FelietonyPublicystykaWilcze przebrania

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

„W stolicach gwarno, grzmią Krzykacze; Rój Krasomówczy wre i gra; a w głębi Rosji – tam inaczej; tam wciąż odwieczna cisza trwa” – M. Niekrasow. I można by nadmienić, że nie tylko tam, ale wszędzie indziej. Uniwersalna prawda o nowożytności. Dziewiętnasty wiek właściwie prawie w całości przekreślił całą dotychczasową historię.

W tej epoce natłoku szeregu kluczowych empirycznych odkryć, w dobie tworzenia nowych idei, z mroku dziejów wyroił się człowiek masowy. Tę obserwację, odnosząc do pierwszych dekad kolejnego stulecia, Ortega y Gasset, zdumiony zauważył, że wielkomiejskie place, bulwary i inne przestrzenie nagle zaludniły ludzkie rzesze.  I właściwie nie wiadomo skąd tak nagle się wzięły i dlaczego wybrały publiczne życie? Takie zjawiska są jednak obserwowane i analizowane. Za roślinożercami wytrwale posuwają się drapieżniki. Różne. Silniejsze i te polujące przy użyciu sprytu i przebiegłości. Takie są bowiem prawa przyrody: obfitość potencjalnego jadła jest błogosławieństwem dla mięsożerców.

W tym jednak przypadku siła łowców musi być o wiele bardziej wysublimowana. Działają oni przede wszystkim w świecie idei, by przy ich pomocy okiełznać tę ludzką ciżbę; nadać jej przekonania, zbudować instytucje zrzeszeniowego życia. Wspomniana epoka była więc, także czasem powstania różnorodnych ideologii. Tej rzeczywistej trucizny i faktycznego opium dla ludu… Nie można przyjąć, że pojawiły się z niczego, gdyż ich zręby, zasadnicze pojęcia kołatały od starożytności. Przejawiając się w różnych prądach, religijnych herezjach, tajnych zrzeszeniach.

Niczym wąglik czekały w podziemiu na swój właściwy czas. Nadszedł on wraz z nowożytnością. Po rewolucji francuskiej, niezwykle dla tych tendencji udanej i skutecznej, głęboko odcinającej się od dominującego dotąd chrześcijaństwa, te skrywające się dotąd sekty, wkroczyły jawnie na tak zwaną arenę dziejów. Sprzyjały im różne okoliczności. Choćby gwałtowne powstanie przemysłu fabrycznego;  skoszarowanie robotników, ruchy  ludnościowe i inne znaki czasów. Była zatem odpowiednia gleba i podglebie. Ta sytuacja stworzyła nowy krajobraz, sprzyjający zmianie rządzących elit. Zgodnie  bowiem z prawem ich ciągłej cyrkulacji, nadszedł na to dogodny czas. To co niczym robactwo ukrywało się w zakamarkach ludzkiej duchowości, wypełzło na powierzchnię życia, by w swe pożądliwe dłonie uchwycić wszystkie istotne sprężyny gromadnościowego bytowania. By to osiągnąć  rozpoczęto zgrany atak na ludzką duchowość. Podstawą tych wszystkich wywrotowych doktryn była dążność do zburzenia utrwalonego porządku. Hierarchicznego ładu opartego o instytucję Kościoła, monarchię i arystokrację. A była to cywilizacja rustykalna, oparta na uprawie ziemi.

W zasadzie główny impet skierowano w celu obalenia dwóch tronów: duchowego i królewskiego. Splot tych różnych okoliczności, w tym i ta, iż ancien regime był już skostniały, zapewnił niebywały sukces. Ludzkie gromady stały się ich żertwą. Rodzajem zbiorowej ofiary składanej demiurgom tych czasów. Kapłanom zeświecczonych konfesji. Na naszych oczach rozgrywa się jakby ostatni akt owych wielowiekowych zmagań. Nadszedł czas – w mniemaniu owych wilczarzy – na końcowe ciosy, mające stare instytucje, reliktowe zapatrywania  strącić w otchłań niebytu. I właściwie nie ma obrony! Jest zaledwie lekki opór materii i jakby nic więcej. Człowiek masowy jest coraz bardziej masowy, zaś starych elit już nie ma. Powrotu nie będzie, zaś restauracja minionych zapatrywań – to utopia i fikcja.

Antoni Koniuszewski

Fot. domena publiczna

Myśl Polska, nr 29-30 (18-25.07.2021)

Redakcja