KulturaJak budować kościoły

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Wśród konserwatywnie nastawionych katolików, a także katolicko nastawionych konserwatystów, wyższość dawnej, historycznej architektury sakralnej nad współczesną uchodzi zazwyczaj za pewnik.

W rzeczywistości wcale nie musi ona jednak być regułą. Konserwatyści zbyt często skupiają się tylko na wyglądzie starych i nowych kościołów, a nie zwracają uwagi na ich funkcję, nieświadomie przyznając kulturze prymat nad religią. A przecież o istocie obiektu przesądza bardziej jego funkcja, niż wygląd.

Szczerze mówiąc, w zabytkowych świątyniach z minionych wieków, kapiących w środku złotem, migotliwymi barwami i szkiełkami, tęsknię nieraz za surowością nowoczesnych, „modernistycznych” kościołów, bardziej sprzyjających modlitewnemu wyciszeniu i skupieniu. Przytoczmy przykład miasta, które obfituje w te pierwsze.

W Krakowie znajduje się sześć historycznych kościołów związanych z franciszkańską rodziną zakonną. Większość z nich powstała w czasach baroku, więc posiada charakterystyczne dla tamtej epoki, utrzymane w bombastycznym stylu, przeładowane ozdobami wnętrza. Późniejszego dodania takiego barokowego wystroju nie oszczędzono nawet tchnącej średniowieczną powagą, romańskiej bryle kościoła św. Andrzeja. A wszystko to w świątyniach pod kuratelą zakonu, który za swą szczególną misję obrał odnowienie w Kościele ideału ewangelicznego ubóstwa.

Podobne przykłady można przytaczać bez końca. Dlatego – czy to się komuś podoba, czy nie – zabytkowe kościoły protestanckie pod względem koncepcyjnym są niejednokrotnie lepsze od pochodzących z tych samych czasów świątyń katolickich, naznaczonych barokowym czy rokokowym kiczem. Lecz cóż z tego, skoro – jak podkreślał Hegel – są to kościoły puste.

Protestantyzm miał własny, odmienny od katolickiego, sposób zeświecczania miejsc kultu przez niefortunny dobór środków wyrazu w architekturze sakralnej: niewłaściwie pojmowane dążenie do surowości i prostoty kończyło się prostactwem. Jeśli katolickie kościoły zbyt często przypominały lukrowane torty, to protestanckie zbyt często przypominały stodoły czy magazyny – i część budowniczych posoborowych świątyń katolickich zaraziła się tą manierą od protestantów.

Wierząca dusza uciekała jednak od spowodowanej tym przyziemności, toteż nawet w protestanckich Stanach Zjednoczonych w drugiej połowie XIX wieku nastąpił nawrót do bardziej majestatycznych, wzniosłych stylów sprzed Reformacji: na amerykańskiej ziemi – właśnie tam, za oceanem, z dala od Starego Świata – rozkwitła architektura neoromańska i neogotycka, zarówno kościelna, jak i świecka. Jako mistrz pierwszej zasłynął Henry Hobson Richardson (1838-1886), drugą jeszcze pod koniec trzeciej dekady XX wieku tworzył Ralph Adams Cram (1863-1942).

Kościół może być nowoczesny, ale musi zachować charakter sakralny, to znaczy musi pozostać miejscem świętym (hieros topos) w takim sensie, w jakim o zjawisku świętości pisał Rudolf Otto (1869-1937): dawać lub wzmacniać poczucie obecności nie z tego świata, wyższej i potężniejszej od człowieka [1], a sam sprawiać wrażenie, że jest przejściem, bramą między światami. Jego forma powinna więc stwarzać i podtrzymywać atmosferę kontaktu z sacrum. Co za tym idzie, byłoby słuszne, by współczesnemu budownictwu kościołów towarzyszyła lepsza znajomość zasad tradycyjnej (archaicznej) architektury sakralnej – stosowania takich elementów, jak symbolika Środka, „góry” i „dołu”, kierunków kardynalnych (Północ, Południe, Wschód, Zachód), axis mundi (osi wszechświata), krzyża jako symbolu kosmicznego [2]. Wskazane jest również integrowanie świątyń z Naturą, która od zawsze służyła za medium kierujące myśli ludzi ku Bogu, wykorzystanie jej symbolizmu i majestatu.

Udany przykład tego ostatniego stanowi Garden Grove Church w Kalifornii (na zdjęciu). Do chwili obecnej rozrósł się on w duży kompleks kościelny z katedrą; mowa tu jednak tylko o jego najstarszej części – świątyni zwanej Arboretum („ogród”, „lasek”), zaprojektowanej w latach sześćdziesiątych przez Richarda Neutrę (1892-1970).

Neutra zalicza się do najwybitniejszych przedstawicieli stylu organicznego w architekturze [3]. Był mistrzem w łączeniu budowli ze światem Natury. Sam określał swe koncepcje mianem „biologii architektonicznej” lub „biorealizmu” [4].

Wzniesiony przez niego stary Garden Grove Church jest otoczony wodą i oglądany z odpowiedniej strony wygląda, jakby na niej stał. Jest również do tego stopnia przeszklony, że praktycznie przezroczysty: stojąc przed jedną ze ścian bocznych, widzi się przez nią niebo po drugiej stronie świątyni. Wprowadzono wreszcie nieszablonową konstrukcję dzwonnicy: widziana z pewnej odległości i odpowiedniego kierunku daje złudzenie, że dzwony są zawieszone w powietrzu. Całość stwarza wrażenie świątyni rozpływającej się w żywiołach i niewątpliwie o taki efekt chodziło Neutrze.

Garden Grove Church od chwili powstania należał do prezbiterian, ale w 2012 r. został odkupiony, po czym zaadaptowany przez Kościół katolicki. Niestety, wcześniej zdążył się rozrosnąć do rozmiarów całego kompleksu. W międzyczasie bowiem obok kościoła zaprojektowanego przez Neutrę dobudowano szereg stereotypowo współczesnych gmachów (w tym obecną katedrę), przywodzących na myśl raczej korporacyjne biurowce niż miejsce kultu religijnego. Dobrze, że w Arboretum mogą się dziś modlić katolicy. Źle, że muszą to czynić otoczeni przez na siłę nowoczesną brzydotę.

Adam Danek

[1] Zob. Rudolf Otto, „Świętość. Elementy irracjonalne w pojęciu bóstwa i ich stosunek do elementów racjonalnych”, przeł. Bogdan Kupis, Warszawa 1999.

[2] Zob. Stefan Czarnowski, „Góra” i „dół” w systemie kierunków sakralnych”, przeł. Nina Assorodobraj, [w:] tenże, „Dzieła”, t. 3, „Studia z dziejów kultury celtyckiej. Studia z dziejów religii”, Warszawa 1956, s. 237-241.

[3] Zob. Adam Danek, „Porządek organiczny w architekturze”, „Myśl Polska”, 2020, nr 35-36 (2307-2308).

[4] Zob. Pál Máté, „Richard Neutra”, Warszawa 1978.

Myśl Polska, nr 21-22 (22-29.05.2022)

Redakcja