PublicystykaŚwiatLitwa: atak na Waldemara Tomaszewskiego 

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Polska mniejszość narodowa żyjąca w granicach Republiki Litewskiej, stanowiąca ok. 16% mieszkańców Wilna (w 2021 r. – ok. 85 tys. osób) i 6,5% mieszkańców kraju (ok. 183 tys. osób), wciąż stanowi poważną siłę demograficzną, ekonomiczną i polityczną.

Polaków ubyło co prawda o ok. 17 tys. w stosunku do spisu z 2011 r., ale ludności całej Litwy ubyło w tym czasie znacznie więcej, bo 233 tys. i Litwa liczy teraz tylko 2,8 miliona mieszkańców.

Państwo litewskie jest w chwili obecnej, najmocniej w swojej historii po 1991 r., uzależnione od opcji atlantyckiej, czyli głównie od USA. Oprócz tradycyjnej roli antyrosyjskiej i proukraińskiej, w ostatnim okresie podejmuje także tak irracjonalne działania jak ostentacyjne wspieranie Tajwanu, co – zupełnie bez związku z rzeczywistymi interesami Litwy – konfliktuje ten niewielki kraj z potężnymi Chinami. Jedyne wytłumaczenie, to harcownictwo dalekiego przyczółka na „prośbę” amerykańskiego hegemona. Litwini niechętnym okiem patrzą na mniejszość rosyjską (5%), a zwłaszcza na sojusz polityczny miejscowych Polaków i Rosjan, przy czym, faktem jest, że z sojuszu tego, w sensie konkretnych miejsc w ciałach przedstawicielskich, głównie korzystają Polacy, którzy jednak w zamian występują także w obronie nie tylko swoich, ale i rosyjskich praw, jako mniejszości narodowej.

Przywiązanie tamtejszych Polaków do swojej narodowości i polityka prowadzona przez większościową organizację – Akcję Wyborczą Polaków na Litwie – komplikuje sojusz Polski z Litwą i silnie antyrosyjski kurs obu krajów. Stąd próby podejmowane przez różne środowiska, w tym dawnej Unii Wolności budowania alternatywy w postaci hybrydy litewsko-polskiej objawiającej się 100% poparciem dla Litwy z zachowaniem części „niegroźnych” dla interesów litewskiego nacjonalizmu tradycji polskich, głównie o charakterze sentymentalnym. Wyborcze sukcesy, nie licząc trochę słabszego wyniku w ostatniej elekcji, nie stały się przyczynkiem do szerokiego otwarcia ramion Macierzy. Przeciwnie, stały się problemem politycznym i przyczyną swego rodzaju ostracyzmu naszych rodaków przez władze i mainstreamowe media w Polsce. Szczególnie źle kojarzy się im lider AWPL Waldemar Tomaszewski. Tomaszewski i AWPL znajdują się zresztą w bardzo trudnej sytuacji. Uważając słusznie za priorytet walkę o prawa Polaków na Litwie, muszą iść na kompromisy gdzie indziej.

Stanowisko lidera AWPL jest racjonalne i wynika z realizmu politycznego. Chcąc walczyć o prawa Polaków w miejscu ich zamieszkania, nie może, zwłaszcza w obecnej sytuacji, iść pod prąd polityki państwa litewskiego. Dlatego po wypowiedzi byłego posła Zbigniewa Jedzińskiego (obecnie asystenta posła Czesława Olszewskiego), który na Facebooku napisał, że: „Polska powinna czym szybciej porzucić UE i NATO i założyć sojusz z Rosją. Będzie to najsilniejszy sojusz państw słowiańskich, opartych na wartościach chrześcijańskich i prorodzinnych, który będzie służył obywatelom Polski, a nie komuś tam zza oceanu”, Biuro Prasowe AWPL złożyło oświadczenie, w którym podkreśliło, że Jedziński, który jednocześnie postanowił zawiesić swoje członkostwo w partii,  wyrażał swoje prywatne poglądy, do których ma prawo na mocy konstytucyjnej wolności słowa.

To wszystko nie przeszkadza w kolejnym ataku z Polski na AWPL i samego Tomaszewskiego. 2 kwietnia br. ukazał się na jednym z czołowych obecnie portali uprawiających na wskroś jednostronną propagandę pro-ukraińską a w zasadzie nawet można powiedzieć po prostu, ukraińską, na Interii, zdobionej wszędzie kolorami flagi ukraińskiej, tekst pióra Justyny Kaczmarczyk. Można tam znaleźć następujące stwierdzenia:

– fałszywa narracja rosyjska szerzy się bez większych przeszkód wśród Polaków mieszkających na Litwie;

– niektórzy Polacy są absolutnie uzależnieni od kremlowskiej propagandy – to słowa Aliny Obolewicz, która jest historykiem i przewodnikiem po Wilnie;

– wszystko to jest spowodowane popularnością wśród Polaków kanałów rosyjskich i białoruskich.

24 lutego br., zaraz po rozpoczęciu rosyjskiej operacji na Ukrainie, litewska Komisja Radia i Telewizji podjęła decyzje o zablokowaniu sześciu kanałów rosyjskiej TV za „szerzenie propagandy wojennej i podżeganie do wojny”.

Wspomniana p. Obolewicz, komentując stanowisko Polaków litewskich, tych nieprawomyślnie „ulegających propagandzie Kremla”, idzie jeszcze dalej, kwestionując ich polskość! Nazywa rejony zamieszkałe przez Polaków „teoretycznie typowo polskimi terenami”. Dlaczego? Bo nie potępiły „kategorycznie, a nawet wspierały agresywne działania Łukaszenki” w 2020 r., „dziś zaś pokrywa się to z byciem proputinowskim”. W Solecznikach, gdzie wg retoryki p. Obolewicz „teoretycznie” jest 80% Polaków, „rzeczywistość jest taka, że tam lepiej głośno nie wypowiadać się za Ukrainą, bo można nawet po głowie dostać”. To nie wszystko. Obolewicz najwyraźniej wydaje się, że odkrywa Amerykę mówiąc: „Polacy mieszkający w tych miejscowościach deklarują się jako Polacy, ale wyraźna część z nich nie zna języka polskiego albo zna bardzo gwarowy, potoczny polski, będący raczej mieszaniną rosyjskiego i białoruskiego z dodatkiem polskich słów”. Jak wskazałem wyżej, nie ma w tym niczego sensacyjnego. Może warto podpowiedzieć p. Obolewicz, aby pogłębiła wiedzę na ten temat i spojrzała na społeczność polską nie tylko przez pryzmat szlachty, która to narracja faktycznie zawłaszczyła historię, ale nie daje pełnego obrazu litewskiej polskości. Obolewicz pogrąża się ostatecznie stwierdzeniem: „To, że ktoś chodzi do polskiej szkoły czy nazywa się Polakiem, wcale nie znaczy, że nie jest zupełnie zrusyfikowany”.

Opinie i konkluzje p. Obolewicz, być może nawet bez intencji – są wyrazem patologicznego poglądu, wg którego, kto nie jest jednoznacznie przeciwko Rosji, nie jest (prawdziwym) Polakiem. Jest to nie tylko wystąpienie przeciwko wolności sumienia i przekonań, ale i uzurpowanie sobie prawa do określania, kto Polakiem jest, a kto nie, i do wykluczania tych, którzy wydumanym kryteriom polskości nie odpowiadają.

Artykuł Interii zawiera oczywiście także atak na Waldemara Tomaszewskiego. Za obronę wolności mediów (i wolności wyboru tego, co się ogląda) oraz – tradycyjnie – za wstążkę georgijewską.

Jedynym pozytywem tekstu Kaczmarczyk jest zamieszczenie odpowiedzi Tomaszewskiego na pytania wysłane przez Interię. Lider AWPL powtarza w nich słowa wypowiedziane w wywiadzie dla litewskiej agencji informacyjnej ELTA. Podkreśla, że on i jego organizacja zdecydowanie potępiła inwazję rosyjską już 24 lutego br., gdyż „wojna nigdy nie była i nie będzie metodą rozwiązywania konfliktów i nie ma dla niej usprawiedliwienia nawet w sytuacji troski o prawa swych rodaków w innych państwach. Jest to nie do przyjęcia, w XXI wieku należy rozmawiać, nie zaś wszczynać wojnę”.

W kwestii zablokowania kanałów TV Tomaszewski dodał, że „o ile zrozumiałe jest wstrzymanie emisji kanałów informacyjnych, o tyle zawieszenie nadawania wszystkich kanałów białoruskich i rosyjskich, w tym rozrywkowych, sportowych i kulturalnych wyrządzi więcej krzywdy niż przyniesie korzyści. Skrzywdzi zwłaszcza Bogu ducha winnych naszych obywateli litewskich narodowości białoruskiej i rosyjskiej. Takie działanie stworzy przesłanki do rozniecania waśni narodowościowych na Litwie. Już mamy do czynienia z aktami przemocy na tle narodowościowym. Niedawno pobito na Litwie nawet kilku Ukraińców, bo…rozmawiali między sobą po rosyjsku. Dochodzimy do niebezpiecznych absurdów.

Dlatego też należy oddzielić politykę od sportu i kultury. Pamiętajmy, że prawie 16% obywateli Litwy to osoby należące do mniejszości narodowych, które zgodnie z konwencjami międzynarodowymi mają prawo do posługiwania się swoim językiem ojczystym. Nie może być obywateli pierwszej i drugiej kategorii, lepszych i gorszych ze względu na narodowość, bo byłaby to dyskryminacja.  Za chwilę będziemy żyć jak w świecie orwellowskim, w którym władza będzie decydować za człowieka co ma oglądać a czego nie, to powrót do komuny. Ludzie są wolni i potrafią sami odróżnić ziarno od plew. Nawet w czasach sowieckich, gdy byliśmy zniewoleni walczyliśmy o prawdę”. W obecnych okolicznościach to zapewne wszystko na co może sobie pozwolić Tomaszewski.

W czasie, kiedy Interia atakuje „teoretycznych Polaków” za uleganie propagandzie Kremla, na terenach zamieszkałych przez Polaków trwa walka o polskie szkoły. Z inicjatywy litewskich konserwatystów i liberałów władze rejonu trockiego chcą zdegradować do poziomu oddziałów innych szkół polskie szkoły, podstawową w Starych Trokach i gimnazjum w Połukniu. W ostatnich dniach odbyły się pikiety Polaków pod ambasadą RP w Wilnie w proteście przeciwko bezczynności tej placówki w obronie praw polskiej rdzennej ludności Wileńszczyzny, oraz pod siedzibą rządu Litwy. Waldemar Tomaszewski zwrócił uwagę w swoim przemówieniu na to, że to kolejny atak na polskie szkoły, że dwa lata temu zlikwidowano ostatnią polską szkołę w rejonie szyrwinckim, zaś planuje się likwidację również w rejonie święcańskim. Zwrócił również uwagę na ciągły problem zwrotu mienia, który to problem dotyczy już praktycznie tylko Polaków. Polacy nie doczekali wsparcia ze strony Macierzy, doczekali za to ze strony Unii Europejskiej…

Szkoda, że o tych codziennych, a bardzo istotnych w życiu mniejszości polskiej sprawach nie mówi się głośno w Polsce, w tym w rządzie, parlamencie i w mediach, z Interią i jej wileńską rozmówczynią włącznie. A może ci teoretyczni Polacy rzeczywiście są tylko dla Polski ciężarem?

Żeby ująć temat całościowo zmuszony jestem wyrazić też kilka słów niepokoju. Oczywiście, niczego z wyżej wypowiedzianych zdań nie odwołuję. Jestem przekonany, że Waldemar Tomaszewski jest politykiem o dużej autonomii osobistej i nie ulegającym wpływom. Przekonanie to nie znosi jednak obawy związanej z jego współpracą z dr. Bogusławem Rogalskim, byłym posłem i działaczem Ligi Polskich Rodzin, i jego partią Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin. AWPL ma nawet w nazwie dodatek w postaci skrótu ZChR, który tam znaczy Związek Chrześcijańskich Rodzin, zatem skojarzenie jest oczywiste i prawdziwe. Rzeczywiście obie organizacje i osobiście p. Rogalski z p. Tomaszewskim współpracują. Być może dla Tomaszewskiego ta współpraca to wentyl bezpieczeństwa. Nie wiem. W każdym razie poglądy Rogalskiego i polskiego ZChR sytuują tę formację na prawo od PiS. W najistotniejszej kwestii, w polityce zagranicznej, p. Rogalski dał się już w przeszłości poznać jako zwolennik opcji atlantyckiej. Nic się tu nie zmieniło. Udziela się często w Radiu Maryja, w ostatnim okresie ostro występując przeciwko Rosji, przy użyciu argumentów typowych dla propagandy PiS i polskiej prawicy antyrosyjskiej.

Opowiada się m.in. za radykalną polityką sankcji przeciwko Rosji, wnioskuje do Jarosława Kaczyńskiego o zajęcie tzw. spornych nieruchomości rosyjskich w Gdańsku i Warszawie oraz twierdzi, że Putin pragnie odbudowy ZSRR. 30 marca br. w RM powiedział: „Nie spodziewajmy się po Niemcach żadnego wsparcia i żadnego solidaryzmu, szukajmy sojuszników dalej – jeśli trzeba, nawet na innych kontynentach”. Najnowsza aktywność polskiej wersji ZChR, to propozycja ustawy, na mocy której do końca 2022 roku z przestrzeni publicznej znikną wszystkie monumenty „wdzięczności” Armii Czerwonej. Dodam od siebie, że tuż przed ograniczeniami pandemicznymi miałem okazję być na spotkaniu organizowanym przez p. Rogalskiego, jako były członek LPR. O tym, jakie jest to środowisko świadczy w pewnym stopniu fakt zaproszenia na to spotkanie Adama Słomki, którego (spóźnione) przybycie wywołało entuzjazm dużej części zgromadzonych. Pozostaje otwartym pytanie, jak to się ma do działalności i poglądów Waldemara Tomaszewskiego oraz jego współpracowników z AWPL i w ogóle, poglądów Polaków z Wileńszczyzny? W chwili obecnej nie podejmuję się na nie odpowiedzieć.

Adam Śmiech

Myśl Polska, nr 15-16 (10-17.04.2022)

Redakcja