ŚwiatGużwa: cenzura po ukraińsku

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Rozmowa z Igorem Gużwą, redaktorem naczelnym cenzurowanego przez władze w Kijowie portalu Strana.ua.

– Czy mógłby Pan powiedzieć coś o portalu Strana.ua? Kto jest jego właścicielem? Ilu macie czytelników? Kim oni są? Jak powstała wasza inicjatywa? Jakie były wasze najtrudniejsze momenty?

– Prowadzę różne ukraińskie media od 2003 roku. Byłem wcześniej redaktorem naczelnym największych ukraińskich gazet: „Siewodnia” i „Wiesti”. Portal Strana założyłem w 2016 roku. Zebrałem niewielki zespół wyrazistych i aktywnych dziennikarzy. Szybko zaczęliśmy zyskiwać popularność, bo poruszaliśmy głośne tematy, o których inne media milczały. Tuż przed naszym zamknięciem, w lipcu tego roku, według danych SimilarWeb, byliśmy w pierwszej trójce najpopularniejszych ukraińskich mediów internetowych, z 24,5 mln czytelników miesięcznie.

– Czytałem, że jesteście medium opozycyjnym wobec władz ukraińskich. Byliście w opozycji do Piotra Poroszenki, teraz do Wołodymyra Zełeńskiego. Skąd ta wasza opozycyjność?

W pierwszej kolejności naszym zadaniem jest obiektywne informowanie o wydarzeniach w kraju, prezentowanie różnych punktów widzenia, mówienie również o sprawach niewygodnych dla władz. W czasach Poroszenki prowadziliśmy śledztwa dziennikarskie na temat korupcji. Za Zełeńskiego pisaliśmy o korupcji wśród parlamentarzystów, defraudacji środków przeznaczonych na projekt „Wielka Budowa”, ostro reagowaliśmy na pozasądowe działania przeciwko obywatelom Ukrainy w postaci sankcji Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNO). Jako jedno z nielicznych mediów ukraińskich wystąpiliśmy twardo przeciwko zamykaniu opozycyjnych kanałów telewizyjnych 112, News-1 i Zik. Jest oczywiste, że nie podobało się to władzom. Poza tym byliśmy jedynym dużym ukraińskim portalem internetowym, który przedstawiał odmienne od oficjalnego stanowiska władz punkty widzenia na sprawy wojny na Donbasie, stosunków z Rosją, kwestii naruszenia praw ludności rosyjskojęzycznej. Na naszych stronach obecne były poglądy ludzi myślących inaczej o tych sprawach niż władza. Właśnie to, a także lęk Zełeńskiego przed zapowiadanymi na jesień protestami, stało się przyczyną decyzji o nałożeniu na nas sankcji i prób likwidacji naszego portalu.

– Słyszałem, że przebywa Pan teraz na politycznej emigracji w Austrii. Jeśli to prawda, to co skłoniło Pana do wyjazdu z Ukrainy? W jakich okolicznościach do tego doszło? Jaki ma Pan teraz status?

– W wyniku sfabrykowanych na polecenie Piotra Poroszenki dowodów w sprawie karnej, w 2017 roku trafiłem do więzienia. To była jego zemsta za to, że opublikowaliśmy cykl artykułów na temat korupcji na ogromną skalę w otoczeniu prezydenta, opartych na informacjach ujawnionych przez jego byłego współpracownika Aleksandra Oniszczenkę. Po tym, jak wpłacono za mnie kaucję, wyjechałem z kraju i otrzymałem azyl polityczny w Austrii. W ten sposób kraj europejski faktycznie potwierdził polityczny charakter prześladowania mnie na Ukrainie.

– Decyzją Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, na zespół portalu Strana.ua nałożone zostały sankcje. Nałożono je również na blogera Anatolija Szarego. Jakie ograniczenia nałożono na dziennikarzy pracujących w waszym portalu i mieszkających na Ukrainie? Co dalej z samym portalem? Czy to postanowienie jest zgodne z prawem? Czy nie jest to naruszanie przez władze zasady wolności słowa?

– Zacznijmy od tego, że sankcje przeciwko naszemu portalowi nie mają żadnych podstaw prawnych. Ukraińskie prawo o sankcjach nie przewiduje możliwości objęcia nimi mediów. Poza tym sankcje wprowadzono również na mnie, jako obywatela Ukrainy. To też jest bezprawne, bo obejmowanie sankcjami obywateli Ukrainy nie jest, poza przypadkiem tych, którzy zajmują się działalnością terrorystyczną, przewidziane w obowiązującym prawie. A ja przecież taką działalnością się nie zajmuję. Mamy zatem do czynienia z całkowicie sprzeczną z przepisami, pozasądową metodą rozprawienia się ze mną jako redaktorem naczelnym oraz z portalem Strana.ua. Nasza strona została zablokowana zaraz po postanowieniu RBNO. Po tym, jak przenieśliśmy się na nową domenę Strana.news, dostęp do niej z terytorium Ukrainy również zablokowano. Czyli w ciągu kilku dni zablokowano dostęp do największego ukraińskiego portalu. Bez żadnych wyroków sądu. Bez przedstawienia jakichkolwiek zarzutów. To bezprecedensowy przejaw cenzury. Będziemy zaskarżać te decyzje przed sądem. Ale rozpatrywanie takich spaw trwa długo.

– A czy znacie przyczyny wprowadzenia tych sankcji przeciwko wam i Anatolijowi Szaremu? Czy coś wiadomo na temat okoliczności, w jakich zapadły te decyzje? Ludzi, którzy je zaproponowali i lobbowali na ich rzecz?

– Najważniejsze jest to, że nikt ani mnie, ani portalowi nie przedstawił żadnych zarzutów. Nie powiedziano nic na temat istoty sprawy, poza tym, że mamy podobno być „zagrożeniem dla bezpieczeństwa informacyjnego”. Nie ma jednak żadnych postanowień sądów w naszej sprawie. Nie ma nic. Jest wyłącznie postanowienie RBNO o nałożeniu sankcji. Rada jest zaś organem, w skład którego wchodzą 23 osoby, z których zdecydowana większość to urzędnicy mianowani przez prezydenta lub koalicję rządzącą w parlamencie. Jej posiedzenia są zamknięte, utajnione przed opinią publiczną. I opinii publicznej nie są przekazywane uzasadnienia jej postanowień. Czyli 23 osoby w sposób faktycznie niejawny podjęły decyzję o likwidacji naszego portalu. My jednak będziemy nadal walczyć i pracować. Nasz portal jest nadal dostępny zagranicą i na Ukrainie, poprzez VPN. Poza tym działamy w mediach społecznościowych, mamy kanał w Telegramie i na YouTube.

– Jak, Pana zdaniem, wprowadzanie takich sankcji wpłynąć może na ukraiński rynek medialny w krótko- i długookresowej perspektywie?

– Sankcje przeciwko nam dowodzą, że w ciągu jednego czy dwóch dni można zablokować dowolny ukraiński portal. Sądzę, że władze postanowiły potraktować nas w sposób pokazowy, by zastraszyć innych dziennikarzy i właścicieli mediów, pokazać im, że jeśli nie będą wobec nich lojalni, to ich też zamkną.

– W jaki sposób międzynarodowa opinia publiczna może wesprzeć ukraińskich dziennikarzy?

– Po pierwsze, poprzez informowanie struktur europejskich o rażących faktach na temat cenzury na Ukrainie. Ukraina już niemal całkowicie odeszła od deklarowanych wartości europejskich. Zełeński prowadzi kraj w kierunku reżimu autorytarnego. To wielkie niebezpieczeństwo, na które trzeba zwracać uwagę i wywierać nacisk na władze ukraińskie, by zaprzestały likwidacji niezależnych mediów.

Wywiad: PressTour

Igor Gużwa (ur. 1974 w Słowiańsku) – ukraiński dziennikarz telewizyjny i prasowy, redaktor naczelny szeregu mediów, od 2016 roku – założyciel i redaktor naczelny portalu Strana.ua.

Redakcja