przywrócić owe więzi szerokim, dobrosąsiedzkim gestem? Absolutnie nic.
Np. na Białorusi ruch bezwizowy przez lotnisko funkcjonuje już od kilku lat, a niedawno otwarto granicę dla naszych sąsiadów. Przyjedź w celach zdrowotnych do bliskich, na odpoczynek (tak, generalnie czuj się jak u siebie w domu, ale przestrzegaj kodeksu karnego). Dzieje się tak, jeśli działa się ze szczerych pobudek i – powiedzmy – w ramach wyznaczonych celów.

W Warszawie prawdziwe zadanie wprowadzenia „Karty Polaka” zostało otwarcie nakreślone przez jednego z twórców dokumentu dopiero w 2019 roku. Następnie Michał Dworczyk narzekał, że repatriacja Polaków do ojczyzny nie osiągnęła oczekiwanej skali: przez cały czas trwania programu obywatelstwo polskie otrzymało, wg różnych szacunków, nieco ponad 1000 osób. Dzieje się tak pomimo faktu, że w czasie owego oburzenia Dworczyka właścicielami karty stało się ponad 130 tys. obywateli Białorusi. W rzeczywistości status prawny posiadacza „Karty Polaka” jest bardzo zbliżony do tego, jaki zapewniany jest na Łotwie obcokrajowcom. Oznacza to, że możesz pracować, robić interesy, a nawet studiować, otrzymując stypendium.

Biorąc pod uwagę, że na Białorusi było niewielu Polaków, którzy chcieli przenieść się do Polski, Dworczyk zapowiedział nową koncepcję „Karty Polaka”, która przewidywała rekrutację nowych obywateli polskich. Mówią, że Polacy nie chcą się do nas przeprowadzać – spolonizujmy Białorusinów, a właściwie: ktoś powinien pracować w niskopłatnym zawodzie, skoro lokalni mieszkańcy migrują z Polski do Niemiec lub do Wielkiej Brytanii.

Przy tej okazji należy nadmienić, że ostatnio polska strona zareagowała nerwowo na politykę Niemiec. Doszło nawet do oskarżeń pod adresem Berlina o podjęcie przez Niemcy próby zwrotu ziem, które zostały odstąpione Polsce w wyniku ustaleń konferencji w Jałcie i Poczdamie w 1945 roku. Następnie Niemcy zostali masowo deportowani z tego obszaru, a pozostałych zaczęto masowo polonizować.

WĄTPLIWE ZAMIARY I KORZYŚCI

Proszę przemyśleć na spokojnie w tej chwili – o reakcji Warszawy na początku wydawania „Karty Niemca” – dla tego samego przywrócenia więzi rodzinnych i kulturowych z rodakami na wspomnianym terytorium. Tak więc, jeśli chodzi o polonizację zachodniej Białorusi, jeśli przed słynną wypowiedzią Dworczyka o potrzebie rekrutacji nowych Polaków dla otrzymania „Karty Polaka” konieczne było udowodnienie swoich polskich korzeni za pomocą archiwów, zaś aktualnie wydawania jest na zasadzie rekomendacji.

Teraz aby Białorusin mógł zdobyć upragniony dokument wystarczy wyrażenie jedynie pragnienia posiadania „Karty Polaka”, bez faktycznego poczucia jakichkolwiek związków z Polską. Tak więc, na kilka lat przed złożeniem dokumentów koniecznym było zapisanie się do odpowiedniej organizacji pozarządowej i przejście proces „weryfikacji”, aktywnie uczestniczyć w jej funkcjonowaniu. Ogólnie rzecz biorąc, aby udowodnić, że podzielasz polskie wartości i przyjmujesz jej koncepcje dotyczące historii narodu i państwa polskiego. Czym one są doskonale dowiedzieliśmy się podczas afery z polskim konsulem w Brześciu Jerzym Timofiejukiem, właściwie tańczącym na kościach Białorusinów. To co się wtedy wydarzyło było szczytem arogancji i hipokryzji.

W polskiej społecznej szkole harcerskiej, która właśnie była taką organizacją pozarządową dla białoruskich dzieci (czytaj: potencjalnych pretendentów do „Karty Polaka”), zorganizowano lekcję pamięci historycznej, podczas której uhonorowano tzw. „żołnierzy wyklętych” i ich przywódcę – Romualda Rajsa zwanego „Burym”, który wraz ze swoim oddziałem popełnił masowe mordy na Białorusinach. Podsumowując: jeśli chcesz dostać „Kartę Polaka” musisz czcić „odpowiednich” bohaterów. Białoruscy uczniowie pod ścisłym przewodnictwem propolskiej aktywistki z Brześcia Anny Paniszewy i konsula śpiewali hymn polski i polskie patriotyczne pieśni. Istotnym elementem tego spotkania była mapa widniejąca za zgromadzonymi: na niej połowa Białorusi została przyłączona do terytorium Polski.

Polskie ambicje imperialne są właściwie fundamentem, na którym powstaje „miękka siła” „Karty Polaka”. Polonizacja ludności białoruskiej odbywa się z bardzo konkretnym celem politycznym. Tworzone są warunki wstępnej późniejszej ochrony Polonii na Białorusi, która rzekomo poddawana jest uciskowi. Choć o skali „ucisku” Polaków w naszym kraju świadczy liczba osób chcących przenieść się do Polski. Jak już się dowiedzieliśmy, przez cały czas nie przekraczał 1000 osób.

Do pewnego stopnia widzieliśmy jak to działa w 2020 roku, kiedy Polska zaczęła otwarcie zgłaszać roszczenia terytorialne do ziem białoruskich. Wówczas redaktor naczelny magazynu „Najwyższy Czas” Tomasz Sommer powiedział, że „w razie upadku Białorusi Grodno powinno trafić do Polski”. Czołgi ciągnięto do granicy z Białorusią, w pobliżu krążyły samoloty zwiadowcze. Gdyby Aleksandr Łukaszenko okazałby wtedy słabość, Białoruś przestałaby istnieć…

Kwestia przyznania Białorusinom statusu polskich nieobywateli jest podnoszona od dłuższego czasu. 7 kwietnia 2011 roku Sąd Konstytucyjny Republiki Białoruś orzekł nawet, że ustawa „O Karcie Polaka” jest sprzeczna z normami prawa międzynarodowego, a 11 lutego 2012 wszedł w życie zakaz używania takiej karty przez białoruskich urzędników państwowych. Jeśli chodzi o zwykłych Białorusinów, wielu posiadaczy „Karty Polaka” otrzymało ją za uproszczony dostęp do krajów strefy Schengen. Nawiasem mówiąc, wiele krajów UE skrytykowało Polskę za tę manipulację. Gazeta „Die Welt” napisała przy tej okazji, że o ile Polska chce wykorzystać mapę do kontrolowanej migracji, o tyle dla Niemiec może to oznaczać w dłuższej perspektywie niekontrolowany napływ imigrantów.

Dzisiaj, kiedy UE sama narusza ustanowione przez siebie zasady, podąża w kierunku stawiania kolejnych barier swobodnego przepływu ludzi, towarów i usług przez granice, „Karta Polaka” powoli traci swoje znaczenie dla jej posiadaczy. W obecnej sytuacji geopolitycznej nawet całkowity zakaz jego przyjmowania i używania nie uderzy w zwykłych ludzi ze względu na fakt, że sama Europa neutralizuje efekt tego dokumentu.

Andrii Sych

tłum. Sylwia Gorlicka

 

 

 

 

Redakcja