OpinieTrzaskowski i hipokryzja

Wspomoz Fundacje

Cała „postępowa” część Polski pieje z zachwytu. Na wniosek warszawskiego ratusza sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję wojewody mazowieckiego o rejestracji cyklicznego wydarzenia Marsz Niepodległości. „Tzw. Marsz Niepodległości nie powinien zostać uznany za wydarzenie cykliczne z powodów formalnych. Potwierdził to sąd. Ale te marsze to także przykład tego, jak władza przyzwala skrajnym nacjonalistom na zawłaszczanie świąt i symboli. Dość tego. Wszyscy mamy prawo do patriotyzmu!” – gardłował dziś w mediach społecznościowych Rafał Trzaskowski.

Te kilka zdań mówi o Trzaskowskim i jemu podobnych więcej niż wielostronicowe biogramy. Kilkadziesiąt słów w których udało mu się stygmatyzować nie tylko swoich antagonistów ale i dziesiątki tysięcy Polaków, którzy corocznie uczestniczą w Marszu Niepodległości. Owa przebijająca się z każdego słowa niewymuszona, szczera pyszałkowatość. Arogancja pozwalająca przyznać sobie prawo do decydowania kto jest godny a kto niegodny by czcić święto niepodległości. Oraz w jaki sposób powinien to czynić. Zapewne najlepiej byłoby powtórzyć sławny festyn z czekoladowym orłem, który do dziś służy za wzorzec żenady.

Jeszcze rok temu, walcząc o każdy głos w wyborach prezydenckich, Trzaskowski deklarował, że jako głowa państwa weźmie udział w Marszu Niepodległości. Nie zapominajmy jednak, że okoliczności się zmieniły. Primo: prezydentem nie został, secundo: obecnie nigdzie nie kandyduje. Zatem nie musi udawać.

Pokazuje się zatem w pełnej krasie. Z ustami pełnymi frazesów o wolności przekonań i tolerancji. Lecz owa tolerancja dotyczy tylko „swoich” a wolność przekonań tylko przekonań prawomyślnych. W ten sposób Trzaskowski staje się swego rodzaju personifikacją całego pokolenia politycznych hipokrytów. Wyrosłych z ojkofobicznych oparów Gazety Wyborczej, hodowanych w przyświadczeniu o własnej wyjątkowości, w opozycji do polskiego ciemnogrodu. Gardzących wszystkim tym co lokalne, ludowe, ojczyste.

Tacy właśnie są. Mało inteligentni intelektualiści, przeświadczeni o własnej ponadprzeciętności. Prowincjonalni światowcy, czerpiący wiedzę o rzeczywistości z wpółpropagandowej prasy. Domorosłe forpoczty postępu, we własnych oczach mądrzejsze, ważniejsze i zwyczajnie lepsze od zwykłych śmiertelników.

Voltaire, na którego tak chętnie powołują się nasi rodzimi piewcy tolerancji, miał rzekomo wypowiedzieć słowa: „Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć.”* Rafał Trzaskowski zdaje się mówić nam: „Nie zgadzam się z tym co mówisz, więc milcz”. Nie dziwmy się temu. Trzaskowski nie jest ideowym spadkobiercom Voltaire’a, lecz ideowym spadkobiercą bermanowszczyzny. Przypudrowanej i wystrojonej w modne tolerancyjne fatałaszki, ale w głębi wciąż takiej samej. W swojej istocie wrogiej wszystkiemu co polskie. Ważne byśmy pamiętali o tym, nawet jeśli koniunktura zmusza nas do jakiejkolwiek interakcji z tym obozem. Zwłaszcza wtedy.

Paradoksalnie jednak jednego możemy się od takich trzaskowskich także czegoś nauczyć. Mianowicie tego, że nie ma jednej miary dla nas i naszych przeciwników. Spór między nami ma charakter fundamentalny. A w konfrontacji nie będzie pardonu.

Przemysław Piasta

*naprawdę były to słowa angielskiej pisarki Evelyn Beatrice Hall, która tym zdaniem podsumowała poglądy Voltaire’a na temat wolności słowa.

Przemysław Piasta

Historyk i przedsiębiorca. Prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego. Autor wielu publikacji popularnych i naukowych.