ŚwiatKrotochwile dyplomacji: blondynka w akcji

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

10 lutego w Rosji obchodzony jest Dzień Pracownika Służb Dyplomatycznych. Z czego skorzystali Brytyjczycy i sprawili rosyjskiemu MSZ nieoczekiwaną siurpryzę – wysłali na rozmowy z Siergiejem Ławrowem niejaką Liz Truss, 46-letnią notoryczną panią minister w brytyjskim rządzie.

Elizabeth Mery Truss, bo tak brzmi jej pełne nazwisko, jest aktualnie — ministrem spraw zagranicznych, a właściwie — Jej Królewskiej Mości Głównym Sekretarzem Państwa ds. Zagranicznych i Wspólnoty Narodów.

Wcześniej, Liz Truss była ministrem edukacji (2012), ministrem środowiska, żywności i wsi (2014), ministrem sprawiedliwości (2015/2016), ministrem skarbu i Lordem Kanclerzem w rządzie Theresy May. W rządzie Borysa Johnsona, najpierw była ministrem handlu zagranicznego, potem, we wrześniu ub. roku, po rekonstrukcji rządu Johnsona — awansowała na szefową MSZ.

Pani minister jest po studiach na Oxfordzie obejmujących takie nauki, jak politologię, filozofię i ekonomię. Oficjalnie jest specjalistką w rachunkowości zarządzającej (menadżerskiej). Ale jak widać brylowanie w brytyjskim gabinecie bardziej jej odpowiada i niż bycie menadżerską księgową. Dla tej pasji przesiadła się z partii Liberalnych Demokratów do torysów.

Pani Ela (Liz, to zdrobnienie od Elizabeth) przybyła do Moskwy nieco wcześniej, zabrała do Rosji osobistego fotografa i zafundowała sobie sesję fotograficzną na Placu Czerwonym. Fotki pod murami Kremla czy też na tle kopułek „Wasyla”, niechybnie ozdobią jej gabinet!

W dniu spotkania z ministrem Ławrowem odwiedziła rano „wielkiego anglofila” – Wiktora Sadowicza, rektora Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, który wręczył jej swoją książkę pt: „Analiza funkcjonalna”. Stamtąd dotarła do podkremlowskiego Ogrodu Aleksandrowskiego i jak relacjonuje RIA Novosti: „Półtorej godziny przed przybyciem Truss, Ogród Aleksandrowski został otoczony kordonem, według korespondenta nie było takiego wzmocnienia środków nawet podczas przybycia niemieckiego Kanclerz Angela Merkel w Moskwie latem 2021, a także podczas wizyty prezydenta Francji Emmanuela Macrona w tym tygodniu ” i złożyła kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza.

Naładowana emocjami gwiazda brytyjskiej dyplomacji pojechała następnie do jednego z siedmiu, „pałaców kultury” w Moskwie, gdzie urzęduje Siergiej Ławrow. Była to pierwsza od czterech lat wizyta szefa brytyjskiego MSZ w Rosji. Siergiej Ławrow nie zapomni jej chyba do końca życia. Zazwyczaj powściągliwy w publicznych ocenach, tym razem nie wytrzymał i spointował spotkanie, jak rozmowę głuchego ze ślepcem. Siergiej Wiktorowicz jest z reguły nienagannie uprzejmy, ale tym razem na jego twarzy wyraźnie widać było chęć wypowiedzenia bardziej dosadnego zdania, jednak powstrzymał się.

Celem moskiewskiego spotkania dyplomacji brytyjskiej i rosyjskiej, miało być, jak donosiły polskie i zachodnie media, „skłonienie władz na Kremlu do konstruktywnych rozmów i dyplomatycznego uregulowania napięcia przy granicach z Ukrainą, gdzie obecnie znajduje się ponad sto tysięcy rosyjskich żołnierzy przygotowanych – według prognoz zachodniego wywiadu – do inwazji na sąsiedni kraj”.

Podczas zamkniętej części rozmów między ministrem Ławrowem a panią Elą, odbyła się kuriozalna wymiana uwag, o czym poinformował rosyjski „Kommiersant”, powołując się na dwa źródła dyplomatyczne.

Szefowa brytyjskiej dyplomacji usilnie przekonywała szefa rosyjskiego MSZ o konieczności wycofania rosyjskich sił zbrojnych z obszarów graniczących z Ukrainą. – Nie widzę żadnego innego powodu, aby 100 000 żołnierzy stacjonowało na granicy z Ukrainą poza stwarzaniem zagrożeniem dla Ukrainy. Jeśli Rosja poważnie myśli o dyplomacji, musi przenieść te wojska i odstąpić od gróźb – powiedziała. Truss oskarżyła Moskwę również o próbę destabilizacji ukraińskiej dyplomacji poprzez wojnę hybrydową.

Siergiej Ławrow odpowiedział, że wojsko znajduje się na terytorium swojego kraju: „rosyjskie wojsko jest w Rosji”. Liz Truss jednak nadal nalegała, by je wycofać. Rosyjski minister ponownie sprzeciwił się temu, twierdząc, że wojsko niczego nie naruszyło, ponieważ ma prawo do prowadzenia dowolnych manewrów na terenie Federacji Rosyjskiej.

Nieco zirytowany postawą pani Eli, zadał swojej brytyjskiej koleżance proste, retoryczne pytanie: „Czy uznaje pani suwerenność Rosji nad regionami Rostowa i Woroneża?”

Po krótkiej przerwie, minister Elunia palnęła z przekonaniem: „Wielka Brytania nigdy nie uzna rosyjskiej suwerenności nad tymi regionami”.

Wobec takiej deklaracji, musiała interweniować ambasador Wielkiej Brytanii w Federacji Rosyjskiej Deborah Bonnert, która dyskretnie i delikatnie wyjaśniła „niekumatej” pani Eluni, że tak naprawdę „mówimy o rosyjskich regionach”.

W tym stylu pani Ela zaserwowała jeszcze parę innych rewelacji, wmawiając szefowi rosyjskiej dyplomacji, że Rosja chce zaatakować zachodniego sąsiada, za co czekają Rosję surowe kary i smutne konsekwencje. „Rosja wciąż ma możliwość powstrzymania agresji na Ukrainę i trzymania się dyplomatycznej ścieżki porozumienia”, perorowała z przekonaniem Brytyjka. Siergiej Ławrow osłupiał! „Gadał dziad do obrazu…”, zdawała się mówić jego mina… Jak można powstrzymać coś, czego nie ma! Nie istnieje.

Na spotkaniu z dziennikarzami przyznał, że jest rozczarowany tym, że była to rozmowa „niemego z głuchym”. Niby słuchano, ale nie słyszano. „Nasze dokładne wyjaśnienia spadły na nieprzygotowaną glebę”. Minister Ławrow opisał to tak: „Było mniej więcej tak samo, gdy Brytyjczycy mówią, że Rosja czeka, aż ziemia zamarznie i będzie jak kamień, by czołgi mogły spokojnie wjechać na terytorium ukraińskie”. Wg niego taka sam zamarznięta „gleba była dzisiaj u brytyjskich kolegów”. „Spadały” na nią i „odbiły się” liczne fakty. Przypominał też o szczegółowych wyjaśnieniach Władimira Putina i innych przedstawicieli Rosji dot. rzekomych planów inwazji na Ukrainę. Nic. Betonowa ściana. Zero zrozumienia tego, co mówił, jego słowa padały, jak kamień w wodę. „Poczułem, że nasi brytyjscy koledzy albo nie są zaznajomieni z nimi, albo całkowicie je ignorują”.

Szefowa brytyjskiej dyplomacji na wspólnej konferencji prasowej dalej oskarżyła Rosję o „agresywne zachowanie”. Podkreśliła, że dyplomacja Rosji nie powinna przeszkadzać Ukrainie w decydowaniu o swojej przyszłości. Ostrzegała, że wojna przeciwko Ukrainie byłaby długim konfliktem, sojusznicy Kijowa wprowadziliby sankcje, a gazociąg Nord Stream 2 nie zostałby uruchomiony.

Liz Truss swoimi publicznymi wypowiedziami szokuje nie od dzisiaj.

Swego czasu w wywiadzie dla BBC, deklarując możliwą „rosyjską agresję ” wobec Ukrainy, obiecała dodatkowe wsparcie „naszym bałtyckim sojusznikom zza Morza Czarnego ”.

W listopadzie ub. roku, w rozmowie z „The Sunday Telegraph” uczyniła Rosję odpowiedzialną za kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. „Rosja ponosi tutaj wyraźną odpowiedzialność. Powinna wywierać presję na władze białoruskie w celu zakończenia kryzysu i rozpoczęcia dialogu” – przekonywała czytelników pani Ela.

Nieco później tego samego roku (30 listopada) pojechała do Łotwy na spotkanie ministrów spraw zagranicznych NATO. Po drodze zatrzymała się w Estonii, gdzie odwiedziła kontyngent wojsk brytyjskich stacjonującym tam w ramach misji NATO i zafundowała sobie jazdę czołgiem przez zaśnieżony poligon. Oczywiście, fotki pani Eli w czołgu obiegły zachodnie media. W swoim przemówieniu na ministerialnym spotkaniu nie zapomniała oskarżyć Moskwy o „złośliwe działanie” i ostrzegła Kreml, że Rosja popełni strategiczny błąd, jeśli dokona inwazji na Ukrainę.

21 stycznia tego roku minister Truss przebywała z wizytą w Australii. W swoim wystąpieniu w think tanku – Instytutcie Lowy w Sydney – stwierdziła, że naród ukraiński postawi godny opór w przypadku rosyjskiej agresji, ponieważ w swojej historii Ukraina już widziała najazdy: „od Mongołów do Tatarów”. Jej zdaniem „inwazja wciągnie Rosję w bagno podobne do tego, które powstało w wyniku wojny w Afganistanie czy konfliktu w Czeczenii”. Następnego dnia brytyjskie MSZ oskarżyło Rosję o przygotowanie zamachu stanu na Ukrainie w celu doprowadzenia do władzy prorosyjskiego polityka, byłego deputowanego Rady Najwyższej Jewgienija Murajewa, który uznał takie oskarżenia za „głupie i absurdalne”. Rosyjskie MSZ nazwało je „dezinformacją”.

Wyczyny „blondynki” (w naturze też jest blondynką) brytyjskiej dyplomacji wywołały sporo złośliwych komentarzy, co mnie absolutnie nie dziwi!

Przewodniczący Komisji Rady Federacji ds. Polityki Informacyjnej Aleksiej Puszkow: „Okazuje się, że sensacyjna wypowiedź Truss o „wielkiej Ukrainie”, która o swoją długą historię walczyła albo z Mongołami, albo z Tatarami, nie jest przejęzyczeniem, to nie jest nieudany zwrot, ale coś głębszego, co wynika z, delikatnie mówiąc — nieznajomości tematu.

Władimir Korniłow (politolog): „Powiedziałem kiedyś, że Liz Truss wkrótce przyćmi Jen Psaki w oczach naszych słuchaczy. (…) Trzeba tylko zrozumieć logikę szefa MSZ. Po prostu Wielka Brytania nie może uznać suwerenności Rosji. (…) Musimy odpowiedzieć symetrycznie i wycofać uznanie Leeds i Manchesteru za — brytyjskie”.

Dmitrij Steszin (dowódca wojskowy): „Churchill obudził się i zaczął wyciskać kolanami wieko trumny. (…) Bez względu na to, jak bardzo skarcimy nasze MSZ, Ławrow jest dyplomatą z dużej litery, ale ten stwór w spódnicy to Murziłka z ściągawką, awatar anglosaskich plutokratów”.

Michaił Szachnazarow (dziennikarz, pisarz): „To nie przypadek, że szefowa brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wspięła się na czołg w Estonii. I wydaje się, że nie tylko się wspięła, ale także bezskutecznie wysiadła”.

„ Wybaczcie mi, przyjaciele, ale szefowa brytyjskiego MSZ Liz Truss, to jakiś wstyd … ”, mówiła w osłupieniu Gia Saralidze, prowadząca program w stacji radiowej Wiesti FM.

Nic dodać, nic ująć!

Zofia Bąbczyńska-Jelonek

Szczecin, 12 lutego 2022 r.

Za: https://vk.com/@sophico43

Redakcja