HistoriaStronnictwo Narodowe wobec stanu wojennego

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Poniżej przypominamy fragment artykułu Macieja Motasa na temat stosunku  emigracyjnego Stronnictwa Narodowego wobec stanu wojennego. Był on w całości opublikowany w numerze 1 „Archiwum Narodowej Demokracji” (do kupienia w naszym sklepie internetowym). Obecnie przypominamy stanowisko jakie zajął wobec tego wydarzenia V Zjazd SN w Londynie:

W dniach 4-6 czerwca 1982 r. odbył się w Londynie V Centralny Zjazd Delegatów Stronnictwa. Był on okazją do zajęcia przez SN stanowiska wobec ówczesnej sytuacji w Polsce, z wprowadzeniem przez krajowy reżim stanu nadzwyczajnego na czele. Obszerną relację ze Zjazdu zamieściła „Myśl Polska”, przytaczając najważniejsze wystąpienia. Jako jeden z pierwszych głos zabrał gość – Mieczysław Harusewicz – senior środowisk narodowo-radykalnych (przed II wojną był jednym z liderów ONR „ABC”).

W swoim wystąpieniu przestrzegał on przed wpływami obcych ośrodków politycznych: „Smutna rola KORu i jego przybudówek w ramach «Solidarności» w znacznym stopniu przyczyniła się do tego, co dziś mamy w Kraju. Jeszcze jeden dowód, jak bacznie trzeba patrzeć na ręce manipulujące z zewnątrz i służące niepolskim interesom. I nie tylko patrzeć, ale i w porę bić po nich, by nie powtórzyły się tragedie bazowane na tak zapalnym charakterze Polaków (podkreślenie – M.M.). Wytrącać z tych rąk karty znaczone cudzą inspiracją (…) Nie wolno dopuścić, by obce czynniki wpływały a tym bardziej decydowały w najważniejszych dla narodu sprawach. By powtórzyła się jeszcze raz tragedia w rodzaju Powstania Warszawskiego, bo komuś obcemu, chociażby tzw. czynnikom przyjaznym, w danym momencie to może być na rękę, a tym bardziej wrogom”.

Drugim spośród zaproszonych na Zjazd gości był Jędrzej Giertych, który w skrócie zarysował znane już m.in. z cytowanej powyżej broszury poglądy na ówczesne położenie Polski, akcentując przede wszystkim zagrożenie trockistowsko-korowskie prowadzące wprost do rewolucji: „Pod koniec pierwszej połowy grudnia ubiegłego roku Polska stała już w obliczu wyraźnie narastającej rewolucji. Rewolucja ta prowadziła Polskę ku katastrofie. Ogłoszenie stanu wojennego przeszkodziło wybuchowi tej rewolucji”. W jednym z kolejnych wystąpień Wacław Całus dużo miejsca poświęcił ówczesnemu stanowisku Kościoła w Polsce, obszernie cytował wypowiedzi Prymasa Wyszyńskiego:

„W przemówieniu wigilijnym Prymasa Wyszyńskiego do kapłanów Warszawy w roku 1980 znalazły się następujące myśli: «…politycy mogą mówić o jakichś siłach antysocjalistycznych, my zaś możemy mówić o siłach antykościelnych, które czują się zaniepokojone tym, że odradzająca się Polska szuka oparcia o Ewangelię Chrystusową, o sprawiedliwość społeczną, o miłość i pokój, którego świat dać nie może. Są takie ośrodki, które są tym zaniepokojone i dlatego podniosły wielki alarm na temat aktualnej sytuacji w Polsce. Szkoda, że nie są to wypowiedzi pisane w języku polskim, ale francuskim i niemieckim.» Oraz: «Powtarzam Najmilsi, wzrastające zaufanie warstw robotniczych do Kościoła nie podoba się ludziom, którzy chcieli w tym środowisku założyć własną domenę, swoje – że tak powiem – okopy do walki z rzeczywistością»”. Linię polityczną Prymasa Wyszyńskiego, zdaniem W. Całusa, kontynuował jego następca – Prymas Józef Glemp: „Wiadomo, że Prymas Wyszyński jak i jego następca oceniali rolę polskiej lewicy laickiej w kryzysie polskim jako negatywną, a jednak zgodnie z ich posłannictwem religijnym traktowali ich na równi z innymi Polakami w opiece charytatywnej. Politycy jednak muszą wyciągnąć wniosek z faktu, że na ciele Polski toczy się walka między dwoma grupami marksistowskimi manipulującymi polskim patriotyzmem, by rękami Polaków osiągnąć cele obce polskiej sprawie. Ostrzeżenie Prymasa Glempa pod adresem młodzieży polskiej, by nie dała się manipulować, wypływa ze zrozumienia sił odgrywających rolę w polskim kryzysie i ze zrozumienia sytuacji geopolitycznej Polski”.

Na międzynarodowe aspekty sytuacji w Polsce zwracał uwagę w swoim wystąpieniu Tadeusz Piszczkowski, sugerując amerykańsko-izraelskie wpływy na działalność niektórych ośrodków w kraju. Brak stabilnej sytuacji w Polsce miał być na rękę Stanom Zjednoczonym, czynił bowiem niemożliwym głębsze zaangażowanie się Związku Radzieckiego po stronie państw arabskich przeciwko Izraelowi: „czynnikiem, który powstrzymał Rosję (od zaangażowaniu na Bliskim Wschodzie – przyp. M.M.) wówczas i powstrzymuje w dalszym ciągu – są niepokoje w Polsce. Polska jest najważniejszym dla Rosji terenem zabezpieczającym ją od zachodu. Dlatego z największą uwagą i z największym zaniepokojeniem obserwowała ona stan tzw. odnowy i ruchu «Solidarności», które podcinały dyscyplinę związku sojuszniczego pomiędzy Polską a Rosją i resztą sojuszu Paktu Warszawskiego. Nie ulega wątpliwości, że nici propagandy oraz wpływów ośrodków masmediów i innych form infiltrowania Polski przez czynniki uzależnione od Ameryki pośrednio lub bezpośrednio, że nici te odgrywały i odgrywają znaczną rolę. Leży to zapewne na linii interesów światowej polityki amerykańskiej. Czy leży jednak w interesie narodu polskiego, to wykaże dalszy rozwój sytuacji w Polsce”.

Wątek podjęty przez T. Piszczkowskiego kontynuował Lech Jasieńczyk Krajewski: „Stosunek nasz musi więc oddzielać usprawiedliwioną reakcję uczuciową od rozumienia interesu polskiego i rozumienia akcji tych czynników na Zachodzie, które chciałyby rozpalić nienawiść naszą do Rosji w nadziei na jej wykorzystanie dla swoich celów (…) akcja niektórych ośrodków na Zachodzie, montująca siły do działania na rzecz rozbicia Rosji. Są to koncepcje buntów i powstań w krajach satelickich i w etnicznych grupach na terenie państwa rosyjskiego, na wzór powstania węgierskiego. Nie możemy mieć złudzeń, że chodzi tu tylko o propagandę. Wydarzenia w Polsce niedwuznacznie wykazały istnienie sił pragnących obrócić odnowę polską w nowe powstanie (…) Nie da się im przeciwstawić «stanem wojennym» ani partyjną dialektyką. Zadaniem naszym jest rozpraszać rosyjskie złudzenia w tej sprawie i dążyć do stworzenia rzeczywistego układu, wolnego od wewnętrznych napięć i powodów do niestałości”.

Jerzy Ptakowski z kolei w swoim przemówieniu dokonał analizy głównych sił politycznych w Polsce. W ramach „Solidarności” wyróżnił trzy nurty: umiarkowany – symbolizowany przez Lecha Wałęsę, skrzydło skrajnie prawicowe – reprezentowane przez KPN Leszka Moczulskiego oraz skrajną lewicę w postaci KOR-u, która była, zdaniem Ptakowskiego, najbardziej niebezpieczna. O tym ostatnim nurcie autor pracy Oświęcim bez cenzury i bez legend pisał: „Skrzydło lewe skupia elementy marksistowskie i antykatolickie, choć pozoruje ze względów taktycznych przyjazny stosunek wobec Episkopatu i Kościoła (…) Grupa KOR-u ma charakter wyraźnie trockistowski. Jej dążenia nie zmierzają do zaspokojenia celów polskich, lecz do wywołania rewolucji światowej”. Ptakowski przytacza również jedną z wypowiedzi Jacka Kuronia: „Ideolog KOR-u Jacek Kuroń uważa, że z powodu nędzy, przemocy i braku innych niż  otwarta  walka możliwości skutecznego działania – wybuch społeczny jest nieunikniony. «Cały blok sowiecki – pisze Kuroń – został głęboko wstrząśnięty wydarzeniami w Polsce. Interwencja zbrojna w Polsce będzie ostatnim aktem ZSRR. W ciągu kilkunastu miesięcy lub kilkunastu tygodni lokalne wystąpienia przemienią się w   o g ó l n o p o l s k i e   r o z r u c h y.  W ł a d z a   o k u p a c y j n a   z o s t a n i e obalona przy   r ó w n o c z e s n y m   uderzeniu we wszystkie ośrodki władz i informacji w Kraju».”.

Przechodząc do oceny wydarzeń z grudnia 1981 r. narodowy publicysta konstatował: „W połowie roku 1981 nastroje wolnościowe w Polsce osiągnęły niemal swój zenit. Zdawało się, że u schyłku tego roku reżim komunistyczny zmuszony będzie dopuścić «Solidarność» do współudziału w rządach (…) Nadzieje te – jak wiemy – zostały brutalnie przerwane wprowadzeniem «stanu wojennego» dekretem z 13 grudnia 1981 i objęciem władzy nad krajem przez Zarząd Wojskowy z gen. Wojciechem Jaruzelskim na czele (…) Zasadniczy kierunek działań junty wojskowej w naszym kraju niewątpliwie ustalony został w Moskwie, ale wykonywany jest sprytnie rękami polskimi. Może to być moralnie szczególnie ciężkie, ale trudno nie zauważyć, że uratowało nas to przed większymi ofiarami i spustoszeniami w kraju”.

Oceniając gen. Jaruzelskiego Ptakowski zdawał się przychylać do pozytywnej opinii rozpowszechnionej o ówczesnym przywódcy państwa i partii wśród narodowców w kraju, opinię taką wyrażali m.in. Jan Dobraczyński, Zenon Komender, Jan Matłachowski i Leon Mirecki. „Rozważania, kim jest w rzeczywistości Jaruzelski: czy tępą marionetką w rękach Kremla, czy wyniesiony wydarzeniami na szczyty partii komunistycznej o zabarwieniu narodowym – pozostawiam domyślności poszczególnych słuchaczy”. J. Ptakowski podobnie jak pozostali uczestnicy Zjazdu wyraźnie solidaryzował się ze stanowiskiem prezentowanym wobec kryzysu przez głowę Kościoła w Polsce: „W okresie kryzysu, jaki dotknął Polskę w drugiej połowie roku 1981, gdy zabrakło Wielkiego Prymasa, pracę tę kontynuuje Episkopat Polski pod przewodnictwem J. E. Ks. Arcybiskupa Józefa Glempa, nawołując do dokonania wielkiego rachunku sumienia, który doprowadzić ma do uświadomienia sobie obowiązków osobistych i rodzinnych, domowych, społecznych, narodowych i kulturalnych. Kościół stał się źródłem jedynym nadziei dla milionów wiernych w Polsce. Wyjście z tragicznej sytuacji i błędnego koła, w jakim znalazła się Polska, widzi w nieuniknionej konieczności zawarcia umowy między społeczeństwem a rządem”.

Wiktor Trościanko w swojej wypowiedzi analizował uwarunkowania, które doprowadziły do podjęcia decyzji o stanie wojennym: „Wypadki w Polsce od sierpnia 1980, a zwłaszcza od wiosny r. 1981, toczyły się jak lawina. W słowniku marksistowskim nazywa się to «żywiołowo». A ten język powiada: «nic na żywioł!». Przede wszystkim: nie stracić władzy! Z jednej strony potężny, choć coraz bardziej niejednolity ruch społeczny, z drugiej: kompromitacja partii, jej bezwład. Lawina ta zaskakiwała Moskwę a także samych Polaków w kraju i poza krajem. Eskalacja spięć: – władza – społeczeństwo – stawała się coraz szybsza, radykalizacja żądań, częściowy paraliż gospodarki z ponawianą groźbą strajku generalnego – koszmaru wszelkiej dyktatury. Wszystko to złożyło się na powzięcie decyzji z 13 grudnia 1981 r. Czyjej decyzji? Na kompromis dalej idący, na samostanowienie Polaków imperializm sowiecki nie szedł (…) Zastosowano przemoc. Tym razem rękami lokalnego reżimu. Gorszego czy lepszego od poprzednich? – stawiają pytanie od miesięcy Polacy. Moim zdaniem pytanie to jest bezprzedmiotowe. Jaruzelski nie jest ani lepszy ani gorszy od kolejnych «pierwszych sekretarzy», zaopatrzonych we wszystkie atrybuty lokalnych dyktatorów”.

Zdaniem popularnego komentatora RWE schematyzm myślenia oraz szermowania propagandowymi hasłami nie ułatwiały oceny złożonej sytuacji: „Musimy w ocenie położenia narodu strzec się propagandowych uproszczeń. Są koła zagraniczne i nasze, polskie, które chcą widzieć w dyktaturze wojskowej Jaruzelskiego «zwrot prawicowy», «faszystowski», «nacjonalistyczny», jak to powtarzają środki przekazu. Ani prawicowy ani lewicowy. Jedno jest pewne: alternatywą obecnego etapu była bezpośrednia interwencja sowiecka w Polsce ze wszystkimi tego konsekwencjami. Jeżeli Jaruzelski miał w tym coś do powiedzenia  s a m, jeżeli dano mu coś  s a m e m u   w y b r a ć, to nie ma sensu gromadzenie wszystkich diabłów na nim. Sam mówił i jego organy  prasowe («Polityka») mówiły, że wybrał  m n i e j s z e  z ł o. Jeden z kolegów, tu obecny na sali, wybitny publicysta, napisał niedawno w prasie emigracyjnej artykuł, w którym przypomniał katastrofalną dla Polski postać i decyzję margrabiego Wielopolskiego, jego sprowokowanie powstania styczniowego, straszliwej klęski Polaków wieku XIX. Jeśli, powtarzam, Jaruzelski tej taktyki nie zastosował, jeśli – służąc Kremlowi tak, jak Wielopolski służył Petersburgowi – wybrał mniejsze zło, historia zapisze mu to po stronie plusów kolejnego etapu narzuconego Polsce systemu komunistycznego”.

Tadeusz Hobler z kolei w swoim przemówieniu zwracał uwagę na gospodarcze aspekty kryzysu: „Przeciąganie się obecnego kryzysu może dać argument naszym przeciwnikom – jeżeli nie teraz to później – że jesteśmy społeczeństwem niezdolnym do umiejętnego gospodarowania naszym majątkiem narodowym. Nie potrafimy właściwie wykorzystać naszych zasobów ludzkich i surowcowych. Co gorsze, mogą nam zarzucić, że nie zasługujemy na żadną pomoc, gdyż olbrzymie fundusze oddane nam do dyspozycji roztrwoniliśmy lekkomyślnie. Zwalanie winy za wszystko na komunistów nie wielu przekona i niewiele nam pomoże”. Hobler wzywał do współdziałania wszystkich Polaków w imię ogólnonarodowych interesów: „Wszystkie ręce i wszystkie umysły potrzebne są do wykonania wielkiej pracy, przywrócenia równowagi gospodarczej. Jedyny podział, jaki może istnieć, to tylko na tych, którzy myślą kategoriami interesu ojczyzny i na tych, którzy inne interesy mają na względzie”.

Albin Tybulewicz w swoim wystąpieniu ukazał natomiast wpływ, jaki decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego wywarła na aktywność społeczno-polityczną młodzieży. W tym kontekście wskazywał on m.in. na czerpiące z dorobku Narodowej Demokracji środowisko Ruchu Młodej Polski, zaangażowane w działalność „Solidarności”.

Ton powyższych wypowiedzi oraz formułowane opinie wywołały zdecydowaną reakcję ze strony obecnego na Zjeździe Wojciecha Wasiutyńskiego, który, podkreślając dominujące podczas obrad wpływy poglądów J. Giertycha, pisał po latach: „zjazd światowy SN w roku 1982 mógł wypowiedzieć się za Jaruzelskim. Krótko przed nim, zrobiłem publiczny atak na Dargasa i Giertycha («Po Bieleckim»). Przyjechałem na zjazd, nie chcieli mnie wyrzucić, przeforsowałem tyle, że uchwała w sprawie kraju była raczej nijaka”. We wzmiankowanym artykule Wasiutyński pisał m.in.: „Dziwni narodowcy, których nacjonalizm opiera się na nieufności wobec własnego narodu. Którzy teraz w tej niewątpliwej rewolucji narodowej, jaką było półtora roku «Solidarności» widzą przede wszystkim intrygę agentów obcych, demoniczne działanie KOR, co zmusiło Jaruzelskiego do ogłoszenia stanu wojny a Rosją zagrał tak, że zrobiła biedna czego nie chciała (…) Polską nie rządzą Żydzi, ani masoni, ani senatorzy. Polską rządzą komuniści. Podlegli Moskwie komuniści. Polska chce się uwolnić nie od Michnika, Giedroycia czy Moczulskiego, tylko od Jaruzelskiego. Przywództwo «Solidarności» na pewno zasługuje na krytykę. Ale na jego błędy trzeba patrzeć nie tylko a nawet nie przede wszystkim z punktu widzenia spisku korowców i innych rozgrywek”.

O ile jednak w wyniku V Zjazdu SN, jak pisze W. Wasiutyński, „nie doszło do potępienia narodu przez Stronnictwo Narodowe”, o tyle formułowane w poszczególnych wypowiedziach podczas Zjazdu oceny odnoszące się do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego wyrażały aprobatę, bądź przynajmniej zrozumienie dla jego ogłoszenia (wyrażone nawet przez tak  pryncypialnych antykomunistów jak Wiktor Trościanko).

Uchwały podjęte na Zjeździe były faktycznie, jak na dosyć jednoznacznie formułowane wypowiedzi oraz niekiedy wręcz ostry ton wystąpień, raczej wyważone w swojej ogólnej wymowie. Przeważył o tym zapewne wpływ W. Wasiutyńskiego. Uchwały nie potępiały do końca ani strony solidarnościowej, ani partii, utożsamiały się z linią prezentowaną przez Kościół. W uchwale dotyczącej kraju zawarte było stwierdzenie: „Akcja radykalnych czynników zgrupowanych zarówno w partii komunistycznej jak i w skrajnym skrzydle «Solidarności», dała pretekst do wprowadzenia «stanu wojennego» w Polsce i przyczyniła się do pogłębienia kryzysu gospodarczego w Kraju. W tej trudnej sytuacji Kościół Katolicki jest nadal jedynym źródłem nadziei i pomaga w znalezieniu rozumnej drogi wyjścia z kryzysu”.

We wskazaniach podkreślano potrzebę odwołania stanu wojennego, przywrócenie swobodnej działalności wolnych związków zawodowych oraz podjęcia przez władze działań na rzecz normalizacji stosunków społecznych. Wzywano także wszystkich Polaków do wysiłków na rzecz przezwyciężenia „dramatycznej sytuacji gospodarczej Kraju”. W uchwale dotyczącej polityki zagranicznej podkreślano wzrost znaczenia roli Niemiec Zachodnich, deklarując przy tym pełne poparcie Stronnictwa dla zachodniej granicy Polski: „Oba supermocarstwa – Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki – prowadzą politykę przede wszystkim z myślą o swoich własnych interesach, ale nie są jedynym czynnikiem decydującym o polityce międzynarodowej. Wspólnota Europejska nie jest dość zwartym związkiem państw zachodnio-europejskich (…) Zwracamy uwagę że tę rolę we Wspólnocie usiłują przejąć Niemcy Zachodnie. Granica na Odrze i Nysie Łużyckiej jest trwałą granicą zachodnią Polski. Jej poszanowanie ze strony narodu niemieckiego będzie warunkiem dobrosąsiedzkich stosunków polsko-niemieckich”.

Maciej Motas

 

 

Redakcja