FelietonySłowiańska tożsamość?

Jan Engelgard3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Czy rzeczywiście istnieje coś, co możemy właśnie tak nazwać? By na tak zadane pytanie próbować odpowiedzieć, musimy sięgnąć do historii, mimo że jest ona zawsze produktem swojej epoki. Jednak na jej kształt stare zaszłości jakoś rzutują, gdyż w przeciwnym przypadku byłaby odmianą mitologii.

Jak zatem możemy uchwycić i opisać Słowiański Świat? Czym on dzisiaj jest? I czy możemy przewidywać, że ma przed sobą jakąś polityczną przyszłość? I tak: Germanie od dawna rozpadli się na kilka gałęzi. Mamy więc Anglosasów, Skandynawów oraz tych kontynentalnych, czyli Niemców. Z kolei ludy łacińskie są zaledwie zbiorem tych mieszkańców Rzymskiego Imperium, którzy zwulgaryzowali łacinę. Co zatem łączy Portugalczyka z Rumunem? Może francuska kultura i chętne odnoszenie się do Paryża, jako najwyżej cywilizowanego miasta? Ale i oni z różnych panarabskich doktryn już dawno zrezygnowali, zachowując poczucie jedności religijno – kulturowej. Jeśli więc badanie całej sprawy zaczynamy od porównawczych wycieczek – to widzimy, że pogląd o istnieniu wspólnego słowiańskiego rdzenia, głęboko osadzonego i może przyszłościowego – nie jest pozbawiony pewnych  racji. Słowian, czyli ludzi mówiących językami o pokrewnym pochodzeniu jest współcześnie z całą pewnością ponad dwieście pięćdziesiąt milionów. Zamieszkują oni największą przestrzeń świata od Odry, a nawet od Łaby, aż po Pacyfik.

Od Adriatyku i Morze Czarne – aż po Arktykę, do której ich terytoria przylegają, od granicy z Norwegią do amerykańskiej Alaski. Słowiańszczyzna jest zatem wielką lądową przestrzenią. Na dodatek dotyka na południu Serce Lądu. W tym znaczeniu kto może się z nią równać? To jest po prostu wielki kontynent, zwany przez wielu Eurazją. Dla porównania spójrzmy na Imperium Brytyjskie, nad którym – jak powiadają – słońce nie zachodziło. Już na tym etapie roztrząsania tych spraw nasuwa się jeden kluczowy wniosek: złączona politycznie, gospodarczo i cywilizacyjnie Słowiańszczyzna, z jej ogromnymi zasobami to dla wielu światowych graczy rzeczywiście koniec ich historii. W takich okolicznościach próba zbudowania jedności nie będzie zwykłym spacerkiem. Całkiem przeciwnie: wymaga heroicznej walki, właściwie z całym otoczeniem. Ale tylko w takich powikłanych okolicznościach wykuwa się wielkość. Powróćmy jednak do wyliczanki, by ustalić czy istnieją jeszcze inne aktywa o wielkim przyszłościowym znaczeniu? Z całą stanowczością należy stwierdzić, że są nimi słowiańskie języki. Wciąż bardzo do siebie zbliżone, w stopniu o wiele większym niż inne wywodzące się z potężnej rodziny języków indoeuropejskich.

Nie możemy również pominąć i tego aspektu tematu, że te ludy – wszystkie bez wyjątku – wpisują się w schemat cywilizacji lądu, zasadniczo przeciwnej narodom, dla których podstawowym żywiołem są morza, z których żyją, czerpiąc także podniety dla budowania własnej duchowości. Należy rzec, że ów podział jest najbardziej fundamentalny. Skoro tak: to wszystkie cywilizacyjne różnice wewnątrz Słowiańszczyzny należy uznać za przezwyciężalne. Budowa politycznej jedności winna być dla Słowian ich wielką ideą. Wezwaniem. Bez niej nie przetrwamy. W najbliższym czasie tylko bowiem wielkie jednostki polityczne będą w stanie sprostać w walce o właściwe miejsce w nowej epoce. A więc Anglosasi, Chiny i Nowe Imperium Karola Wielkiego (Zachodnia Europa) zechcą  zetrzeć Słowian na przysłowiowy pył. Perspektywa wielkich zdobyczy jest dla nich wszystkich bardzo kusząca.  Należy ich zrozumieć, że walkę muszą podjąć w imię własnej wielkości.

Antoni Koniuszewski

Fot. profil fb Igora Górewicza

Myśl Polska, nr 19-20 (9-16.05.2021)

Jan Engelgard