HistoriaRecenzjePisać trzeźwo o wyklętych.

Red.2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Stała się rzecz zła. „Żołnierze wyklęci” stali się dogmatem politycznym. I jako dogmat nie podlegają dzisiaj normalnej ocenie historycznej. Na straży tego dogmatu stoją samozwańczy obrońcy wyklęcizmu. Jak nie podzielasz zdania o ich zbiorowej szlachetności, mądrości i prawości – przestajesz być Polakiem. Mało istotne że takie słowa są również dla tych co upominali się o pamięć o tych żołnierzach gdy temat był niszowy i nie funkcjonował w przestrzeni publicznej – red. Jana Engelgarda, prof. Anny Raźny czy red. Konrada Rękasa. Wszyscy uznani za wyklętych zostali bezrefleksyjnie wpisani do naszego panteonu bohaterów narodowych. Nie ma już miejsca na żadne odcienie. Prawda ma być jedna. Według talmudystów wyklęcizmu nie wolno nawet krytykować jawnych zbrodniarzy, którzy mordowali ludność cywilną pod płaszczykiem patriotyzmu i antykomunizmu. W dyskusjach internetowych arcybiskup Stanisław Wielgus został zrównany z Stefanem Michnikiem. Stało się tak tylko dlatego że odważył się w swoich wspomnieniach napisać kilka gorzkich słów o wyklętych z swojej okolicy. Nawet Jędrzej Giertych stał się dla części wyznawców wyklęcizmu podejrzany za brak entuzjazmu w stosunku do działań powojennego podziemia. Dzisiaj jako żołnierzy wyklętych wymienia się ludzi nie mających z tym zjawiskiem nic wspólnego: Zygmunta Waltera-Jankego, Emila Fieldorfa, Witolda Pileckiego, Witolda Staniszkisa, Władysława Wójcika czy Stanisława Skalskiego. Pomieszane zostały pojęcia represjonowanych i prześladowanych w okresie bezprawia bermanoszczyzny z wyklętymi. Kult tzw. żołnierzy wyklętych wpisał się trwale w historię i niestety przestał być kwestią politycznych debat i dyskusji. Stał się nie tylko dogmatem, ale również częścią oficjalnej ideologii państwowej współczesnej Polski. Jest to TENDENCJA SAMOBÓJCZA NARODU POSKIEGO wpisująca się w ciąg DZIEJÓW GŁUPOTY W POLSCE.

Najbardziej zaskakujące to, że bezrefleksyjnie chwalą powojenne działania podziemia antykomunistycznego również ludzie zazwyczaj trzeźwi, odwołujący się do dorobku narodowej demokracji i realistycznej postawy Romana Dmowskiego a nawet Bolesława Piaseckiego. Nie widzą tego że działania znacznej części żołnierzy wyklętych są wręcz odwrotnością realizmu, którego uczył Dmowski. Marzenia o wybuchu kolejnej III wojny światowej, która miała rzekomo wybuchnąć po II i stanowić oczywiste uzasadnienie kontynuowania działań zbrojnych na wyzwolonych spod okupacji III Rzeszy terenach Rzeczypospolitej są szaleństwem. I nie usprawiedliwia tego nawet beznadziejne położenie pewnej części żołnierzy związanych z podziemiem niepodległościowym. Roman Dmowski w fundamentalnej pracy „Polityka polska i odbudowanie państwa” pisał „Bytu Polski ryzykować, jej przyszłości przegrywać nie wolno ani jednostce, ani organizacji jakiejkolwiek, ani nawet całemu pokoleniu”. Stronnicy racji powojennego podziemia zapominają o tej ważnej nauce.

Właśnie dlatego rzadko sięgam po książki w tym temacie. Dlatego długo się opierałem, ale na szczęście się przełamałem i kupiłem pracę dotyczącą wyklętych „Antykomunistycznego podziemia portret zbiorowy 1945-1956”. Jak się okazało prof. Mariusz Mazur napisał bardzo ważną dla nas Polaków książkę. Nie ma tam uproszczeń, płytkich formułek, upiększania rzeczywistości. To solidna analiza i szukanie odpowiedzi. Wydawnictwo Bellona, które książkę ładnie wydało pisze o autorze „Docieka, jak i dlaczego tak, a nie inaczej, myśleli i działali ludzie konspirujący po wojnie. Tworzy ich portret zbiorowy i odpowiada na ważne pytania: skąd się wzięli w podziemiu, jakie mieli pochodzenie i wykształcenie, do jakich wartości się odwoływali, czy byli religijni, czy odczuwali strach lub dumę, wreszcie o czym marzyli, jak wyobrażali sobie niepodległą Polskę i swoje w niej miejsce. Autor nie unika też problemów kontrowersyjnych, takich jak przejawy demoralizacji partyzantów, bandytyzmu czy alkoholizmu, skłonności do agresji i przemocy. Publikacja jest nowatorska, łącząc historię i psychologię społeczną, a zarazem jest napisana w sposób przystępny dla czytelnika. Jak twierdzi w recenzji wydawniczej znany historyk Marcin Zaremba – Mariusz Mazur nie oskarża, raczej stara się zrozumieć, dostarczając materiał w sprawie. Jest to „historia rozumiejąca”: motywy, postawy, zachowania, a nie oskarżająca czy – druga skrajność – apologetyczna. Spodziewamy się, że książka wywoła zainteresowanie i dyskusję w środowisku historycznym i mediach.”

W jednym z wywiadów sam profesor Mazur powiedział „Nigdy nie odważyłbym się zarzucać ludziom podziemia braku patriotyzmu, bo to był z pewnością jeden z istotnych czynników. Rzecz w tym, że nie był to czynnik jedyny (…) Ktoś pod wpływem chwili zdezerterował z wojska, a potem ochłonął – ale nie mógł już wrócić ani do domu, ani do jednostki. Jeszcze kogoś pobito na milicji, więc kiedy wezwano go ponownie, w obawie przed powtórką dołączył do konspiracji. Powodem mógł być czyjś buntowniczy charakter albo to, że kogoś rzuciła dziewczyna. Te wszystkie motywy nie wykluczały się nawzajem, zazwyczaj nie występowały też pojedynczo – tak jak w życiu, rzadko przecież decydujemy się na jakiś poważny krok na podstawie tylko jednej okoliczności czy jednej cechy naszego charakteru. Powinniśmy też pamiętać, jaką rolę odgrywał mit lasu jako azylu. Dziś to jest dla nas trudno wyobrażalne, ale przekonanie, że tylko w lesie można znaleźć schronienie, było charakterystyczne dla czasu wojny i powojnia. Odwoływało się to zresztą do tradycji Dzikich Pól – to była przestrzeń, która w XVI-XVII w. dawała możliwość ukrycia się przed władzą”

Autorowi nie chodzi o to by potępiać żołnierzy powojennego podziemia. A takie niesprawiedliwe opinie niestety słyszałem od kilku osób. Profesorowi chodzi o to by ich oceniać uczciwie. Łatwiej jest oczywiście napisać coś w stylu pana Leszka Żebrowskiego „kochali Boga i ojczyznę, więc poszli do podziemia antykomunistycznego”. Ale czego nas nauczy takie przestawienie sprawy. Jakie Polacy będą wyciągać z takiej tezy nauki na przyszłość?

Bezrefleksyjny kult klęsk – powstania listopadowego, powstania styczniowego, powstania w Warszawie i planowanego powstania antykomunistycznego po wojnie był zgubą dla naszego narodu. Insurekcyjne myślenie niestety wpisało się w naszą tradycję i zawsze było wykorzystywanie, i jest dalej wykorzystywane przez Przeciwnika. Niestety ten powstańczy instynkt jest mocno zakodowany w naszym narodowym DNA. W dalszym ciągu spora grupa naszych rodaków myśli hasłem zbrodniczym „dziś twój triumf albo zgon”. Liczę na to że gdy temat bardziej spowszechnieje, zapewne za kilka lat, to będzie czas na rzetelną analizę tego zjawiska bez zbędnych emocji i wtedy warto sięgać do wyważonych opinii takich jak prof. Mazura. Tu uporządkuje polskie myślenie.

Łukasz M. Jastrzębski

Red.