HistoriaDziedzictwo Romana Dmowskiego

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Od redakcji: poniżej przedstawiamy obszerne fragmentu nieznanego polskiemu czytelnikowi tekstu prof. Andrzeja Walickiego (1930-2020) na temat dziedzictwa myśli Romana Dmowskiego. Tekst powstał w końcu lat 90. i jest prezentacja poglądów Profesora z tamtego okresu i pisany jest z pozycji liberalno-konserwatywnych. Cały tekst znajdzie się w przygotowywanej przez Myśl Polską książce zawierającej teksty autora na temat Narodowej Demokracji i Romana Dmowskiego. Ukaże się ona w drugiej połowie tego roku. Obecny tekst nie zawiera przypisów, znajdą się one w wydaniu książkowym:

Biorąc pod uwagę powyższe kwestie, należałoby oczekiwać, że znaczenie Dmowskiego we współczesnej Polsce można będzie sprowadzić do kolejnego ostrzeżenia przed antysemickim nacjonalizmem. Różne elementy bogatego dziedzictwa Dmowskiego okazały się wyjątkowo żywotne, głęboko zakorzenione w polskiej narodowej świadomości i podświadomości, zdolne do przetrwania epoki „realnego socjalizmu” i odrodzenia w warunkach liberalnej demokracji. Jak to się stało?

Warunkiem odpowiedzi na to pytanie jest scharakteryzowanie głównych kierunków wpływów Dmowskiego w powojennej Polsce. To odrębne i bardzo obszerne zagadnienie zostało tu zredukowane do schematycznej i będącej telegraficznym skrótem klasyfikacji podstawowych reakcji na jego myśl po 1945 roku.

Pierwszą z nich była próba wykorzystania analiz geopolitycznych Dmowskiego jako argumentu na rzecz warunkowej akceptacji nowej Polski. Jej nowe granice zachodnie przedstawiane były jako wielkie narodowe zwycięstwo, a jej zależność od Rosji jako nieunikniona geopolityczna konieczność. Misja polskich „realistów politycznych” polegała na obronie tożsamości narodowej, działalności w ramach systemu i podejmowaniu prób ograniczenia roli ideologicznych kłamstw w życiu publicznym. Czołowi przedstawiciele tej szkoły myślenia – Stanisław Stomma i Stefan Kisielewski – otwarcie przyznawali się do inspiracji Dmowskim. „Zdecydowanie odrzucamy nacjonalizm Dmowskiego i krytycznie podchodzimy do jego poglądów w sprawach społecznych, a także tendencji totalitarnych, które przejawiał pod koniec życia. Aprobujemy jednak jego pogląd na temat polskiej polityki w XIX wieku i jego ogólną ocenę położenia Polski między Niemcami a Rosją. Te poglądy Dmowskiego uznajemy za swoje” – deklarował Stomma.

Obchodzący 90. urodziny Stomma odmawiał zrewidowania swoich poglądów na temat geopolitycznego uzasadnienia rzeczywistości powojennej Polski, a jedna z wpływowych gazet określiła go mianem „Dmowskiego Polski Ludowej”.

Innym sposobem nawiązania do dziedzictwa Dmowskiego było ponowne odkrycie jego „polityki aktywistycznej”. Wykorzystano ją do uzasadnienia podejmowania wolnej od przemocy, lecz konfrontacyjnej aktywności politycznej, mobilizowania oporu, organizowania sieci instytucji alternatywnych, swego rodzaju podziemnego społeczeństwa obywatelskiego. Nic dziwnego, że idee te znalazły oddźwięk wśród przywódców opozycji późnych lat siedemdziesiątych i wczesnych osiemdziesiątych. W okresie stanu wojennego internowany Adam Michnik pisał z entuzjazmem o polityce „wewnętrznej, narodowej samoorganizacji” Dmowskiego. Niektóre grupy opozycyjne (przede wszystkim „Młoda Polska” Aleksandra Halla w 1979 roku) z uznaniem wypowiadały się nie tylko o koncepcji nie powstańczego aktywizmu politycznego Dmowskiego, lecz także o miękkiej wersji nacjonalizmu. Jedno z czołowych pism podziemnych lat osiemdziesiątych, „Polityka Polska” uznawała się za spadkobiercę tradycji Dmowskiego.

Aleksander Hall, który później został ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, uzasadniał to stanowisko w artykule programowym „Dziedzictwo Narodowej Demokracji”. Stwierdzał, że ideologia i myśl polityczna narodowej demokracji zawiera „istotne elementy aktualne do dziś” i „może zostać twórczo wykorzystana do zmierzenia się ze współczesnymi polskimi problemami”. Uznawał podstawowe koncepcje ideologiczne narodowej demokracji, z koncepcją narodu na czele, za „głęboko zakorzenione w polskim społeczeństwie” i aprobowane przez Kościół katolicki; w tym kontekście przypominał pogląd Dmowskiego, że każda próba oddzielenia polskości od katolicyzmu stanowi cios dla istoty narodu polskiego. Jednocześnie zwracał uwagę, że metodologia polityczna Dmowskiego pozostawała szerzej nieznana lub niezrozumiana. Działania polityczne Polaków nadal wynikają z niekontrolowanych emocji, mierzenia sił na zamiary i przedkładania symbolicznych gestów ponad akcję polityczną. Dlatego politycznie aktywni Polacy powinni odkryć na nowo Dmowskiego i uczyć się jego szkoły realizmu politycznego8.

Ten apel o polityczny realizm był w istocie krytyką politycznego romantyzmu radykalnego skrzydła „Solidarności”. Oczywiście apele o czerpanie z geopolitycznego realizmu Dmowskiego i jego umiejętności odróżniania narodowych emocji od narodowych interesów mogły obyć się bez wspierania jego koncepcji narodu i poglądu o nierozdzielności polskiego nacjonalizmu od Kościoła katolickiego9. Jednak dla polskiej opozycji doby stanu wojennego elastyczność i roztropność Kościoła była w praktyce jedyną alternatywą wobec realizmu politycznego w wersji Jaruzelskiego. Prymas Polski kard. Józef Glemp często podkreślał priorytet narodowego przetrwania. Nie ukrywał też swojej sympatii do Dmowskiego, którego cenił za właściwe rozumienie nierozerwalnej więzi między narodem i jego Kościołem.

W tej sytuacji opozycja w Polsce podzieliła się na radykałów, którzy – jak Adam Michnik – stali na stanowisku moralnej niezłomności i kontynuowali ostentacyjny bojkot oficjalnych instytucji państwa, i umiarkowanych, którzy chcieli podążać drogą bardziej pragmatycznej polityki Kościoła. Ci ostatni szybko odkryli na nowo Dmowskiego, tym razem uzasadniając potrzebę politycznego współistnienia z władzami. Piotr Wierzbicki w swoich błyskotliwych „Myślach staroświeckiego Polaka”, których tytuł był parafrazą Myśli nowoczesnego Polaka Dmowskiego, odwoływał się do niego kpiąc z moralizmu politycznego, ciągłego nadużywania symbolicznych gestów, kultu „pięknych porażek” traktowanych jako „moralne zwycięstwa” itd. Zwrot ku realistycznej działalności wewnątrzsystemowej był coraz bardziej widoczny na łamach „Polityki Polskiej”. Szanowany w tym środowisku publicysta „Tygodnika Powszechnego” Henryk Krzeczkowski był blisko związany z kołami realistów politycznych, lecz bardziej śmiały w sferze wyobraźni politycznej. Największym dla niego autorytetem był Dmowski.

Przywrócenie demokracji politycznej przyniosło pojawienie się szeregu ugrupowań, które widziały się w roli spadkobierców endecji. Najbardziej skrajnym spośród nich, otwarcie antysemickim i neopogańskim była Polska Wspólnota Narodowa Bolesława Tejkowskiego. Znacznie poważniejszym, mającym najlepszy tytuł do uznawania się za kontynuację Stronnictwa Narodowego na uchodźstwie było Stronnictwo Narodowo-Demokratyczne Jana Zamoyskiego. Jego program opierał się na wierności orientacji prorosyjskiej Dmowskiego w polityce zagranicznej, zarówno obecnie jak i w przeszłości, łącznie z uznaniem porozumień jałtańskich jako dających Polsce najlepszą możliwą granicę na zachodzie. Z tego punktu widzenia polityka zagraniczna postkomunistycznej III Rzeczypospolitej jest bezmyślnie antyrosyjska, czyni z Polski petenta wobec Niemiec i pozbawia ją swobody manewru. Zamiast przystępować do NATO, Polacy powinni raczej naśladować Finów, którzy trwali przy swej polityce neutralności.

Niemniej jednak, małe postendeckie partie są raczej marginalne; nie mają reprezentacji parlamentarnej, a przeciętny Polak pewnie nie wie o ich istnieniu. Znacznie większe znaczenie ma odbiór idei Dmowskiego przez główny nurt antykomunistycznej prawicy, prawe skrzydło tzw. obozu postsolidarnościowego.  W ramach tego szeroko rozumianego ruchu prawicowego nietrudno wyróżnić dwa stanowiska: elitarystyczne i populistyczne.  Do pierwszej należą nacjonalistyczni intelektualiści sympatyzujący zazwyczaj z Ruchem Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. Druga związana jest z katolickim tradycjonalizmem mas i występuje głównie wśród terenowych działaczy „Solidarności”.

Elitaryści owładnięci są przekonaniem, że wyłącznie obejmująca ok. 30% mniejszość należy do prawdziwych Polaków (według szacunków Olszewskiego) – nosicieli autentycznej tożsamości narodowej. Reszta to „nominalni Polacy” (tak określił to Jacek Trznadel), przedstawiciele „przypadkowego społeczeństwa”, których wybory polityczne nie odzwierciedlają prawdziwej woli narodu. Dlatego tylko relatywiści i nihiliści mogą polegać na formalnej demokracji jako metodzie wyboru politycznego; elita zdaje sobie sprawę, że życie polityczne powinno opierać się na prawdzie, obiektywnych wartościach i narodowych impoderabiliach. Wszystkie te koncepcje do złudzenia przypominają wprowadzone przez Dmowskiego rozróżnienie na prawdziwych Polaków i pół-Polaków oraz próby zinstytucjonalizowania tego podziału przez Obóz Wielkiej Polski.

Przedstawiciele tego prawicowego elitaryzmu zazwyczaj nie odwołują się do koncepcji politycznych Dmowskiego. Wielu z nich podziwia jego przeciwnika Piłsudskiego, dystansując się w związku z tym od dziedzictwa narodowej demokracji. Jednak prowadzona przez nich krucjata przeciwko liberalnemu relatywizmowi i próby oparcia wyborów politycznych na wartościach absolutnych reprezentowanych przez Kościół są wytworem prawicowej kultury politycznej, która ukształtowała się w Polsce pod przemożnym wpływem myśli Dmowskiego.

Tradycjonaliści katoliccy są obsesyjnie owładnięci ideą zasadniczej zbieżności pomiędzy komunizmem a liberalizmem postrzeganymi jako równie bezbożne i antynarodowe, oraz rzekomego masońskiego zagrożenia dla katolickiej Polski. W tle unosi się oczywiście wszechobecny strach przed „obcymi między nami” przejawiający się w podejrzliwości wobec osób pochodzenia żydowskiego i skłonności do wielokrotnego zawyżania ich liczebności w Polsce.

Stojący na cele Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (ZChN) Wiesław Chrzanowski był pod bezpośrednim wpływem Dmowskiego i dumnie przyznawał się do związków z dziedzictwem Narodowej Demokracji. Współzałożyciel tej partii Stefan Niesiołowski opublikował stanowczą obronę tradycji narodowo-demokratycznej, podkreślając coraz bardziej fasadowy charakter demokracji politycznej oraz pilną potrzebę przeciwstawienia się potężnemu sojuszowi sił antypolskich, podporządkowanych idei globalizmu.

Jeszcze skrajniejsze i zdecydowanie bardziej wpływowe interpretacje katolicyzmu politycznego i ksenofobicznego tradycjonalizmu uosabia Radio Maryja o. Tadeusza Rydzyka. Poza tym, że ma ono miliony słuchaczy, publikuje jeszcze gazetę „Nasz Dziennik” w nakładzie 250 tys. egzemplarzy. Oba te media brutalnie atakują „niepolskie” poglądy różnych środowisk „polskojęzycznych” (określenie wskazuje na różnicę między nimi a prawdziwymi Polakami) i wywierają duży wpływ na szereg posłów na Sejm. Do niedawna koncentrowały się na krytyce liberalnej polskiej konstytucji, a szczególnie na nieznacznej liberalizacji prawa aborcyjnego. Później zaczęły również atakować integrację Polski z Europą, prezentując zjednoczenie kontynentu jako ideał masoński i nowe wydanie bezbożnego totalitaryzmu.

Nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że Radio Maryja inspiruje się bezpośrednio Dmowskim. Trudno wszakże zaprzeczyć, że to właśnie Dmowski stworzył w Polsce podstawy dla syntezy nacjonalizmu z katolicyzmem, łącząc je na gruncie swojej obsesji antymasońskiej.

Szczególnie niepokojące jest to, że Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe i Radio Maryja nie są w Polsce politycznie izolowane. Partia Niesiołowskiego jest wpływowym uczestnikiem koalicji Akcja Wyborcza Solidarność (AWS), federacji ruchów prawicowych pod przywództwem przewodniczącego „Solidarności” Mariana Krzaklewskiego, która zwyciężyła w wyborach parlamentarnych 1997 roku. AWS ma w swoich szeregach bardzo głośną i dość wpływową w Sejmie grupę zwolenników Radia Maryja. Sam Krzaklewski, choć z pewnością jest bardziej pragmatyczny, jednoznacznie broni „wartości katolickich i narodowych”, oskarżając liberałów o kosmopolityzm i etyczny nihilizm. Był zdecydowanym przeciwnikiem liberalno-demokratycznej konstytucji z 1997 roku, porównując referendum konstytucyjne do „bolszewickiej zbrodni”. Chciał nawet, by prymas Glemp modlił się do Boga o nadprzyrodzone wsparcie przeciwko temu zagrożeniu i proklamował „intronizację Chrystusa – Króla” w Polsce.

Na szczęście prymas odmówił, choć nie omieszkał porównać liberalnej demokracji do nowej formy bezbożnego totalitaryzmu. Radykalniejszy w swoich sympatiach prawicowych jest abp Józef Michalik, wybrany na wiceprzewodniczącego polskiego episkopatu, który określa liberalizm jako „totalitarną nietolerancję dla praw boskich” i, podobnie jak Dmowski, wszędzie dostrzega międzynarodowy spisek sił masońskich.

Z całą pewnością dziedzictwo ideologiczne Dmowskiego jest różnorodne. Jego idee służą wielu różnym, czasem wzajemnie sprzecznym i niezgodnym ze sobą celom: – demokracji masowej i elitarystycznemu neotradycjonalizmowi; – politycznemu racjonalizmowi i irracjonalnemu ekstremizmowi; – wymagającemu samokontroli i cierpliwości geopolitycznemu realizmowi i żądającemu narodowej mobilizacji aktywizmowi politycznemu; – okcydentalizacji Polski i opcji prorosyjskiej; – makiawelicznemu oddzieleniu polityki od religii i ostentacyjnemu (choć instrumentalnemu) wsparciu katolickiego fundamentalizmu.

Wielość możliwych, czasem diametralnie sprzecznych interpretacji danego myśliciela jest zjawiskiem często spotykanym w historii idei. Tak było w przypadku teoretyka demokracji Rousseau i w przypadku Marksa jako teoretyka socjalizmu: można było być zwolennikiem Rousseau bez popadania w retrospektywny utopizm albo jakobiński ekstremizm; można być marksistą nie będąc komunistą. Podobnie możliwe jest dostrzeganie pozytywnego znaczenia pewnych aspektów myśli politycznej Dmowskiego bez podzielania jego antyliberalizmu i niebezpiecznych obsesji nacjonalistycznych.

Stwierdzając powyższe, wydaje się niezbędnym podkreślenie, że obecne tendencje w interpretacji idei Dmowskiego są coraz bardziej antyliberalne, cyniczne w stosunku do demokracji i ulegające zgubnym wpływom politycznego irracjonalizmu. Odeszło w przeszłość selektywne wykorzystywanie myśli Dmowskiego służące geopolitycznemu realizmowi jako przeciwieństwu „politycznego heroizmu” (Stomma, Kisielewski, Krzeczkowski) oraz sprawie politycznego racjonalizmu stojącego w opozycji wobec antypolityki gestów symbolicznych (Kisielewski, Wierzbicki). Zamiast tego, jesteśmy świadkami kolejnych prób tworzenia i konsolidacji prawicowego fundamentalizmu i skierowanego do wewnątrz nacjonalizmu, wprowadzania ostrego rozróżnienia między dobrymi, katolickimi Polakami i rozmaitymi kręgami wynarodowionymi, polskojęzycznymi, obcymi polskim wartościom narodowym.

Dwie kwestie wydają się leżeć u podstaw tej smutnej sytuacji. Pierwsza to głęboka frustracja elit postsolidarnościowych spowodowana spektakularnym sukcesem sił postkomunistycznych. Polityka totalnej izolacji postkomunistycznego Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie zdołała powstrzymać zwycięstwa tej partii w wyborach parlamentarnych 1993 roku, a antykomunistyczna histeria, która po nich nastąpiła, nie zapobiegła zwycięstwu Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich 1995 roku. Stało się jasne, że liberalno-demokratyczne zasady gry nie są w stanie wyeliminować postkomunistów z polskiej sceny politycznej. Można było oczywiście uznać, że nic nie zagraża reformom systemowym, bo dawni komuniści przekształcili się w przekonanych zwolenników liberalnej demokracji. Ten argument nie działał jednak wśród spragnionych władzy polityków myślących w kategoriach „my” (dawna opozycja antykomunistyczna) konta „oni” (dawni zwolennicy reżimu komunistycznego). Dla tych ludzi nieprzydatność mechanizmów demokratycznych do zagwarantowania ich własnej dominacji politycznej stała się powodem do oskarżania demokracji o moralny relatywizm i tym samym wewnętrzną zbieżność z komunizmem. Doprowadziło to do zwiększonej popularności prawicowej retoryki antyliberalnej, w tym oczywiście katolickiego nacjonalizmu w wydaniu Dmowskiego.

Przyczyna druga to rosnąca wśród katolickich tradycjonalistów świadomość antytradycjonalistycznych implikacji i konsekwencji społecznych polskiej polityki integracji z Zachodem. Z tego, bliskiego poglądowi Dmowskiego o potrzebie trzeciej drogi między kapitalizmem a socjalizmem, przekonania wynikało, że zagrożeniem nie jest sowietyzacja dużej części polskiego społeczeństwa, lecz sekularyzm i kosmopolityzm (prawdziwy lub domniemany) liberalnych elit. Te ostatnie z kolei nie mogły skutecznie się bronić nie zrywając swej antykomunistycznej umowy koalicyjnej z AWS Krzaklewskiego bazującej na fałszywym przekonaniu, że dawne podziały ideologiczne istotniejsze są od obecnych wyborów politycznych.

W ten sposób obecna zimna wojna domowa w Polsce pomaga powiększać przestrzeń dla prawicowego antyliberalizmu w polskiej polityce.

Wróćmy teraz do uchwały Sejmu z 8 stycznia 1999 roku. Jakie było jej znaczenie, kto i dlaczego zagłosował za jej przyjęciem? Dlaczego przeszła ona tak łatwo, nie napotykając na falę krytyki w prasie liberalno-demokratycznej? W tekście uchwały czytamy: „W związku z 60-tą rocznicą śmierci Romana Dmowskiego Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża uznanie dla walki i pracy wielkiego męża stanu na rzecz odbudowania niepodległego Państwa Polskiego i stwierdza, że dobrze przysłużył się Ojczyźnie. W swojej działalności Roman Dmowski kładł nacisk na związek pomiędzy rozwojem Narodu i posiadaniem własnego Państwa formułując pojęcie narodowego interesu. Oznaczało to zjednoczenie wszystkich ziem dawnej Rzeczypospolitej zamieszkałych przez polską większość, a także podniesienie świadomości narodowej wszystkich warstw i grup społecznych. Stworzył szkołę politycznego realizmu i odpowiedzialności. Jako reprezentant zmartwychwstałej Rzeczypospolitej na konferencji w Wersalu przyczynił się w stopniu decydującym do ukształtowania naszych granic, a zwłaszcza granicy zachodniej. Szczególna jest rola Romana Dmowskiego w podkreślaniu ścisłego związku katolicyzmu z polskością dla przetrwania Narodu i odbudowania Państwa. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej wyraża uznanie dla wybitnego Polaka Romana Dmowskiego”.

Najbardziej zaskakujące jest to, że tekst uchwały nie wprowadza rozróżnienia między zasługami Dmowskiego dla sprawy narodowej przed odzyskaniem niepodległości a zawartością jego testamentu ideologicznego. Dla patriotycznie nastawionych Polaków zasadnym może być uznanie jego pozytywnego wkładu dla aktywizacji i nacjonalizacji mas w Polsce rozbiorowej, jego błyskotliwe analizy geopolitycznych aspektów kwestii polskiej przed I wojną światową, a także umiejętna i energiczna obrona polskich interesów terytorialnych na konferencji pokojowej w Paryżu. Czy jednak właściwym jest przemilczanie jego roli jako duchowego ojca najbardziej anachronicznej, ksenofobicznej i antyliberalnej tradycji polskiego nacjonalizmu? Czy jest normalne, że parlament demokratycznego kraju w 1999 roku oddaje bez zastrzeżeń hołd politykowi flirtującemu z ideą „rewolucji narodowej”, która przynieść miała kres „ustroju opartego na Deklaracji Praw Człowieka”? Politykowi, który w ostatnim okresie swej działalności postrzegał demokracje zachodnie jako narzędzia wszechobecnego spisku żydowsko-masońskiego i wypowiadał prawdziwą wojnę na śmierć i życie obywatelom polskim żydowskiego pochodzenia?

Być może posłowie polskiego Sejmu nie mieli świadomości wszystkich następstw swojej decyzji o uznaniu Dmowskiego za wzorowego Polaka. Prawie na pewno większość z nich nie miała pojęcia o treści jego ostatnich prac. Trudne jest jednak zakładanie ich kompletnej ignorancji na temat dziedzictwa ideologicznego Dmowskiego.

Za: Andrzej Walicki, “The Troubling Legacy of Roman Dmowski”, „East European Politics and Societies”, vol. 14, no. 1, Winter 2000.

Tłumaczenie: Mateusz Piskorski

Myśl Polska, nr 15-16 (11-18.04.2021)

 

Redakcja

Powiązane Posty