AktualnościCo dalej po uznaniu niepodległości republik Donieckiej i Ługańskiej przez prezydenta Putina

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Prezydent Władymir Putin uznał niepodległość Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej. To krok będący odpowiedzią na milczenie, bądź wręcz całkowite odrzucenie propozycji Rosji z 17 grudnia 2021 r. Pamiętajmy, że propozycja Rosji była wyjściową, tj. maksymalistyczną, taką, z której niektórych punktów można i trzeba zrezygnować w ramach negocjacji. Najważniejsze były dwie sprawy – zamknięcie „otwartego okna” do NATO i faktyczna „wieczysta” neutralność Ukrainy.

Rozwiązanie to wciąż leży na stole. Ale ze względu na celowy upór Anglosasów, sytuacja rozwinęła się w kierunku obiektywnie niekorzystnym dla Ukrainy. Do tej pory można było myśleć o rozwiązaniu sytuacji w formacie mińskim, tj. z przyznaniem autonomii wspomnianym republikom w ramach Ukrainy. Teraz to rozwiązanie wydaje się być już niemożliwe. Zwolennicy hasła „nie oddamy ani guzika” przegrywają po raz n-ty na naszych oczach, a Anglosasi pokrzyczą, pokrzyczą, a w końcu – prędzej czy później – znajdą formułę współistnienia, bo przecież nie będą obrzucać Rosji bombami atomowymi w imię jakichś ziem, o których historii i położeniu mają pojęcie jak świnia o orle. Mają zbyt dużo do stracenia.

Ukraina traci najbardziej, ale traci też Europa Środkowa i Wschodnia, w której Anglosasi skutecznie zaimplementowali permanentny stan napięcia. Lata lecą, a nikt nie uczy się od historii, która wszak jest nauczycielką życia. W starciu supermocarstw, państwa słabe powinny przede wszystkim rozumieć swoje położenie i wyprzedzać myślowo konsekwencje swoich zachowań. Stawianie przez państwo słabe wszystkiego na jedna kartę kończy się klęską. Takie jest prawo dziejów. Wg szczytnych zasad ONZ każde państwo jest równe. Nie chcę powiedzieć, że są państwa równiejsze, ale oprócz formalnej równości każdego państwa, np. Gwinei Równikowej i Stanów Zjednoczonych przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, jest jeszcze zwykła różnica potencjału na co dzień. Z tej różnicy potencjału, jak również z przełożenia tego potencjału na pozycję danego państwa, wynika faktyczna nierówność w polityce światowej USA i Gwinei Równikowej, żeby już trzymać się tego przykładu. Amerykanie nie pozwolili na emancypację drugiego cesarstwa Meksyku, której próbę podjęła Francja w czasie Wojny Secesyjnej, nie pozwolili na rakiety radzieckie na Kubie w XX wieku. Formalnie Meksyk i Kuba mogły sobie rościć prawo do równości, ale faktycznie nie było takiej możliwości. To jest nierówność, która w istocie pochodzi ze świata natury i dotyczy również stosunków miedzy państwami i między ludźmi w ogóle.

Neutralna Ukraina to nie jest nic złego, to nie jest obóz koncentracyjny, to może być zupełnie normalne miejsce do życia i rozwoju młodego i targanego sprzecznościami narodu ukraińskiego. Ta neutralność i wycofanie się USA z Europy Środkowo-Wschodniej w rozumieniu wycofania z ofensywnych instalacji militarnych (choćby nazywanych enigmatycznie defensywnymi), jest koniecznością nie tylko dla Ukrainy. Jest koniecznością i dla Rosji, która utrzymywana jest dotąd w ciągłym napięciu, co jest obiektywnie dla niej także niekorzystne, ale i dla wszystkich narodów i państw tej części Europy, które zamiast o wydatkach na zbrojenia i zapożyczaniu się na ten cel, powinny były myśleć o pokojowym współistnieniu i rozwoju dla dobra wspólnego tego regionu, a nie przeciwko komuś i w interesie mocarstwa zza oceanu.

Tymczasem, po decyzji Putina czekają nas kolejne tygodnie zorganizowanego obłędu w mediach Zachodu z udziałem rządów i instytucji, a dla nas, przede wszystkim w mediach polskich. Udowadniania rzekomych kłamstw Putinowi, oświadczeń, stanowisk, sankcji i pewnie kolejnych pozbawionych sensu uchwał Sejmu.

Adam Śmiech

Redakcja