OpinieŚwiatParadoksalna proeuropejskość Trumpa

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Ostateczna realizacja projektu i uruchomienie drugiej nitki Gazociągu Północnego, wywołującego taką histerię w kilku krajach, w tym w Polsce, sprzyja podjęciu na nowo refleksji o stosunkach europejsko-amerykańskich. Relacje te, jak wiadomo, mają charakter podporządkowania, mniej lub dalej posuniętej wasalizacji Starego Kontynentu wobec Waszyngtonu. Pewna, mglista nadzieja na emancypację Europy pojawiła się za czasów prezydentury Donalda Trumpa.

Twardo na gruncie korporacyjnych interesów

I właśnie Trump zabrał znów głos na temat Gazociągu Północnego, atakując swojego następcę: „Ja wstrzymałem jego budowę, a on zaakceptował największy rurociąg na świecie, który biegnie z Rosji do Niemiec, a my przecież mamy te Niemcy bronić” – perorował na wiecu w Arizonie. Istotnie, takie są fakty. Były prezydent Stanów Zjednoczonych podejmował cały wachlarz działań zmierzających do zablokowania europejsko-rosyjskiej inwestycji. Te działania prawdopodobnie i tak nie przyniosłyby rezultatów, być może zaledwie opóźniając budowę gazociągu po dnie Morza Bałtyckiego.

Pojawia się zatem pytanie o ich sens. W październiku 2020 roku ujawnił go ówczesny amerykański sekretarz ds. energii Dan Brouillette: „Za tej administracji eksport gazu skroplonego (LNG) ze Stanów Zjednoczonych wzrósł ponad czterokrotnie, czyniąc z naszego kraju jednego z trzech największych eksporterów LNG na świecie. Zwiększanie eksportu LNG oznacza więcej amerykańskiej energii, bezpieczeństwa energetycznego i miejsc pracy”. Chodzi zatem o czysto biznesowe podejście administracji Trumpa do polityki. Nadrzędnym celem działań przeciwko Gazociągowi Północnemu nie były żadne mrzonki o bezpieczeństwie energetycznym Polski, Ukrainy czy innych amerykańskich satelitów w Europie Środkowej i Wschodniej. Były nimi interesy amerykańskiego sektora producentów LNG oraz bieżący zysk samego Trumpa i jego otoczenia. Firmy z branży w dowód wdzięczności za jastrzębią retorykę administracji amerykańskiego prezydenta przekazały dziesiątki milionów dolarów na jego kampanię wyborczą (korupcja polityczna stanowi integralną część amerykańskiego systemu politycznego). Wspomniany sekretarz ds. energii po przegranych wyborach otrzymał intratne stanowisko w budującej kolejne terminale skraplania gazu amerykańskiej giełdowej spółce Sempra Energy.

Trump realizował zatem czysto biznesowe interesy swojego zaplecza i otoczenia. Przy okazji warto jednak zwrócić uwagę, że obiektywnie działał na rzecz Stanów Zjednoczonych i zwiększenia ich geoekonomicznego znaczenia. Wszystko to, niezależnie od coraz częściej akceptowanej konstatacji o tym, że państwo, na czele którego stał jest co najwyżej politycznym i zbrojnym ramieniem kapitału korporacyjnego.

Niemcy niewdzięczne za okupację

Trump wspominając w Arizonie, że jakoby Waszyngton broni Niemców, minął się, rzecz jasna, wyjątkowo daleko z prawdą. Stany Zjednoczone od 1945 roku okupują militarnie terytorium niemieckie, podobnie, jak robią to we Włoszech. Wspominając swoje spotkania z kanclerz Angelą Merkel relacjonował: „Zapytałem: to my tracimy miliardy dolarów, by bronić was przed Rosją, a wy płacicie tej Rosji miliardy ze energię? Cóż to, u diabła, jest?”. Trump opowiadał zatem podobne bajki na temat rzekomej „rosyjskiej agresji”, jak czyni to dziś Joe Biden i jego ludzie. Robił to i nadal robi w typowym dla siebie stylu amerykańskiego rednecka, chłopaka z prowincji niestroniącego od knajackiego języka.

„Dogaduję się z Putinem, bo to dobrze, ja się dogaduję z nim, a on ze mną, ale nikt nie był twardszy wobec Rosji niż ja” – kontynuował w swoim stylu były prezydent. W istocie nie był ani twardy, ani miękki, lecz po prostu zabiegał o interesy kapitału korporacyjnego, jak każdy z jego poprzedników i każdy z jego następców. Interesy te stały i nadal stoją w sprzeczności z interesem gospodarczym kontynentalnej Europy.

Twarde, miejscami prymitywne i nieprzebierające w słowach stanowisko Trumpa i jego administracji mogło stanowić znakomite uzasadnienie dla rozluźnienia więzów amerykańskich, jakimi spętana jest Europa. To się zresztą już w pewnym momencie zaczęło dziać. Szczególna szansa na to pojawiła się po Brexicie, opuszczeniu struktur integracyjnych kontynentalnej Europy przez z gruntu jej obcą, integralną część anglosaskiego, talassokratycznego, neoliberalnego porządku.

Trump emancypował Europę

Wspominanie z rozrzewnieniem wojowniczych formułek Trumpa przez część polskiej klasy politycznej świadczy wyłącznie o jej oderwaniu od rzeczywistości i abstrahowaniu od oczywistych realiów geograficznych. To nic nowego, a raczej standard pogrążonej w oparach fobii, myślenia kategoriami archaicznymi i anachronicznymi polityki polskiej po 1989 roku. Jest to jednak, paradoksalnie, i dowód na faktyczną proeuropejskość Trumpa, biorąc pod uwagę głęboką, faktyczną antyeuropejskość polskiego establishmentu.

Powrót Trumpa lub jego klona do Białego Domu spowodowałby pojawienie się nowej szansy na emancypację Europy jako samodzielnego podmiotu geopolitycznego w nowym świecie wielobiegunowym. Wyraźnie antyeuropejska, obraźliwa wobec czołowych państw kontynentu retoryka Waszyngtonu budziła świadomość istnienia głębokich, tektonicznych rowów między światem anglosaskim a obszarem kontynentalnej integracji. Burzyła mit jedności tzw. Zachodu, bytu w istocie wyimaginowanego, którego istnienie w wyobraźni europejskich, również polskich, polityków uniemożliwia deamerykanizację Europy.

W odróżnieniu od Trumpa, Biden i jego administracja ze swoją retoryką powrotu do Europy i gotowością do pozornych kompromisów proces europejskiej emancypacji zatrzyma, a co najmniej opóźni. Choć przyznać trzeba, że od strony infrastrukturalnej Nord Stream2 to rzeczywiście ruch w dobrą stronę, pozwalający na budowę trwałych więzi gospodarczych Europy z Eurazją i prowadzący do tego, że udział amerykańskiego LNG na europejskim rynku energetycznym może nie przekroczyć osiągniętych w 2020 roku 3,5%. Z korzyścią dla Europy i Polski, choć tego ostatniego nad Wisłą nikt na razie zdaje się nie rozumieć.

Mateusz Piskorski

 

 

 

Redakcja