PublicystykaW imię wolności?

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Trudno jest nie powiedzieć o dzisiejszych czasach inaczej, aniżeli, że są totalitarne. Wskazywanie innym tego, jak powinno się myśleć i reagować oraz cenzura i wyciąganie konsekwencji wobec wszystkich „nieposłusznych” powinny być tego najlepszych przykładem. Niestety, wśród wielkiej części społeczeństwa – które od lat karmione jest narracją o ciągłych przejawach i możliwości powrotu faszyzmu, komunizmu czy jakiegokolwiek ZAGROŻENIA – utrwaliło się przekonanie, że wszelkie działania mające na celu zwalczanie takowych przejawów są gwarancją jego bezpieczeństwa oraz wolności i z marszu powinno uznać się je za słuszne.

Takim oto sposobem Polacy zgodzili się na ekspansje NATO na wschód oraz budowę baz wojskowych na terytorium Polski, bo wedle wszystkich znaków na niebie Rosja miała stanowić dla nas wielkie ZAGROŻENIE. Podobnie miały się sprawy, jeżeli chodzi o Bliski Wschód i tamtejsze ZAGROŻENIE muzułmańskimi ekstremistami mającymi rozsiać się po Europie jak mrówki, co zaowocowało cichym przyzwoleniem „wolnego świata” wobec napadu na niezależne wtedy od USA państwa i wymordowaniem ok. 11 milionów cywilów.

Szeroko rozumiane ZAGROŻENIE mające czyhać na nas za każdym rogiem, to nie tylko budzące grozę ideologię z przeszłości czy straszliwe państwa, ale również ich przywódcy – DYKTATORZY! Krążą legendy, że pojawiają się oni wszędzie tam, gdzie próbuje się podważyć atlantycki, jednowymiarowy model rozwoju społeczeństw i odmawia „przyjaźni”, jaką oferuje dobroduszny Wuj Sam.

Według jedynej słusznej narracji – jaką rzecz jasna prowadzą wyłącznie ośrodki powiązane z USA oraz Unią Europejską – do szerokiego grona dyktatorów możemy zaliczyć między innymi takie osobistości jak: Mu Amar Kadafiego – przywódcę niezależnego niegdyś państwa Libijskiego, po którego obaleniu przywrócono niewolnictwo, Saddama Husseina – który w momencie gdy jeszcze nie został obalony i zamordowany miał być posiadaczem broni chemicznej, co po czasie zdementowano (rzecz jasna, gdy USA przejęło już władzę nad Irakiem) czy samego Osame Bin Ladena – głównego odpowiedzialnego za zamach na WTC, co dziwnym trafem stało się przyczynkiem, do rozpoczęcia całej „demokratyzacji” na Bliskim Wschodzie i oficjalnego tournée USA w tamtych stronach.

Jednym z najnowszych zdiagnozowanych przypadków DYKTATORA, okazał się Viktor Orban, który chociaż predysponował do tego tytułu już od jakiegoś czasu, oficjalnie został nim okrzyknięty, w momencie gdy postanowił stanąć w obronie obywateli swojego państwa i nie zgodził się na działania mające uderzyć w ich interesy. Zaraz za nim plasuje się Aleksander Łukaszenka, który zszedł nieco na drugi plan, w momencie gdy kolorowa rewolucja rozpętana na Białorusi nie przetrwała próby czasu oraz oporu oddziałów OMON-u, których prywatne dane umieszczali w sieci działacze opozycji. Dla niewtajemniczonych zarówno Viktor Orban, jak również Aleksander Łukaszenka, to nie tylko DYKTATORZY, ale również marionetki samego Władimira Władimirowicza Putina, Dyktatora nr 1, z którym może jedynie konkurować sam, Kim Dzong Un. Zapytacie o dowody? To przecież oczywiste! Wszyscy są tacy… niedemokratyczni!

Tak więc ZAGROŻENIA i DYKTATORZY czają się wśród nas. Swoją drogą, my również mamy swojego, póki co jednego, ale żeby nie wydawał się taki mały i niegroźny, bywają momenty, że cały Zachód stawia go na równi ze wszystkimi pozostałymi. Można powiedzieć, że to lekka paranoja, bo działania, jakie podejmuje idealnie wpisują się w politykę, którą cały „wolny świat” prowadzi przeciwko wszelkiemu rodzajowi ZAGROŻENIOM. Ot, taki lekki kogel-mogel. Ale co tam, nikomu to zbytnio nie przeszkadza, przecież wielu znanych i cenionych DYKTATORÓW, którzy wcześniej nimi nie byli również romansowało z wielkimi tego świata…

Niech lekka ironia nie zwiedzie czytelnika. Zrzucenie maski i pokazanie prawdziwej twarzy neoliberalizmu, to bynajmniej nie powód do żartów. Emanująca na każdym kroku propaganda na temat wolności pęka na naszych oczach, jak mydlana bańka. Cenzura w intrenecie oraz wyciąganie konsekwencji prawnych wobec osób, które przez większość życia były przekonywane, że żyją w wolnym świecie i mogą myśleć samodzielnie są realne. Przykład, że z każdego można zrobić przysłowiowego DYKTATORA jest równie aktualny jak bardziej przyziemne i namacalne oskarżenia zwykłych ludzi o „zdradę Ojczyzny” czy bycie „agentem”. Wszystko z ustami pełnymi frazesów o wolności i bezpieczeństwie.

Patryk Chruślak

Redakcja