Recenzje„Za drutami śmierci”

Red.2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Abraham Kajzer – Polak żydowskiego pochodzenia, jest autorem obozowych dzienników, które zredagowano i wydano w 1961 r. Jego wspomnienia – „Za drutami śmierci” opisują nie tylko dramatyczną historię człowieka, doświadczonego przez szaleńczą nazistowską ideologię, ale jest to także historia ogromnej wiary w lepszą rzeczywistość.
Abraham Kajzer urodził się w Będzinie w 1914 roku. Jego ojciec zajmował się kupiectwem. Po przeprowadzce do Łodzi w 1921 r., głowa rodziny Kajzerów zainwestowała w działalność przemysłową. Po wybuchu II Wojny Światowej, w czerwcu 1940 r. Abraham Kajzer z żoną oraz synem znaleźli się w łódzkim gettcie, skąd w sierpniu 1944 r. po jego likwidacji, zostali przetransportowani do KL Auschwitz. Historia Abrahama Kajzera, mogłaby się w tym momencie zakończyć w jednym z krematoriów. Jednakże okrutny los, postanowił zadrwić i pastwić się nad życiem Abrahama, do samego końca wojennej zawieruchy.

Pod koniec sierpnia 1944 r. Abraham Kajzer opuszcza KL Auschwitz i wraz z innymi mężczyznami zostaje przewieziony do KL Gross-Rosen. Ruszając w bydlęcych wagonach z obozowej rampy, zostawia za sobą resztę rodziny. Jego podróż kończy się w kompleksie obozów określanych nazwą „AL Riese”. Wyjeżdżając z piekła Auschwitz Abraham pewny jest, że nic gorszego w życiu nie może go już spotkać. Że może być już tylko lepiej. Wojna zaraz się skończy i znów zobaczy się ze swoim ukochanym synkiem.
Pozwolę sobie tutaj na małą dygresję. Laurence Rees w swojej książce pt. „Auschwitz. Naziści i Ostateczne Rozwiązanie” tak pisze o komendancie KL Auschwitz: „Höss był tak przekonany o dobroczynnych skutkach pracy w obozie koncentracyjnym, że nawet przejął hasło używane w Dachau – Arbeit macht frei (Praca czyni wolnym) i umieścił je nad stalową bramą prowadząco do obozu w Oświęcimiu. Dla Hössa nie była to cyniczna obietnica – wiedział, że praca niekoniecznie przynosiła „wolność” w sensie zwolnienia z obozu. Ale praca, jak wierzył, mogła uwolnić od cierpień duchowych kogoś, kto cały czas przebywa wewnątrz obozu”.

Większość oficerów SS, pełniących funkcję komendanta obozu koncentracyjnego, zanim objęła to stanowisko przebywała w Dachau, w kuźni nazistowskich zwyrodnialców. Tam „uczyli się” esesmanowskiego rzemiosła z rąk guru, psychopaty, współtwórcy systemu niemieckich obozów koncentracyjnych SS-Obergruppenführer Theodora Eicke. Słowa – „Praca czyni wolnym”, które widniały na głównej bramie obozu, traktowali jak wyznacznik swojego powołania. Motto swojej życiowej misji. Ciężka, wręcz katorżnicza praca więźniów w obozach koncentracyjnych, miała „uwalniać” ich od cierpień. Nie pozwalała myśleć o nieustannym głodzie, skracała potworne męki, a często, pozwalała na uwolnienie duszy od ciała na zaznanie wiecznego spokoju. Tak właśnie pracę postrzegał także Abraham Kajzer. Pozwalała mu nie myśleć o trudach codzienności, głodzie i uwolnić od cierpień. Praca pozwalała przeżyć kolejny dzień w obozowej rzeczywistości. Pozwalała także myśleć o innym świecie.

W 1943 r. nazistowskie Niemcy wobec alianckich bombardowań, przeniosły część strategicznej produkcji zbrojeniowej, w uważany wtedy za bezpieczny rejon Sudetów. Postanowiono wybudować kompleks o nazwie „Riese” (Olbrzym), z bunkrami i podziemnymi budowlami, który swoją rozmiarem objął Góry Sowie. Miejscowości: Ramenberg (Soboń), Wolfsberg (Włodarz), Dorfbach (Rzeczka), Säuferhöhen (Osówka), Mulenberg (Moszna), Schindelberg (Gontowa), Wüstewaltersdorf (Walim), Saalberg (Jedlińska Kopa), Mittelberg (Dział Jawornicki) oraz Furstenstein – Zamek Książ, który miał być kwaterą główną Adolfa Hitlera. Cały kompleks do dziś okryty jest wieloma tajemnicami i wzbudza duże emocje. Przyciąga pasjonatów historii i naukowców oraz szukających wrażeń odkrywców tajemnic II Wojny Światowej.

Do takiego właśnie miejsca początkiem września 1944 r. trafił Abraham Kajzer jako więzień z przeznaczeniem do pracy przy budowie kompleksu. Przebywał w ośmiu obozach: AL Kaltwasser, AL Tannhausen, AL Wüstegiersdorf, AL Lärche, AL Wolfsberg, AL Schotterwerk, AL Dörnhau i AL Erlenbusch. W każdym z nich doświadczał ciężkiej pracy, niewyobrażalnych tortur fizycznych i psychicznych, chorób, ciągłego bicia i poniżania oraz potworności z piekła rodem, z rąk żydowskich kapo, Ukraińców i esesmanów.
W amoku szaleństwa Niemcy zaplanowali więźniom zadania i zorganizowali nadludzką pracę, której realizację dzisiaj trudno sobie wyobrazić. Od karczowania lasów, budowy dróg, kanalizacji, kolei wąskotorowej, budynków, bunkrów, na ręcznym drążeniu korytarzy w wnętrzu gór skończywszy. Przeżyli tylko nieliczni, najbardziej wytrzymali fizycznie i o największej woli przetrwania. W tym gronie znalazł się szczęśliwie Kajzer, który spisując swoje przeżycia na kartkach papieru, przekazał światu świadectwo upadku człowieka. Dowód śmierci niezliczonych ludzkich mas, umierających w straszliwych męczarniach.

Książkę „Za drutami śmierci”, wydaną przez Muzeum Gross-Rosen, którą trzymam w ręku, polecam każdemu czytelnikowi. Zakupiłem ją zwiedzając we wrześniu tego roku Osówkę, jedno z podziemi wchodzące w skład kompleksu „Riese”. Ogromna sztolnia zrobiła na mnie wrażenie. Ciągnące się w nieskończoność klaustrofobiczne korytarze, gdzie każdy wykuty w twardej skale centymetr, odkupiony jest cierpieniem setek ofiar. Jak można przeczytać we wstępie książki; „od kilkudziesięciu lat tytuł nie jest osiągalny nawet na rynku antykwarycznym”. To z pewnością zachęca do zapoznania się „na żywo” z historią budzących przerażenie i jednocześnie owianych mgłą tajemnicy miejsc. Ale przede wszystkim zachęca do poznania historii niezwykłego człowieka, o nieprawdopodobnej woli przetrwania i sile charakteru, naocznego świadka realizacji obłąkanego planu hitlerowców.
Na zakończenie. Podczas lektury książki naszła mnie refleksja, którą poddaje pod uwagę na poczet przyszłej dyskusji. Jeśli szerokie grono polskich artystów, pisarzy, reżyserów od kilkudziesięciu lat z zamiłowaniem tworzy fałszywą narrację, pisząc książki, artykuły i kręcąc filmowe obrazy o złych Polakach – wspólnikach Hitlera. Mordercach Żydów, którzy z przyjemnością realizowali rozkazy Niemców, to dlaczego z taką samą siłą i zaangażowaniem nie pojawi się ktoś, kto odważy się przedstawić niezafałszowany obraz, mówiący o tragizmie i poświęceniu polskiego narodu na tle wojny? Wspomnienia Abrahama Kajzera „Za drutami śmierci” znakomicie nadają się do scenariusza filmowego. Jego autentyczne zapiski pobudzają wyobraźnię. Potrzeba tylko mądrego artysty, który potrafiłby przekazać prawdę o tym, kto w tej wojnie był katem, a kto ofiarą?
Czy jako społeczeństwo, które doświadczyło ogromu zniszczeń podczas wojny, nie stać nas na obraz odkłamujący rolę Polaków? Tak trudno jest stworzyć przekaz o niemieckich potwornościach i piekle obozów koncentracyjnych z polskiego punktu widzenia?

Niech słowa Abraham Kajzera, które przytoczę, pisane w ciężkich obozowych warunkach dodadzą siły i odwagi przyszłemu twórcy: „Widzę nas, Żydów – bezdomnych i sponiewieranych, przez tyle wieków szukających spokoju pośród ludzi tylu narodów. Wyobrażam sobie moje miasto rodzinne – Łódź… mój dom rodzinny, na zawsze stracony. Widzę Polskę – Ojczyznę, podnoszącą się z gruzów z niepohamowaną siłą wiary i mocą czynu; budującą swoją potęgę ze skarbca wezbranych, gorących uczuć do tej ziemi. A ja – polski Żyd, przybrany syn wielkiej rodziny – nieśmiało, pełen zwątpienia, nauczony smutnym doświadczeniem tragicznej przeszłości, niepewnie dorzucam swoją cegiełkę do tego wielkiego, budującego się na nowo życia…”

Dariusz Piechaczek

Red.