Realizacja porozumień mińskich oznacza upadek reżimu w Kijowie i tańszy gaz dla Europy. Kijów publicznie oświadczył, że realizacja porozumień mińskich jest dla władz ukraińskich nie do przyjęcia. Jest to otwarty krok w kierunku wojny.
Perspektywa tragedii
Konflikt ukraiński staje się kluczowym konfliktem w Europie. Jest jak napięta sprężyna, która albo wystrzeli, albo pęknie. Tak czy inaczej, dojdzie do ofiar śmiertelnych, zapaści gospodarczej i wielu tragedii.
Jedynym wyjściem w tej chwili jest obniżenie temperatury konfliktu lub usunięcie jego przyczyn – realizacja porozumień mińskich zawartych między Kijowem a Donieckiem i Ługańskiem. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale innej drogi po prostu nie ma.
Jedyna droga – porozumienia mińskie
Rosja, Francja i Niemcy nalegają na przestrzeganie porozumień mińskich. Podpisanie pierwszego protokołu mińskiego, a następnie drugiego porozumienia mińskiego przerwało wojnę i doprowadziło do faktycznej klęski armii kijowskiej.
Pierwsze porozumienia mińskie zostały podpisane po klęsce armii ukraińskiej pod Iłowajskiem w 2014 roku. Drugie, rozszerzone, zostało podpisane po kolejnej klęsce strony ukraińskiej w 2015 roku.
W redagowanie tekstu porozumień zaangażowani byli prezydenci Rosji, Ukrainy, Francji oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel. Porozumienia mińskie zostały zatwierdzone specjalną rezolucją Rady Bezpieczeństwa ONZ.
Petro Poroszenko, który podpisał i obiecywał realizację porozumień mińskich kładących kres wojnie, był osobiście zaangażowany w ich przygotowanie. Był taki moment, gdy próbował nawet, choć nieśmiało, wprowadzić je w życie.
Treść porozumień
Co jest ich istotą?
Porozumienia przewidywały zawieszenie broni, wycofanie ciężkiego uzbrojenia, wybory lokalne w Donbasie według prawa ukraińskiego, amnestię dla osób, które brały udział w konflikcie, dostawy pomocy humanitarnej oraz przywrócenie kontroli Kijowa nad granicą, czyli powrót tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej do Ukrainy z zachowaniem szerokiej autonomii, w tym z możliwością głosowania i wybierania przez mieszkańców zbuntowanych terytoriów przedstawicieli ukraińskich władz centralnych.
W niedawnej konfrontacji między Waszyngtonem a Moskwą nawet Stany Zjednoczone zaczęły nalegać na realizację porozumień mińskich. Ale wtedy pojawił się sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, Aleksiej Daniłow.
W wywiadzie udzielonym Associated Press specjalnie dla zachodnich odbiorców, po tym jak Amerykanie nalegali na realizację porozumień mińskich, stwierdził: „Realizacja porozumień mińskich oznacza zniszczenie kraju. Kiedy zostały one podpisane pod bronią przystawionej nam do czoła przez Rosjan – a Niemcy i Francuzi spokojnie na to patrzyli – dla wszystkich rozsądnych ludzi było już jasne, że nie da się tych dokumentów wprowadzić w życie”.
Daniłow ostrzegł Zachód przed wywieraniem presji na Ukrainę w sprawie realizacji porozumień, mówiąc, że wywołałoby to destabilizację. „Jeśli będą nalegać na realizację porozumień mińskich w ich obecnej formie, będzie to bardzo niebezpieczne dla naszego kraju” – powiedział.
Porozumienia byłyby końcem sankcji
Kijów od samego początku nie chciał realizować mińskich porozumień pokojowych. Podpis władz ukraińskich pod nimi, nawet pomimo osobistej mediacji Merkel i Françoisa Hollande’a, nie jest wart nawet papieru, na którym te umowy są wydrukowane. Było to oszustwo zarówno wobec Moskwy, Paryża, jak i Berlina.
Władze ukraińskie nie będą realizować porozumień mińskich, ponieważ stworzy to warunki polityczne do zniesienia sankcji wobec Rosji. To z kolei zmniejszy presję polityczną na Nord Stream 2, co doprowadzi do stabilizacji cen na giełdzie energii i obniżenia cen gazu ziemnego dla zwykłych Europejczyków.
Co zaskakujące, los rosyjskich sankcji odwetowych wobec producentów europejskich, które wyrządziły znaczne szkody rolnictwu Unii Europejskiej, jest również w rękach władz ukraińskich. A władze ukraińskie, ustami Daniłowa, po raz pierwszy tak szczerze i wprost mówią: „Nie będzie realizacji porozumień mińskich!”.
Kijów nie chce Donbasu
Kijów nie chce powrotu Doniecka i Ługańska bardziej niż ktokolwiek inny. Trzeba to bardzo wyraźnie zrozumieć, choć brzmi to paradoksalnie.
Władze w Kijowie nie chcą przywrócić jedności z Donieckiem i Ługańskiem.
Wcielenie rebelianckich regionów z powrotem do Ukrainy oznacza powrót kilku milionów ludzi, którzy potrzebują swoich świadczeń socjalnych. Przez prawie osiem lat Kijów nie wypłacał emerytur mieszkańcom Doniecka i Ługańska, mimo że mieli i mają do nich pełne prawo.
Ukraina ma solidarystyczny system emerytalny, a mieszkańcy Donbasu, płacąc regularnie od dziesięcioleci składki emerytalne od swoich zarobków, zasilili ukraiński Fundusz Emerytalny w nadziei na obiecaną emeryturę. Dług wobec nich wkrótce zbliży się do miliarda dolarów.
Obcy politycznie
Dodatkowo, powrót mieszkańców Doniecka i Ługańska na Ukrainę to zmiana krajobrazu politycznego. Nietrudno się domyślić, że mieszkańcy Doniecka i Ługańska są krytycznie nastawieni do obecnych władz Ukrainy i jest bardzo mało prawdopodobne, aby na nie głosowali. Na kogo będą głosować?
Jedyną akceptowalną siłą polityczną na tych terenach jest opozycyjny Blok „Za życiem”, którego szef został umieszczony w areszcie domowym przez Wołodymyra Zełeńskiego i nadzorowanego przez niego prokuratora generalnego.
Setki tysięcy nowych głosów oddanych na tę partię mogłyby wysunąć ją na czoło wyścigu o większość parlamentarną, a tym samym diametralnie zmienić cały układ władzy w kraju, likwidując monopol nacjonalistycznych sił radykalnych, który ugruntował się po 2014 roku.
A utrata władzy na Ukrainie automatycznie oznacza: 1) przejęcie kapitału lub środków służących do jego pomnażania; 2) sprawy karne.
W końcu realizacja porozumień mińskich oznacza utratę władzy wewnątrz kraju. Nie pójdą na to. Tak, byłby to koniec obecnego reżimu politycznego, ale jest to możliwa droga do pokoju i powstrzymania rozpadu kraju.
Ale nie – dla ukraińskich elit politycznych władza jest ważniejsza niż kraj.
Tragiczny finał
Porozumienia mińskie były oszustwem nie tylko wobec Rosjan, ale i Europejczyków.
Teraz władze ukraińskie otwarcie przyznają, że nie będą ich realizować, co oznacza, że Rosja ma możliwość jednostronnego wycofania się z nich, czyli uznania republik ludowych, zawarcia z nimi sojuszu wojskowego i dostarczenia im wysokiej jakości broni.
Stany Zjednoczone wyślą broń do Kijowa, Rosja wyśle broń do Doniecka, a uchodźcy z Ukrainy pojadą do Europy.
Wasilij Murawicki
korespondencja z Ukrainy